Zasadniczą dla Romana Dmowskiego kategorią warunkującą wszelkie działania była narodowa racja stanu. Powstaje jednak pytanie: według jakiego kryterium badać, co służy owej racji, kto ją może reprezentować i jaki program ją rzeczywiście wyraża?
Może on się komuś podobać albo nie, różnie można oceniać jego wpływ na rozwój polskiej myśli politycznej, ale nie sposób negować ogromnej, acz kontrowersyjnej roli, jaką odegrał w kilku momentach zwrotnych polskiej historii. Z różnymi wartościami ujawniającymi się w historii można, a niekiedy trzeba polemizować, ale bardzo niezręcznie jest je wyrzucać poza nawias historii lub przedstawiać jedynie w krzywym zwierciadle. Dlatego najwłaściwiej byłoby wydać całą liczącą się spuściznę Dmowskiego i polemikę prowadzić z otwartą przyłbicą nie wydając wyroku na nieobecnych (…).
Za szerokim i obiektywnym udostępnieniem Dmowskiego przemawia także wzgląd na współczesną recepcję „wielkich nieobecnych”. Skazanie na skompromitowanie i zapomnienie znaczących postaci historycznych powodowało narastanie ich legendy oraz bezkrytycyzm i pewne intelektualne wyjałowienie biorące się z faktu, że przyswajano tylko najprostsze elementy z ich dorobku politycznego, bo tylko koncepcje zbanalizowane, sprowadzone do najprostszych form mogły być przekazywane w opowieści rodzinnej, emocjonalnej, ulotnej publicystyce czy ostatnio w rocznicowych akademiach. Tak tworzyło się nowe wydanie legendy Piłsudskiego, w mniejszym stopniu Dmowskiego i Witosa. Datujący się od kilku lat powrót tych postaci i ich twórczości do pierwszego, masowego obiegu, owocuje zdjęciem z nich nimbu tajemniczości i tworzy atmosferę umożliwiającą spokojną, rzeczową dyskusję historyczną.
Nie sposób negować ogromnej, acz kontrowersyjnej roli, jaką odegrał w polskiej historii
Próba adaptacji koncepcji powstałych kilkadziesiąt lat temu do aktualnych warunków zupełnie mija się z celem. Występujące w pewnych współczesnych środowiskach politycznych poszukiwanie inspiracji ideowej u klasyków z XIX i pierwszej połowy XX w. świadczą jedynie o atrofii ich współczesnej refleksji politycznej oraz braku aktywności i zdolności intelektualnej do samodzielnego opisywania i rozumienia aktualnych procesów politycznych. Można wybierać sobie tradycję, w którą się wpisuje, ale to styl dzisiejszego myślenia warunkuje wybór określonej tradycji ideowej; proces odwrotny jest zupełnie jałowy.
Dmowskiemu udało się stworzyć spójny system ideowo-polityczny. Nawet dzisiaj, po tylu latach, jego poglądy są klarowne, konsekwentne i niejako narzucają się czytelnikowi. Być może w tym tkwi przyczyna tak wielkiej popularności Dmowskiego i tak szerokiego zakresu oddziaływania Narodowej Demokracji. Całościowe, zamknięte systemy ideowo-polityczne, które mają ambicje wszechstronnego tłumaczenia zjawisk społecznych, muszą stwarzać u swoich wyznawców poczucie komfortu intelektualnego, bo dają uniwersalny klucz do pełnego rozumienia świata i rządzących nim praw. Dla Dmowskiego takim kluczem były pojęcia narodu i interesu narodowego.
Dmowski starał się oprzeć swój program na gruntownych analizach sytuacji międzynarodowej, polityki zaborców i historii polskich prób wybicia się na niepodległość. W swoich poglądach zwykle unikał ideologicznego irracjonalizmu, emocjonalnej emfazy, wszystko starał się opierać o chłodną kalkulację. Często podkreślał wieloletnią pracę całego środowiska skupionego głównie wokół „Przeglądu Wszechpolskiego”, którego owocem były założenia programowe obozu narodowego. Czytelnik pism Dmowskiego jest nieustannie utrzymywany w przekonaniu, że ma do czynienia z efektem pracy trzystu najwybitniejszych mózgów w Rzeczypospolitej. Nie muszę dodawać, że wszyscy przeciwnicy polityczni byli w tej perspektywie redukowani do poziomu amatorów, mniej lub bardziej szkodliwie bawiących się w politykę.
Główną przesłanką określającą u Dmowskiego stan sprawy polskiej w przededniu pierwszej wojny światowej było przekonanie o szczególnym niebezpieczeństwie zagrażającym Polsce ze strony Niemiec. Były one od zawsze naturalnym wrogiem Polski, bo Polska stała na drodze ich głównego kierunku ekspansji na wschód. W Prusach nacisk wynaradawiający był nieporównywalnie silniejszy i efektywniejszy niż w Rosji.
Dmowskiemu udało się stworzyć spójny system ideowo-polityczny
Konsekwencją tej oceny było skoncentrowanie wszystkich sił przeciw Niemcom oraz oparcie się o Rosję, jako mniej niebezpiecznego wroga, a nawet w pewnej konstelacji sprzymierzeńca (w przypadku konfliktu między zaborcami). Słuszność takiego poglądu jest niemożliwa do weryfikacji nawet po upływie kilkudziesięciu lat od napisania „Polityki polskiej”… Różne argumenty i różne doświadczenia historyczne przemawiają za tym kogo z naszych wielkich sąsiadów uznawać za wroga, a kogo za sprzymierzeńca. Rozpatrywać tego typu założenia można tylko w odniesieniu do konkretnej sytuacji. W latach pierwszej wojny okazały się one trafne, ale w sposób przez Dmowskiego nie przewidywany – bo rewolucja zaskoczyła także i jego. Problem jednak w tym, że Dmowski opatrzył swój pogląd wielkim kwantyfikatorem: Niemcy zawsze byli, są i pozostaną głównym źródłem niebezpieczeństwa dla Polski, ponieważ ich żywotny interes im to nakazuje.
Z powodu tego wielkiego kwantyfikatora jest to pogląd, z którym zgodzić się niepodobna. Stosunki między narodami nie ulegają jakiemuś stałemu, niezmiennemu fatalizmowi wrogości i stosunki z Niemcami nie są tu wyjątkiem. Ani przeszłość, ani przyszłość nie była tak jednoznaczna i bez przerwy zabarwiona wrogością, ani przyszłość nie musi być nią skażona.
Styl myślenia Dmowskiego, konsekwentnego antykomunisty, paradoksalnie w tym punkcie jest podobny do marksistowskiej analizy konfliktów społecznych. Tam zakładało się nieuniknioną i stałą sprzeczność między klasami, a tutaj między narodami. I z tego samego powodu obydwie te koncepcje dalekie są od tłumaczenia sytuacji rzeczywistej, tworzą bowiem raczej dogmatyczną teorię niż narzędzie intelektualnego poznania. O amoralizmie tych koncepcji wspominać chyba nie trzeba.
Dostrzegał natomiast Dmowski zasadniczą dla międzynarodowego położenia Polski prawidłowość, że zabójczy dla niej jest alians niemiecko-rosyjski i że najlepszym spoiwem tego aliansu jest wspólne tłumienie polskich aspiracji niepodległościowych. Z tego wyciągał wniosek, że sprawę polską należy tak podnosić, aby ów alians czynić niemożliwym. Dla Dmowskiego oznaczało to konieczność oparcia o jednego zaborcę przeciw drugiemu przy wygrywaniu istniejących między nimi sprzeczności. Na marginesie trzeba dodać, że w 1939 r. tragicznym błędem okazało się niedocenienie tej prawidłowości i zapoznawanie możliwości sojuszu niemiecko-rosyjskiego na grobie Polski. Osobnym zagadnieniem jest pytanie, co można byłoby w takiej sytuacji zrobić, natomiast bezsporne jest, że nie można było zrobić nic, skoro się w ogóle takiej możliwości nie dostrzegało.
Przy takim nastawieniu wobec Niemiec nie dziwi u Dmowskiego jednoznacznie negatywna ocena całego ugrupowania aktywistycznego. Najostrzej potraktowani zostali konserwatyści galicyjscy orientujący się na budowę niepodległej lub autonomicznej Polski w oparciu o Austrię. Głównym zarzutem wobec nich była kompletna nierealność owych projektów biorąca się z niedoceniania procesów rozkładowych monarchii austro-węgierskiej. Piłsudskiego zaś obciążał Dmowski odpowiedzialnością za niszczenie efektów jego prorosyjskiej i proalianckiej polityki, w czym główny udział miały jego zdaniem legiony stwarzające wrażenie, że Polacy opowiadają się za rozwiązaniem niemieckim.
Dotykamy tu nadzwyczaj delikatnej kwestii sporu między orientacją pasywistyczną i aktywistyczną podczas pierwszej wojny światowej. Spór ten podniecał opinię polityczną II Rzeczypospolitej, a i dzisiaj wywołuje kontrowersje, warto więc przyjrzeć mu się bliżej.
Mimo upływu czasu i pewnego dystansu wobec ówczesnych wydarzeń, na wiele pytań trudno dać ostateczną odpowiedź. Czy orientacja prorosyjska bez przewidywanej rewolucji rokowała większe nadzieje niż proniemiecka? Jaki jest bilans legionów? Tego typu pytania pozostają otwarte, ponieważ odpowiedź na nie uzależniona jest bardziej od wyznawanych wartości i generalnych opcji politycznych niż od dorobku nauk historycznych.
Główny zarzut Dmowskiego przeciw polityce Piłsudskiego nie jest chyba jednak trafiony. Legiony stworzyły nie tylko kadrę dla przyszłego wojska, ale także etos wojska narodowego, były namacalnym dowodem, że jest ono w ogóle możliwe, a na opinii u aliantów wiele nam nie zaszkodziły, ponieważ w decydującym momencie Piłsudski zerwał z Niemcami przyłączając się do obozu ich przeciwników, a jednocześnie w społeczeństwie zdobył sobie autorytet twórcy i obrońcy niezależności polskiego wojska.
Uleganie spiskowej wizji historii negatywnie wyróżnia ideologię endecji spośród ideologii innych ruchów
Zasadniczą dla Dmowskiego kategorią warunkującą wszelkie działania polityczne i społeczne był interes narodowy czy, jak dzisiaj można by powiedzieć, narodowa racja stanu. Powstaje jednak pytanie: według jakiego kryterium badać, co służy owej racji stanu, kto ją może reprezentować i jaki program ją rzeczywiście wyraża? Jak wiadomo, nie da się sformułować uniwersalnego kryterium rozstrzygającego tego typu zagadnienia i oczywiście Dmowski stworzyć go też nie mógł. Występował natomiast zdecydowanie z twierdzeniem, że istnieje – niezależnie od podziałów zaborowych i zróżnicowania partyjnego – tylko jeden taki interes i że jest on reprezentowany wyłącznie przez obóz narodowy. Konsekwentnie uważał także, że obóz narodowy to kategoria znacznie szersza niż jakaś partia i grupuje on wszystkie zdrowe politycznie siły polskie, siły opowiadające się za narodowym sposobem myślenia.
Historia zweryfikowała ten element koncepcji Dmowskiego. Okazało się, że nie można stworzyć ponadpartyjnego obozu narodowego, a wszystkie próby idące w tym kierunku okazywały się jedynie dość nietrwałymi sojuszami. I tak cała antypartykularna i antypartyjna konstrukcja jednego, nadrzędnego interesu narodowego przybrała oblicze właśnie jednego z partyjnych programów politycznych. Okazało się, że nie można sprowadzić całego spectrum wartości, interesów, preferencji występujących w społeczeństwie do jednego mianownika. Bądźmy jednak sprawiedliwi: nie udało się to Dmowskiemu i narodowcom, ale fiasko poniosły także wszelkie pomysły uczynienia nadrzędnymi w polityce wartości klasowych, państwowych czy wyznaniowych.
Jak z powyższego wynika, koncepcje Dmowskiego bronią się nie gorzej niż inne ówczesne programy polityczne, chociaż nie były one pozbawione elementów utopijnych, przydawania nadmiernego znaczenia szeroko rozbudowanej warstwie ideologicznej, co było charakterystyczne dla wszystkich wielkich ruchów politycznych przed 1939 rokiem. Istnieje natomiast jeden punkt, który ideologię endencką, w tym także i Dmowskiego, negatywnie wyróżnia spośród ideologii innych ruchów politycznych. Chodzi o uleganie spiskowej wizji historii.
Wszystkie niepowodzenia z okresu obejmowanego przez „Politykę polską” Dmowski tłumaczy dwiema głównymi przyczynami: machinacjami niemieckimi i spiskiem żydowskim. W obydwu przypadkach Polska jest głównym przedmiotem ich agresji.
Rosjanie – w myśl tej teorii – nie rozumieli, że ich własny interes nakazuje im zrzeczenie się ziem polskich, bo byli zdominowani przez klasę urzędniczą niemieckiego pochodzenia: fluktuacje opinii na Zachodzie spowodowane były również agenturalną działalnością niemiecką. Legiony były, nieuświadomionym przez ich twórców, wynikiem niemieckiej manipulacji obliczonej na zmuszenie Rosji do odrębnego pokoju itd.
Podobnie było z Żydami. Polityka polska mogła być niezależna, według Dmowskiego, tylko wtedy, gdy walczyła z wpływami żydowskimi. Wszystko, co pozostawało w najlżejszym bodaj związku z Żydami, było skierowane przeciwko polityce narodowej i było głównym kanałem upowszechniania wpływów niemieckich. Oczywiście propaganda rewolucyjna była – zdaniem Dmowskiego – roznoszona w Europie głównie przez Żydów.
Symptomatyczne jest, że Dmowski pisząc o polityce zwykle zachowuje zasady logiki, nawet wtedy, gdy nie do końca ma rację. Istnieją jednak u niego przekonania ponadlogiczne, ponadempiryczne, które nakazują spisku szukać zawsze pośród Żydów. Dobrym tego przykładem jest sytuacja, która miała miejsce w jednym walczącym już na froncie pułku armii polskiej we Francji. Okazało się, że miała tam miejsce dezercja i przejście kilku Poznaniaków na stronę niemiecką, wybuchł zatarg i w efekcie większość Wielkopolan opuściła szeregi. Z jednej strony Dmowski zachowuje uczciwość intelektualną i przyznaje, że dowodów żadnego spisku nie udało się znaleźć, ale mimo to zachowuje przekonanie, że cała sytuacja była wynikiem planowego spisku prowadzonego przez paru Żydków służących w pułku, głównie w kancelarii.
Nikogo nie trzeba chyba przekonywać o amoralnym charakterze antysemityzmu, dlatego ten wymiar pomińmy. W pracach Dmowskiego – tak przecież konsekwentnie dążącego do racjonalności swoich rozważań – widać, jakie spustoszenia wnosi niemiecko-żydowska teoria spiskowa. Skoro odmawia się politykom carskim prawa do posiadania własnego, odmiennego niż polski, punktu widzenia na autonomię Królestwa Polskiego, a przypisuje się im wyłącznie uleganie wpływom niemieckim, to oczywiście nie sposób zrozumieć całego skomplikowania stosunków polsko-rosyjskich. Taka postawa rodziła przekonanie, że Dmowski lepiej rozumie interes carskiej Rosji niż jej właśni politycy.
Według Dmowskiego polityka polska mogła być niezależna tylko wtedy, gdy walczyła z wpływami żydowskimi
Podobnie rzecz się miała z całym ruchem rewolucyjnym. Traktowanie go jako machinacji niemiecko-żydowskiej gruntownie problem zaciemniało, odcinając wydarzenia od ich realnych przyczyn i społecznego zaplecza.
Cały kompleks zjawisk związanych z antysemityzmem i spiskową teorią historii, który później został wzbogacony jeszcze o fobię antymasońską, należy wyraźnie do sfery błędów ewidentnych i groźnych. Wprowadzić do świadomości społecznej takie uproszczone wyjaśnienie zjawisk społecznych i politycznych jest bardzo łatwo, ale później je wykorzenić jest niebywale trudno. Wszelkie stereotypy, także te zupełnie biorące rozbrat z jakąkolwiek logiką, żyją swoim własnym życiem i są odporne na próby wszelkiej argumentacji.
U Dmowskiego znajdujemy doskonałe wytłumaczenie mechanizmu powstawania i wprowadzania do szerokiego obiegu irracjonalnego stereotypu antysemickiego, który przez stadium fobii przechodzi w obsesję z wszelkimi jej negatywnymi cechami.
Podsumowując powyższe uwagi można powiedzieć, że bardzo dobrze się dzieje, iż Dmowski jest przywracany pamięci społecznej i to za pomocą jego własnych tekstów, a nie poprzez komentatorów i panegirystów. Jeszcze lepiej się stanie, jeżeli proces ten nie ograniczy się do wydania jednej tylko książki Dmowskiego. Współczesna lektura jego prac potwierdza ich walory intelektualne, choć ich aktualność należy raczej do przeszłości. Mimo to pobudzają one do refleksji i różnych przewartościowań dotyczących historii Polski na początku XX wieku.
Fragmenty tekstu, który ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 10/1989 pod tytułem „Powrót Dmowskiego”.