Żyjący w Kairze francuski dominikanin w swojej książce „Zrozumieć islam?” zawarł przemyślany i interesujący wywód na temat konfliktów w łonie współczesnego islamu i klucza do zrozumienia tej religii.
Francuskie – oryginalne – wydanie książki opublikowanej w polskim tłumaczeniu nakładem wydawnictwa W drodze w 2017 r. nie zawiera w tytule pytania, lecz podtytuł („Comprendre l’islam ou plutôt : pourquoi on n’y comprend rien” – „Zrozumieć islam, a raczej: dlaczego nie rozumiemy niczego”).
W polskim wydaniu podtytuł pominięto, co wraz z okładką przedstawiającą zakrytą chustą twarz o bliskowschodnich rysach, może sugerować, że książka plasuje się gdzieś pomiędzy sentymentalnymi autobiografiami byłych żon arabskich szejków a naiwnymi poradnikami z serii „dla bystrzaków”.
Nic bardziej mylnego – na około stu stronach, francuski dominikanin, żyjący w Kairze i pracujący w IDEO (Institut dominicain d’études orientales – Dominikański Instytut Studiów Orientalnych) zawarł przemyślany i inspirujący, ale bardzo subiektywny, wywód na temat konfliktów w łonie współczesnego islamu i klucza do zrozumienia tej religii.
Autor porusza kilka bardzo ważnych zagadnień dotyczących sposobów postrzegania, myślenia i pisania o islamie. Rozpoczyna od ukazania dwóch błędnych postaw, ujawniających się u Europejczyków komentujących temat islamu: po pierwsze uznania, że istnieje jeden, niezmienny i uniwersalny islam, a po drugie przeciwieństwa tej postawy – przekonania, że islam nie stanowi czynnika motywującego ludzi do działania lub nie odgrywa żadnej roli w sterowaniu ich zachowaniem.
Pierwsza postawa pomija olbrzymią różnorodność w łonie islamu, wśród jego wyznawców oraz w złożoności teologii muzułmańskiej. Autor tłumaczy, że definiowanie muzułmanina jedynie poprzez jego wiarę stanowi znaczne uproszczenie, a uznawanych dogmatów, na które wszyscy muzułmanie skłonni byliby się zgodzić, jest zaledwie kilka. Z drugiej strony należy, zdaniem autora, wystrzegać się sprowadzania islamu do różnorodności, jak gdyby nie miał on żadnej wspólnej postaci, a także tworzenia teoretycznych i sztucznych podziałów na dobry, pokojowy „islam” oraz zły, opresyjny i zacofany „islamizm”.
Otrzymaliśmy nie tyle klucz do myślenia o islamie, co raczej zarys klucza, bo każdą z omawianych przez autora kwestii należałoby rozwinąć i zniuansować
W dalszej części francuski zakonnik nakreśla trzy linie konfliktu, które rzutują na obraz współczesnego islamu a zarazem wokół których ogniskują się jego kryzysy. Pierwszym z nich jest spór na linii sunnici – szyici. Ten konflikt jest najczęściej percypowany na Zachodzie, bo nabiera wymiaru geopolitycznego i daje o sobie znać w wielu napięciach i wojnach toczących się obecnie na świecie.
O wiele słabiej reflektowany jest konflikt między tym, co autor nazywa „islamem imperialnym”, czyli religią ukształtowaną w środowisku imperium arabskiego i osmańskiego, która w toku historii wypracowała instytucje oparte na inkluzyjności i pluralizmie poglądów, a salafizmem, czyli anty-tradycjonalistycznym i hermetycznym ruchem postulującym powrót do korzeni – wspólnoty muzułmańskiej z czasów pierwszych towarzyszy proroka Mahometa.
Trzecia oś konfliktu wiedzie między salafizmem, a współczesnym islamem politycznym i rozgrywa się na poziomie walki o władzę i różnych rozwiązań ustrojowych i społecznych stosowanych w „idealnym społeczeństwie muzułmańskim”, projektowanym wśród zwolenników obu ruchów. Końcowe kwestie poruszane przez autora to próba odpowiedzi na pytanie o możliwość pogodzenia islamu z demokracją, dopuszczalności interpretowania tekstu koranicznego i irracjonalności religii muzułmańskiej.
Książka o. Adriana Candiarda stanowi przeredagowany i uzupełniony zapis wykładu wygłoszonego przez dominikanina w Paryżu, w bazylice świętej Klotyldy w 2015 r. Być może fakt ten zaważył na osobliwej formie książki, gdyż oprócz tego, że jest bardzo krótka, nie zawiera ona również przypisów oraz bibliografii, co przy materii tyleż rozległej, co skomplikowanej, stanowi jej niemały mankament.
W efekcie otrzymaliśmy nie tyle klucz do myślenia o islamie, co raczej zarys klucza, bo każdą z omawianych przez autora kwestii należałoby rozwinąć i zniuansować. To, że książka zawiera mało danych faktograficznych sprawia, że lektura wymaga od czytelnika wstępnego przygotowania w zakresie historii islamu oraz rozróżniania stanowisk w debacie na temat współczesnego kształtu tej religii.
Należy przy tym podkreślić, że wywód Candiarda jest spójny, logiczny, umiarkowany i inspirujący, a mimo to, po omówieniu każdej kwestii pozostaje spory niedosyt. Lektura przypomina więc krótką rozmowę z ciekawym człowiekiem, który ma wiele mądrego do powiedzenia, ale z braku czasu musi się ograniczyć i potraktować temat powierzchownie.
Widać wyraźnie, że niektóre zagadnienia autor ma dokładnie przemyślane i potrafi je celnie opisać. Tak jest np. przy opisie salafizmu jako ruchu w istocie anty-konserwatywnego, gdyż marzącego o stworzeniu pierwotnej przednowoczesnej wspólnoty opartej na innych fundamentach niż nowoczesne społeczeństwa. Salafizm, stojący w opozycji do różnorodności tradycji islamu, wróg niejednoznacznych interpretacji, odwołujący się do wyobrażonej i nieautentycznej wspólnoty towarzyszy Proroka i muzułmanów z Medyny stanowi wg autora podglebie do powstawania terroryzmu i anarchii.
Z drugiej strony, jako przeciwieństwo salafizmu, Candiard tworzy kategorię sunnickiego „islamu imperialnego”, który w toku historii wykształcił narzędzia do zarządzania różnorodnością i stanowi bogatą skarbnicę tradycji, ale od stuleci przeżywa kryzys stagnacji i nie potrafi odpowiedzieć na palące problemy współczesności.
Poza oczywistym faktem, że pojęcie „islamu imperialnego” i jego spadkobierców stanowi przedziwną kategorię, która określa taką różnorodność doktryn i idei, że nie sposób wyróżnić, co dokładnie autor ma na myśli, znamienne jest, że krytykując postrzeganie islamu jako monolitu, autor tworzy sztuczną dychotomię i oskarża „ów islam, który jest dużo bardziej przyjaźnie nastawiony do Zachodu niż salafizm” o brak jednorodnego i mocnego stanowiska w kwestii demokracji, praw człowieka, feminizmu itp. Wydaje się, że pluralistyczna tradycja nie może wydać z siebie jednoznacznej odpowiedzi na palące problemy tego świata i to właśnie jest jej główną cechą, a pragnienie jednoznacznych odpowiedzi jest właśnie pragnieniem salafitów. Nawiasem mówiąc, w 2009 r. w rankingu stu najważniejszych intelektualistów świata czasopisma „Foreign Policy” pierwsza dziesiątka była muzułmanami. Nawet, jeśli wyniki tego internetowego rankingu nie odzwierciedlają do końca faktycznego stanu rzeczy, to na pewno nie świadczą o tym, że nie-salaficki islam nie potrafi wygenerować odpowiedzi na współczesne problemy, które przekonywałyby szerokie masy.
Podobnych uproszczeń jest w książce Candiarda więcej, jak choćby teza o znikomej roli kalifa w historii islamu lub powierzchowne rozumienie mutazylizmu jako „muzułmańskiego racjonalizmu”. Choć książka sprawia wrażenie przemyślanej całości, niestety stanowi ona zaledwie zalążkowy zbiór uwag, wymagający dopracowania. Podbudowanie naszkicowanych poglądów solidną dawką faktografii i detalicznym opisem wyszłoby tej publikacji na dobre.
Adrian Candiard, w zakończeniu wyraża nadzieję, że odpowiedzią na radykalizm salafizmu może być bardziej autentyczny i głębszy muzułmański radykalizm duchowy, polegający na podjęciu twórczej refleksji w oparciu o istniejącą w islamie tradycję różnorodności i opierający się na indywidualnym spotkaniu Boga w duchowej kontemplacji. Spełnienie tej nadziei wydaje się być jednak odległą perspektywą.