Jesień 2024, nr 3

Zamów

Prymas Anglii i Walii: Zrobiono wszystko, by pomóc Alfiemu

Kard. Vincent Nichols. Fot. Mazur / catholicchurch.org.uk

Sąd nie jest od oceniania, tego, co jest najlepsze dla rodziców, ale tego, co będzie najlepsze dla dziecka. A przedłużanie uporczywej terapii nie jest w najlepszym interesie dziecka – mówi w rozmowie z KAI kard. Vincent Nichols, prymas Anglii i Walii.

Dorota Abdelmoula (KAI): Świat obiegła informacja o śmierci Alfiego Evansa. Czy według Księdza Kardynała zrobiliśmy wszystko, co było możliwe, aby jak najlepiej pomóc chłopcu i odpowiedzieć na wezwanie papieża Franciszka?

Kard. Vincent Nichols: Teraz, kiedy wiemy, że Alfie odszedł, najważniejsza jest modlitwa za niego. A także za jego rodziców, którzy zrobili wszystko, co było możliwe, zwłaszcza w ostatnich dniach, aby mieć pewność, że chłopiec otrzymał najlepszą pomoc. Myślę, że bardzo ważna była też czwartkowa wypowiedź Thomasa Evansa, który poprosił o wstrzymanie się i powiedział, że jako rodzice chcą „odbudować mosty” z personelem szpitala, aby mały Alfie otrzymał najlepszą opiekę na tak długo, jak długo będzie żył.

Ważne, by pamiętać, że szpital Alder Hey opiekował się Alfiem nie przez dwa tygodnie, czy dwa miesiące, ale przez osiemnaście miesięcy. I w tym czasie konsultował się z najlepszymi specjalistami na całym świecie. Jasne było zatem stanowisko lekarzy, że nie ma już żadnej pomocy medycznej, która mogłaby zostać udzielona chłopcu.

W tym kontekście bardzo ważne jest też według mnie nauczanie Kościoła. Kościół bardzo jasno mówi, że nie mamy moralnego obowiązku kontynuować uporczywej i nieprzynoszącej efektów terapii. Katechizm Kościoła uczy nas również, że opieka paliatywna, która nie jest zaniechaniem pomocy, jest dziełem miłosierdzia. Dziełem racjonalnym, pozbawionym emocji, ale zarazem wyrazem miłości. Jestem pewien, że taką opiekę otrzymał Alfie.

Szpital Alder Hey opiekował się Alfiem nie przez dwa tygodnie, czy dwa miesiące, ale przez osiemnaście miesięcy

Mówię tak także ze względu na to, że większość lekarzy i pielęgniarek, którzy przez długi czas opiekowali się tym chłopcem, to katolicy. Byli bardzo zranieni sugestiami, które pojawiały się pod ich adresem. Ale dziś nie czas, by wracać do przeszłości. Obecnie współdzielimy ogromne poczucie straty i wyczerpania, które przeżywają rodzice Alfiego. Oni zrobili wszystko, co było możliwe. Przyznali to także w ostatnim oświadczeniu.

Myślę, że najtrudniejsze jest działanie w najlepszym interesie dziecka, które nie zawsze jest tym samym, czego życzyliby sobie rodzice. To absolutnie najtrudniejsze. Dlatego sąd nie jest od oceniania, tego, co jest najlepsze dla rodziców, ale tego, co będzie najlepsze dla dziecka. A przedłużanie uporczywej i nie przynoszącej efektów terapii nie jest w najlepszym interesie dziecka, w przypadku którego cała opinia medyczna mówi zgodnie, że nie ma ratunku.

Uważam, że zrobiono wszystko, by pomóc Alfiemu. Pomimo wielkiego smutku i bólu, cieszę się, że ostatecznie jego rodzice i szpital doszli do zgody i harmonii.

Historia Alfiego bardzo poruszyła Polaków. Wielu z nas modliło się i postulowało, by chłopiec dostał szansę wyjazdu do Włoch, w celu dalszej opieki medycznej. W jaki sposób rozeznawać na przyszłość, jak powinniśmy reagować i co czynić w podobnie trudnych sytuacjach?

Wesprzyj Więź

– To bardzo trudne przypadki. Papież Franciszek napisał w liście do Papieskiej Akademii Życia, że to, czego potrzeba najbardziej, to mądrość. Mądrość, która ma pozwolić podejmować decyzje w oparciu o najpełniejsze informacje. W ostatnich tygodniach wiele osób zajmowało stanowiska w sprawie Alfiego, nie zapoznając się wcześniej z tymi informacjami. To nie zawsze służyło największemu dobru chłopca. Niestety, znaleźli się nawet tacy, którzy wykorzystywali tę sytuację do celów politycznych.

Wiele osób miało rozdarte serca, tymczasem w takich sytuacjach musimy również być zdolni do działania na trzeźwo, bez emocji.

Wyb. DJ, KAI

Podziel się

Wiadomość

A papież mówi inaczej. Może rodzice rzeczywiście nie potrafili racjonalnie ocenić faktów, ale arcybiskup nie tylko nie przekonuje, ale wręcz wzbudza nieufność. Żadnej refleksji, że ten przypadek może posłużyć w przypadkach mniej oczywistych. Skąd to zaufanie do nieomylności lekarzy? Chociaż to inny przypadek, Klinika Budzik wybudzała pacjentów po wielu latach, którym lekarze nie dawali szans. A dlaczego nie stawia się pytania, czy angielski establishment lekarsko-sądowy nie chciał wydać dziecka do innego kraju, bo być może okazałoby się, nawet gdyby szansa była niewielka, że można było zrobić więcej? Nie ma podstaw to twierdzeń, że zrobiono wszystko. Po prostu wygląda na to, że Kościół angielski chce żyć w przyjaźni z tym establishmentem – to się wylewa z wypowiedzi arcybiskupa. I nie chodzi tu o pielęgniarki i lekarzy, których arcybiskup manipulancko wplata w swoją narrację by ustawić tych, co mają wątpliwości co do tej narracji na pozycji krytykanta oddanego personelu. Wyroki w takich sprawach wydają grube ryby. Na podstawie polskiego systemu rozliczeń świadczeń medycznych skopiowanego z Wielkiej Brytanii domyślam się, że płatnik, czyli ichniejszy NFZ odmówił dalszego pokrywania kosztów i to jest cała tajemnica decyzji szpitala. Co należało zrobić? Starać się przekonać rodziców. Ale do tego musi być zaufanie. Więc wydać dziecko innemu szpitalowi, by on przekonywał rodziców, jeśli sprawa jest tak beznadziejna, tym bardziej, że uzbierano kilkaset tysięcy euro na dalszą terapię.