Jeżeli uważamy, że Polacy mają prawo i obowiązek pamiętać o eksterminacji rodaków na Wołyniu, to nie powinno nas dziwić, że Ukraińcy pamiętają o ofiarach Sahrynia – mówi Bogumiła Berdychowska.
W poniedziałek wojewoda lubelski Przemysław Czarnek poinformował, że złoży zawiadomienie do prokuratury na Grzegorza Kuprianowicza, prezesa Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie, który przypomniał o zbrodni w Sahryniu popełnionej przez polskie oddziały partyzanckie na ukraińskiej ludności w 1944 r. Sprawę dla „Gazety Wyborczej” komentuje Bogumiła Berdychowska, członkini redakcji „Więzi”. Cytujemy fragmenty jej wypowiedzi:
Nie podzielam opinii wojewody, że mamy do czynienia z prowokacją. Dr Kuprianowicz po prostu opisał to, co stało się w Sahryniu i okolicach w 1944 r.
W Sahryniu i kolonii Sahryń, według dr Mariusza Zajączkowskiego z IPN, zginęło minimum 234 Ukraińców, zaś według prof. Igora Hałagidy być może nawet do 600. W Szychowicach 137, w Łaskowie – 186.
Bardzo wymownym faktem jest, że w czasie ataków na ukraińskie wsie zginął jeden żołnierz AK a trzech zostało rannych. Gdyby wsie ukraińskie były ufortyfikowane i bronione przez oddziały ukraińskiej partyzantki (takie informacje spotyka się czasem w polskiej literaturze przedmiotu), straty polskich partyzantów byłyby większe.
Jeżeli uważamy, że Polacy mają prawo i obowiązek pamiętać o eksterminacji rodaków na Wołyniu, to nie powinno nas dziwić, że Ukraińcy, szczególnie ci z Polski pamiętają o ofiarach Sahrynia. Bardzo boli ich usuwanie na margines tego dramatu.
Powinniśmy przybliżać się wreszcie do takiego podejścia, że ofiary, bez względu na narodowość zasługują na pamięć.
Wyb. DJ