Dla działania demokracji ważny jest nie tylko mierzony wyborczą frekwencją czy procentami politycznego poparcia aspekt ilościowy, ale także jej jakość.
Głośne diagnozy polityczne dzielą się w większości na takie, których echo mija szybciej niż podejmowane w nich problemy – i te nieliczne, których właściwy sens i znaczenie odsłaniają dopiero kolejne lata, dekady i zakręty politycznych dziejów. Dobrym chyba przykładem tych drugich jest wydany właśnie po polsku głośny polityczny, a właściwie geopolityczny esej Fareeda Zakarii, przywoływany czasem w naszych debatach jako przestroga wobec demokracji „nieliberalnych”.
Streszczając książkę w jednym zdaniu, powiedzieć można, że od pierwszej do ostatniej strony swych rozważań – prowadząc czytelnika przez rozmaite osobliwości dwudziestowiecznej demokracji w Europie, Azji czy Stanach Zjednoczonych – autor głosi jedną właściwie tezę: dla działania demokracji ważny jest nie tylko aspekt ilościowy (mierzony liczbą wolnych elekcji, wyborczą frekwencją czy procentami politycznego poparcia), lecz także jej jakość. Chodzi o jakość politycznych reguł, prawnych procedur, wartości i autorytetów, dzięki którym zwycięska demokratyczna większość nie staje się zbiorowym dyktatorem, sprytnie sterowaną przez współczesnych demagogów masą czy wiedzionym ślepymi emocjami tłumem. W tym też sensie podejmuje Zakaria problem dobrze znany i podnoszony przez autorów tak różnych jak Platon, amerykańscy „ojcowie założyciele”, Alexis de Tocqueville, John Stuart Mill, José Ortega y Gasset czy Jan Paweł II.
Na czym więc polega fenomen książki wziętego amerykańskiego dziennikarza hinduskiego pochodzenia?
Zakaria nie mógł przewidzieć kształtu współczesnych mediów społecznościowych, brexitu, prezydentury Trumpa. A mimo to pokazuje ich źródła i istotę
Po pierwsze, zwrócić trzeba koniecznie uwagę na rok jej publikacji w USA – 2003. Podobnie jak w przypadku słynnego „Zderzenia cywilizacji” Samuela Huntingtona z roku 1993, którego znaczenie zaczęliśmy odkrywać na nowo po 11 września 2001 r., mamy tu do czynienia z zaskakująco aktualnym komentarzem do niepokojów naszej epoki, tyle tylko, że napisanym już kilkanaście lat przed jej nastaniem.
Pisząc zatem swą książkę na przełomie XX i XXI wieku, autor nie mógł przewidzieć kształtu współczesnych mediów społecznościowych, procedury brexitu, prezydentury Donalda Trumpa, politycznych zmian w Europie Środkowej czy biegu wydarzeń w Turcji. A mimo to, a może właśnie dlatego, prowadzi nas niejako pod powierzchnię tych politycznych znaków naszych czasów, pokazując ich źródła i istotę.
Opacznie rozumiany zideologizowany egalitaryzm, w którym odwołanie się do „głosu narodu” lub „interesu zwykłego człowieka” zamyka wszelką racjonalną dyskusję. Kryzys zaufania i odrzucenie wszelkich elit. Fasadowe traktowanie demokratycznych procedur i słabość partii politycznych. Dyktat sondaży, grup interesów i radykalnych narracji. Jednym słowem, otwarcie wyrażana zasada: vox populi, vox Dei, która ani Bogu, ani ludowi przecież nie służy – oto diagnoza Zakarii o nawrocie populizmu, tej groźnej, choć przecież dobrze znanej choroby demokracji. W świetle jego diagnozy dzisiejsze polityczne napięcia są raczej objawami niż źródłem pewnego głębszego problemu.
Fragment tekstu, który ukazał się w kwartalniku „Więź”, lato 2018.