Cudowne w pięćdziesiątce jest uświadomienie sobie, że nie zdobędę stuprocentowej akceptacji otoczenia. Szkoda, że tak późno to zrozumiałam – mówi Katarzyna Nosowska w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym”.
Z Katarzyną Nosowską rozmawia Katarzyna Kubisiowska. Wywiad ukazał się 6 czerwca w „Tygodniku Powszechnym”. Cytujemy wybrane fragmenty:
Jeżeli warto coś szczególnego powiedzieć młodym dziewczynom, to właśnie to, by się nie bały przemijania. Że koło pięćdziesiątki dla kobiety zaczyna się dobry czas.
Starość jest decyzją, którą podejmujemy na poziomie umysłu. Przychodzi moment, kiedy najgłębsze „ja” woła o uwagę – nie sposób już przed sobą uciec. To nie jest czas dla świata, nie dla ludzi, nie dla partnera, nie dla męża, nie dla dzieci… Trzeba się zastanowić, ile z tych rzeczy, które wtłoczono w nas na przestrzeni całego życia, jest naszych. Czy rzeczywiście zgadzamy się z tym, że pewnych rzeczy robić nie wypada lub trzeba – bo tak nam powiedziano?
Ambicję mam taką, by któregoś dnia obudzić się i nie ocenić ani razu niczego i nikogo. Byłoby cudownie nie zasilać wahadła agresji własną energią. Uszanować ostatecznie jednostkowe prawo do podążania własną ścieżką – fakt, że każdy rozwija się we własnym tempie, popełnia błędy i może być rozgrzeszony.
Od dziecka słyszałam: to nie dla ciebie. Właściwie miałam nie dać rady w żadnej sprawie – taki wyciągnęłam wniosek z tego, co mi mówiono. To są wgrane we mnie taśmy, które, perfekcyjnie dobrane w konkretnych okolicznościach, zaczynają się odtwarzać.
Cudowne w pięćdziesiątce jest uświadomienie sobie, że nie zdobędę stuprocentowej akceptacji otoczenia. Szkoda, że tak późno to zrozumiałam.
Za moim oknem rośnie stary klon. Latami nie zauważałam zmian pór roku. A teraz patrząc na niego myślę, że ja mogę tego nie doczekać, ale to nie ma znaczenia, klon ponowie zakwitnie. On ma swój niezmienny cykl. To mnie zachwyca. I to mnie wzrusza.
Wyb. DJ