Papież Franciszek wypowiedział się ostatnio przeciw stosowaniu tzw. uporczywej terapii. „Zgoda na odstąpienie od uporczywości terapeutycznej, czyli leczenia, które dla chorego oznacza więcej bólu niż korzyści, to znak prawdziwej, dojrzałej miłości” – mówił przed śmiercią ksiądz Jan Kaczkowski.
Uporczywa terapia oznacza stosowanie procedur medycznych w celu podtrzymywania funkcji życiowych nieuleczalnie chorego, co z kolei wydłuża jego umieranie, wiąże się z nadmiernym cierpieniem i naruszeniem godności.
Franciszek wypowiedział się ostatnio przeciw stosowaniu tej terapii. Mówił o niej w związku ze zorganizowanym w Watykanie sympozjum poświęconym tej kwestii. W liście do arcybiskupa Vincenzo Paglii – przewodniczącego Papieskiej Akademii Życia – papież napisał: „Interwencje w ciele człowieka są coraz bardziej skuteczne, ale nie zawsze decydujące; mogą wspierać funkcje biologiczne, które stały się niewystarczające, czy wręcz je zastąpić, ale to nie jest równoznaczne z krzewieniem zdrowia”.
W kwestii leczenia osoby śmiertelnie chorej trzeba – jak stwierdza Franciszek – kierować się „mądrością”, szczególnie że „obecnie coraz bardziej podstępna jest pokusa, by nalegać na terapie, które wywołują ogromne skutki w organizmie, ale niekiedy nie służą integralnemu dobru osoby”.
Papież przywołał również fragment wydanej w 1980 roku przez Kongregację Nauki Wiary „Deklaracji na temat eutanazji”, w której czytamy: „Moralnie słuszna jest rezygnacja ze stosowania środków terapeutycznych lub ich zawieszenie, gdy ich działanie nie odpowiada etycznemu i humanistycznemu kryterium, które zostanie uznane za proporcjonalne do kuracji”. Kryterium to, jego zdaniem, „pozwala podjąć decyzję, którą z moralnego punktu widzenia uznaje się za rezygnację z uporczywej terapii”.
Franciszek zastrzega jednak, że celem odstąpienia od terapii uporczywej w żadnym razie „nie jest spowodowanie śmierci; tu akceptuje się to, że nie można jej zapobiec”. I stwierdza: „Niestosowanie nadmiernych środków lub zawieszenie ich użycia, równoznaczne z uniknięciem uporczywej terapii ma całkowicie odmienne znaczenie etyczne niż eutanazja, która zawsze pozostaje niedozwolona, bo jest to przerwanie życie i zadanie śmierci”.
Warto dodać, że na zastosowanie wobec siebie uporczywej terapii nie zgodził się umierający Jan Paweł II, który odmówił przewiezienia go do kliniki Gemelli i podłączenia do aparatury dializującej. Wszystkich poruszyły wówczas słowa papieża, który prosił: „Pozwólcie mi odejść do domu Ojca”.
Na zastosowanie wobec siebie uporczywej terapii nie zgodził się umierający Jan Paweł II
Nie rzadko na zaprzestanie uporczywej terapii nie godzą się bliscy chorego, którym trudno porzuć nadzieję na jego wyzdrowienie albo którzy uważają zaniechanie walki o życie za porzucenie.
W książce „Żyć aż do końca. Instrukcja obsługi choroby” śp. ks. Jan Kaczkowski mówił: „Jeżeli sam chory nie chce dalszego leczenia nie dlatego, że ma takie widzimisię, ale ponieważ jest wyczerpany i obolały, bo jego organizm jest maksymalnie wyniszczony i dodatkowo lekarz pokazuje, że to leczenie mija się z celem – to przyjęcie tych argumentów na pewno nie jest porzuceniem chorego. W takiej sytuacji naleganie na kontynuowanie terapii oznacza ni mniej, ni więcej nieumiejętność porzucenia własnych koncepcji na temat leczenia bliskiego człowieka. Świadczy również o tym, że nie potrafimy usłyszeć jego pragnień i potrzeb oraz przyjąć prawdy, że zbliża się śmierć.
Zgoda na odstąpienie od uporczywości terapeutycznej, czyli leczenia, które dla chorego oznacza więcej bólu niż korzyści, to znak prawdziwej, dojrzałej miłości. […] Wiem, że to bardzo trudne, chcę jednak wszystkich namawiać: niech Państwo podejmują w swoich rodzinach, szczególnie kiedy jeszcze są Państwo zdrowi, rozmowy na temat, jak sami i Państwa bliscy wyobrażaliby sobie siebie w sytuacji nieuleczalnej czy śmiertelnej choroby. Czego by chcieli, a na co za nic w świecie nie wyraziliby zgody. Proszę mi wierzyć, tych rozmów nie trzeba się bać. Na pewno nie ściągną na nikogo choroby, mogą co najwyżej wyzwolić przypływ wzajemnej czułości i uświadomić, jak bardzo jesteście sobie drodzy”.
Warto apel ks. Jana Kaczkowskiego wesprzeć słowami św. Jana Pawła II. W marcu 2002 r. mówił on do uczestników kongresu Światowej Organizacji Gastroenterologii: „Stosowanie uporczywej terapii jest nie tylko jałowe, ale stanowi przejaw braku szacunku dla nieuleczalnie chorego”.
Zgoda, ale … Ale ta argumentacja opowiadająca się za człowiekiem może być wykorzystana przeciw człowiekowi, do przesuwania granic tego, co święte. Chciałbym wiedzieć, czy i jakie Autorka widzi bezpieczniki przeciw nadużyciom powyższego stanowiska, które podzielam. Z tego, że Autorka wspomina rodziny chorych, które przedłużają uporczywą terapię dla swojego komfortu, ale przemilcza istnienie rodzin, które wyczekują śmierci bliskiego z powodów interesownych wnoszę, że celem powyższego artykułu nie jest szukanie optymalnego rozwiązania, a przekonywanie do pewnej ideologii. To jest jak z Amoris Laetitia – papież opowiedział się za Jezusową zasadą by nie stosować “prawa” rygorystycznie i bez wyjątków, tylko rozważać każdy przypadek indywidualnie, ale nie ustanowił bezpieczników i już widzimy, że dobra zasada gdzie nie gdzie zmienia się w zasadę “hulaj dusza piekła nie ma” i przymierzana jest do hurtowego rozstrzygania wątpliwości w drugą stronę, co etycznie wcale nie jest lepsze niż rygoryzm stosowany dotychczas. Bezpieczniej jechać na trochę zaciągniętym hamulcu niż bez hamulca.