W Polsce zbyt często postępujemy tak, jakbyśmy na wszystkim się znali i na każdy temat umieli wypowiedzieć się z absolutnym znawstwem i niezachwianą pewnością – mówi prymas Polski abp Wojciech Polak w rozmowie z Markiem Zającem.
Marek Zając: Metropolita krakowski arcybiskup Marek Jędraszewski 10 kwietnia 2017 roku, czyli w rocznicę tragedii pod Smoleńskiem, mówił w katedrze na Wawelu, że tzw. pancerna brzoza stała się „symbolem mistyfikacji, której próbowano nadać wagę ostatecznej interpretacji przyczyn katastrofy”. Jedni byli tymi słowami oburzeni, twierdząc, że nie godzi się tak mówić arcybiskupowi. Inni z kolei gratulowali – podkreślając, że Kościół musi odważnie upominać się o prawdę i zabierać głos w sprawach ważnych dla Polski i Polaków. Jakie jest zdanie Księdza Prymasa?
Abp Wojciech Polak: Nie zamierzam oceniać homilii Księdza Arcybiskupa. Z mojego punktu widzenia mogę powiedzieć tyle, że sam nie dysponuję ekspercką wiedzą, dlatego nie wypowiadam podobnych słów. Nie sądzę, aby moją rolą było wchodzić w tak szczegółowe rozstrzygnięcia. Co innego byłoby apelować np. o szacunek dla wszystkich, którzy zginęli w Smoleńsku. Ekshumacje ciał ofiar, które przeprowadzili śledczy, wzbudziły kontrowersje. Także w samym Kościele. Na ten temat też nie zabierałem głosu.
Dlaczego?
– Ponieważ nie wiedziałem, czy to konieczne ani jak wyglądać będą ekshumacje, nie znam się na wielu innych kwestiach, w oparciu o które mógłbym wyrobić sobie właściwą opinię. Mam poczucie, że w Polsce zbyt często postępujemy tak, jakbyśmy na wszystkim się znali i na każdy temat umieli wypowiedzieć się z absolutnym znawstwem i niezachwianą pewnością.
Musimy też przyjąć, że są dylematy moralne, które naprawdę trudno rozstrzygnąć. Sytuacje, w których zderzają się równorzędne racje. W dyskusji o ekshumacjach część rodzin powoływała się na prawo do tego, aby w grobie na pewno znalazły się szczątki ich ojca, matki, żony czy męża. Podkreślały, że to wręcz zobowiązanie moralne, które muszą wypełnić wobec zmarłego. Inne rodziny nie chciały raz jeszcze przeżywać koszmaru identyfikacji i ponownego pochówku; uznały ekshumacje za coś okrutnego i niepotrzebnego. Sam nigdy czegoś podobnego nie przeżyłem i nawet nie umiem sobie wyobrazić.
Z perspektywy nauki Kościoła mogę powiedzieć tyle, że ciału po śmierci należy się szacunek, a bliskim pozostałym wśród żywych – wsparcie i współczucie. Ale na to powoływały się, i słusznie, zarówno rodziny przeciwne ekshumacjom, jak i żądające ich.
Prawda jest jedna, fundamentalna i niezmienna, ale musimy pogodzić się z faktem, że różne są drogi dochodzenia do niej
Początkowo myślałem, że rozwiązaniem byłaby reguła dobrowolności: ekshumacje przeprowadzano by tylko za zgodą krewnych. Ale to przecież siłą rzeczy uderzyłoby w tych, którzy chcieli odnaleźć właściwe ciało. Po prostu nie umiem rozstrzygnąć tego dylematu. Czasem z pokorą trzeba przyznać, że nie ma idealnego rozwiązania.
Może największy problem Polski polega właśnie na tym, że nam brak pokory?
– Pycha zawsze niszczy od wewnątrz, także państwo, społeczeństwo, czasem i Kościół. To fałszywe przeświadczenie, że może istnieć tylko jedna racja – moja racja. A tego, kto wyraża inne zdanie, należy wykpić, odsądzić od czci i wiary. Oczywiście prawda jest jedna, fundamentalna i niezmienna, ale musimy pogodzić się z faktem, że różne są drogi dochodzenia do niej. Ludzie o innych poglądach nie są w naszym życiu jedynie przeszkodą, Bóg często właśnie przez ich obecność chce nam pomóc w korygowaniu naszych błędów.
Papież nieraz ostrzega przed myśleniem gnostycznym: mamy pewną, niedostępną innym wiedzę, ona nas zaprowadzi do szczęścia i zbawienia. Tymczasem Franciszek przypomina, że gnostycyzm został przez Kościół potępiony jako herezja. Do szczęścia i zbawienia prowadzi wyłącznie Chrystus. Ale nie będziemy za Nim podążać, jeżeli nie będziemy się nawracać, nie będziemy dostrzegać własnych błędów, grzechów i słabości. Może niektórym politykom przyznanie się do pomyłki wydaje się porażką, zaprzepaszczeniem szansy na wyborczy sukces, i dlatego wolą iść w zaparte. Może czasem w naszym codziennym życiu wolimy połknąć własny język, niż uznać, że druga strona ma rację. Ale to nie jest logika chrześcijańska. To podszept diabła.
Abp Wojciech Polak – r. 1964. Od maja 2014 r. metropolita gnieźnieński, prymas Polski, przewodniczący Zjazdów Gnieźnieńskich. Święcenia kapłańskie przyjął w 1989 roku w Gnieźnie. W latach 1989-1991 był wikariuszem w parafii farnej w Bydgoszczy i jednocześnie sekretarzem biskupa pomocniczego Jana Nowaka. Następnie odbył w Rzymie studia doktoranckie z teologii moralnej uwieńczone doktoratem Chiesa, peccato, riconciliazione. Rektor Prymasowskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie w latach 1999–2003. Od 2003 r. biskup pomocniczy archidiecezji gnieźnieńskiej. Był delegatem Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Emigracji. W latach 2011-2014 pełnił funkcję sekretarza generalnego KEP.
Fragment książki abpa Wojciecha Polaka i Marka Zająca „Kościół katoludzki. Rozmowy o życiu z Ewangelią”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2018.
Szanuję arcybiskupa Polaka za wiele wypowiedzianych przez niego opinii, ale w kwestiach dotyczących katastrofy smoleńskiej, mam fundamentalnie inne zdanie. Po pierwsze, motywem przewodnim ekshumacji nie było wyjaśnianie ewentualnych pomyłek w pochówku ofiar katastrofy. Takie pomyłki w sposób oczywisty mogą i jak się okazało, miały miejsce. To prawda, można było zapytać rodziny ofiar czy chcą miesiącami czekać na super dokładną analizę szczątków czy też pochować zwłoki w miarę szybko i rozpocząć oczyszczające przeżycie żałoby. Nie jestem pewien jaką opcję wybraliby dzisiejsi zwolennicy ekshumacji? Czy Kościół nie mógł choćby spróbować z miłością wytłumaczyć rodzinom, że “kawałek” kogoś innego w trumnie jego bliskiego nie jest niczym niegodnym? Ale najważniejsze jest to, że te ekshumacje miały udowodnić owe szaleńcze opinie tzw.podkomisji o zamachu. Aby właściwie ocenić te brednie nie potrzeba być ekspertem. Wystarczy umiejętność słuchania ze zrozumieniem, a tę umiejętność arcybiskup Polak na pewno posiada. To jest niestety unik. Kolejny unik, to brak oceny wypowiedzi arcybiskupa Jędraszewskiego. To nie jest pierwsza wypowiedź tego biskupa, która jątrzy i dzieli, także tych, którzy są obecni na jego kazaniach.Ja nie jestem teologiem, ale słowa Jezusa o tym co należy uczynić gdy mój brat grzeszy, są więcej niż oczywiste. Że to nie jest miłe zajęcie? Z pewnością tak. Zdecydowanie milej jest grzmieć na maluczkich i pouczać ich co powinni czynić, choć nie adresuję tych słów do arcybiskupa Polaka. Założycielka ruchu Vocolari – Chiara Lubich powiedziała, że powinniśmy jednoczyć się z drugim człowiekiem we wszystkim, ale do granic grzechu. Trudno nie odnieść wrażenia, że część hierarchów w imię solidarności, nazwijmy – zawodowej, tę granicę przekracza.
Wypowiedź abp Jędraszewskiego to bardzo tanie poszukiwanie prawdy, bo nie ponosi on żadnych konsekwencji wygłaszania jednoznacznych poglądów, nie ryzykuje nawet utratą dotacji na remont jakiegoś dachu zabytkowego kościoła. Gdy to go kosztowało, nie dawał przykładu jako biskup pomocniczy obstawania przy prawdzie ws. abp Paetza – albo powinien bronić przed nim kleryków, albo po zdjęciu z urzędu przez papieża bronić arcybiskupa Paetza jako oszkalowanego. Obie pryncypialne postawy by coś kosztowały. M.Jędraszewskiego i pozwoliłyby dziś mi uznawać go za pasterza wiarygodnego. Ale czy inny biskup powinien recenzować drugiego biskupa? Czy została tu przekroczona granica? Nie wiem. Jednak ja abp Polakowi też zarzucę uniki. Nie chodzi o to, że doszło do pomyłek, tylko do ich tuszowania, kłamstw. Mógłbym się nawet zgodzić, że w tej sprawie ks.arcybiskup mógłby z powodów duszpasterskich nie zajmować stanowiska, ale wtedy wypowiedź powinna być bardziej zdystansowana.