PO i Nowoczesna mają własne pomysły w polityce społecznej, ale nie potrafią lub nie chcą ich wyeksponować tak skutecznie jak to robi PiS.
Sobotnia konwencja Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej nie wydaje się wróżyć politycznego sukcesu tych formacji.
Liberalne partie nie wyeksponowały pomysłów na szeroko rozumianą politykę społeczną. W efekcie – nawet oglądając relacje w TVN (a pewnie w TVP tym bardziej) – przyszły wyborca miał poczucie, że PiS zaprezentował socjalne obietnice, a PO i Nowoczesna obiecała głównie, że odsunie PiS od władzy. To za mało. I bynajmniej nie piszę tego z pozycji osoby zachwyconej rzekomą prospołecznością rządu. Przeciwnie – działania Zjednoczonej Prawicy nie budzą mojego zaufania.
Propozycje socjalne ZP nie tworzą spójnej, przemyślanej i całościowej wizji, a przypominają bardziej – jak to ujął Andrzej Olechowski – rozdawanie różnym grupom cukierków. Obok pomysłów na pierwszy rzut oka wartych rozważenia, jak wyprawka w wieku szkolnym czy gwarantowana emerytura dla matek co najmniej czworga dzieci (dlaczego czworga, a nie np. trójki?), pojawiły się pomysły wątpliwe – jak dodatkowe głosy wyborcze dla rodziców dzieci czy premie za szybie urodzenie kolejnego dziecka.
Rządząca partia wcale nie jest wiarygodna jako wrażliwa społecznie i spełniająca socjalne obietnice
Czy krótki odstęp między urodzeniem kolejnych dzieci to na pewno aż tak ważna przesłanka, by państwo angażowało dodatkowe zasoby wsparcia, podczas gdy nie wspiera (i jak na razie nie zamierza wspierać) innych ewidentnie potrzebujących grup, np. samotnych pracujących matek przekraczających nieznacznie próg uprawniający do świadczenia 500+ czy rodzin długookresowo opiekujących niesamodzielnymi bliskimi?
Po drugie, propozycje socjalne ZP nie współgrają z propozycjami podatkowymi – zapowiedź zwiększenia części wydatków, a jednocześnie obniżenia części podatków i składek, to dość ryzykowny scenariusz dla finansów publicznych i projekt narażający na zarzut populizmu.
Po trzecie rządząca partia wcale nie jest wiarygodna jako wrażliwa społecznie i spełniająca socjalne obietnice. Wystarczy przywołać sprawę wykluczonych opiekunów, których przed wyborami po prostu oszukano i do dziś pozostawiono bez dodatkowego wsparcia.
Mimo tych zastrzeżeń, muszę przyznać, że z perspektywy propagandowej skuteczności przekaz z konwencji PiS wydaje się dużo atrakcyjniejszy i bardziej przyciąga uwagę, niż to, co pokazały PO i Nowoczesna. U niektóry na pewno rozbudził nadzieje.
PO i Nowoczesna nie powinny się teraz licytować z PiS, ale po prostu przedstawić własne przemyślane propozycje prospołeczne. Nie jako tło dla przekazu „razem pokonamy PiS”, ale jako świeży pozytywny program. Wiem, że obie partie mają wiele sensownych propozycji w polityce społecznej (do mnie nawet nieraz bardziej trafiających, niż to, co sugeruje PiS), ale nie rozumiem, dlaczego nie potrafią lub nie chcą ich wyeksponować.
Platforma ma na przykład ciekawe propozycje w polityce senioralnej (projekt „Polska Seniora”), Nowoczesna zaś w polityce rodzinnej (program „Aktywna Rodzina”). Mają one swoje słabości (w kontekście programu „Aktywna Rodzina” opisałem je w komentarzu dla „Krytyki Politycznej”). Tym niemniej, skoro partie przygotowały rozwiązania, powinny je mocniej promować. Tak jak PiS.
Obie opozycyjne partie popełniają błąd, który wcześniej widzieliśmy na lewicy. Wierzą, że sam fakt zjednoczenia ma być dla wyborców argumentów na rzecz udzielenia im poparcia. Moim zdaniem tak nie będzie. Ruchy zjednoczeniowe – owszem – warto docenić. Nie da się jednak na tym zbudować wizji przyszłości ani programu.
Przeczytałem ten komentarz, i niewiele z niego nie rozumiem. Ale to już zapewne moja wina. To znaczy dobrze się łączyć czy źle? Szczególnie jeśli dwie partie omawiane w tekście nigdy od siebie się nie różniły za bardzo. Ale nie wchodzę w polemikę. Może lepiej będzie jak pójdę na wystawę flamandzkiego malarstwa, a potem przypomnę sobie moje ukochane „Popioły” Żeromskiego, i za ogarami pobiegnę w las; tam jest żywa natura, żadnej polityki, oczywiście dopóki ktoś nie zacznie tego lasu wycinać.
Autor krytykuje partie opozycyjne nie za to, że się jednoczą, ale za to, że jednoczeniem zastępują robotę programową i oczekują premii w sondażach. Wyborcy powinni wiedzieć, po co, dla jakiej Polski opozycja się jednoczy, a to nie jest jasne, bo anty-PiS oznaczać może nie tylko rządy liberałów, ale też partii Razem lub ONRu.
@Andrzej Luter, tak jak pisze Pan Piotr Ciompa mój zarzut nie odnosił się do faktu jednocześnia, a bardziej do tego, że nie przedstawiono podczas konwencji pozytywnego programu, zwłaszcza w polityce społecznej przez co ten przekaz – przynajmniej dla mnie – wypadł dość blado i mało przekonująco. Co do jednoczenia, według mnie akurat dobrze, że się jednoczą, przynajmniej w ramach bloku liberalnego. Czy powinna być szersza koalicja liberałów przynajmniej z częścią lewicy lub centro-lewicy to osobna kwestia, nie jestem do tego przekonany. Według mnie lepiej poza blokiem Zjednoczonej Prawicy było osobno blok liberalny i bardziej socjaldemokratyczny. Próby łączenia tego mogłoby się skończyć koncentracji na tak skromnym wspólnym mianowniku, że niemal wszystkie sprawy społeczno-ekonomiczne znalazłyby się na marginesie. A taka opozycja nie miałaby szans w konkurencji z władzą. Jednocześnie uważam, że zarówno blok lewicowy jak centrowo-liberalny powinny mieć – i promować – swoją wizję polityki społeczno-ekonomicznej.