Będziemy skonfrontowani z ogniem Bożej miłości, której żar uszczęśliwia żyjących nią, a stanowi piekło dla tych, co się z nią rozmijają.
„Bo tak Bóg ukochał świat, że dał jedynego Syna, żeby każdy pokładający w Nim ufność nie zginął, tylko miał życie wieczne. Gdyż Bóg nie posłał Syna na świat po to, żeby osądził świat, ale żeby świat został przez Niego uratowany. Mający w Nim ufność nie jest sądzony, natomiast nie ufający Mu – już ma wyrok, bo nie zaufał imieniu Jedynego Syna Boga. A sądem jest to, że Światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej ukochali ciemność, ponieważ ich czyny były złe. Bo każdy popełniający podłość nienawidzi światła i nie przychodzi do światła, żeby jego czyny nie zostały wykazane. Natomiast wykonujący prawdę przychodzi do Światła, żeby jego czyny okazały się zdziałane w Bogu” (J 3,16-21).
Temat Bożego sądu nie może być ignorowany lub przemilczany przez ucznia Chrystusa – ale podejmując go, trzeba koniecznie dać się prowadzić Duchowi Świętemu w głąb Pisma, pod powierzchnię jego litery. Wbrew pozorom Biblia nie przedstawia Boga jako strażnika zasad i egzekutora kar, choć padają w niej słowa o Boskim karceniu. Jednak w samym Piśmie znajdziemy też wyjaśnienie, że w gruncie rzeczy chodzi o obiektywne skutki naszych zachowań: „Ukarze cię twoja nikczemność, a twe odstępstwa cię zganią” (Jr 2,19). Jeśli czytamy, że „żołdem grzechu jest śmierć” (Rz 6,23) – znaczy to, że sam grzech jest obumieraniem, a nie że Bóg nas za karę uśmierca.
Sąd Boży to absolutnie poważna sprawa, chociaż Bóg w żadnym momencie tego procesu nie zwraca się przeciw nam
Tak więc w rzeczywiście groźnej sytuacji naszego upadku to nie Bóg stanowi zagrożenie. Pismo konsekwentnie ukazuje Go jako Ratownika stworzeń, również w kontekście sądu. W Księdze Psalmów znajdziemy wizję powszechnej radości z faktu, że Pan „przychodzi sądzić (…) świat według sprawiedliwości i ludy według swej wierności” (por. Ps 96,11-13). Zgodnie z Pismem sprawiedliwość Boga (Jego najgłębsza prawość) dąży do przywrócenia prawości grzesznikowi („usprawiedliwienia go”, por. Rz 3,25-26). Dla niebiańskiego Ojca bowiem (o czym pisałem w poprzednim odcinku rekolekcji) sprawiedliwe jest odzyskanie zagubionego dziecka (por. Łk 15,32). Boska prawość wyraża się w wierności własnemu wyborowi kochania nas, w związku z czym Boży sąd (po grecku krisis – rozdzielenie) służy oddzieleniu chorego na duszy od jego choroby, na uzdrowieniu człowieka.
Boski sąd to zbawienny kryzys
Na kartach cytowanej na wstępie Ewangelii według Jana sam Jezus tłumaczy mechanizm sądu, odżegnując się – właśnie jako upoważniony przez Ojca Sędzia (por. J 5,22)! – od skazywania kogokolwiek. Przychodzące w Jego osobie Światło konfrontuje nas po prostu z prawdą o Bogu i o nas samych, apelując o wejście w relację.
Nie powinniśmy sobie wyobrażać tej konfrontacji jako stanięcia w zimnym blasku reflektora, pod lupą obiektywnego oglądu, beznamiętnej oceny. Światło w Biblii oznacza życzliwą obecność Boga-Wybawcy, zgodnie ze słowami Psalmisty: „Pan moim światłem i ratunkiem” (Ps 27,1). Chrystus przychodzi jako Światło padające z otwartych na oścież drzwi domu Ojca, wabiące kolorami, roztaczające aurę Miłosierdzia: „Chodźcie już do Mnie wszyscy trudzący się i obciążeni, a Ja wam dam odpocząć! Bierzcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie odpoczynek dla waszych dusz. Bo moje jarzmo jest miłe, a mój ciężar lekki” (Mt 11,28-30).
Od ciepłego blasku Miłości tym jaskrawiej odcinają się cienie duszy, wewnętrzny mrok cofający się przed wnikającym we mnie Światłem. Byłoby tragedią, gdyby perwersyjne przywiązanie do mroku kazało mi uciekać razem z nim. Ważne jest przy tym właściwe odczytanie przypowieści, bo Światło, o którym mowa, zaprasza bynajmniej nie tylko tych porządnych. Chrystus wyraźnie deklaruje, że „nie przyszedł zwołać sprawiedliwych, tylko grzeszników” (por. Mt 9,13).
Sąd Chrystusa to nie stanięcie w zimnym blasku reflektora, beznamiętna ocena. Światło w Biblii oznacza życzliwą obecność Boga-Wybawcy
Gdy czytamy o człowieku „wykonującym prawdę i przychodzącym do Światła”, to mowa właśnie o uznaniu, że brak mi tego Światła i że go potrzebuję – a kiedy przychodzę do Chrystusa z moją biedą, wtedy okazuje się, że w moim nawróceniu zadziałał Bóg. Z Bożą pomocą zrobiłem rzecz najsłuszniejszą i otworzyłem się na dalsze dobre czyny, zrodzone z impulsu łaski: „Bo przez łaskę jesteście uratowani dzięki wierze – i to nie jest z was, to dar Boży (…) Bo jesteśmy Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych czynów, które Bóg z wyprzedzeniem przygotował, żebyśmy w nich postępowali” (Ef 2,8.10).
Tak więc sąd Chrystusa to zbawienny kryzys, konfrontacja mrocznego serca ze światłem Pana, który dzieli się z nami własną relacją z niebiańskim Tatą. To sąd nad naszym potępieniem, zalążkiem zguby, który w sobie nosimy. Tuż przed ukrzyżowaniem, czyli wzięciem na siebie impetu naszej wrogości (por. Ef 2,16) Jezus ogłasza wyrok nakazujący władcy mroku zwrócić niebu jego dzieci: „Teraz odbywa się sąd nad tym światem – teraz władca tego świata będzie z niego wyrzucony. A Ja, gdy zostanę wywyższony nad ziemię, wszystkich do siebie przyciągnę” (J 12,31-32).
Natomiast w cytowanej na wstępie rozmowie z Nikodemem Pan zapewnia, że Boski osąd ciemności nie dotyczy człowieka pokładającego ufność (greckie pistis oznacza wiarę, ufność i wierność) w Tym, któremu na imię Jeszua – „Ratunek”. Słowa: „Jezu, ufam Tobie” są wyznaniem wiary w jej właściwym biblijnym sensie.
Straszny sąd Miłosierdzia
Boży sąd – zbawienny kryzys przejawiający się w różnych momentach naszego życia – zasługuje mimo wszystko na przeżywanie go „z bojaźnią i drżeniem” (por. Flp 2,12). Wprawdzie Bóg stoi po naszej stronie, ale my niestety zagrażamy sobie samym – miewamy kłopot z trwaniem w nurcie ratującej nas Miłości (por. J 15,9), „chodzeniem w Świetle” (por. 1 J 1,7).
Jezusowa przypowieść o bezlitosnym dłużniku (por. Mt 18,23-35) pokazuje sytuację, w której Miłosierdzie, dotykając człowieka, nie znajduje w nim dla siebie miejsca – ułaskawiony grzesznik nie daje się ponieść łasce i osuwa się na powrót w katujący go mrok. Kto odmawia innym przebaczenia, ten wypluwa Boskie antidotum na swoje potępienie (por. Łk 6,37).
Pismo konsekwentnie ukazuje Boga jako Ratownika stworzeń, również w kontekście sądu
Podobnie przypowieść o sądzie nad narodami – i rozliczeniu ludzi z ich stosunku do głodnych, spragnionych, nagich, chorych, więźniów i tułaczy (por. Mt 25,31-46). Niesie ona ostrzeżenie, że kto nie żył Miłosierdziem, ten nie odnajdzie się w jego ostatecznym królestwie. Jak poucza List Jakuba: „Sąd bez zmiłowania dla niepraktykujących zmiłowania. Miłosierdzie triumfuje nad sądem” (Jk 2,13).
Zatem sąd Boży to absolutnie poważna sprawa, chociaż Bóg w żadnym momencie tego procesu nie zwraca się przeciw nam. W duchu refleksji św. Izaaka Syryjczyka (VII w.) można to ująć tak, że wszyscy jesteśmy – i ostatecznie będziemy – skonfrontowani wyłącznie z ogniem Bożej miłości, której żar uszczęśliwia żyjących nią, a stanowi piekło dla tych, co się z nią rozmijają. W nowotestamentowej grece grzech nazywa się hamartia – „chybieniem celu”, bo jest rozminięciem się z własnym spełnieniem. Stworzono nas do życia Miłością – i kto nią nie oddycha, tego pali tłumiony zew własnego szczęścia.
Cytaty biblijne przytoczono częściowo we własnym tłumaczeniu autora, częściowo zaś za Biblią Tysiąclecia i Przekładem Ekumenicznym Nowego Testamentu.