Jak zdobyć status opozycji w Sejmie PRL, niosąc sztandar katolickiej nauki społecznej? Fragment książki „Stommizm. Biografia polityczna Stanisława Stommy”.
We wrześniu 1967 roku odbyło się posiedzenie Koła Posłów Znak. Próbowano wówczas dogłębnie omówić tzw. linię polityczną, którą grupa powinna kierować się w bieżącej działalności. Stanisław Stomma zwracał wówczas uwagę na dwie kwestie: po pierwsze, strategii, która jego zdaniem powinna polegać na nieuleganiu oportunizmowi i trzymaniu się zasad rozsądku, oraz po drugie, na tzw. leadership w ruchu, z postawieniem pytania, czy Koło jest w stanie pełnić taką funkcję, wymagającą od posłów jedności i koordynacji.
Konstanty Łubieński przypomniał sprawę szczególnie istotną – postawę ideową, zwłaszcza stosunek do socjalizmu, dodając od siebie: „nie opowiadając się za socjalizmem mamy postawę defensywną”. Z Łubieńskim polemizował Stomma, stawiając sprawę twardo: niemożliwe jest przyjęcie socjalizmu jako sztandaru, ponieważ nie wiadomo, jaka jest dzisiaj treść tego pojęcia, a przede wszystkim dla katolickiego ruchu sztandarem powinna być katolicka nauka społeczna. Ze stanowiskiem tym nie zgadzał się Jerzy Zawieyski, który deklarował, że dla niego ideałem społecznym jest socjalizm, ale w koncepcji proponowanej przez Henriego de Mana. W polskiej rzeczywistości zaś przy dobrych założeniach, celach, zupełnie błędne jest ich wykonanie. Z innej perspektywy stanowisko Stommy krytykował Janusz Zabłocki, który z kolei uważał, że przyjęcie doktryny chrześcijańsko-społecznej nie wyklucza uznania socjalizmu, zatem Koło nie powinno podważać socjalizmu jako takiego, a dążyć do tego, aby źródłem władzy stał się naród.
Tadeusz Mazowiecki zwracał tutaj uwagę na prowadzoną przez władze „spekulację na elementach narodowych”, którą należało odróżnić od „autentyzmu suwerenności, innymi słowy, gra propagandowa sięgająca do haseł narodowych nie jest tym samym, co prawdziwa troska o suwerenność kraju”. Stomma, popierając tezy Mazowieckiego, po raz pierwszy szedł dalej – partia powinna zrozumieć pozytywną rolę opozycji, środowisko powinno walczyć o legalizację „twórczej opozycji”, a ich środowisko powinno przygotować zestaw najważniejszych problemów i przemyśleć „linię natarcia”. Jego zapędy studził znacznie bardziej sceptyczny Zawieyski – w partii narasta autokratyzm, nie ma miejsca ani nie będzie zgody na żadną opozycję, narasta konflikt z Kościołem, a Koło nie jest w stanie trafić ani do kardynała, ani do Gomułki. Tezy te popierał Zabłocki. Łubieński zaś przewrotnie w kwestii tej zgadzał się ze Stommą – trzeba zdobyć status opozycji, ale poprzez uznanie ustroju i przyjęcie założeń socjalizmu.
Różnice ujawniły się także w czasie spotkania posłów z prymasem w końcu listopada. Wówczas tradycyjnie zreferowano kardynałowi takie zagadnienia, jak sprawy międzynarodowe, gospodarcze, sytuacja w obozie socjalizmu. Tym razem Zabłocki przedstawił swoje tezy ideologiczne, które zdumiały Stommę, określającego je jako „nacjonalistyczną teologię”, z mocnym podkreśleniem wagi zespolenia polskiego Kościoła i narodu.
Tydzień później Stomma zdobył się na szczerą rozmowę z Zabłockim, zarzucając mu, że jego próby narzucenia środowisku nacjonalizmu jako obecnej ideologii władzy i „zakulisowych powiązań z pewnymi ośrodkami w partii” prowadzą do rozbicia ruchu. Jednak rozmowa oprócz wyrażonego wprost argumentu Zabłockiego, że zmieniająca się ideologia obozu rządzącego daje nowe możliwości, nie przyniosła żadnego rezultatu. W dalszym ciągu poszukiwanie przez Zabłockiego politycznych sympatii w odwołującej się do nacjonalizmu grupie PZPR, teza o „zbliżeniu komunizmu z narodem” i próby budowy własnego środowiska spotykały się z ostrym oporem Mazowieckiego i Stommy.
W grudniu przewodniczący Koła zabrał głos w sejmowej debacie budżetowej. Padły tam słowa, które przeszły do historii:
„[…] nie ulegamy złudzeniom. Jesteśmy grupą bardzo drobną, żadnego wpływu na rządzenie państwem nie mamy. Wiemy też, że decyzje najważniejsze zapadają nie w Sejmie, ale w innym gmachu – jakieś 1000 m stąd [w budynku KC PZPR – R.P.]. Jednak Sejm jest konstytucyjną władzą państwową i jest najwyższą reprezentacją społeczną. Dlatego wszystkie ważne sprawy państwowe powinny figurować na forum tej Izby i nie sądzimy, że nie jest to jednak bez znaczenia”. Kończył przemówienie również mocniej niż w poprzednich latach, wskazując na regres w zakresie demokratyzacji.
W imieniu PZPR odpowiadał mu Jerzy Olszewski, mówiąc m.in. o działaniu „klerykalnych i świeckich sił reakcyjnych” i kończąc zdaniem: „Rozumiem bardzo dobrze, że poseł Stomma życzyłby sobie, by te – jak się wyraził – najważniejsze decyzje zapadały nie 1000 m stąd, a 2000 m – w budynku na Miodowej”.