Zima 2024, nr 4

Zamów

#WięźCytuje. Horków: Przekonać ludzi, by się nie bali

Granica polsko-ukraińska w pobliżu Krzemieńca. Fot. Jiří Komárek/Wikimedia Commons/CC BY-SA 4.0

Ludzie są zaczepiani na ulicach Przemyśla, kiedy mówią po ukraińsku albo idą w koszuli wyszywanej tradycyjnym haftem. Rodzice zaczynają się bać o bezpieczeństwo swoich dzieci – mówi Igor Horków z Zarządu Głównego Związku Ukraińców w Polsce w rozmowie z „Kontaktem”.

Z Igorem Horkowem rozmawia Irena Teleżyńska. Wywiad ukazał się 2 lipca w dwutygodniku „Kontakt”. Cytujemy wybrane fragmenty:

W 2013 roku jeden z lokalnych działaczy wpadł na szalony pomysł zorganizowania rekonstrukcji historycznej rzezi wołyńskiej pod Przemyślem, w miejscowości Radymno. Od tego czasu odczuwa się, że atmosfera zaczęła gęstnieć, a relacje stały się napięte. Raptem kwestia Wołynia staje się czymś, co zaczyna dzielić mieszkańców Przemyśla. Mam wrażenie, że zaczęło się robić trochę niebezpiecznie, bo ludzie są zaczepiani na ulicy, kiedy mówią po ukraińsku albo idą w koszuli wyszywanej tradycyjnym haftem.

26 czerwca 2016 roku podczas procesji religijnej zostaliśmy napadnięci. I dzieje się to w państwie powszechnie uważanym za katolickie, w mieście, w którym mamy dwóch metropolitów dwóch obrządków. To szokujące.

Sytuacja znów się pogarsza – zaczepki na ulicach i wyzwiska nasilają się bardzo mocno. Rodzice zaczynają się bać o bezpieczeństwo swoich dzieci.

Na konferencji prasowej prezydent oznajmił, że dopóki mniejszość ukraińska w Polsce nie rozliczy się za Wołyń, „będą zdarzały się podobne, na razie ekscesy, na razie incydenty”.

Moja babcia przeżyła tragedię w Piskorowicach koło Leżajska. Polscy nacjonaliści z oddziału „Wołyniaka” spacyfikowali wieś ukraińską. W tamtejszej szkole zamknięto i rozstrzelano kilkaset osób, w tym kobiety i dzieci. Babcia wspominała czasem, że chowała tych ludzi pod ostrzałem w zbiorowej mogile. Straciła w Piskorowicach część bliskich, ale nigdy nie oczekiwała, żeby ktoś ją za to przeprosił. Nie oskarżała wszystkich Polaków. Ta tragedia dotknęła ją osobiście, ale wybaczyła.

Wesprzyj Więź

Gdybyśmy nawet raptem wstali i powiedzieli po raz kolejny „przepraszamy”, to wtedy byłoby, że „źle przeprosiliście”, jeszcze nie tak. Uklęknijcie. Uklęknęliście? Połóżcie się. Leżycie? Twarzą do ziemi. I tak dalej…

Dla mnie to nie jest konflikt polsko-ukraiński, tylko starcie dwóch wizji miasta i regionu. Czy ma ono być „czysto polsko-obywatelsko-narodowościowym” miejscem, czy jest tutaj przestrzeń także dla Ukraińców – obywateli polskich czy dla Żydów.

Wyb. DJ

Podziel się

Wiadomość