Zima 2024, nr 4

Zamów

Siła dobrego na jednego?

Od lewej: Miloš Zeman i Jiří Drahoš. Fot. David Sedlecký, Jindřich Nosek / Wikimedia Commons

Nie wiem, czy druga tura wyborów prezydenckich w Czechach to starcie dżentelmena z barbarzyńcą, ale na pewno jest to starcie, które może otworzyć nowy polityczny rozdział w najnowszej historii Europy Środkowo-Wschodniej.

„Upadł mit niepokonalnego Zemana. (…) Nadchodzące starcie dwóch kultur – dżentelmeńskiej i barbarzyńskiej – pokaże światu i nam samym, jaka jest jakość naszego narodu, kim jesteśmy jako Czesi i na jaką przyszłość zasługujemy” – skomentował wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich, która odbyła się dwa tygodnie temu, ks. Tomáš Halík. Czy bój między urzędującym prezydentem Milošem Zemanem i jego kontrkandydatem Jiřím Drahošem rzeczywiście zasługuje na miano starcia barbarzyńcy z dżentelmenem?

23 stycznia, pierwsza telewizyjna debata prezydencka przed drugą turą wyborów. Transmituje ją komercyjna Prima. Format jest bulwarowy, na trybunach siedzą zwolennicy obu kandydatów. Piszczą, pokrzykują, kibicują. Zeman siedzi w fotelu głęboko, niemal pół leżąco. Drahoš wyprostowany zajmuje tylko nieznaczną część swojego siedziska (na które zresztą później narzeka). Obecny prezydent często używa języka potocznego, brzmi jakby opowiadał wnukom ciekawą opowieść. Być może dlatego tym razem oszczędza słuchaczom przekleństw i wulgaryzmów, których publicznie używa regularnie. Jego przeciwnik mówi niezwykle dbałą czeszczyzną – niektórzy zarzucają mu, że używa języka profesorów, a nie zwykłych ludzi –  w dość nierównym tempie, jakby na omawianą kwestię dopiero szukał właściwej odpowiedzi. Zeman na każdym kroku daje odczuć przeciwnikowi, że czuje się przy nim jak mistrz Jedi przy młodym padawanie, Drahoš nie ma żadnego doświadczenia politycznego. Portal demagog.cz wyliczy potem, że w trakcie debaty obecny prezydent minął się z prawdą siedem razy, trzy razy nią manipulował. Jiří Drahoš miał powiedzieć nieprawdę dwukrotnie.

Polsko-czeskie relacje w XX i XXI wieku były na poziomie politycznym raczej chłodne, cechowały je wzajemne uprzedzenia i stereotypy. Czy zmiana na praskim Zamku mogłaby przynieść ożywienie sąsiedzkich stosunków?

Druga debata, która odbywa się w czwartek, 25 stycznia, wygląda zupełnie inaczej. Publiczność jest nieliczna, jedynie raz na jakiś czas klaszcze w reakcji na odpowiedzi kandydatów. Moderatorka to doświadczona dziennikarka Světlana Witowská z Czeskiej Telewizji. Dociekliwie wypytuje obu kandydatów. Rozmowa jest znacznie bardziej merytoryczna. Drahoš nie narzeka na fotel, widać, że czuje się pewniej niż we wtorek. Jego konkurent wygląda na zmęczonego, czasem zdaje się nieobecny, ale i tym razem mówi z dużą pewnością siebie. Demagog.cz wylicza: Zeman nieprawdę mówi czternaście razy, Drahoš – trzy. Dodatkowo prezydent pięciokrotnie manipuluje.

W pierwszej turze wyborów Zeman zdobywa 38,56 proc. głosów, a były prezes Czeskiej Akademii Nauk prof. Drahoš 26,60 proc. Przewaga urzędującego prezydenta wydaje się duża, ale ma on niewiele możliwości na pozyskanie nowych wyborców. Zeman ma równie liczną grupę twardych zwolenników – głównie wśród mniej wykształconych obywateli, na wsiach i w mniejszych miastach – jak przeciwników. Jego prorosyjska i prochińska polityka (prof. Drahoš wprost sugeruje, że rosyjskie służby ingerują w przebieg czeskich wyborów na rzecz Zemana), skrajnie ksenofobiczna postawa wobec kryzysu migracyjnego, otwartość na częste odwoływanie się do instytucji demokracji bezpośredniej oraz krytyka praskich elit mają równie silnych zwolenników, jak i przeciwników.

Z kolei Drahoš może przekonać do siebie Czechów brakiem politycznego doświadczenia. Nasi południowi sąsiedzi przeżywają bardzo silny kryzys zaufania do polityków, co uwidoczniły niedawne wybory parlamentarne. Z wielką przewagą nad konkurencją wygrała je partia miliardera i biznesmena Andreja Babiša, który jest obiektem śledztwa prokuratury w sprawie defraudacji pieniędzy. Kiedy moderatorka drugiej prezydenckiej debaty naciskała na byłego prezesa Czeskiej Akademii Nauk w sprawie jego braku zaangażowania w politykę wobec bogatego politycznego doświadczenia Zemana, Drahoš odpowiedział po prostu: „Wolę takiego doświadczenia nie mieć”. Sala nagrodziła tę wypowiedź gromkimi oklaskami.

Przeciętny Czech może jednak postrzegać Drahoša jako przedstawiciela praskich elit, które mają złą opinię w wielu częściach kraju. Profesor, chemik z  wieloletnim doświadczeniem pracy w Czechach i zagranicą, rzeczywiście od lat mieszka i działa w Pradze. Z drugiej strony Jiří Drahoš pochodzi z niewielkiego Jabłonkowa na Śląsku Cieszyńskim. Tam wychował się i dorastał, może więc bronić się przed oskarżeniami o nieznajomość życia z dala od Pragi. Na marginesie: wciąż mieszka tam liczna polska mniejszość narodowa, a pretendent na urząd prezydenta Czech wśród języków, którymi włada, wymienia (poza czeskim): angielski, niemiecki, rosyjski i polski. Polsko-czeskie relacje w XX i XXI wieku były na poziomie politycznym raczej chłodne, cechowały je wzajemne uprzedzenia i stereotypy. Właściwie jedynym wyjątkiem był Václav Havel, który doskonale poznał polską opozycję antykomunistyczną i do końca życia przyjaźnił się z jej dawnymi działaczami. Czy zatem zmiana na praskim Zamku mogłaby przynieść ożywienie sąsiedzkich relacji?

Wesprzyj Więź

Sondaże przed drugą turą dają mniej więcej równe szanse obu kandydatom, Drahoš jest delikatnym faworytem. Poparli go wszyscy liczący się kandydaci, którzy odpadli w pierwszej turze głosowania; wszyscy oni są przeciwko Zemanowi. Czy to oznacza, że dojdzie do zmiany? Wciąż trudno to przewidzieć.

Jakkolwiek by było, nie wiem, czy oglądamy właśnie starcie dżentelmena z barbarzyńcą, ale na pewno jest to starcie, które może otworzyć nowy polityczny rozdział w najnowszej historii Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego warto je śledzić. Głosowanie trwa od piątku 26 stycznia od godz. 14 do soboty 27 stycznia do godz. 14.

Gdyby w Czechach – gdzie wybory parlamentarne wyraźnie wygrała lokalna wersja Donalda Trumpa, a dalsze pozycje zajęli konserwatyści i quasifaszyści – nagle prezydentem został człowiek opowiadający się za europejska solidarnością i daleki od stosowania łatwych populistycznych chwytów, byłaby to zmiana jakościowa, obok której sąsiedzi nie mogliby przejść obojętnie.

Podziel się

Wiadomość