„Nie straszyłbym Hawkingiem. Bardziej niż jego książek obawiałbym się bezmyślności, wzruszenia ramionami przy podejmowaniu wielkich pytań filozofii” – pisał abp Józef Życiński.
Umarł Stephen Hawking, wielki brytyjski astrofizyk, kosmolog, fizyk teoretyk. Cierpiał na stwardnienie zanikowe boczne, którego postęp powodował stopniowy paraliż ciała.
Wielki Wybuch, czarne dziury i grawitacja kwantowa – te „magiczne” sformułowania słychać dzisiaj od rana w mediach i w internecie. Piszę „magiczne”, bowiem niewiele osób wypowiadających te słowa zna ich znaczenie.
Facebook zalewany jest dziś cytatami z jego prac i wywiadów, zazwyczaj wyrwanymi z kontekstu. Największą furorę robi ten o seksie, odkryciach naukowych i wzajemnej korelacji między nimi.
Niektórzy ateiści chcieliby mieć Hawkinga na swoich ideologicznych sztandarach, tak jakby udowodnił nieistnienie Boga. Uczony jednak tym się nie zajmował, tyle że owi „wyznawcy” o tym nie wiedzą.
Z drugiej zaś strony pewien – delikatnie mówiąc – niedouczony i średnio inteligentny ksiądz napisał dzisiaj: „Wszystkim roniącym łzy nad genialnym fizykiem co wziął był umarł przypomnę, że ów odrzucił istnienie Boga, więc w ramach wyboru swego świadomego i jak utrzymują niektórzy genialnego umysłu… podjął decyzję o życiu w piekle. Więc nie wklejajcie pięknych obrazków z gwiazdami” (pisownia oryginalna).
Pomijam już „piekielną” teologię tego duchownego, bo na pewno nie jest to teologia katolicka. Pytam jedynie: no i co ty, księże, zrobisz z tym naszym Janem Pawłem II? To przecież święty papież powołał tego agnostyka do Papieskiej Akademii Nauk. Pewnie nawet o tym, biedaku, nie wiedziałeś.
Zacytuję fragmenty tekstu śp. abpa Józefa Życińskiego, napisany w 2010 roku dla „Newsweeka”. Nieżyjący już, niestety, arcybiskup był nie tylko filozofem i teologiem, ale także fizykiem i kosmologiem. Obronił doktorat na podstawie dysertacji „Zagadnienia filozoficznych implikacji fizykalnych ujęć stanu szczególnego modeli kosmologicznych” (uf, to są tematy!). W późniejszych latach wiele prac napisał wspólnie z ks. prof. Michałem Hellerem, słynnym filozofem przyrody, fizykiem, kosmologiem relatywistycznym i matematykiem.
A zatem przeczytajmy, co pisał abp Życiński o zmarłym dziś naukowcu:
„(…) Teoria Wielkiego Wybuchu, do której odnosi się Stephen Hawking, nigdy nie została uznana przez Kościół jako wyraz chrześcijańskiej koncepcji stworzenia, choć wiele osób było nią zafascynowanych. Do tego grona należał między innymi papież Pius XII.
(…) Hawking już w 1983 roku pisał o tym, jak wszechświat wyłania się z nicości (…). Zgodnie z metodologią fizyki nie interesował go problem Boga. (…) Kiedy jednak pojechał do Castel Gandolfo na spotkanie fizyków i przedstawił swoją teorię w obecności Jana Pawła II, był rozczarowany. Liczył na to, że spotka go taki sam los jak Galileusza, że zostanie potępiony. Tymczasem Ojciec Święty aprobująco milczał. Później, podczas konferencji dla polskich fizyków, wspomniałem Ojcu Świętemu, że Hawking jest rozczarowany. A on mówi: «Dlaczegóż miałbym go potępiać? Przecież fizyk ma tłumaczyć rzeczywistość przez prawa fizyki. Dopiero teolog czy filozof mówi o Bogu».
(…) Mimo że konfliktu pomiędzy nauką i wiarą nie widzę, obawiam się, że dla zwykłych ludzi argumenty takich naukowców jak Hawking mogą być wystarczające, by odejść od wiary. Z drugiej strony, mogą także przynieść pewną korzyść. Hawking kieruje naszą uwagę w stronę ważnych kwestii – początków wszechświata, praw fizyki. Dostrzegam też pozytywny przykład samej postawy Hawkinga. To człowiek przykuty do wózka, ma trudności z wypowiadaniem się, a mimo to jest tak aktywny naukowo.
Zamiast oburzać się na Hawkinga, odsyłałbym do autorów, którzy podejmują te same zagadnienia, choć ukazują inną filozofię. (…) Nie straszyłbym Hawkingiem. Bardziej niż jego książek obawiałbym się bezmyślności, wzruszenia ramionami przy podejmowaniu wielkich pytań filozofii, unikania refleksji, która dotyczy podstawowych pytań związanych z naszą egzystencją”.
Od siebie dodam, że życie Stephena Hawkinga to przykład triumfu umysłu i woli życia nad nieodwracalnymi słabościami ciała.
No nie, właśnie że Hawking zajmował się nie istnieniem Boga. Poszlaki świadczą o tym, że niektóre swoje teorie korygował dlatego, ze ich dalsze rozwinięcie prowadziło do Niewyjaśnionego. Co nie zmienia także mojej oceny tego księdza, który wysyła go za to do piekła. Hawking ma zasługi, bo hartował naszą wiarę poszerzając nasze horyzonty, a więc pozwalając nam poznawać Go bliżej. Problem jest w czym innym. Kiedyś umarł pewien znany trochę publicznie ksiądz, z którym miałem przez kilka lat do czynienia. Jego sympatycy zrobili festiwal tego księdza w mediach, a ja znałem go jako „urzędnika Pana Boga”. I nie wiedziałem, czy łagodnie powiedzieć, jak ja go widziałem czy nie, bo czułem że ten jednostronny obraz jest fałszem. W końcu nic nie zrobiłem. W końcu Bóg nie pamięta nam złego. Ale niekomfort pozostał. Wcale nie głęboko ukryta wiedza o wyborach życiowych Hawkinga pozwala stwierdzić, ze tak jest właśnie w jego przypadku. I z powyższą laurką. Jest prawdziwa jak, przejaskrawiając, streszczenie historii II wojny światowej w jednym, jedynym tylko zdaniu: „biedni Niemcy, zginęło ich 7 milionów”. Prawda, nawet trudna nie odbiera mu, jak każdemu z nas, praw obywatelskich Królestwa Niebieskiego. Ale fałsz być może.
Ten ksiądz, co wysłał Hawkinga do piekła i którego zgodnie potępiliśmy to prawdopodobnie fałszywka jakiegoś osobistego wroga Pana Boga. http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,763660
Niestety, chyba jednak nie fałszywka. Próbowałem potwierdzić „prawdziwość” tego wpisu. Nigdy nie cytuję internetowych tekstów bez potwierdzenia.
Przepraszam za absorbowanie pt czytelników swoimi komentarzami, ale przy okazji drugiego komentarza przeczytałem jeszcze raz swój pierwszy wpis i muszę go skorygować, bo konsekwencją mojego stanowiska byłaby niemożność napisania o kim/czymkolwiek bez napisania historii począwszy od Adama i Ewy, gdyż zawsze można byłoby zarzucić, że jakiś element prawdy nie został ujęty. Problem chyba postawiłem prawidłowo, ale domaganie się pełnej historii to niepraktyczne rozwiązanie. Więc nie podważam już „prawomocności” powyższego artykułu.
Ani fizyka, ani astrofizyka nie może ani potwierdzić, ani podważyć prawdy wiary o istnieniu Boga Stwórcy „wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych”. Nauki przyrodnicze (nie mówiąc o matematyce) w ogóle nie stawiają sobie takiego pytania, bo nie mogą. Pytanie takie stawia sobie filozofia, nauka sui generis, która nie weryfikuje swoich twierdzeń czy hipotez eksperymentalnie na wzór nauk przyrodniczych. Ale prawda wiary w Boga oparta na objawieniu nawet przez filozofię nie może być „udowodniona”. A Stephena Hawkinga na pewno warto czytać w oryginale (to znaczy nie w ideologicznych omówieniach). Tak jak naszego wspaniałego ks. Michała Hellera. W ogóle warto czytać – i myśleć… A Hawking był nie tylko genialnym umysłem, ale i dzielnym człowiekiem. Jego postawa wobec własnej choroby, słabości i cierpienia jakoś go upodabnia do św. Jana Pawła II
„No nie, właśnie że Hawking zajmował się nie istnieniem Boga. Poszlaki świadczą o tym, że niektóre swoje teorie korygował dlatego, ze ich dalsze rozwinięcie prowadziło do Niewyjaśnionego.”
Citation needed.
Hawking nie zajmował się istnieniem Boga bo z jego teorii wynikało ze istnienie Boga do niczego nie jest potrzebne i to my wystarczało.
Ks. Andrzeju Lutrze, dlaczego uważasz ks. Marka Sławka za niedouczonego? Ten ksiądz, jako jeden z nielicznych wykazał się znajomością Biblii. Biblia mówi właśnie o tym, że wszyscy ludzie robią złe rzeczy i z tego powodu zasługują na karę, a ratunkiem od kary jest decyzja o pójściu za Jezusem. A Hawking za Jezusem nie poszedł, bo nie wierzył w Boga. Czyli ksiądz Marek Sławek powiedział prawdę według wyznawanej przez siebie wiary.
Odnośnie tego, że Hawking „odszedł do gwiazd” – co jest lepsze: miłe kłamstwo czy smutna prawda?
Ks. Andrzeju Lutrze, skoro twierdzisz, że ateista też moze iść po śmierci do Nieba, to sam jesteś niedouczony. O czym w takim razie mówi cały Nowy Testament, a zwłaszcza J 14,6 ?
„Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”
Wiem, że Kościół Katolicki nie uważa Biblii za jedyne źródo wiedzy o Bogu, ale mimo wszystko ją uznaje!
Nawet jeśli Hawking działał w Papieskiej Akademii Nauk, to nie widzę możliwości dogadania się jego i księży. No chyba że księża w Watykanie też są ateistami.
wielki człowiek. Udowodnił, że niepełnosprawność nie jest przeszkodą aby być geniuszem.