Wyruszamy, żeby zamknąć pewien rozdział. Robimy to przede wszystkim dla bliskich ks. Krzysztofa Grzywocza – mówi „Więzi” Leszek Kois, dowódca wyprawy organizowanej przez Opolską Grupę Poszukiwawczo-Ratowniczą.
Jutro, 20 lipca, grupa ośmiu ratowników z Opolskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej wyjeżdża we włoskie Alpy, aby dokończyć poszukiwania ks. Krzysztofa Grzywocza, który 17 sierpnia ubiegłego roku zaginął w Alpach Szwajcarskich.
Akcja nie jest finansowana przez żadną instytucję, ratownicy sami przez rok zbierali fundusze. Jak podkreślają, nie jadą w Alpy na wakacje (pojawiły się takie zarzuty ze strony internautów), przez tydzień czeka ich ciężka praca poszukiwawcza. Na czas wyprawy każdy z nich bierze urlop. – W słowniku ratownika nie ma słów: nie udało się. Wyruszamy w góry, żeby zamknąć pewien rozdział. Robimy to przede wszystkim dla bliskich ks. Grzywocza – mówi „Więzi” Leszek Kois, dowódca wyprawy. Jak dodaje, takim „zamknięciem” ma być znalezienie ciała.
Szef akcji tłumaczy, że będzie ona prowadzona po włoskiej stronie Alp, bo szwajcarska została dokładnie przeszukana w sierpniu i wrześniu ubiegłego roku. Ratownicy zakładają, że jedyną możliwą przyczyną zaginięcia księdza Grzywocza był nieszczęśliwy wypadek i bardzo możliwe, że ksiądz osunął się na stronę włoską.
Czego potrzebują opolscy ratownicy przed wyprawą? – Prosimy jedynie o duchowe wsparcie – odpowiada Kois.
Akcję będzie można śledzić na bieżąco na stronie FB wydarzenia: „Poszukiwania – Alpy 2018”.
DJ