Według o. Salija próba doganiania teologii światowej nie przyniesie Polakom dobrych owoców. Dopiero uświadomienie sobie naszego niedorastania do kultury europejskiej otwiera przed nami pozycję, z której możemy prześcignąć innych.
Fragment tekstu „Polska ojca Jacka”, który ukazał się w księdze pamiątkowej: „Credo Domine. Adiuvam incredulitatem meam. Księga jubileuszowa dedykowana Ojcu Profesorowi Jackowi Salijowi OP”.
W 1973 roku Halina Bortnowska przeprowadziła wywiad z francuskim dominikaninem Yves Congarem. Zadała mu między innymi pytanie dotyczące stanu polskiej teologii. Padło w nim interesujące stwierdzenie: „W Polsce rozpoczęła się ostatnio dyskusja nad potrzebą rozwijania własnej oryginalnej myśli teologicznej przepracowującej nasze rodzime doświadczenia historyczne i społeczne. Inicjatorami tej debaty są dwaj młodzi teologowie, właśnie dominikańscy”[1]. Jednym z owych dwóch młodych teologów był Jacek Salij.
Zachowała się ciekawa relacja na temat Kongresu Teologów Polskich, który odbył się w Lublinie w 1971. W jednym z artykułów Jacek Salij pisze: „Powietrze kongresowe było przesycone pytaniem, jaka jest obecna sytuacja teologii polskiej, jaki powinien być nasz stosunek do problemów i osiągnięć teologii w innych krajach, czy mamy realne szanse rozwoju i czy stać nas na wypracowanie własnego oblicza naszej teologii”[2].
Najciekawsze dyskusje teologiczne w Polsce mają miejsce nie w kręgach akademickich, ale na łamach czasopism, w klubach dyskusyjnych i grupach duszpasterskich
Polacy najwidoczniej lubią stawiać tego typu pytania, bo już na początku XIX wieku Feliks Jaroński w słynnym traktacie pytał: „Jakiej filozofii Polacy potrzebują?”. W 1978 roku dominikański miesięcznik „W drodze” pytał: „Jakiej «duchowości» Polacy potrzebują?”. W podobny sposób swoje wątpliwości sformułował w 2015 roku dominikanin Bogusław Kochaniewicz w artykule „Teologia polska oczami rzymianina”. Problem przez niego postawiony do żywego przypomina dylematy teologów z 1971 roku. „Czym bowiem szczególnym wyróżnia się teologia uprawiana na Wisłą od teologii niemieckiej, włoskiej, francuskiej, chińskiej czy afrykańskiej? – pyta Kochaniewicz – Czy jesteśmy w stanie wymienić oryginalne cechy charakteryzujące teologiczną myśl w naszym kraju, która wyróżnia nas na tle refleksji podejmowanych i uprawianych w krajach Europy Zachodniej?”[3]. Warto przyjrzeć się odpowiedzi, jaką zaproponował w 1971 roku Jacek Salij.
Podczas wspomnianego kongresu dały się słyszeć głosy, że polska teologia nie dorównuje światowemu poziomowi, a nasza nieobecność na arenie międzynarodowej spowodowana jest istnieniem bariery językowej. Salij podzielał ten niepokój. „Stan faktyczny polskiej teologii wydaje się być taki: od bardzo wielu lat Polacy nie wnoszą swojej oryginalnej myśli w rozwój teologii katolickiej”[4]. Polaków nie było, gdy odradzał się tomizm, nie było ich przy odnowie teologii patrystycznej i biblistyki. Bez udziału Polaków pojawił się modernizm i reakcja antymodernistyczna, jak również ruch ekumeniczny. „Teologia Polaków zadowala się rolą rezonującego pudła, podczas gdy na strunach gra kto inny”[5]. W czterdzieści lat po krytycznej analizie Salija, Kochaniewicz jeszcze ją radykalizuje: „Gdyby zapytano wykładowcę akademickiego reprezentującego rzymską uczelnie kościelną, z czym kojarzy się polska teologia, nie powiedziałby ani słowa. Nie wymieniłby nazwiska ani jednego polskiego teologa. (…) teologia polska widziana z perspektywy Rzymu nie istnieje”[6]. Polska teologia jest teologią podrzędną, co do tego zgodni są obaj dominikanie, jednak tutaj kończy się podobieństwo. Kochaniewicz stara się przezwyciężyć izolację i podrzędność, próbując za wszelką cenę włączyć polską teologię w ogólnoświatowy nurt, natomiast Salij w podrzędności widzi szansę.
Próba doganiania teologii światowej nie przyniesie dobrych owoców. „To tak jak w grze w szachy – pisze Salij – jeśli ktoś zacznie przegrywać, jest rzeczą prawie niemożliwą odzyskać pozycję, z której można by się równorzędnie zmierzyć z partnerem”[7]. Dlatego proponuje przyjęcie innej taktyki. W określeniu jej pomaga mu Witold Gombrowicz. Dopiero uświadomienie sobie naszego niedorastania do kultury europejskiej otwiera przed nami pozycję, z której możemy prześcignąć innych Europejczyków. To, co jest niedoskonałe, a więc niedokończone, ma większe szanse rozwoju, niż to, co doskonałe. Nie chodzi o odcinanie się od europejskich nurtów teologicznych, ale o odnalezienie własnej specyfiki.
Warto zacytować Gombrowicza, do którego zadziwiająco często w tamtym okresie odwołuje się Salij: „Nie będziemy narodem prawdziwie europejskim, póki nie wyodrębnimy się z Europy – gdyż europejskość nie polega na zlaniu się z Europą, lecz na tym, aby być jej częścią składową – specyficzną i nie dającą się w niczym zastąpić. (…) Nie traćcie drogiego czasu na pościg za Europą – nigdy jej nie dogonicie. (…) Uderzcie raczej w sztukę europejską, bądźcie tymi, którzy demaskują; zamiast podciągać się do cudzej dojrzałości, spróbujcie raczej ujawnić niedojrzałość Europy… (…) Postarajcie się zorganizować wasze prawdziwe odczuwanie, aby uzyskało byt obiektywny, znajdźcie teorię zgodną z waszą praktyką”[8].
Odnajdujemy w tym fragmencie dwie idee szczególnie bliskie Salijowi. Pierwsza z nich to „pierwszeństwo praktyki nad teorią” jako cecha specyficzna „polskiej duszy”. Druga natomiast to idea demaskacji, ujawniania niedojrzałości tych, którzy wydają się dojrzalsi.
Co oznacza pierwszeństwo praktyki nad teorią w ramach teologii? Jest nim prymat wiary nad dyscypliną naukową. Na ten aspekt Salij zwracał uwagę już w swojej pierwszej książce. Uważa, że Polacy zawsze byli skłonni sądzić, że wiara jest czymś nadrzędnym wobec teologii, a nie odwrotnie. Właśnie ta cecha, a nie słabe zakorzenienie wiary w Polakach, tłumaczy koleje dziejowe naszej teologii. Jest głęboko przekonany, że teologia w Polsce już teraz jest specyficzna, a nie musi dopiero szukać swojego miejsca w świecie. Chodzi o to, byśmy uświadomili sobie tę specyfikę. Jego zdaniem polscy teolodzy mają więcej niż ich zachodni koledzy „instynktu gospodarskiego, który każe im wybierać głównie to, co pogłębia wiarę, ożywiać duchem to, co było jedynie uczone”[9]. Ta „podrzędna” rola, jaką spełnia teologia – zdaniem Salija – jest jednym z obowiązków teologii polskiej wobec Kościoła.
Tutaj ujawnia się drugi rys polskiej teologii, a mianowicie jej praktyczność, która jest zarazem krytyką i demaskacją pozornej głębi zachodniej teologii. Komentując encyklikę „Humanae vitae” (1968) Salij stwierdza, że większość polskich teologów odniosła się do samego tekstu encykliki z mieszanymi uczuciami. „Przyjęliśmy pozytywnie jej rozwiązania – pisze – natomiast z pewnym zażenowaniem musieliśmy stwierdzić, że teologia encykliki nie ma w sobie tej mądrości, która byłaby proporcjonalna do tak trudnego problemu. Nasza rodzima teologia małżeństwa – żeby wspomnieć dla przykładu dzieło kard. Wojtyły «Miłości i odpowiedzialność» – problematykę tę ujmuje głębiej”[10].
Jeśli porównalibyśmy strategię Salija i Kochaniewicza, to zauważymy, że ten ostatni stawia sobie za cel dogonienie europejskiej teologii. Polska teologia będzie miała znaczenie, jeśli o niej będą mówić na zachodnich uniwersytetach. Salij natomiast proponuje wyzbyć się kompleksów. Pisze o swoistym jednostronnym „imperializmie intelektualnym”, jaki wytworzył się w Kościele. „Mamy niejednokrotnie pretensje, że w teologii światowej nas się nie zauważa, ale my również nie widzimy, że teologia jest uprawiana w innych językach nie tylko po francusku czy niemiecku. Nie próbujemy prowadzić braterskiej wymiany z Chorwatami, Węgrami, Rumunami, Czechami…”[11]. Chodzi o budowanie takiej communio w ramach teologii, która nie będzie tylko jednostronnym przekazem z Europy Zachodniej w inne zakątki Kościoła.
W tym samym duchu o specyfice polskiej teologii pisał w cytowanej już ankiecie miesięcznika „W drodze” dominikanin Jan Andrzej Kłoczowski, dla którego „istotnym elementem duchowości Polaków jest stale żywa tendencja do tego, aby myśli tłumaczyć na czyny”[12]. Podobnie Józef Tischner zauważa, że religijność polska nie wytworzyła w ciągu swej historii żadnego systemu teologii, który mógłby być wyrazem jej wewnętrznej prawdy. Mimo to polskie chrześcijaństwo okazało się dla narodu źródłem duchowych mocy. „Potrzeba rozwijania systematycznej teologii bierze się najczęściej z zagrożenia religii przez wątpliwości natury intelektualnej, natomiast odkrywanie religii jako źródło duchowych mocy niezbędnych do przyjęcia klęski i niewoli wyłania się ze spotkania z rozpaczą, kiedy to zagrożone bywają same podstawy ludzkiej egzystencji”[13].
Ten swoisty praktycyzm polskiej myśli religijnej i polskiej teologii widać szczególnie, na przykładzie polskiego mesjanizmu. Salij podobnie jak Tischner zauważa, że „…z tego napięcia między jasną wiarą w Opatrzność a ciemną rzeczywistością doznawanej krzywdy zrodziły się wielkie intuicje religijne, formułowane po wielokroć na ambonach, w literaturze i w publicystyce, które można nazwać polską teologią wyzwolenia XIX wieku”[14].
Być może dzięki tej specyfice najciekawsze dyskusje teologiczne w Polsce mają miejsce nie w kręgach akademickich, ale na łamach czasopism, w klubach dyskusyjnych i grupach duszpasterskich. I wcale nie jest to teologia gorsza od teologii akademickiej. Wystarczy tylko przypomnieć, że dwie największe idee teologiczne XX-wiecznej Polski – solidarność i miłosierdzie – zrodziły się nie na sali wykładowej, ale w łagiewnickim klasztorze i Stoczni Gdańskiej.
Fragment tekstu „Polska ojca Jacka”, który ukazał się w księdze pamiątkowej: „Credo Domine. Adiuvam incredulitatem meam. Księga jubileuszowa dedykowana Ojcu Profesorowi Jackowi Salijowi OP”.
[1] H. Bortnowska, „Rozmowa z ojcem Congarem”, „Znak” 1(223)/1973, s.118.
[2] J. Salij, „Sytuacja teologii w Polsce. Na marginesie III Kongresu Teologów Polskich”, [w:] J. Salij, „Królestwo Boże w was jest”, Poznań 1980, s. 142.
[3] B. Kochaniewicz, „Teologia polska oczami rzymianina”, „Poznańskie Studia Teologiczne” 29(2015), s. 240.
[4] J. Salij, „Sytuacja teologii w Polsce”, dz. cyt., s. 142-143.
[5] Tamże, s. 143.
[6] B. Kochaniewicz, „Teologia polska oczami rzymianina”, dz. cyt., s. 240.
[7] J. Salij, „Sytuacja teologii w Polsce”, dz. cyt., s. 143.
[8] W. Gombrowicz, „Dziennik 1953-1956”, Kraków-Wrocław 1986, s. 44-45.
[9] J. Salij, „Sytuacja teologii w Polsce”, dz. cyt., s. 145.
[10] Tamże, s. 147.
[11] J. Salij, „Sytuacja teologii w Polsce”, dz. cyt., s. 149.
[12] J. A. Kłoczowski, „Świadomość moralna”, „W drodze” 11/1978, s. 16.
[13] J. Tischner, „Nadzieja szukająca prawdy”, [w:] „Człowiek w nauce współczesnej. Rozmowy w Castel Gandolfo 1983”, red. K. Michalski, Paris 1988, s. 101.
[14] J. Salij, „Teologia wyzwolenia w XIX-wiecznej Polsce”, [w:] J. Salij, „Patriotyzm dzisiaj”, Poznań 2005, s. 62.
„Doganianie”, „prześcignięcie”, „polska teologia”. Można by z tego ułożyć listę narodowych kompleksów. A wystarczyłaby nam metodologicznie rzetelnie uprawiana teologia chrześcijańska (jej polskość jest GWARANTOWANA wtórnie kontekstem kulturowym, od którego nie da się skutecznie abstrahować; jest produktem ubocznym, a nie konstruktem).