Jesień 2024, nr 3

Zamów

Ateistyczna imitacja religii?

Alain de Botton w 2011 r. Fot. Fronteiras do Pensamento

„Bóg może być martwy, ale pilne problemy, które zmusiły nas do wymyślenia Go, wciąż istnieją i domagają się rozwiązań” – pisze Alain de Botton. Czytelnik jego książki ma pozostać zaangażowanym ateistą, a jednocześnie winien uznać religię za przynajmniej sporadycznie użyteczną.

Obserwowany współcześnie zwrot postsekularny można sprowadzić do postulatu uznania społecznej wartości religii. Tak to przynajmniej rozumiał Jürgen Habermas. Twierdził on, że w erze postsekularnej należy z powagą podejść do dziedzictwa tradycyjnych religii monoteistycznych oraz do obecności ich reprezentantów w wielokulturowym, pluralistycznym społeczeństwie.

W książce „Między naturalizmem a religią” Habermas nazywa religię „sensotwórczym zasobem” współczesnej Europy. Niemiecki filozof pisze: „Tradycje religijne dysponują szczególną mocą artykulacyjną i intuicjami moralnymi, zwłaszcza dotyczącymi delikatnych form wspólnego życia ludzi. Ten potencjał czyni język religii poważnym kandydatem do tego, by służyć za nośnik możliwych treści prawdziwościowych”[1]. Religia – zdaje się mówić Habermas – wcale nie jest przeżytkiem, lecz ma wiele do zaoferowania członkowi współczesnego społeczeństwa. Ale co konkretnie mogłaby zaproponować religia?

Aktualność starego wynalazku

Na to pytanie próbuje odpowiedzieć brytyjski filozof szwajcarskiego pochodzenia Alain de Botton w książce „Religion for Atheists. A Non-believer’s Guide to the Uses of Religion”, czyli – w dość swobodnym tłumaczeniu – „Podręcznik do religii do użytku niewierzących”[2].

Alain de Botton nie jest – jeśli można tak powiedzieć – klasycznym filozofem. Jest filozofem codzienności, co doskonale ujawnia się w tytułach jego książek: „How Proust Can Change Your Life”, „The Architecture of Happiness”, „The Pleasures and Sorrows of Work”, „The News: A User’s Manual”, „A Week at the Airport”. De Bottona interesuje sztuka życia, dla której szuka inspiracji nie tylko w filozofii, która – jak głosi tytuł jednej z jego książki – „daje pocieszenie”, ale także czerpie ją ze sztuki czy religii. Myliłby się jednak ten, kto by de Bottona chciał podejrzewać o ewangelizacyjne inklinacje. Autor nigdzie nie przybiera katechetycznego tonu, a przedmiotem książki de facto nie jest wiara.

Już w pierwszych dwóch akapitach autor jasno precyzuje perspektywę, z której będzie pisał o religii: „Aby zaoszczędzić czasu i uniknąć ryzyka utraty czytelników już na samym początki książki, pozwolę sobie bez ogródek stwierdzić, że żadna religia nie jest prawdziwa w żadnym przez Boga danym znaczeniu”. De Botton uważa, że najbardziej męczącą i bezproduktywną kwestią, jaką można postawić, jest pytanie, czy religia jest prawdziwa. To pytanie autora nie interesuje i w ogóle nie próbuje szukać na nie odpowiedzi. Prawdziwość czy nieprawdziwość religii – teza, która zaprząta do dzisiaj filozofów – jest dla niego kompletnie nieistotna. Można przecież owocnie skorzystać z dobrodziejstwa religii, wcale nie uznając jej prawdziwości. „To jest książka dla ludzi, którzy nie są zdolni do uwierzenia w cuda, duchy czy opowieści o palącym się krzewie” – deklaruje autor.

Myliłby się ten, kto by de Bottona chciał podejrzewać o ewangelizacyjne inklinacje. Autor nigdzie nie przybiera katechetycznego tonu, a przedmiotem książki de facto nie jest wiara

„Próba udowodnienia nieistnienia Boga może być rozrywką dla ateistów”, ale nie to jest przedmiotem książki. Nie chodzi w niej o ateistyczną krytykę religii. Przeciwnie: „Założeniem tej książki jest to, że jej czytelnik musi pozostać zaangażowanym ateistą, a jednocześnie winien uznać religię za przynajmniej sporadycznie użyteczną, interesującą i dającą pocieszenie – i winien być ciekawym religii aż do możliwości zaimportowania niektórych jej idei i praktyk do laickiego świata”[3].

De Botton uważa, że niewiara w Trójcę Świętą czy inne religijne, także niechrześcijańskie, dogmaty wcale nie przeszkadza, by „zainteresować się tym, w jaki sposób głoszone są kazania, promowana jest moralność, rodzi się duch wspólnoty, wykorzystuje się sztukę i architekturę, inspiruje się podróże, ćwiczy się umysł i zachęca się do wdzięczności za piękno wiosny”. Filozof proponuje życiową „trzecią drogę”: „W świecie oblężonym przez fundamentalistów obojga typów – religijnych i laickich – musi istnieć możliwość zrównoważenia odrzucenia wiary religijnej poprzez wybiórcze poszanowanie dla religijnych idei i rytuałów”.

Według autora religia zaczyna być interesująca dla ateisty w momencie, gdy się odrzuci jej nadprzyrodzoną genezę i spojrzy na nią jako na rzeczywistość wynalezioną przez człowieka, a będącą odpowiedzią na dwie fundamentalne potrzeby, których „laickie społeczeństwo nie jest zdolne zaspokoić w jakikolwiek sposób”. Pierwsza z nich to potrzeba wspólnego życia w harmonii, mimo głęboko zakorzenionego egoizmu oraz pokusy przemocy. Druga to potrzeba sprostania doświadczeniu bólu, który rodzi się z naszej podatności na zawodowe porażki, ze śmierci osoby kochanej, z kłopotliwych relacji czy też z naszej kondycji.

„Bóg może być martwy, ale pilne problemy, które zmusiły nas do wymyślenia Go, wciąż istnieją i domagają się rozwiązań” – pisze de Botton. Terror nowoczesnego ateizmu nie zauważył, jak wiele elementów wiary pozostało wciąż ważnych, mimo że centralne zasady religii zostały współcześnie w dużej mierze odrzucone. Filozof postuluje, by współcześni przestali „żyć przekonaniem, że jesteśmy zmuszeni albo do pokłonienia się religii, albo do jej oczernienia” Wtedy to „poczujemy się wreszcie wolni, by odkryć religię jako repozytorium tysięcy pomysłowych idei, dzięki którym możemy próbować złagodzić wiele z najbardziej palących i nieoczekiwanych chorób laickiego życia”.


[1] Autor używa przymiotnika secular jako opozycję do tego, co religijne. Angielski przymiotnik secular tłumaczy się najczęściej jako „świecki”. Wydaje się jednak, że w języku polskim przymiotnik ten jest zbyt wieloznaczny, a częściej rozumiany jest bardziej jako „niekościelny” niż „niereligijny”, dlatego jako odpowiednik angielskiego secular przyjąłem tu polski przymiotnik „laicki”, rozumiany jako – zgodnie z definicją słownikową – „niezwiązany z żadną religią”.
[2] J. Habermas, „Między naturalizmem a religią”, tłum. M. Pańków, Warszawa 2012, s. 116–117.
[3] A. de Botton, „Religion for Atheists. A Non-believer’s Guide to the Uses of Religion”, London 2012. Wszystkie cytaty w tłumaczeniu własnym.

Wesprzyj Więź

Fragment tekstu, który ukazał się w kwartalniku „Więź”, lato 2018.

KUP „WIĘŹ” w wersji papierowej lub elektronicznej!

Więź, lato 2018

Kwartalnik WIĘŹ, nr 2/2018

Podziel się

Wiadomość