Kościół może apelować do tych, którzy ustanawiają prawa, by kierowali się sumieniem. Natomiast innego lobbingu nie widziałbym ani za możliwy, ani za konieczny, ani wręcz za pożądany – mówi abp Wojciech Polak, prymas Polski, w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną.
Z abp. Wojciechem Polakiem rozmawiali Dorota Abdelmoula i Dawid Gospodarek. Wywiad ukazał się 14 kwietnia i można go w całości przeczytać tutaj. Cytujemy wybrane fragmenty.
O akcji #ZatrzymajAborcję i reakcjach na nią
Sądzę, że podziały w społeczeństwie są nieuniknione. Wobec nich kluczowe jest właściwe rozumienie i promowanie życia i troski o nie. Tworzone rozwiązania prawne muszą w pewnym sensie odpowiadać ludzkiemu sumieniu i temu, co człowiek potrafi zrozumieć. Toteż rolą Kościoła nie jest upominanie się o prawo, które ma zabezpieczać taką czy inną rzeczywistości, co właśnie o ludzkie sumienie i jego przemianę.
Być może nazbyt uspokoiliśmy się tym, że większość opinii publicznej w Polsce jest za życiem. Do tej pory trwaliśmy w takim optymistycznym przekonaniu. Okazuje się, że dzisiaj rzeczywistość jest inna. Mamy dziś nowe pokolenie ludzi, którzy mają potężne wyczucie wolności i którzy redukują ją do wolności wyboru. Czyli do tego, że jestem wolny, ponieważ mam wybór między dobrem i złem i to jest moja gwarancja, której nikt nie powinien mi zabierać.
Tymczasem wychowywać, czyli starać się przekonywać do tego, że wolność, to opowiadanie się za dobrem, za wartościami, za życiem, za zobaczeniem tego, co jest większe niż tylko zdolność mojego wyboru – to jest wielkie zadanie i wielka praca edukacyjna i formacyjna! Oczekiwanie tego, że może się dokonywać tylko przy pomocy zewnętrznych zmian, uważam za pewne złudzenie. Dziś objawiają się podziały, różne stanowiska, odkrywa się przed nami pewna prawda. Nie po to, żebyśmy się jej wystraszyli, czy byśmy wycofali się z głoszenia Ewangelii życia, ale byśmy jeszcze bardziej służyli życiu.
To bardzo ważne: Kościół, oprócz tego, że głosi Ewangelię, musi pokazywać, że służy. To jest świadectwo nie do przecenienia. Tak, jak np. świadectwo Centrum Opieki Perinatalnej św. Łazarza w Bydgoszczy, w którym grupa ludzi: lekarzy, pielęgniarek, duchownych, wolontariuszy, angażuje się właśnie w towarzyszenie w trudnych sytuacjach rodzicielskich. Pokazują oni, że rodzice znajdujący się często w dramatycznym dla nich położeniu nie zostają sami.
Warty przemyślenia jest głos przełożonej domu [chodzi o Dom Chłopaków w Broniszewicac dla blisko 60 niepełnosprawnych chłopców], która mówi, że niektórzy z tych, którzy dziś tak łatwo mówią o potrzebie ochrony życia, nie otwierali drzwi, gdy prosiła o konkretną pomoc. Nasza wrażliwość musi być bardzo konkretna. Nie tylko głośmy, nie tylko głosujmy, ale także służmy życiu. Bo myślę, że jeśli w trwających sporach społecznych cokolwiek może przemawiać do ludzi, to świadectwo konkretnej działalności, konkretnej troski nas, wierzących, o życie. Podobnych przykładów do tych, które wymieniłem, jest wiele. Warto o nich mówić.
O prawie, sumieniu i relacjach między nimi
Kościół może apelować i ma prawo zwracać uwagę tym, którzy prawa ustanawiają, żeby kierowali się sumieniem, i wartościami, których prawo powinno bronić. Natomiast innego lobbingu nie widziałbym tutaj ani za możliwy, ani za konieczny, ani wręcz za pożądany. Kościół powinien się troszczyć przede wszystkim o to, by w pluralizmie naszego życia społecznego osoby, które uważają się za wierzące i które są związane ze wspólnotą Kościoła, miały wrażliwe i uformowane sumienie.
Od pewnego czasu odczuwam, że promocja społecznej nauki Kościoła jest w odwrocie. Nie w wyniku jakiegoś zamierzonego działania, ale dlatego, że w porównaniu z czasem pontyfikatu Jana Pawła II, który niezwykle promował to nauczanie, m.in. poprzez swoje encykliki, nieco o nim zapomnieliśmy.
Oczywiście, papież Franciszek przy całej swojej wrażliwości społecznej wraca do tych tematów bardzo stanowczo, encyklika „Laudato Si’” jest tego sztandarowym przykładem. Nie znajdziemy w niej jednak jakiś konkretnych recept, jak budować raj na ziemi, ale przypomnienie fundamentów, na których budowana jest nasza troska o integralny rozwój człowieka.
Są różne drogi dochodzenia do troski o dobro wspólne. Kościół ma ukazywać fundamenty i filary tego dobra wspólnego, ale nie określać dróg dochodzenia do niego. Myślę, że Kościół nie tylko powinien ale i musi szanować wolność człowieka w dochodzeniu do prawdy. Niemniej jednak ważne jest, by pokazywał, na czym polega społeczna nauka Kościoła, co jest jej istotą, co jest prawdą, którą trzeba żyć.
O apelu prymasów Europy o powrót do chrześcijańskich korzeni kontynentu
Apel nie był słyszany ani dyskutowany. Nie wydaje mi się, by powodem był jego zbyt ogólny charakter. Przeciwnie: wrażliwość kard. Duki, kard. Barbarin, abp. Plazy czy moja jest wrażliwością Kościoła w danej części Europy, a nasze wspólne przesłanie było jasne, zwłaszcza w kontekście ubiegłorocznego jubileuszu Traktatów Rzymskich i pewnej refleksji nad fundamentami Europy.
Nie sądzę, że jest to wyraz świadomego marginalizowania głosu Kościoła, być może bardziej tego, że nie potrafimy wciąż dostatecznie promować tego głosu, ukazywać jego wagi w świecie i powracać do niego, nie tylko podczas uroczystych nabożeństw. Z drugiej strony także przygotowania do tegorocznego Zjazdu Gnieźnieńskiego, który się wpisuje w tę refleksję na temat Europy, są okazją do przypomnienia tego głosu.
Debata prowadzona podczas Zjazdu Gnieźnieńskiego inspiruje mieszkańców krajów europejskich dzięki uczestnikom tych zjazdów. Reprezentują oni kilkadziesiąt organizacji i instytucji Wschodu i Zachodu Europy. Dzięki nim głos Kościoła rozprzestrzenia się w Europie, nie tylko jako uroczysty apel, ale jako fundamentalna inspiracja do mierzenia się z konkretną rzeczywistością poszczególnych krajów.
O tym, czy Kościół zrobił wszystko, by jednoczyć Polaków po katastrofie smoleńskiej
Sądzę, że pytanie o to, czy Kościół może zapobiegać takim czy innym podziałom i odnosić się do trwających sporów w społeczeństwie, nie może być rozumiane jako działalność „punktowa”, wyizolowana i mająca na celu zażegnanie pojedynczych konfliktów. Zadaniem Kościoła nie jest bowiem chaotyczne „gaszenie pożarów”, które co jakiś czas wybuchają w społeczeństwie.
Uważam, że rolą Kościoła wynikającą z jego istoty i powołania jest konsekwentne budowanie jedności z Bogiem i drugim człowiekiem. Sobór Watykański II tak określał istotę Kościoła w konstytucji „Lumen Gentium”: „Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”. To zadanie jest więc wpisane w codzienne życie Kościoła. Nie tylko Kościoła hierarchicznego, ale też każdego człowieka wierzącego.
Kościół może się przyczynić do tego, że także te napięcia społeczne będą się zmniejszać, że obywatele zjednoczą się bardziej w tym podzielonym świecie. To zjednoczenie dokonuje się jednak poprzez przemianę konkretnego człowieka, czyli poprzez docieranie do konkretnego człowieka z Ewangelią.
Bardzo bliska jest mi myśl kard. Wyszyńskiego, wygłoszonego w Gnieźnie 2 lutego 1981 r., w czasach, kiedy Polska budziła się z komunistycznego letargu ku wolności. Prymas Tysiąclecia mówił wówczas: „nie idzie o to, by wymieniać ludzi, tylko o to, aby ludzie się odmienili, aby byli inni”. Przypominał, że zadaniem Kościoła i jego odpowiedzialnością jest praca nad sumieniem, nad sercem człowieka i nad tym, by człowiek potrafił bolesne i trudne sytuacje przeżywać w zjednoczeniu z Chrystusem i w miłości do drugiego człowieka.
O pedofilii
Jesteśmy dopiero na początku drogi, jaką musimy podjąć wobec tego tematu. Nie można powiedzieć, że w temacie ochrony dziecka zrobiliśmy wszystko i że jesteśmy bezpieczną wyspą na nieznanym morzu. Oczywiście, Kościół podjął kroki, o których możemy mówić, że są ważne, jak np. cała struktura prawna, czyli wytyczne watykańskie, które zostały w Kościele przyjęte i które są dostosowywane do zmieniającego się prawodawstwa polskiego, jak np. ostatnia nowelizacja, wprowadzająca konieczność zgłaszania tych spraw do prokuratury.
Drugą rzeczą jest świadomość, że nasze działania mają dotyczyć nie tylko karania za czyny pedofilskie, ale również prewencji. W tym obszarze jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia, ale mamy działające Centrum Ochrony Dziecka, które prowadzi cykl szkoleń, różnych spotkań, kształtuje świadomość, która powinna coraz bardziej docierać do zgromadzeń zakonnych i do diecezji.
W polskich diecezjach są jeszcze nieśmiało wprowadzane projekty pilotażowe, tzw. wewnętrzne wytyczne dla pracowników kościelnych, dla szkół itd., które mają przekładać ten system prewencyjny na kształtowanie ludzkiej świadomości. To jest ten etap, na którym jesteśmy. Nie możemy powiedzieć, że wszystko już uczyniliśmy. Dlatego ciągle mówimy, że jesteśmy na początku.
Ponadto, o czym coraz częściej mówimy, w temacie pedofilii brak odpowiedniej komunikacji ze społeczeństwem. Liczymy na wsparcie środków społecznego przekazu, nie tylko katolickich, abyśmy mogli budować odpowiednią komunikację. Nie przerzucając winy na innych, nie ukrywając jakieś winy, tylko mówiąc jasno, że działamy i, że chcemy i musimy być w tej kwestii wiarygodni.
Wyb. JHP