„W rejestrze publicznym znajdują się recydywiści, czyli sprawcy najcięższych przestępstw seksualnych, którzy zostali uprzednio skazani na karę pozbawienia wolności bez zawieszenia. Z tego co wiem żaden z księży, których publicznie wymienia się w mediach, nie był recydywistą skazanym za najcięższe przestępstwa” – mówi o. Adam Żak w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Z początkiem roku Ministerstwo Sprawiedliwości utworzyło Rejestr Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym. Składa się z dwóch odrębnych wykazów: powszechnie dostępnego oraz o ograniczonym dostępie. To efekt wejścia w życie ustawy z maja 2016 roku o przeciwdziałaniu przestępczości na tle seksualnym.
Samo utworzenie rejestru ostro skomentował u nas Tomasz Snarski, adwokat, doktor nauk prawnych, adiunkt w Katedrze Prawa Karnego Materialnego i Kryminologii na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego: „Powszechnie dostępny rejestr pedofilów nie służy zapobieganiu przestępczości. Jego stworzenie to przykład populistycznej dehumanizacji i dechrystianizacji polskiego prawa karnego”.
Media szybko zauważyły, że w otwartym rejestrze brakuje księży pedofilów. „Gazeta Wrocławska” 3 stycznia pisała, że nie znalazła w nim nazwiska księdza Pawła K., skazanego we Wrocławiu za wykorzystywanie seksualne nieletnich chłopców i gwałt na jednym z nich. O to, czy w rejestrze można znaleźć adresy parafii, w których przebywają księża pedofile po wyrokach, pytał na swoim facebookowym profilu Marcin Wójcik, autor książki „Celibat”. Sprawę podchwyciły ogólnopolskie media.
W niedzielę na portalu Wirtualna Polska ukazał się wywiad z o. Adamem Żakiem, pełnomocnikiem episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży.
Jezuita został zapytany o reakcję na zarzuty, że Ministerstwo Sprawiedliwości chroni księży skazanych za przestępstwa seksualne. – To jest po prostu nieznajomość rzeczy. Zgodnie z ustawą w rejestrze publicznym znajdują się recydywiści, czyli sprawcy najcięższych przestępstw seksualnych m. in. na szkodę osoby małoletniej, którzy zostali uprzednio skazani na karę pozbawienia wolności bez zawieszenia. Nie ma więc żadnego spisku – tłumaczył o. Żak. – Z tego co wiem żaden z księży, których publicznie wymienia się w mediach, nie był recydywistą skazanym za najcięższe przestępstwa i dlatego nie są wymienieni w rejestrze jawnym. Zresztą nie ma w nim również wielu innych osób – mówił.
– Zarzut, że księża są szczególnie chronieni przez ministerstwo, to trochę histeryczna reakcja wynikająca ze skoncentrowania się na duchowieństwie, jakby to ono było głównym problemem, podczas gdy badania jednoznacznie pokazują, że wykorzystywanie seksualne małoletnich jest problemem społecznym. Dla mnie taka reakcja jest w pewnym sensie typowa. Opinia publiczna w sposób podświadomy broni się przed przyznaniem, że jako społeczeństwo mamy problem i wskazuje, że problem dotyczy tylko jednej grupy społecznej, w tym przypadku kleru – powiedział jezuita.
Pełnomocnik episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży przyznał, że „nie wystarczy reagować jak się mleko rozleje. Trzeba zapobiegać”. – To podstawowy obowiązek wszystkich, którzy pracują z dziećmi i młodzieżą, skala problemu w naszym społeczeństwie jest zatrważająca, bo aż 12,4 proc. dzieci między 11. a 17. rokiem życia doświadczyło przynajmniej jednej z form wykorzystania seksualnego. Takie są dane z najnowszych badań – przypominał.
– Najwyższy czas, by chronić dzieci, by wszystkie środowiska w jakich przebywają, uczą się, bawią, uprawiają sport itp. były środowiskami bezpiecznymi. By tak się stało nie wystarczy prawo karne, nie wystarczą rejestry przestępców ani obowiązek sprawdzania w nich osób przyjmowanych do pracy z dziećmi i młodzieżą. To jest zaledwie krok w dobrym kierunku, ale powinny być wprowadzone kolejne – mówił o. Żak. – Zamiast domyślać się spisków między Ministerstwem Sprawiedliwości a Kościołem trzeba się motywować i jednoczyć w budowaniu skutecznej strategii ochrony dzieci i młodzieży przed przemocą na skalę ogólnopolską. Nie jest to zadanie proste ani do załatwienia samymi ustawami m. in. dlatego, że przemoc w naszym społeczeństwie, w kulturze, w polityce i – niestety – w rodzinach… ma się dobrze – przyznał jezuita.
Dziś na stronie episkopatu jego rzecznik, ks. Paweł Rytel-Andrianik, poinformował, że „Kościół jest zdecydowanie przeciwny wykorzystywaniu seksualnemu małoletnich, które jest grzechem i przestępstwem”. „W tej sprawie jest pełna transparentność. Ochrona nieletnich przed wykorzystywaniem seksualnym jest jednym z priorytetów dla Kościoła” – czytamy w piśmie.
Ministerstwo Sprawiedliwości wydało dziś oświadczenie: „W Rejestrze są WSZYSCY skazani, których precyzyjnie wskazała ustawa z 13 maja 2016 r. o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym. Profesja sprawcy nie ma tu żadnego znaczenia”.
Dlaczego skazany przez wrocławski sąd ksiądz – pedofil Paweł K. nie trafił do publicznie dostępnego w sieci rejestru sprawców przestępstw seksualnych? Bo tak wynika z przepisów ustawy, która rejestr ten utworzyła. Co więcej, w publicznie dostępnym „rejestrze pedofilów” niemal w ogóle nie ma pedofilów rozumianych, jako osoby skazane za seksualne wykorzystywanie dzieci. Znajdą się w nim jedynie pedofile recydywiści. Ale skazani po 1 października 2017 roku. Wróciła debata o publicznym rejestrze pedofilów i braku w nim księży skazanych za seksualne wykorzystywanie a nawet gwałcenie dzieci. Przypomniano, przy tej okazji, wrocławski proces księdza Pawła K. Jak to się stało, że on i inni skazani duchowni nie znaleźli się w rejestrze pedofilów? Odpowiadając na interpelację złożoną w tej sprawie przez posłów Nowoczesnej. ….. Wybuchła awantura o brak księży pedofilów w publicznym rejestrze sprawców przestępstw seksualnych. Posłowie Nowoczesnej złożyli w tej sprawie interpelację do ministra sprawiedliwości.
Odpowiadamy na tę interpelację. Nie czekając na resort. Chociaż to trochę wstyd, bo posłowie Nowoczesnej uczestniczyli w pracach nad ustawą, na mocy której wspomniany rejestr powstał (!!!!).
I pojawił się w internecie 1 stycznia 2018 roku. Odpowiedź na ich pytania znajduje się w treści ustawy. Przejrzeliśmy stenogramy z posiedzeń sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Kwestie, z których dziś wynikają pytania interpelacji, nie budziły wówczas żadnych kontrowersji.
Nam też wydaje się dziwne, że do rejestru zwanego potocznie „rejestrem pedofilów” nie wpisano skazanych za seksualne wykorzystywanie dzieci.
Ale w komisji sejmowej nie było o tym mowy. Jeśli tak, jakie było uzasadnienie dla nieumieszczenia tych duchownych w Rejestrze Publicznym Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym?
A nie rozmawialiście Państwo o tym, pracując nad ustawą?
U Ustawa wymienia przestępstwa, których sprawców – skazanych przed październikiem 2017 roku – wpisuje się do obydwu rejestrów. Są to sprawcy sześciu rodzajów przestępstw. Nie ma wśród nich osób skazanych za współżycie z nieletnim poniżej 15. roku życia ani za doprowadzenie dziecka do „poddania się innej czynności seksualnej” (art. 200 kodeksu karnego z 1997 roku i art. 176 kodeksu karnego z 1969 r.). Te przestępstwa najczęściej popełniają osoby nazywane „pedofilami”. Wśród nich „księża pedofile”. Są za to w rejestrze sprawcy: gwałtów na nieletnim poniżej 18. roku życia, gwałtów na nieletnim poniżej 15. roku życia, gwałtów zbiorowych i ze szczególnym okrucieństwem. Koniec. Z tego zbioru do rejestru publicznego, dostępnego w internecie dla wszystkich, wpisano sprawców gwałtów na nieletnich, jeśli ofiara miała mniej niż 15 lat, gwałtów zbiorowych i ze szczególnym okrucieństwem. W kontekście „rejestru pedofilów” media opisywały sprawę księdza Romana B. Nie ma go – informowano – w rejestrze, choć zgwałcił 13–latkę. . Znany z Wrocławia ksiądz Paweł K. najpewniej trafił do rejestru, ale do części z ograniczonym dostępem. Bo został skazany m.in. za gwałt na nieletnim chłopcu. Ale chłopiec miał więcej niż 15 lat, dlatego nie ma księdza w części jawnej. Jeżeli dane prawomocnie skazanych duchownych zostały umieszczone w części Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym z dostępem ograniczonym, jakie było uzasadnienie dla tej decyzji? Kto i według jakich kryteriów podjął taką decyzję? Tak jak już pisaliśmy – do części z dostępem ograniczonym trafili tylko ci, którzy byli skazywani za gwałt na nieletnim (od 15. do 18. roku życia). Innych – niezależnie, czy to duchowni, nauczyciele czy ktokolwiek w rejestrze nie ma.
Zdecydowano jednak o stworzeniu rejestru skazanych wyłącznie za opisane wyżej sześć kategorii przestępstw. Jedynym kryterium, w oparciu o które trafia się do rejestru, jest paragraf, z którego sprawca został skazany. . Sądy muszą wpisać do rejestru każdego, o kim mówi ustawa. I tylko w wyjątkowych wypadkach mogą go z rejestru wykluczyć. Z rejestru jawnego można być wykreślonym tylko z jednego powodu: dobro nieletniej ofiary. Dodajmy, że osoby wpisane do rejestru miały dwa miesiące na złożenie wniosku o ich wykreślenie z rejestru. Wrocławski Sąd Okręgowy tak zinterpretował przepisy ustawy, że wykreślał wszystkich, którzy się zgłosili a którzy byli skazani przed wejściem w życie ustawy.