Jesień 2024, nr 3

Zamów

Dziennikarze „dobrej zmiany” kontra Paweł Machcewicz

Spotkanie z prof. Pawłem Machcewiczem w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego 6 grudnia 2017 r. Jan Pospieszalski czeka na zadanie pytania za pierwszą kolumną z prawej. Fot. Więź

Jan Pospieszalski zarzucił wczoraj Pawłowi Machcewiczowi, że stworzone przez niego Muzeum II Wojny Światowej opowiada o burdelu w Auschwitz, a pomija św. Maksymiliana Kolbego. Andrzej Potocki zasugerował, że twórcy Muzeum wstydzą się polskości.

Dziennikarze i środowiska intelektualne związane z „dobrą zmianą” z lubością twierdzą, że rządy Prawa i Sprawiedliwości niosą „moralną rewolucję” (tezę taką stawiał m.in. Michał Łuczewski w „Więzi” nr 1/2016). Po dwóch latach rządów PiS możemy już chyba powiedzieć, że za tą rewolucją kryje się co najwyżej karykatura moralności.

Najświeższym tego przykładem są pytania, jakie „dobrozmianowi” dziennikarze – Jan Pospieszalski i Andrzej Potocki – zadali prof. Pawłowi Machcewiczowi podczas promocji książki „Muzeum”. W publikacji Machcewicz rzeczowo wykłada, dlaczego brutalne rozprawienie się z dyrekcją Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, było atakiem na fundamenty demokracji.

Podczas spotkania w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego 6 grudnia Pospieszalski zarzucił Machcewiczowi, że stworzona przez niego wystawa opowiada o burdelu w Auschwitz, a pomija św. Maksymiliana Kolbego. Potocki natomiast zasugerował, że twórcy Muzeum wstydzą się polskości i skandalicznie eksponują cierpienia sowieckich jeńców (a przecież mogliby eksponować polskich).

Pospieszalski być może nie zauważył, że w Muzeum są fragmenty poświęcone martyrologii polskiej i chrześcijańskiej, w tym tej dotyczącej duchowieństwa. Wystawa opowiada też o osobach, które straciły życie w Auschwitz w służbie bliźniemu jak np. Helena Płotnicka. Ale czynienie wyrzutów z powodu opowiadania o historii poniżania i odczłowieczania kobiet, które zmuszane były w obozie do prostytucji, to już przykład moralnej degrengolady. Zwłaszcza w ustach prawicowego dziennikarza, który odwołuje się do moralności chrześcijańskiej. Czy Jan Paweł II nie zwracał szczególnej uwagi na świętość ludzkiej intymności i cielesności? Czy opowieść o tym, jak wojna niszczy wszystko, co święte – w tym ludzką intymność i cielesność – nie powinna stać w centrum naszej opowieści o II wojnie światowej?

Wypowiedź Potockiego jest chyba jeszcze bardziej kompromitująca. O poczuciu polskości twórców Muzeum nie będę się wypowiadał, chciałbym jednak zapytać Potockiego, co takiego daje właśnie JEMU poczucie dumy z bycia Polakiem. Mam jedynie nadzieję, że nie czerpie jej z własnych poglądów, które wypłynęły wraz z zadanym przez niego pytaniem. Jestem bowiem przekonany, że żaden naprawdę dumny Polak nie sugerowałby, że cierpienie innych jest mniej ważne i mniej godne upamiętnienia niż cierpienie Polaków.

Wesprzyj Więź

Za przekonaniem, że nie należało tak bardzo upamiętniać jeńców sowieckich (a mówimy o zwykłych chłopach wcielonych do armii, szeregowcach, którzy umierali w straszliwych męczarniach ogrodzeni drutami kolczastymi na pustej ziemi) stać mogą założenia, że „oni” cierpieli mniej niż „nasi”, że o „innych” nie warto pamiętać, że tylko męki „naszych” są ważne. Wszyscy wepchnięci w kategorię „inni” – w rozumieniu Potockiego i jemu podobnych – są zatem trochę mniej ludźmi od nas. To właśnie taki mechanizm dehumanizacyjny prowadzi do najkrwawszych zbrodni w historii ludzkości, o czym zresztą opowiada Muzeum. A także do wzrostu przemocy wobec „innych” w dzisiejszej Polsce, o czym piszę szerzej w najnowszym numerze kwartalnika „Więź”.

Swego czasu polemizowałem z podobnie moralnie obrzydzającym tekstem Jacka Karnowskiego, redakcyjnego kolegi Potockiego z „Sieci”. Prawicowe gadki o moralności tak naprawdę kryją hipokryzję – jak w przypadku Pospieszalskiego, który ignoruje istotną część nauczania Jana Pawła II – i głęboki moralny upadek.

Żal mi wielu przyjaciół i znajomych – Polaków o prawicowych poglądach. Bo jak tu się utożsamiać z taką „rewolucją moralną”?

Podziel się

Wiadomość

Byłam na spotkaniu. Panowie Pospieszalski i Potocki byli a tym wieczorze, aby wyłącznie zaprezentować swój punkt widzenia w sprawie jaką jest Muzeum i żadna rozsądna , wyważona odpowiedź nie zadowoliła ich. Byłam bardzo blisko ich, mogłam obserwować jak reagują na poszczególne fragmenty dyskusji. Jedyna myśl jaka mi przychodzi to ich bezsilność w próbie narzucenia innej narracji spotkania. Nerwowa reakcja w pytaniach była potwierdzeniem tego co widziałam. Złość, niemoc przemawiała z każdego nerwowego gestu i ciągłych szeptów. Cóż siła spokoju Pana Profesora oraz celność odpowiedzi była Panom bardzo nie na rękę. Nie jestem pewna, czy do końca zrozumieli jak bardzo niestosownie zaatakowali Profesora. Krąg ludzi, który reprezentują ma z góry założone tezy i nawet najmądrzejsza i wyczerpująca argumentacja nie są w stanie zburzyć ich szklanych wież.

Współczuje Panu Profesorowi. W trakcie dyskusji uwidoczniła się gigantyczna różnica w poziomie wykształcenia i zwykłej kultury na niekorzyść Panów Pospieszalskiego i Potockiego , po prostu kompromitacja jest dobrym określeniem.