Watykański dokument „Odpowiedź migrantom i uchodźcom” ma wielki potencjał niesienia nadziei. Jest przy tym realistyczny.
„Kainie, gdzie jest brat twój?” – w lipcu 2013 r. na Lampedusie papież Franciszek przypomniał pytanie, które Bóg skierował do Kaina tuż po tym, jak ten zamordował Abla. W Kainie musiało niezwykle silnie działać poczucie winy, skoro tak bardzo bał się konfrontacji z nią, że nie próbował nawet – jak Adam i Ewa w Edenie – ukryć się przed Bogiem. Zamiast tego przewrotnie szedł w zaparte, odpowiadając: „Czyż jestem stróżem brata mego?”.
Podczas tamtej wizyty na Lampedusie Franciszek uświadomił wielu katolikom, że pytanie Boga: „Gdzie jest brat twój?” jest dziś skierowane do nas – i dotyczy także migrantów. Nasza odpowiedź może być analogiczna do reakcji Kaina – i może to nawet wyglądać rozsądnie, wszak nie jesteśmy stróżami całego świata, wszystkich braci i sióstr. Możemy jednak też odpowiedzieć inaczej. Papież zwrócił oczy świata na Lampedusę i tragedię uchodźców oraz migrantów, którym nie udało się sforsować morskiego muru „Twierdzy Europa”. Ich śmierć stała się wyrzutem sumienia dla Europejczyków, jak śmierć Abla była wyrzutem sumienia dla jego brata.
Nauczanie Kościoła na temat migrantów i uchodźców to nie pusty idealizm, lecz konkret i realizm
Na szczęście wielu ludzi – wierzących i niewierzących – zareagowało. Po mieszkańcach włoskich i greckich wysp w pomoc uchodźcom zaangażowali się mieszkańcy całej Europy, wiele organizacji pozarządowych, ruchów katolickich, zgromadzeń zakonnych (w tym polskie siostry zakonne pracujące na Lampedusie) i liczni wolontariusze. Właśnie ich praca, wysiłek, oddanie i cała suma doświadczeń stanowią fundament dokumentu watykańskiej Sekcji Migrantów i Uchodźców przy Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka „Odpowiedź uchodźcom i migrantom. Dwadzieścia punktów działalności duszpasterskiej”.
Watykańskie 20 punktów to niezwykle ważny dokument, który ma szanse realnie wpłynąć na losy świata. Dlaczego? Między innymi dlatego, że papież Franciszek stał się prawdziwym światowym przywódcą w kwestii pomocy uchodźcom i migrantom. Ma szczególną legitymację do wyrażania takich postulatów, jak te zawarte w dokumencie – dzięki pracy wspomnianych wyżej osób. Papież poznał ją podczas wizyt na Lampedusie, Lesbos i w wielu innych miejscach na całym świecie. Franciszek potrafi ich wiedzę i zaangażowanie zintegrować w całość – czego efektem jest dokument Sekcji Migrantów i Uchodźców. Znaczenie przywiązywane przez papieża do tej tematyki wyraża fakt, że nie wyznaczył żadnego przewodniczącego Sekcji Migrantów i Uchodźców, lecz osobiście kieruje jej pracami. Dodatkowo stoi za nim Ewangelia, na którą Franciszek ciągle wskazuje i którą ciągle przypomina – oraz tradycja biblijna i tradycja Kościoła, do czego jeszcze wrócę.
Po drugie, „Odpowiedź uchodźcom i migrantom” to propozycja realistyczna i zorientowana na rozwój, nawet jeśli ma charakter postulatywny. Nie każdy punkt dokumentu jest gotowy do wcielenia w życie powszechnie tu i teraz, ale za to przedstawia kierunek procesu, który – o ile zostanie wdrożony, a środki do jego realizacji są dostępne – nie tylko doprowadzi do zmniejszenia traumy i cierpień migrantów, ale przyniesie też społeczeństwom ich przyjmującym wymierne korzyści. Imigranci są bowiem wielką szansą na poprawę kondycji państw, do których przyjeżdżają. Niedawno słuchałem, jak pewien ceniony ekspert ds. migracji przekonywał: „Każdy rozwinięty kraj – może z wyjątkiem Japonii – korzystał masowo z migracji”.
Po trzecie, migracje nie ustaną. Raczej możemy się spodziewać, że będą się nasilały. Dlatego należy aktywnie i mądrze na nie się przygotowywać i potrafić reagować, a nie improwizować – jak miało to miejsce w Europie w 2015 r. Dlatego formułowanie takiego gotowego schematu działania, i to przez globalnie uznawany autorytet w tej kwestii, ma wielki potencjał niesienia nadziei – zarówno osobom uchodzącym ze swojego kraju pochodzenia, jak i przyjmującym ich.
Migracje nie ustaną, dlatego należy aktywnie i mądrze na nie się przygotować
Warto zwrócić też uwagę na – pomijany często w Polsce – aspekt zakorzenienia nauczania Franciszka na ten temat w kościelnej Tradycji. Oczywistym faktem jest znaczenie przywiązywane w Biblii do przyjęcia „obcego”. Jak przypominał bp Krzysztof Zadarko, „w oryginalnej greckiej wersji Ewangelii według św. Mateusza wiersz 25,35 wnosi jeszcze jeden akcent pomagający nam zrozumieć, za kim stoi i gdzie na nas czeka Zbawiciel: byłem obcy (dosł. ksenos – obcy, nieobywatel, niepasujący do reszty grupy, nieoczekiwany)”. Nawet obchody Światowego Dnia Migranta i Uchodźcy mają w Kościele ponadstuletnią tradycję! „Jest on pomyślany jako odpowiednia okazja dla pobudzenia wspólnot chrześcijańskich do odpowiedzialności wobec braci migrantów oraz do obowiązku współdziałania w rozwiązywaniu ich różnorakich problemów” – czytamy w instrukcji Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących z 1978 r. Tyle że w Polsce mało zwracaliśmy uwagę na tę tematykę – będąc raczej krajem, z którego ludzie wyjeżdżali za chlebem i uciekali przed prześladowaniami, niż krajem przyjmującym innych uciekinierów.
Do tej pory kluczowym dokumentem kościelnym, który podsumowywał stanowisko Kościoła w sprawie uchodźców i migrantów, był – do niedawna zupełnie nieznany w naszym kraju – dokument Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących oraz Papieskiej Rady Cor Unum „Przyjęcie Chrystusa w uchodźcach i przymusowo przesiedlonych” z marca 2013 r. To na nim opiera swoje nauczanie papież Franciszek. Oczywiste jest, że choć publikacja tego dokumentu przypada już na pontyfikat Franciszka, to powstał on podczas sprawowania urzędu Piotrowego przez Benedykta XVI. Otwiera go zresztą cytat z encykliki „Deus caritas est” Benedykta: „[…] caritas-agape wykracza poza granice Kościoła; przypowieść o dobrym Samarytaninie pozostaje kryterium miary, nakłada powszechność miłości, która kieruje się ku potrzebującemu, spotkanemu «przypadkiem», kimkolwiek jest”.
Dalej sygnatariusze dokumentu pisali wprost, że Kościół wychodzi z pomocą i miłością do każdego przymusowo przesiedlonego: ponad podziałami, niezależnie od religii i pochodzenia danej osoby. Czytamy: „zaangażowanie Kościoła na rzecz migrantów i uchodźców można przyrównać do miłości i współczucia Jezusa, Dobrego Samarytanina”. Nie dość zatem, że Ewangelia wzywa nas do niesienia pomocy każdemu potrzebującemu, którego spotkamy, to każe nam go kochać i współodczuwać z nim, tak jak robił to Jezus.
Ciekawostką może być fakt, że pod dokumentem „Przyjęcie Chrystusa w uchodźcach i przymusowo przesiedlonych” podpisało się dwóch kardynałów: Antonio Maria Vegliò oraz… Robert Sarah, ówczesny szef Papieskiej Rady Cor Unum. Ten drugi dziś często przedstawiany jest z nadzieją przez „Franciszkosceptyków” jako lider krytycznej wobec papieża frakcji wewnątrz Watykanu. Tyle że nie w tej kwestii! Pochodzący z Gwinei kardynał wie bowiem, że odrzucanie zasady udzielania niezbędnego wsparcia potrzebującym byłoby odrzucaniem nie Franciszka, lecz Ewangelii i Magisterium Kościoła.
Różnica między przyjęciem każdego a otwartością na każdego jest jak między przymusem a szansą
Rzecz jasna, nie twierdzę, że z Franciszkiem nie należy się spierać w ogóle, a zwłaszcza wyrażać wobec niego swoich wątpliwości. Nie ma mowy o żadnej „papolatrii”. W sposobie swojej posługi, ale także ze swoim teologicznym, południowoamerykańskim ugruntowaniem, papież Franciszek rzeczywiście rzuca wyzwanie naszym przyzwyczajeniom. Niektórzy z nas na to czekali (proszę zaliczyć mnie do tej grupy), inni nie potrafią się w tym odnaleźć, a pomiędzy nimi jest przecież jeszcze ogromne pole różnorodnych podejść. Również w kwestii migracyjnej trzeba myśleć rzeczowo i realistycznie.
Tyle że papież Franciszek nigdy nie wzywał politycznie, by przyjmować do Europy wszystkich uchodźców i migrantów, lecz zachęcał i zachęca, by na każdego być otwartym. Otwartość (słowo kluczowe w polemikach, jakie niedawno toczyły się na tych łamach) w tym przypadku to umiejętność powiedzenia „tak” osobie potrzebującej właśnie wtedy, gdy tej pomocy potrzebuje. Różnica między postulatem przyjęcia każdego a otwartością na każdego jest jak między przymusem a szansą. Tę drugą dajemy każdemu, bo do tego wzywa nas Ewangelia, ale nie ma w tym przymusu konkretnego rozwiązania.
Od siebie dodam jeszcze wiarę, że za postulatami Franciszka (czyli Kościoła!) stoi coś znacznie większego niż tylko ludzka inicjatywa. Ta wiara przynagla mnie, żebym modlitwą i czynem wspierał te działania. Nauczanie Kościoła na temat migrantów i uchodźców to nie pusty idealizm wzniosłych haseł, lecz konkret i realizm, który otwiera pole do dalszej dyskusji. Chrześcijaństwo jest realistyczne. Idealizmem jest projektowanie Kościoła bez Franciszka i otwartości. To nie byłby Kościół lepszy, a na pewno już nie Chrystusowy.