Ekumeniczne tłumaczenie Biblii szanuje wrażliwość różnych grup konfesyjnych, unika słownictwa zabarwionego interpretacją dogmatyczną. Nie chodzi jednak o teologiczny minimalizm, tylko o dopuszczenie do głosu samego Słowa.
Nakładem Towarzystwa Biblijnego w Polsce ukazało się w marcu bieżącego roku pierwsze polskie tłumaczenie ekumeniczne całości Pisma Świętego – a dokładniej pełna edycja tego przekładu, po dwudziestu z górą latach opracowywania i sukcesywnego wydawania jego poszczególnych części. To z pewnością historyczny moment.
Pomyślnie ukończono projekt ważny dla pogłębiania wspólnoty między chrześcijanami różnych tradycji, dający możliwość spotykania się przy lekturze jednobrzmiącej i jednomyślnie akceptowanej wersji przekładu świętych Ksiąg. Zresztą już sam przekład, przygotowany wspólnymi siłami, stanowi specyficzną formę wychodzenia sobie naprzeciw, a zarazem powracania przez każdego z partnerów dialogu do wspólnego dla wszystkich źródła. Ekumeniczne tłumaczenie stara się szanować wrażliwość różnych grup konfesyjnych, unika słownictwa wyraźnie zabarwionego interpretacją dogmatyczną – zapraszając do przekraczania granic przyzwyczajenia, które czasem mylimy z ortodoksją. Nie chodzi jednak o teologiczny minimalizm, tylko o dopuszczenie do głosu (na ile to możliwe, rzecz jasna) samego Słowa, o usłyszenie go sine glossa, bez dopowiedzeń.
Biblia Ekumeniczna to owoc pracy 32 tłumaczy, reprezentujących 9 wyznań, oraz ponad 40 redaktorów i konsultantów z jedenastu Kościołów
Oprócz „dogmatycznie neutralnego” języka świadectwem otwartości na różnorodność szukającą pojednania jest też w nowym przekładzie uwzględnienie przez protestanckich współpracowników katolickiego i prawosławnego spojrzenia na kanon Pisma. Skompletowana ostatecznie Biblia Ekumeniczna – owoc pracy 32 tłumaczy, reprezentujących 9 wyznań, oraz ponad 40 redaktorów i konsultantów z jedenastu Kościołów – zawiera Księgi deuterokanoniczne Starego Testamentu (jakkolwiek w sprzedaży dostępna jest też wersja bez nich). Przekład uzyskał ponadto oficjalne błogosławieństwo dziesięciu kościelnych zwierzchników, których podpisy reprodukowano na pierwszej stronie tomu. W rezultacie mogą się do niego przyznawać rzymscy katolicy i prawosławni, ewangelicy augsburscy i reformowani, baptyści i metodyści, wierni Kościoła polskokatolickiego i starokatolicy-mariawici, adwentyści dnia siódmego, zielonoświątkowcy oraz członkowie ewangelikalnego Kościoła Chrystusowego. Jest się czym cieszyć.
Obok swego waloru ekumenicznego nowa Biblia ma również tę zaletę, że dołączając do istniejących już tłumaczeń, poszerza możliwości badania świętych tekstów przez chrześcijan niebędących specjalistami w tej dziedzinie i nieznających oryginalnych języków biblijnych. Rozważanie Słowa Bożego jest duszą nie tylko teologii uprawianej profesjonalnie, lecz także osobistej teologii każdego wierzącego. Jeśli ktoś praktykuje codzienną lekturę Pisma Świętego, to sięgnięcie co jakiś czas po inny przekład pomaga otrząsnąć się z rutyny, spojrzeć świeżym okiem na znane przecież od dawna teksty – a im wnikliwiej chcemy studiować biblijną mądrość, tym bardziej pożyteczne będzie porównywanie różnych tłumaczeń interesującego nas w danym momencie wersetu lub słowa.
Translatorskie perełki
Duży plus Biblii Ekumenicznej stanowią naprawdę błyskotliwe pomysły spolszczenia na nowo niektórych sformułowań oraz wyrażeń. Nie sposób w krótkim czasie prześledzić całego tomu ani też przedstawić wyników takiego przeglądu w zwięzłej recenzji, zatem pozostaje skupienie się na wybranych przykładach. Warto przy okazji zwrócić uwagę na próby oczyszczania przez tłumaczy biblijnego języka z nadmiaru dostojeństwa – przecież natchnieni autorzy posługiwali się często dość zwyczajnym, codziennym słownictwem. Nie ma więc nic niewłaściwego w użyciu sformułowania: „Szanuj swego ojca i matkę” (Wj 20,12), zamiast tradycyjnego: „Czcij ojca twego i matkę twoją”. Jednak jeszcze ciekawsze i bardziej wzbogacające rozumienie tekstu są zabiegi translatorskie podobne do zastąpienia słynnej frazy „Marność nad marnościami i wszystko marność” zdaniem: „Ulotne, jakże ulotne, wszystko jest takie ulotne” (Koh 1,2).
Bardzo korzystne z punktu widzenia czytelności przesłania innowacje w tłumaczeniu znajdziemy w Kazaniu na Górze. W przypadku zdania mówiącego o cudzołóstwie popełnionym w sercu przekład „Każdy, kto patrzy na kobietę i pragnie ją mieć” (Mt 5,28) jest szczęśliwszy niż wersja mówiąca o patrzącym „pożądliwie” (Biblia Tysiąclecia) lub „z pożądaniem” (Biblia Poznańska). Niejeden pobożny chłopak doświadczył pod wpływem tych słów niepokoju w związku z odczuciem popędu towarzyszącym spojrzeniu na atrakcyjną przedstawicielkę płci odmiennej – a tymczasem grecki tekst mówi o intencjonalnym „spoglądaniu, żeby pożądać”, oglądaniu kobiety z „pornograficznym” nastawieniem.
Rozważanie Słowa Bożego jest duszą nie tylko teologii uprawianej profesjonalnie, lecz także osobistej teologii każdego wierzącego
Ze zdecydowanie lepszym tłumaczeniem mamy również do czynienia w przypadku wersetu Mt 5,39, gdzie czytamy: „Nie szukajcie odwetu na tym, kto was skrzywdził”, zamiast sformułowań w rodzaju: „Nie sprzeciwiajcie się złemu” (Biblia Warszawska) lub „nie stawiajcie oporu złemu” (Biblia Tysiąclecia). Ewangeliczne mē antistēnai wzywa do „nierewanżowania się” (jak tłumaczy interlinearny „Grecko-Polski Nowy Testament” w opracowaniu R. Popowskiego i M. Wojciechowskiego) i nie ma nic wspólnego z brakiem sprzeciwu rozumianym jako bierność lub wręcz godzenie się na zło. Nowy przekład unika takiej dwuznaczności.
Troska o czytelność tłumaczonego tekstu wymaga czasem parafrazowania oryginału. Dlatego można pochwalić decyzję o rezygnacji z dosłownego brzmienia znanego polecenia Chrystusa: „Niech waszym słowem będzie: tak-tak, nie-nie” (Mt 5,37) i zastąpieniu go wersją: „Niech wasze «tak» znaczy «tak», a «nie» znaczy «nie»”. Takie rozwiązanie wydaje się utrudniać wyrywanie przywołanego zdania z kontekstu i posługiwanie się nim jako argumentem przeciw niuansowaniu wypowiedzi na trudne tematy. Na przekór narzucanemu przez fundamentalistów ideałowi źle rozumianej „jednoznaczności” sam Jezus w Ewangeliach nie odpowiada w sposób „zerojedynkowy” na pytanie, czy należy kamienować schwytaną na cudzołóstwie kobietę ani czy wolno płacić podatek pogańskiemu cesarzowi. Prostolinijność dzieci Królestwa (por. Mt 11,25; Mk 10,15) nie oznacza prostactwa w myśleniu, nie należy kwitować trudnych kwestii łatwymi odpowiedziami. Nawiasem mówiąc, znane z Biblii Tysiąclecia stwierdzenie: „Zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11,25) w nowym przekładzie zyskało brzmienie bardziej zgodne z oryginałem: „Zakryłeś te sprawy […], a odsłoniłeś [apekalypsas] je tym, którzy są jak małe dzieci [nēpiois – dosł. „niemowlętom”]”.
Fragment tekstu, który ukazał się w kwartalniku „Więź”, lato 2018.
Bardzo dobrze, że są podejmowane kolejne próby dotarcia do głębi. Czytam przykłady nowych tłumaczeń , i coraz bardziej mi się podoba. Aż tu czytam “grecki tekst mówi o intencjonalnym „spoglądaniu, żeby pożądać”, oglądaniu kobiety z „pornograficznym” nastawieniem”. No niestety, nie ma poszukiwań bez ryzyka, o czym Autor nie przypomina. Po zapoznaniu się z kilkunastoma tłumaczeniami dalekie jest mi rozumienie tego fragmentu przez Autora. Przypuszczam, że Jezusowi chodzi także o instynktowny “błysk w oku”, nieopanowane, spontaniczne spojrzenie na kobietę, odezwanie się w nas zwierzęcia na ułamek sekundy. Do takiego rozumienia skłania mnie radykalizm Kazania na Górze (kierowanego jednak, co ważne, do poszukujących, a nie zwykłych osób) – wyostrzanie, a nie łagodzenie, jak proponuje Autor. Czy jest więc ktoś, kto się może zbawić? Jednak tak, bo u Boga nie ma nic niemożliwego. Ale nie brońmy się przed prawdą o nas, może nie całą, ale jednak prawdą. A interpretacja Autora odsuwa od nas tę niewygodną prawdę, że grzech jest blisko, że jestem także zły.
Pozwolę sobie nie zgodzić się z Przedmówcą . Ów “blysk” to jest całkiem naturalna reakcja zdrowego mężczyzny czy chłopca wg mnie . Pan Bóg stworzył nas jako istoty seksualne i taka była Jego wola. Natomiast błysk oczu na moment nie angażuje świadomości. Aby zaistniał grzech , musi być świadomość czynionego zła. Nie da się chyba policzyć , ilu fragment ze sformułowaniem :”aby jej pożądał” doprowadził do niewyobrażalnych skrupułów, a nieraz do przeświadczenia, że Ewangelia nie jest możliwa do realizowania w życiu normalnych ludzi. Czym innym jest spoglądanie świadome z”intencją”, a czym innym spojrzenie automatyczne z podziwem dla piękna. Świadomość ciągle i wszędzie obecnego grzechu przeciwko czystości zrobila więcej szkody niż pożytku