Jesień 2024, nr 3

Zamów

Najlepsze prawo nie zastąpi moralności

Abp Wojciech Polak podczas konferencji prasowej przed XI Zjazdem Gnieźnieńskim. Warszawa, 11 kwietnia 2018 r. Fot. BP KEP

Od wielu lat ustawodawca w Polsce zachowuje się tak, jakby chciał zastąpić ludzkie sumienia, a Kościół instytucjonalny tak, jakby nie wierzył w dojrzałość chrześcijan.

W niedawnym wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej prymas Polski abp Wojciech Polak stwierdził, że „tworzone rozwiązania prawne muszą w pewnym sensie odpowiadać ludzkiemu sumieniu i temu, co człowiek potrafi zrozumieć. Toteż rolą Kościoła nie jest upominanie się o prawo, które ma zabezpieczać taką czy inną rzeczywistość, co właśnie o ludzkie sumienie i jego przemianę”.

Słowa te są dla mnie, jako prawnika i katolika, jak opatrunek na rozgrzebywane rany, które powstały w naszym społeczeństwie na skutek pomieszania pewnych pojęć i radykalizacji sporu politycznego – porzucenia z jednej strony przez ustawodawcę troski o dobre prawo, odpowiadające potrzebom całego społeczeństwa, z drugiej strony pewnej nieumiejętności w głoszeniu Ewangelii przez Kościół instytucjonalny polegającej na dobraniu nieadekwatnych narzędzi.

Od wielu lat odnoszę wrażenie, że ustawodawca zachowuje się tak, jakby chciał zastąpić ludzkie sumienia, a Kościół instytucjonalny tak, jakby nie wierzył (bądź nie do końca wierzył) w siłę autentycznej wiary chrześcijan, którzy przecież w historii wielokrotnie wyróżniali się zwłaszcza krytyczną oceną prawa z perspektywy moralnej (podajmy choćby przykład opozycji antykomunistycznej w Polsce, której niewątpliwą siłą było oparcie na chrześcijańskich wartościach). Co więcej, postawa chrześcijan winna być przecież moralnością dążeń (drogą do świętości), nie powinna zaś sprowadzać się tylko do moralności obowiązków (zakazów i kar za ich nieprzestrzeganie).

W tym kontekście zasługują na najwyższe uznanie słowa prymasa, który zwraca uwagę na konieczność odejścia od traktowania prawa jako wszechmocnego narzędzia, mogącego zmieniać ludzkie sumienia i będącego najsilniejszą podstawą moralności, chociaż w istocie są przecież oczywistością. Niejednokrotnie bowiem mylnie formułujemy nasze oczekiwania wobec prawa i moralności.

W szczególności trzeba wskazać na dwie skrajne postawy, wynikające z niezrozumienia istoty norm prawnych i moralnych. Po pierwsze, od prawa oczekujemy, że zastąpi moralność. Po drugie sprowadzamy moralność wyłącznie do zbioru pewnych reguł, niemal tak precyzyjnych, jak rozkazy, często niezmiernie kazuistyczne, rozbudowane do granic możliwości i oczywiście represyjne. Obie postawy całkowicie lekceważą rozmaite możliwe pojęcia prawa i moralności, jak również zróżnicowane spojrzenia na możliwe relacje między prawem i moralnością.

Dopóki postawy te są na poziomie pewnych skrajności, dopóty zachowana zostaje właściwa proporcja. Gorzej, gdy stają się dominujące, a relację między prawem powszechnie obowiązującym w państwie a moralnością sprowadza się do podporządkowania prawa wybranym interpretacjom norm moralnych. Wówczas cierpi autorytet prawa, ale przede wszystkim cierpi moralność. Jeśli bowiem prawo pozbawia mnie jakiegokolwiek wyboru w sprawach moralnych, to gdzie przestrzeń na wolny wybór, gdzie miejsce na zmaganie sumienia? I odwrotnie, jeśli moralność ma działać tylko dzięki prawu, to jak bardzo musi być ona słaba, jak bardzo lekceważona, bądź jak bardzo zdeformowana przez tych, którzy jej siły upatrują w przymusie a nie w jej pięknie i osobistym wyborze?

Zdaję sobie sprawę z możliwych dylematów, przed którym staje katolik-legislator, mając do wyboru głosowanie w sprawie dotyczącej ochrony życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Trzeba w tym miejscu głośno powiedzieć, że z perspektywy chrześcijaństwa nie może i nie powinno być kompromisów moralnych, gdy idzie o ochronę nienarodzonych dzieci i troskę o godne życie ludzkie do samego końca. Jeśli jednak brak owych kompromisów sprowadza się w przeważającej mierze do przyjmowania regulacji prawa stanowionego, a pomija kształtowanie ludzkich sumień i postaw (wspaniałe przykłady do naśladowania wskazuje ksiądz prymas w dalszej części wywiadu dla KAI), to przyjęte prawo na nic zda się z perspektywy postaw moralnych społeczeństwa. Ono zaś, traktując rozwiązania prawne jako element nacisku i niepomiernej ingerencji w sferę moralną, znajdzie sposób, by je lekceważyć.

Narzucanie rozwiązań moralnych siłą jest na wskroś niechrześcijańskie, godzi bowiem w wolność osoby ludzkiej

Dlatego cieszy fakt, że ksiądz prymas dostrzegł problem nadmiernego skupienia się wielu ludzi Kościoła na trosce o powszechnie obowiązujące w Polsce prawo, które wręcz w karykaturalny sposób miałoby w swojej treści odzwierciedlać katolickie normy moralne. A przecież prawo demokratycznego społeczeństwa ma mieć inne funkcje i cele. Skupienie się tylko na prawie rodzi niebezpieczeństwo ogołocenia moralności z jej istoty, a narzucanie rozwiązań moralnych siłą jest na wskroś niechrześcijańskie, godzi bowiem w wolność osoby ludzkiej.

Co zrobimy, jeśli większość parlamentarna będzie chciała prawa do zabijania dzieci nienarodzonych czy eutanazji? Czy wówczas nie wrócimy do naszych ocen i norm moralnych, nadając im właściwy sens i krytycznie weryfikując prawo? Czy zatem nie warto w pierwszej kolejności skupić się na wychowaniu do dojrzałego chrześcijaństwa, zdolnego „pokonywać” złe prawo i akcentującego godność każdego człowieka niezależnie od aktualnej treści prawa stanowionego. Współżycie w demokratycznym państwie prawa i wielość możliwych postaw moralnych, które proponuje świat, winny skłaniać raczej do dbałości o swoje serce, a nie o prawo.

Wesprzyj Więź

Często nie-prawnicy myślą, że wystarczy przyjąć konkretną treść ustawy i dany problem zostanie rozwiązany. Tymczasem prawo winno rozwiązywać ludzkie problemy w ostateczności, nie zastępując norm kulturowych, obyczajowych, zwyczajowych, czy wreszcie moralnych. To, że treść prawa w naturalny sposób pokrywa się z treścią norm moralnych społeczeństwa, jest prostą konsekwencją adaptacyjnej funkcji prawa, które przecież także tworzone jest przez społeczeństwo. Nim jednak ustawodawca zechce daną normę moralną bądź jej interpretację przekuć w normę prawną, obowiązującą niezależnie od podzielania określonej moralności, winien wpierw dokładnie przemyśleć, czy wprowadzenie konkretnej regulacji rozwiąże dany problem społeczny.

Profesor Marian Cieślak, mistrz wielu pokoleń karnistów, w zakresie prawa karnego (którego bardzo często dotyka ostry spór między prawem a moralnością) podkreślał, że „jest rzeczą ze wszech miar pożądaną takie ukształtowanie prawa karnego, aby w możliwie najszerszym zakresie odpowiadało ono przyjętym w danym społeczeństwie normom moralnym. Nie chodzi o to, rzecz jasna, aby prawo karne obejmowało swymi zakazami i sankcjami wszystko, co moralnie naganne; ale jedynie o to, aby normy prawa karnego, zarówno w zakresie swych zakazów, jak i stosowanych sankcji, w miarę możności nie wchodziły w kolizję z ocenami moralnymi i aby sfera zakazów karnych obojętnych moralnie nie była nadmiernie szeroka”.

Niezależnie od uproszczenia omawianej problematyki (same pojęcia prawa i moralności oraz relacje między nimi mogą być przecież rozmaicie rozumiane), wydaje się niebudzące wątpliwości, że tam, gdzie normy moralne i prawne przenikają się treściowo, tam obserwujemy większy posłuch prawa bez szkody dla moralności. W kwestiach kontrowersyjnych, budzących wątpliwości i spory w społeczeństwie, siłą narzucone prawo nie zyska jednak należnego mu autorytetu, choćby jego normy pokrywały się z obiektywnie najlepszymi rozstrzygnięciami moralnymi. Co gorsza, utożsamienie prawa z moralnością może całkowicie uśpić naszą troskę o kształtowanie sumień, czyniąc nas bezbronnymi wobec dowolnej treści stanowionego prawa.

Podziel się

1
Wiadomość

„Relatywizacja porządku prawno-naturalnego zakłada jeszcze głębszą tezę, że musi dojść do relatywizacji absolutu. Dopiero wtedy można zrelatywizować porządek prawny i dlatego też właśnie najpierw zabrano się za to, żeby człowiek zagubił absolutny punkt odniesienia”-ks. prof. Tadeusz Guz, Gdańsk 2013.

Mam wrażenie, że ww. artykuł jest pełen wewnętrznych sprzeczności i postrzegania ww. zagadnień przez perspektywę nie tylko czysto ludzką, ale jednostkową. Nadto charakteryzuje się on wuzuciem z rozważań nad moralnością i prawem stanowionym-prawa naturalnego. Może jest to wynikiem (zwłaszcza w koncepcjach anglosaskich) wyeliminowania z powszechnego dyskursu rozważań nad prawem naturalnym czy też stanowionym potrzeby poznawania prawdy, którą jest Chrystus.

Nie jest prawdą, że ludzie oczekują od prawa stanowionego, że zastąpi moralność. Ludzie, przynajmniej chrześcijanie oczekują tego, że prawo będzie wywodziło się z moralności, a nie, że będzie ją zastępowało. Właśnie nie jest wówczas jak zauważa ww. autor, że jest gorzej „(…) gdy relacje między prawem powszechnie obowiązującym w państwie a moralnością sprowadza się do podporządkowania prawa wybranym interpretacjom norm moralnych”. To jest konsekwencja trwałości w normach moralnych i możliwości podjęcia ważenia zasad prawa.

Autor wskazuje, że „Jeśli bowiem prawo pozbawia mnie jakiegokolwiek wyboru w sprawach moralnych, to gdzie przestrzeń na wolny wybór, gdzie miejsce na zmaganie sumienia?”-otóż żadne prawo tego nie pozbawia. Prawo, zwłaszcza moralne wskazuje jedynie na konsekwencje wyboru sprzecznego z prawem moralnym. Jeżeli np. zabicie człowieka będzie „legalne” w prawie stanowionym to czy jednocześnie będzie to oznaczało, że prawo daje możliwość wyboru w kwestiach moralnych, czy też że takiej możliwości nie daje, bo dać nie może, bo możliwość wyboru jest przyrodzoną cechą podmiotowości człowieka?

„(…) a narzucanie rozwiązań moralnych siłą jest na wskroś niechrześcijańskie, godzi bowiem w wolność osoby ludzkiej”. Przecież istota ludzka nie może być właśnie wolna kiedy nie odnajduje siebie w prawie naturalnym wywodzącym się z Chrystusa.

„Tymczasem prawo winno rozwiązywać ludzkie problemy w ostateczności, nie zastępując norm kulturowych, obyczajowych, zwyczajowych, czy wreszcie moralnych”. Otóż prawo jest owocem norm kulturowych, obyczajowych moralnych itp. Jeżeli powiemy dla Rzymianina w starożytności, że za zabicie zwierzęcia może zostać on pozbawiony wolności to on tego nie będzie nawet w stanie sobie wyobrazić kiedy to jest panem życia i śmierci swojego niewolnika. Prawo w jakim żył ten Rzymianin zostało zmienione właśnie przez czynniki kulturotwórcze i cywilizacyjnotwórcze Chrześcijan.

Pozostawiam tutaj link do wykładu ks. prof. Tadeusza Guza, nota bene wygłoszony na Uniwersytecie Gdańskim na Wydziale Prawa i Administracji dnia 23.09.2013 r. dla szerszego zagłębienia ww. zagadnień.

https://www.youtube.com/watch?v=5lJTXNcvnlI&t=2833s