Modlitwa kapłana o rychłą, dobrą śmierć papieża jest czymś nieakceptowalnym, ponieważ dla księdza każdy papież jest ojcem. Czy syn może bezkarnie pragnąć śmierci ojca?
W Wielkim Poście kaznodzieje chętnie wracają do przypowieści o synu marnotrawnym. By wyrazić rozmiar jego grzechu, wskazują często na niestosowność żądania sformułowanego wobec ojca, aby dał mu część majątku, który miałby na niego przypadać. Żądanie to interpretowane jest jako symboliczne ojcobójstwo, gdyż majątek mógł należeć do synów dopiero po śmierci ojca. W niejednym kazaniu można usłyszeć, że dzielenie majątku ojca przed jego śmiercią – tu cytat dosłowny – „było nie do pomyślenia w żydowskim społeczeństwie. Oznaczałoby to, że syn jakby żywcem pochował ojca”. Z kolei w jednym listów pasterskich na Wielki Post przeczytałem: „Syn domagający się swej części majątku przed śmiercią ojca – równało się to z publiczną deklaracją, że ojciec nie żyje”.
Prócz ojcobójstwa materialnego istnieje więc także ojcobójstwo moralne, psychiczne, symboliczne – ale przecież nie mniej realne. Pragnienie, które zastępuje czyn.
Relacja synowska dotyczy przede wszystkim naturalnych więzów rodziców i dzieci, ojca i syna. Ale może też być ojcostwo duchowe, czasami bardzo silne, na przykład między księdzem a jego biskupem, między księdzem a papieżem. Zwykłem swoje pisma do mojego biskupa kończyć deklaracją: „z synowskim oddaniem”.
Odkąd przeczytałem te słowa, nie mogę się z nich otrząsnąć. Pewien Rubikon został przekroczony
Ta więź – jak się okazuje – ma niebagatelną wartość nawet dla sądów powszechnych. W roku 2004 Sąd Najwyższy uznał, że Jerzy Urban, autor artykułu o Janie Pawle II opublikowanym w tygodniku „Nie” („Obwoźne sado-maso” z 2002 r.) naruszył dobra osobiste ks. prałata Zdzisława Peszkowskiego w ten sposób, iż obraził jego uczucia religijne, a także osobistą przyjaźń między nim a papieżem. Sąd Najwyższy stwierdził wówczas: „jest poza sporem, że powód jest powiązany z Papieżem Janem Pawłem II nie tylko uczuciowo, religijnie i światopoglądowo, lecz także funkcyjnie i hierarchicznie. Uzyskał on honorowy tytuł Prałata Papieża Jana Pawła II, przez co zalicza się do najbliższego otoczenia Papieża. Z tej racji ma szczególny obowiązek dbania o sprawy Kościoła i wiary. […] nie ulega więc wątpliwości, że powoda łączą z Papieżem Janem Pawłem II szczególnie silne związki uczuciowe. To jest źródłem istnienia u niego dobra osobistego w postaci uczuć religijnych, a zarazem przyjaźni z Papieżem jako najwyższym autorytetem wiary i moralności”. Nie ma w tym orzeczeniu sformułowań typu „synowska więź”, ale takie stwierdzenie narzuca się samo. Ta więź – jak zauważył sąd – ma wiele źródeł: osobiste i urzędowe, uczuciowe i czysto funkcyjne. Dla sądu jest czymś oczywistym, że księdza, a tym bardziej prałata, czyli „domownika Ojca Świętego”, łączy z papieżem więź szczególna.
Nie ma nic nadzwyczajnego w stwierdzeniu, że papież Franciszek jest dla wielu wiernych problematyczny. Jest w swoim zachowaniu bardzo inny od swoich poprzedników, a niektóre jego decyzje i poczynania spotykają się w części środowisk katolickich z dystansem, niezrozumieniem, a nawet odrzuceniem. Pięciolecie pontyfikatu Franciszka naznaczone jest nie tylko wdzięcznością, ale i kontestacją. Wydawało mi się jednak, że w kraju, który zawsze tak bardzo szczycił się wiernością Rzymowi i który wydał świętego papieża, są nieprzekraczalne granice kontestacji.
I nie myślę tutaj o merytorycznej debacie nad problemami, które – chcąc czy nie chcąc – podrzuca nam papież Franciszek, tylko bowiem rzeczowa debata pozwoli nam go lepiej zrozumieć. Myślę o owej synowskiej więzi, o owym religijnym oddaniu księdza wobec papieża, które do dzisiaj wydawało mi się nieprzekraczalne. Stało się jednak inaczej. Pewien Rubikon został przekroczony, przeczytałem bowiem taki oto fragment homilii wygłoszonej przez polskiego księdza: „Modlę się o mądrość dla papieża, o jego serce otwarte na działanie Ducha Świętego, a jeśli tego nie uczyni – modlę się o szybkie jego odejście do Domu Ojca. O szczęśliwą śmierć dla niego mogę zawsze prosić Boga, bo szczęśliwa śmierć to wielka łaska”.
Muszę przyznać, że odkąd przeczytałem te słowa, nie mogę się z nich otrząsnąć. Nie znam przypadku, by ktoś publicznie deklarował modlitwę o czyjąś rychłą śmierć – zwłaszcza duchowny o śmierć papieża. Modlitwa kapłana o rychłą, dobrą śmierć papieża jest czymś nieakceptowalnym, ponieważ dla księdza każdy papież jest ojcem. Czy syn może bezkarnie pragnąć śmierci ojca?
Wydawało mi się, że w kraju, który zawsze tak bardzo szczycił się wiernością Rzymowi i który wydał świętego papieża, są nieprzekraczalne granice kontestacji
Jakkolwiek byśmy interpretowali te słowa, jest to życzenie komuś śmierci, i to szybkiej. I nie zmieniają tej intencji słowa o „odejściu do Domu Ojca” wypowiedziane językiem ewangelicznym, tym bardziej znamienne, że w polskiej tradycji ostatnich lat ewokują one jedno „odejście do Domu Ojca” – śmierć Jana Pawła II.
Niestety, kwalifikację słów owego księdza zasadniczo zmienia kontekst. Jest to bowiem nie tylko życzenie śmierci wyrażone słowami, ale modlitwa o śmierć – i to sformułowana w przestrzeni liturgii, w trakcie homilii! Dopowiedzenie, że to modlitwa „o szczęśliwą śmierć”, jest jedynie próbą samousprawiedliwienia i ukrycia prawdziwych intencji. Dla mnie – niestety – ta modlitwa brzmi bluźnierczo.
Nie chcę powiedzieć, że jest ona wyrazem duchowego ojcobójstwa, ale wyobraźmy sobie syna, który publicznie oświadcza, że modli się o rychłą śmierć dla swego ojca, bo już go znieść nie może. Z jaką powinien spotkać się reakcją? Czyż nie z potępieniem? A tak właśnie jawią mi się te słowa. Jak pragnienie ojcowskiej śmierci.
Mądrość Syracha mówi: „Kto porzuca ojca swego, jest jak bluźnierca” (Syr 3,16). A kim jest ten, który modli się o jego śmierć?
Można dyskutować czy Rubikon został przekroczony teraz czy wcześniej, dla mnie dużo wcześniej i przypuszczam, że w tym poglądzie nie jestem osamotniony. Nie jestem zwolennikiem radykalnych stwierdzeń i ocen, ale są takie okoliczności, które te radykalne stwierdzenia usprawiedliwiają. I tu mała dygresja – znajoma psycholog opowiadała mi jak to jej koleżanka pytała ją o radę co ma uczynić, bo jej siedemnastoletni syn „odpłynął”. Odpłynął w stronę zła skierowanego także na jej osobę.Po ludzku rzecz biorąc, nie było już wyjścia. Znajoma powiedziała:”Możesz jeszcze dać mu w twarz, jak nie odda, to jest szansa”. Mam moje osobiste odczucie, podkreślam, moje odczucie, że niemała część naszego duchowieństwa i popierających ich świeckich, odpływa w stronę zła. Ośmielam się powiedzieć za O. L. Wiśniewskim – oskarżam. Oskarżam nie o takie czy inne grzechy, bo ja też tę wspólnotę grzechu z nimi dzielę, ale o tchórzliwe i koniunkturalne milczenie. Takie samo milczenie jak wcześniej wobec pedofilii konkretnych duchownych. W tej materii gorzkie i trujące owoce tegoż milczenia będziemy zbierać jeszcze długo. Konsekwencje tegoż milczenia wobec nie spraw politycznych, ale spraw o wymiarze jak najbardziej moralnym, mogą być dramatyczne. Daleki jestem od przyznawania sobie jakiegoś szczególnego znaczenia, ale jest czymś dla mnie niepojętym, że ja uczestnik Kościoła katolickiego nie wiem gdzie tenże Kościół w osobach swoich pasterzy zmierza. Zaczyna się odtwarzać na gruncie wiary pogański podział „my” i „oni”.
To stwierdzenie, ze papiez ma prawo domagac sie bezkrytycznej miłości i posluszenstwa tylko dlatego, ze jest papieżem jest obludne i nieprawdziwe.
A ktoś tak twierdzi? Napisałem: ” tylko bowiem rzeczowa debata pozwoli nam go lepiej zrozumieć”. Rzeczowa, a więc krytyczna.
Cz y Pan Tomasz udaje, czy rzeczywiście nie rozumie myśli przewodniej tego artykułu? Gdzie Pan wyczytał postulat „bezkrytycznej miłości i posłuszeństwa”. To w ogóle nie jest przedmiotem rozważań autora! Jest nimi problem bluźnierczej modlitwy o śmierć, najlepiej rychłej, dla Franciszka. Gdzie w artykule jest obłuda? Od kiedy w chrześcijaństwie można się modlić o śmierć dla kogokolwiek.? Czy chce Pan naśladować tych, którzy także bluźnierczo dziękowali Bogu za śmierć Profesora Geremka?
Zastanawiam się czy ks. prof. Staniek powiedział coś złego, mówiąc o Franciszku: „Modlę się o mądrość dla papieża, o jego serce otwarte na działanie Ducha Świętego, a jeśli tego nie uczyni – modlę się o szybkie jego odejście do Domu Ojca. O szczęśliwą śmierć dla niego mogę zawsze prosić Boga, bo szczęśliwa śmierć to wielka łaska”
W Ewangelii wg św. Mateusza (rozdział 18) Chrystus mówi tak:
„Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. (7) Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie. (8) Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. (9) I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego. (10)”
Po pierwsze to ks. Staniek modli się o to, żeby papież dostąpił zbawienia (Dom Ojca jest synonimem nieba). Po drugie życie doczesne czyli np. jego długość czy jakość nie są najważniejsze, ponieważ najważniejsze jest życie wieczne w jedności z Bogiem. Dlatego wszystko trzeba rozważać biorąc pod uwagę tę najważniejszą perspektywę. Po trzecie ks. Staniek nie nawołuje do przyspieszonej śmierci z rąk ludzkich, co byłoby złem, ale z ręki Boga, który ma do tego prawo. Ks. Staniek zdaje się więc na wolę Boga o ewentualnym przyspieszeniu śmierci papieża. Biorąc pod uwagę perspektywę zbawienia jako najważniejszą, zakładając, że papież popełnia zło (błędy, o których mówi ks. Staniek), wcześniejsza śmierć mogłaby (bądź przerwałaby) przerwać czynione zło i zgorszenie, a tym samym mniej obciążyć winą papieża. W rezultacie byłoby to dobrem dla niego, ponieważ mniej by miał do odpokutowania w czyśćcu, a być może uratowałby swoją duszę od wiecznego zatracenia. A zatem nieco krótsze życie na ziemi jest niczym w porównaniu z potępieniem czy karą w czyśćcu (jak wiadomo kary tam są srogie).
Chrystus zdaje się też wskazywać na to, że lepiej dla człowieka umrzeć (przedwcześnie!) tu na ziemi niż siać zgorszenie. Podobnie lepiej wejść do królestwa niebieskiego bez ręki bądź wcześniej niż być wrzuconym w ogień wieczny.
Czy aby wysyłanie ludzi na stos nie było uzasadniane długofalowym dobrem spalanego?
Popieram Autora. Dopisałbym tylko kilka zdań szukających jakiegoś zrozumienia (nie usprawiedliwienia) dla wypowiedzenia tej modlitwy. Tylko, że wszystkie pomysły, jakie przychodzą mi do głowy że nie wie, co mówi mogłyby być odebrane jako odmowa potraktowania ks.Stańka poważnie. Takie ekscesy utrudniają jakąkolwiek krytykę Franciszka by nie być narażonym do zaliczenia do takich „ojcobójców”.
Jeśli można udzielać komunii rozwiedzionym w powtórnych związkach to czemu nie można modlić się o śmierć? Jeśli można się doszukiwać pozytywów dla życia duchowego chrześcijanina w związkach homoseksualnych to dlaczego nie można poszukać takich w modlitwie o śmierć? Czy autor tak szczerze gdy uderzy się w piersi nie ma chęci zaskarbienia sobie przychylności władzy kościelnej po linii Papierza? Dlaczego Papierz Franciszek nie odniósł się do dubiów i kolejnych głosów o wyjaśnienie dwuznaczności z jego adhortacji? Kogo mają słuchać owieczki jeśli pasterze dają sprzeczne sygnały?
O co my mamy się tak właściwie modlić w intencji Papieża jeśli widzimy że za jego sprawą pojawia się w Kościele zamęt? O nawrócenie? Jak bym tego nie ujął inaczej słowami zostanę oskarżony o pychę bo gdzie mi maluczkiemu mierzyć się do wiedzy teologicznej Papierza i mocy jego urzędu. Natomiast widzę przez kogo i jak jest odbierana postawa Papierza Franciszka i zapala mi się czerwone światełko i nie wiem co mam robić. Chociaż wiem że Bóg sobie ze wszystkim poradzi to co będzie z moją duszą jeśli za sprawą tego zamętu się pogubię?
Kościół Święty jest Matką. Dla katolika Matka – Kościół jest Wartością najwyższą. Autorytetem najważniejszym. Na pewno PRZED Osobą na Tronie Piotrowym! Jeśli Ojciec Święty dusi Matkę płycizną współczesnych, łatwych mód ideologicznych, i tak ją zabija metafizycznie – życzenie aby ten mimowolny (?) Destruktor odszedł do Domu Ojca poprzez dobrą śmierć (z bezpośredniej woli Pana) i przestał szkodzić Matce/Kościołowi jest dobrym życzeniem. Choć dramatycznie ostatecznym i rozpaczliwym. Papież Franciszek rozbudza niestety takie pomieszanie w wielu sercach… Owce tłoczą się w trwodze i pomieszaniu. Zwłaszcza gdy dym ogniowy oczadza dziś zagrodę…
A święta Rita, która prosiła o śmierć dla synów jakby mieli oddać się zemście. KS. Staniek ma rację i ma prawo się tak modlić
A jeśli Pan Bóg będzie się ociągał z uwolnieniem Matki od Destruktora?
To może dla dobra Wartości najwyższej trzeba wziąć sprawy w swoje ręce?
Tak rodzi się fanatyzm religijny.
Jesliby tak rozumować, to ten fanatyzm nie bylby już religijny, bo wynikałby ze zdrady podstawy religii – absolutnego zaufania Bogu.
Cala ta dyskusja slizga się, moim zdaniem, po powierzchni najważniejszego, którym jest pojscie za Panem Jezusem. Ja, mogę mowic tylko za siebie, jestem gleboko przekonany, ze za Panem Jezusem idzie nasz papież Franciszek. Nie jest o tym najwyraźniej przekonany ks. Staniek i obserwując od dwóch lat to, co się u nas dzieje, nie jestem tym szczególnie zdziwiony. Jest to po prostu wyraz sporu rozgrywajacego się na plaszczyznie znacznie ogólniejszej: czy szukac dobra w porządku, czy w milosci. Optowanie za porządkiem jest, znowu moim zdaniem, wynikiem braku odwagi żeby „zostawić wszystko i pojsc za Panem Jezusem”. To „wszystko” zawiera miedzy innymi porządek, którego intuicyjnie chyba chcemy i który oznacza m.in. to co chce przekroczyć papież Franciszek. Troche jest mi trudno zrozumieć, ze inni tego nie czuja. Przeciez cala Ewangelia tym emanuje. Czy potraktowanie przez Pana Jezusa jawnogrzesznicy nie było gwałtem na porządku ??? – i na pewno dla wielu było bardzo gorszące (to aluzja do jednej z odpowiedzi zamieszczonej na tej stronie.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, ze ks. Staniek wydaje się nie rozumieć Pana Jezusa. To, ze modli się o dobra smierc dla papieża nie jest niczym co byłoby w istocie zlem. Oczywiście nie w sytuacji gdyby ta modlitwa wynikała z nienawiści, ale o to nie smiem ks. Stanka posadzac.
Nawoływanie do śmierci kogokolwiek i z jakichkolwiek pobudek jest aktem pogardy dla ŻYCIA i powinno być ścigane przez państwo z urzędu …zwłaszcza w kontekście „ochrony życia poczętego” ,ktôrego to prawa PAŃSTWO jest adwokatem!…i ŻADNA religia nie może tego zmienić ani usprawiedliwić…ŻADNA!!!
Proszę prześledzić sobie życiorys św.Rity Jakże bolesna była dla ciebie, o święta Rito, wiadomość o zamordowaniu twojego męża. Zapłakałaś gorzkimi łzami na myśl, że dusza jego nieprzygotowana stanęła przed sądem sprawiedliwego Boga. Nie myślałaś o sobie, lecz polecałaś ustawicznie miłosiernemu Bogu duszę zamordowanego męża, błagając o przebaczenie dla jego morderców, a poznawszy, że mali jeszcze synowie twoi pragną pomścić śmierć ojca, błagałaś Boga, by ich raczej zabrał ze świata, niż mieliby krwawym czynem zemsty splamić swe sumienie.
Bóg cię wysłuchał, zabierając obu synów w młodym wieku. Po ich stracie, dzięki składałaś Jezusowi, że ich powołał do siebie przed dokonaniem zbrodni. Jakże my wobec tego przykładu jesteśmy nędzni, nie umiemy przebaczyć najmniejszej obrazy ani zdobyć się na ofiarę dla duszy własnej, jak i dla duszy bliźniego.
O święta Rito, uproś nam u Boga gotowość przebaczania nieprzyjaciołom naszym, abyśmy sami stali się godniejszymi przebaczenia grzechów naszych i cieszyli się nagrodą wieczną w niebie. Uproś nam również łaskę… (wymieniamy ją).
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…