W 2016 roku zaginęło w Polsce prawie 2 tys. osób powyżej 60 roku życia. O większości zaginionych w podeszłym wieku bliscy mówią mniej więcej tak: „zawsze siedział na pobliskiej ławce, zawsze wracał do domu na obiad, samodzielnie chodził do pobliskiego sklepu, tylko ten jeden raz…”.
Sytuacji osób w podeszłym wieku przypatruję się od lat. Sam przeżyłem, wraz z moim rodzeństwem i bliskimi, burzliwą starość matki i wszystkie sprawy opiekuńczo lecznicze z tym związane. W swojej pracy pomagam rodzinom, które poszukują zaginionych rodziców czy bliskich krewnych. A jest ich, z roku na rok, coraz więcej. Tylko w ostatnich dwóch latach w programie „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie” poszukiwaliśmy prawie 60 osób w wieku powyżej 60 lat, z czego 39 jak dotąd nie zostało odnalezionych, prawie 20 osób, które znaleźliśmy, nie żyje, żywe odnalazły się tylko 2 osoby.
W skali kraju w 2016 roku zaginęło prawie 2 tys. osób powyżej 60 roku życia. Większość to osoby chore, samotne lub pozbawione stałej opieki najbliższej rodziny.
Coraz dłużej żyjemy. Powoli, aczkolwiek systematycznie, maleje grupa osób w wieku produkcyjnym. Gdy zestawimy oba te fakty, skala problemu Polaków w podeszłym wieku staje się zatrważająca. Według prognoz zmian demograficznych do roku 2040 grupa wiekowa osób 60+ zwiększy się nam o ponad 20 proc. Łącznie z grupą w wieku przedprodukcyjnym, czyli do 15 lat, niepracujących w Polsce będzie ponad 40 proc. całej ludności. Co to oznacza w praktyce? Zapotrzebowanie na usługi leczniczo opiekuńcze gwałtownie wzrośnie. Gdyby jeszcze zajrzeć do danych na temat usług poradnictwa i lecznictwa, okaże się, że – przy obecnym stanie służby zdrowia i opieki społecznej – przedstawia się nam mało optymistyczny obraz życia tej grupy ludności.
Już dzisiaj stanowi to poważny problem społeczny. Opieka nad osobami w podeszłym wieku, osobami chorymi na różnego rodzaju choroby somatyczne, choroby wieku starczego, takie jak daleko posunięta skleroza, otępienie czy choroba Alzheimera, kuleje i od lat jest poważnie zaniedbywana przez tych, którzy decydują o budżecie państwa.
Rodziny staruszków podrzucają ich do otwartych placówek szpitalnych, licząc na to, że nikt ich nie wystawi za drzwi
Mimo składanych obietnic nie powstaje publiczny system opieki nad osobami w podeszłym wieku z prawdziwego zdarzenia. Ostatnio Ministerstwo Zdrowia wykreśliło z systemu opieki szpitalnej oddziały geriatryczne, zarówno w publicznych placówkach, jak i prywatnych. Pozbawiono je tym samym możliwości korzystania z dofinansowania NFZ. Było ich bardzo mało, teraz będzie jeszcze mniej lub znikną z mapy wielu polskich miast. Po korekcie zostawiono pojedyncze oddziały czy placówki geriatryczne w dużych miastach (Warszawa, Katowice, Kraków, itd.), natomiast na listach sieci szpitali w miastach powiatowych takie oddziały zostały zlikwidowane. Dlatego rodziny staruszków podrzucają ich do otwartych placówek szpitalnych, licząc na to, ze nikt ich nie wystawi za drzwi.
Opieka w systemie Domów Pomocy Społecznej (utrzymywanych ze środków samorządu powiatowego) jest słaba, warunki w nich nie zawsze są do zaakceptowania, i poza wszystkim pozostają one przepełnione i ciągle na granicy bankructwa. Opieka niepubliczna jest bardzo droga i – co tu dużo mówić – nie zawsze spełnia wszystkie wymagania stawiane temu systemowi.
Rodziny osób chorych, na przykład na Alzheimera, zdają sobie sprawę, że jeżeli nie chcą skazać jednego z rodziców na samotną wegetację w domu, zmuszone są wynająć opiekuna albo zrezygnować z pracy i zająć się opieką nad ojcem lub matką samemu.
Zostawianie starych, samotnych i chorych rodziców czy „dziadków” zamkniętych w domu często kończy się tragicznie. Większość zaginionych w podeszłym wieku to osoby, o których bliscy mówią mniej więcej tak: „zawsze siedział na pobliskiej ławce, zawsze wracał do domu na obiad, samodzielnie chodził do pobliskiego sklepu, tylko ten jeden raz…”.
Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.
Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Wielu rodzin nie stać na opłacanie prywatnych opiekunów dla matki lub ojca. A jeżeli para staruszków mieszka tylko we dwoje albo któreś z nich żyje samotnie? Sąsiedzi w małych miastach czy na wsi zwracają uwagę i często pomagają starszej osobie wrócić do domu. Nie zawsze jednak udaje im się to zrobić na czas. Zagonione dzieci, pracujące na utrzymanie swoich rodzin, nie zawsze mają czas, by pomyśleć o zastosowaniu szeregu prostych działań zapobiegawczych, takich jak wszywki w ubraniu z numerem telefonu opiekuna, z adresem miejsca zamieszkania, z informacją o chorobie itd.
Nie zawsze też my, osoby postronne, reagujemy właściwie na dziwne zachowanie ludzi w podeszłym wieku. Tłumaczymy się pośpiechem, obawą o agresywną reakcję osoby, której oferują pomoc.
Najwyższy czas, by poważnie rozważać, czy Polska to kraj dla starych ludzi. Nie tylko w zaciszu własnego domu.







