Zima 2024, nr 4

Zamów

Ks. Jan Kaczkowski i spokój umierania

Prof. Jacek Łuczak. Fot. Hospicjum Palium

Trudnych do przecenienia doświadczeń dostarczyła mu czteroletnia własna choroba nowotworowa – glejak IV stopnia – o bardzo niekorzystnym rokowaniu. To sprawiło, że ks. Jan stał się jednym z NICH – ludzi ciężko chorych, którym ofiarował swoje codzienne wsparcie w puckim hospicjum.

Rozmowy Katarzyny Jabłońskiej z ks. Janem Kaczkowskim dają nam możliwość spotkania z Przyjacielem, który towarzyszy cierpiącym chorym i ich bliskim w ich usianym kolcami codziennym życiu. W odpowiedzi na trudne i dociekliwe pytania ks. Jan udziela cennych rad, które pomagają wybrać odpowiedni sposób opieki i leczenia chorego człowieka, tak aby poprawić jakość jego życia i podtrzymać gasnącą nadzieję.

Ks. Jan dzieli się swoją wszechstronną wiedzą, także medyczną, nabytą przez lata przy okazji pełnienia posługi kapelana szpitalnego, a potem prezesa Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio. Był nie tylko jego pomysłodawcą i prezesem, ale także kapelanem współtworzącym interdyscyplinarny zespół posługujący chorym i ich bliskim w hospicjum domowym, oddziale stacjonarnym i poradni opieki medycyny paliatywnej.

Dalszych, trudnych do przecenienia doświadczeń dostarczyła mu czteroletnia własna choroba nowotworowa – glejak IV stopnia – o bardzo niekorzystnym rokowaniu (kilka miesięcy życia!). To sprawiło, że ks. Jan stał się jednym z NICH – ludzi ciężko chorych, często stojących na progu śmierci, którym ofiarował swoje codzienne wsparcie w puckim hospicjum. Był dla nich (i dla tych wszystkich, którzy do niego dzwonili, pisali, przyjeżdżali, żeby porozmawiać), jak ujął to św. Brat Albert – dobry jak chleb, „z którego każdy może ukroić kęs dla siebie”.

Zawarte w książce doświadczenia oraz rady ks. Jana odznaczają się oryginalnością i trafnością, burzą również utrwalone nadal w części społeczeństwa mity – np. te o szkodliwości morfiny, o hospicjum jako umieralni, a także ten, że przed śmiertelnie chorym człowiekiem lepiej zatajać prawdę o postępach choroby i zbliżającej się śmierci.

Przedstawiając codzienność osób śmiertelnie chorych, ks. Jan dopomina się o zaspokajanie ważnych potrzeb chorego i jego bliskich. Także potrzeb dotyczących najintymniejszych sfer życia, w tym sfery seksualnej, z reguły zaniedbywanej i uznawanej za tabu (w puckim hospicjum jest przyzwolenie na intymność kochania się!).

Był dla chorych (i dla tych wszystkich, którzy do niego dzwonili, pisali, przyjeżdżali, żeby porozmawiać), jak ujął to św. Brat Albert – dobry jak chleb, „z którego każdy może ukroić kęs dla siebie”

Ks. Jan zwraca także uwagę na to, by trudne decyzje dotyczące dalszego leczenia pacjenta podejmowane były w oparciu o autonomię chorego i przy zachowaniu zasady unikania daremnej, szkodliwej terapii, powodującej dodatkowe cierpienie. Wskazuje też na podstawową rolę, jaką w ustaleniu potrzeb pacjenta i jego najbliższych odgrywa otwarta komunikacja między nimi a personelem medycznym. Jak zauważa, często utrudniają ją różnorakie mechanizmy obronne.

W doskonale opracowanym rozdziale „Przychodzi człowiek do lekarza” ujęte są wszystkie ważne zasady współpracy pacjenta z lekarzem, służące powodzeniu terapii. Ks. Jan towarzyszy tu lekarzom w dylemacie, jak zachowując zaufanie i autonomię pacjenta, przekazywać mu, na różnych etapach choroby, niekorzystne rozpoznania i co jeszcze bardziej kłopotliwe – jak mówić o rokowaniach. Wskazuje, jak istotny jest w tym profesjonalizm lekarza, jego cechy osobowościowe, troska o chorego – po prostu kultura osobista i empatia. Pacjentowi onkologicznemu trzeba zaoferować terapię przyczynową, a gdy to nie jest już możliwe – leczenie objawowe. Nie powinno nigdy mieć miejsca bezradne rozkładanie rąk w geście, że lekarz nie ma tu już nic do zrobienia. Ks. Jan podsuwa również innowacyjne rozwiązania w trudnym procesie przyswajania sobie diagnozy przez pacjenta. Jednym z pomysłów jest nagrywanie na dyktafon zaleceń lekarskich w czasie wizyty w gabinecie, co pomaga choremu i jego bliskim poradzić sobie z dużą ilością nowych, skomplikowanych dla nich informacji, które często trudno zapamiętać.

Książka „Żyć aż do końca. Instrukcja obsługi choroby” dowodzi, jak głęboko humanistyczna jest idea medycyny paliatywnej, zakładająca, że chory i jego bliscy otoczeni zostają opieką interdyscyplinarnego zespołu specjalistów, który tworzą: lekarze, pielęgniarki, opiekunowie chorych, psycholodzy, fizjoterapeuci oraz wolontariusze. A rozdział zatytułowanym „Naziemny personel Pana Boga” udowadnia, jak ważny dla opieki duchowej nad chorym, ogarniętym lękiem i poczuciem utraty sensu, jest odpowiednio przygotowany, odznaczający się charyzmą i empatią kapelan.

W rozdziale „Jak boli ból?” ks. Jan jako wielki propagator i entuzjasta medycyny paliatywnej ze znawstwem mówi o konieczności rozpoznawania i leczenia bólu oraz o niezbywalnym prawie chorego do skutecznej terapii przeciwbólowej. To, niestety, wciąż w polskich warunkach problem, co wynika m.in. z braków w kształceniu studentów i lekarzy w zakresie medycyny bólu. Dodajmy tu również, że ks. Jan jest zwolennikiem stosowania sedacji paliatywnej u tych chorych, w wypadku których cierpienie jest tak wielkie, że trudno je opanować. Jest również zwolennikiem wprowadzenia regulacji prawnych dotyczących testamentu życia. To swoje stanowisko potrafi dobrze uargumentować.

W odkrywczym rozdziale „Wszyscy jesteśmy zdiagnozowani” pojawiają się tak ważne określenia jak „bezbronność” i „ogołocenie” nawiązujące do Chrystusowej kenozy. Znajdującemu się w takiej kondycji człowiekowi zagraża utrata godności, a wyzwaniem dla otaczającego go personelu medycznego jest dostrzeżenie w cierpiącym pacjencie ciągle ważnej osoby, godnej szacunku, empatii i wszechstronnej troski.

Jednym z najważniejszych przesłań rozmowy Katarzyny Jabłońskiej z ks. Janem jest wezwanie do pielęgnowania bliskości w naszych relacjach: „W życiu w ogóle, czyli również w życiu z chorobą, najważniejsza jest bliskość. Człowiekowi, który doświadczył bliskości, lepiej się żyje, choruje i umiera”.

Lektura „Żyć aż do końca” daje nam sposobność doświadczyć spokoju, z jakim ks. Jan przygotowuje się do własnego umierania. To z pewnością może i w nas wszystkich, „zdiagnozowanych na śmierć”, łagodzić lęk i budzić nadzieję. Ks. Jan ze zrozumieniem i empatią pokazuje również, że często ze śmiercią trudniej pogodzić się najbliższym umierających niż im samym. Przejmująco prawdziwie brzmią jego słowa: „Moja mama powtarza, że jak umrę, ona rozpadnie się na kawałki”.

Okładka "Żyć aż do końca"
Ks. Jan Kaczkowski, Katarzyna Jabłońska„Żyć aż do końca. Instrukcja obsługi choroby”, Wydawnictwo Więź, Warszawa 2017

Niezwykle cenną częścią tej książki jest rozmowa z Rodzicami ks. Jana, którzy wraz z jego starszym rodzeństwem towarzyszyli Księdzu w umieraniu. To, co mówią Państwo Kaczkowscy, może w bardzo konkretny sposób pomóc w towarzyszeniu umierającemu bliskiemu, a także przynieść pociechę pogrążonym w żałobie.

Trudnym do przecenienia atutem „Żyć aż do końca” jest to, że opisywane sytuacje dotyczące codzienności chorego i opiekujących się nim ilustrowane są konkretnymi historiami chorych i ich bliskich.

Ważnym aspektem „Żyć aż do końca” jest afirmacja życia, które – zdaniem ks. Jana – nawet w ciężkiej chorobie może być intensywne i pełne sensu. Podziw budzą jego determinacja i pasja w kontynuowaniu swojej misji również podczas trwania i postępowania choroby – służył chorym niemal do samego końca.

Wesprzyj Więź

Ks. Jan uczynił bardzo wiele dla popularyzacji idei opieki paliatywnej i hospicyjnej w Polsce – jak mało kto od czasu charyzmatycznego ks. Eugeniusza Dutkiewicza, założyciela Hospicjum Pallotinum w Gdańsku. W swoich książkach, m.in. „Szału nie ma, jest rak”, ks. Jan pozostawił nam wszystkim przebogaty testament. Jego sedno zawiera się w słowach: „Godność osoby ludzkiej jest w dawaniu. Dawanie ma sens, bez względu na jakość. […] Już sama nasza, teoretyczna nawet, gotowość dawania zazwyczaj zapładnia innych do dawania, ma moc wykrzesania z nich dobra. Człowiek z posuniętym alzheimerem, otępiały – również daje”.

„Żyć aż do końca. Instrukcja obsługi choroby” to pasjonująca lektura. Książka ta, chociaż podejmuje trudne, czasem bardzo bolesne tematy, pełna jest optymizmu, a momentami nawet humoru, bo – jak mówi w jednym z jej rozdziałów ks. Jan – „Choroby, również tej śmiertelnej, a nawet samej śmierci nie można przez cały czas traktować ze śmiertelną powagą, bo już sama taka postawa by nas zabiła”.

Tekst ukazał się jako przedmowa do rozmowy Katarzyny Jabłońskiej z ks. Janem Kaczkowskim pt. „Żyć aż do końca. Instrukcja obsługi choroby”, Wydawnictwo Więź, Warszawa 2017. Tytuł pochodzi od redakcji.

Podziel się

Wiadomość