Zima 2024, nr 4

Zamów

Potępić faszyzm i ocalić patriotyzm

Marsz Niepodległości w Warszawie, 11 listopada 2017 r. Fot. TG Sokół Lublin / na licencji CC

Faszyzmu i nazizmu nie da się ograć, nie da się nimi posłużyć w politycznych rozgrywkach, bo ostatecznie sromotnie się z nimi przegra. Jeśli rząd ich nie potępi, sam stanie się ich ofiarą, a Polskę doprowadzi na skraj przepaści.

W okrzykach i na transparentach uczestników Marszu Niepodległości były takie hasła jak: „Sieg Heil”, „Czysta krew, trzeźwy umysł”, „Biała Europa braterskich narodów”, „Biała siła, Ku Klux Klan”, „Europa będzie biała albo bezludna”. Gotuje się w człowieku. Jak się ma nie gotować, skoro doskonale wie, co takie hasła przynosiły w przeszłości i co przynoszą dzisiaj: nienawiść, pogardę i śmierć. I to wszystko na ulicach Warszawy, która poznała, co się za takimi hasłami kryje. W ich (i im podobnych) imię w zaledwie pięć lat wymordowano większość mieszkańców, dziś one wracają, i to w towarzystwie biało-czerwonych flag.

Czy można bardziej znieważyć ofiary II wojny światowej?

W mediach – przede wszystkim społecznościowych, ale nie tylko – zawrzało. Twitter, Facebook, polskie i zagraniczne media („Wall Street Journal”, BBC, „Guardian”, „Telegraph” i wiele innych) zapełniły się określeniami typu „faszyzm”, „rasizm”, „nazizm”. Ponieważ w Marszu wzięło udział nawet do 60 tysięcy osób, szybko rozniosła się też zbitka „marsz 60 tysięcy faszystów w Warszawie”, zapoczątkował ją prawdopodobnie Jesse Lehrich, były rzecznik Hilary Clinton ds. międzynarodowych. To określenie, które rodzi liczne problemy.

Pierwszy z nich jest taki, że nazywanie wszystkich uczestników Marszu Niepodległości „faszystami” jest wierutną bzdurą (zaraz wyjaśnię dlaczego). Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że pisanie o bzdurności takich doniesień może budzić w czytelniku poczucie, że autor – nie potępiając z góry całego wydarzenia – przyzwala na rasizm lub faszyzm. Otóż nie przyzwalam i potępiam. Rzecz w tym, że nasze gromy i potępienia na nic się nie zdadzą, jeśli będziemy nimi ciskali w niewłaściwe grupy.

Słowem „faszyzm” posługujemy się jak przestarzałą magiczną formułą, która utraciła swoją moc

60 tysięcy uczestników Marszu Niepodległości to nie 60 tysięcy faszystów. Wystarczy spojrzeć na Twittera i Facebooka, na profile znajomych lub anonimowych osób, które szły w Marszu – ich motywacją była chęć wyrażenia dumy z tego, że żyją w wolnej Polsce. Część mieszkańców Polski pragnie świętować 11 listopada w anturażu biało-czerwonych flag, ze swoimi przyjaciółmi, znajomymi oraz wszystkimi, którzy podzielają te pragnienia. I nie powinniśmy ich za to potępiać (choć ich przekonanie o neutralności światopoglądowej Marszu należy uznać za bardzo naiwne), nawet jeśli sami tej potrzeby nie podzielamy, czy też jej nie rozumiemy. Próba wypchnięcia ich poza akceptowalne spektrum społeczno-polityczne byłaby wodą na młyn dla tych radykalistów, którzy chcieliby kierować takim rzędem dusz. Swoją drogą, nam, którym Marsz Niepodległości od lat wydaje się małym laboratorium faszystowskim, może nie przyjść do głowy, że wielu uczestników Marszu z całej Polski jest zupełnie nieświadomych tego, że idą ramię w ramię z faszystami. Wiem to bezpośrednio od znajomych, którzy rasizmu nie akceptują, a jednak przyjechali do Warszawy specjalnie na Marsz.

Wiąże się z tym jeszcze jedna obserwacja – nasz język traci swoją wartość. Nazywając wszystkich po kolei „faszystami”, nie potrafiąc odróżnić patriotów od nacjonalistów, odmawiając prawicowcom prawa do publicznej manifestacji poglądów, nie tylko paradoksalnie przyczyniamy się do wzrostu radykalizmu, ale równocześnie niszczymy to bezcenne dobro, jakim jest nasz język. W Polsce używamy określenia „faszyzm” w stosunku do zbyt wielkiej grupy – prawdziwych faszystów wciąż jeszcze jest w Polsce niewielu (na szczęście!). Ale jeśli słowo „faszyzm” zupełnie straci swoją moc wykluczającą na skutek określania nim wszystkiego, co prawicowe i andymodernistyczne – możemy być pewni, że liczba faszystów będzie szybko przyrastała. Podobne zjawisko widać w Stanach Zjednoczonych, gdzie szafuje się pojęciem „białego, rasistowskiego suprematyzmu”. Używamy tych formuł, żeby wyrazić swoje obrzydzenie wobec tego, czego się boimy. Ale jednocześnie podskórnie czujemy, że one odstraszają coraz mniej osób, coraz bardziej posługujemy się nimi jak przestarzałymi magicznymi formułami, które utraciły swoją moc i nie mogą nas ochronić.

Czy nie musimy się zatem dziś w Polsce obawiać powrotu faszyzmu? Niestety musimy. Cytowane na początku tekstu hasła nieprzypadkowo pojawiły się na Marszu Niepodległości, gdyż w tak licznej rzeszy łatwiej ukryć się radykalistom, którzy może nie mają posłuchu wśród większości, ale stanowią olbrzymie zagrożenie dla wszystkich. Adolf Hitler doszedł w Niemczech do władzy w wyniku politycznej rozgrywki prawicowych polityków. Jego NSDAP rozwijała się w cieniu tradycyjnych partii, które przyzwalały na jej istnienie.

Rasizm jako podstawa ideologii nazistowskiej nie ma prawa w Polsce istnieć

Wesprzyj Więź

Pojawienie się faszystowskich i rasistowskich haseł na – patriotycznym z założenia, choć nacjonalistycznym w treści – marszu jest naszą wspólną, Polaków, tragedią i powodem do wstydu. Ale to przede wszystkim polska prawica musi zdać sobie sprawę, w jakim dziejowym momencie swojego istnienia się znalazła. Faszyzmu i nazizmu nie da się ograć, nie da się nimi posłużyć w politycznych rozgrywkach, bo ostatecznie sromotnie się z nimi przegra. Wyraźnie zresztą widać, że te obrzydliwe hasła są podzielane coraz chętniej przez mainstream prawicowych organizacji, skoro rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej bez skrępowania mówi w wywiadzie dla „DoRzeczy”: „jesteśmy separatystami rasowymi” (darujmy sobie to czarowanie, że „separatyzm rasowy” to co innego niż rasizm). Jesteście rasistami, panie rzeczniku, to prawda. A rasizm, jako podstawa ideologii nazistowskiej, nie ma prawa w Polsce istnieć.

Wszystkie oczy zatem powinny być zwrócone na rząd. Krzysztof Bosak, wiceprzewodniczący Ruchu Narodowego, już podzielił się na Twitterze obserwacją swojego partyjnego kolegi, że Prawo i Sprawiedliwość przygotowuje grunt pod przejęcie władzy przez narodowców, polskich faszystów. Rząd musi potępić pełzający faszyzm, bo jeśli tego nie zrobi, to sam stanie się jego ofiarą (wraz z całą polską prawicą), a Polskę doprowadzi na skraj przepaści. Jak na razie niestety usłyszeliśmy kolejną żenującą wypowiedź ministra Mariusza Błaszczaka, który – zapytany o rasizm na Marszu Niepodległości – odpowiedział: „Proszę nie ulegać takim skojarzeniom jednoznacznym (…) ważne jest, żeby wszystkiego nie przyrównywać do tezy i nie przyporządkowywać temu zdarzeń i zjawisk. (…) Na tym polega wolność, że możemy analizować te przypadki w sposób zupełnie otwarty i swobodny, bez żadnych przywiązań do skojarzeń”. Minister Błaszczak jest od skojarzeń wolny, bo okrzyk „sieg heil” nie musi mu się z niczym kojarzyć. Ach, ten nieszczęsny dar wolności…

Z faszyzmem i nazizmem nie wygramy, o ile nie damy zwyczajnym polskim patriotom szansy do wyemancypowania się z sideł tych ideologii. Innymi słowy, żeby wykluczyć ze społecznego spektrum zło w postaci faszyzmu, musimy najpierw włączać do wspólnoty obywatelskiej (a nie wypychać z niej) tych uczestników Marszu Niepodległości, którzy sami doskonale czują, że największą obrazą dla polskiego patrioty są rasistowskie hasła.

Podziel się

1
Wiadomość

“… największą obrazą dla polskiego patrioty są rasistowskie hasła”. Ja bym powiedział inaczej: może (duży znak zapytania) oni ich nie popierają, ale też im za bardzo nie przeszkadzają (mówimy oczywiście o uczestnikach marszu).Nie mnie oceniać walory intelektualne owych uczestników, wystarczy jednak zwykły rozsądek, aby wiedzieć w czym bierze się udział. Narodowcy nie istnieją od tygodnia, wszyscy, którzy chcą wiedzieć, wiedzą jaką mają ideologię, wiedzą kto ich popiera i jakie “ciągoty” mają.Dzięki tzw. przyzwoitym ludziom, którzy mają dobre zamiary, tylko jakoś, jakby tu powiedzieć, małą spostrzegawczość do władzy dochodzą demony. Czyż tak nie było we wszystkich totalitaryzmach? Gdyby diabeł miał (tak jak w baśniach) końskie kopyto, krowi ogon u tyłka i na kilometr cuchnął siarką, w piekle przebywaliby wyłącznie zapaleni entuzjaści, nawet kotła żal byłoby rozpalać (gazy cieplarniane!). W piśmiennictwie nie od dziś takich ludzi, jeszcze raz – mało spostrzegawczych określa się takim sympatycznym określeniem… Oczywiście jestem całym sercem, aby tych naszych bliźnich przekonać, czy raczej pokazać im, że można inaczej. Kto ma to zrobić? Uprzedzam odpowiedź – ja i ty. Ale też jest inny wielki nieobecny. Zgadnij kto koteczku, jak zwykł był mawiać niezapomniany “Kisiel”.

Bartosz Bartosik​, nasz młody, świetny publicysta “więziowy” napisał ważny tekst. Zgadzam się z nim w 75%, chyba jednak jestem trochę bardziej radykalny w ocenie sytuacji, choć i Bartek jest jednoznaczny. I tak:
1. Nie przekonuje mnie argument, że “wielu uczestników Marszu z całej Polski jest zupełnie nieświadomych tego, że idą ramię w ramię z faszystami”. Przepraszam, po tylu latach jeszcze nie wiadomo, nie widzieli w mediach jak to wygląda, nie widzieli spalonych samochodów, nie widzieli płonącej tęczy na Placu Zbawiciela? Nie słyszeli haseł, przemówień. Nigdy w to nie uwierzę, byłby to przejaw skrajnej naiwności, delikatnie mówiąc. Zawiniona niewiedza nie usprawiedliwia, choć nie wierzę – powtarzam – w tę niewiedzę. Może to jest – w najlepszym razie – jakiś totalny brak wyobraźni. Często właśnie przez brak wyobraźni spotykają nas największe nieszczęścia.Jakimowski w swoim ostatnim filmie pokazał atak narodowców na squaty już w 2013 roku. Budzi mój niepokój, że na takich pochodach, ktoś chce wyrażać dumę z tego, że żyje w wolnej Polsce. To chore, widać tu kompletny rozjazd co naszych wyobrażeń o tej Polsce. Bartek za bardzo obłaskawia te manifestacje, to niebezpieczne.
2. Słowo „faszyzm” zupełnie straci swoją moc wykluczającą na skutek określania nim wszystkiego, co prawicowe i andymodernistyczne – pisze Bartek. To chyba założenie zbyt daleko idące; chwyt publicystyczny; to co jest autentycznie prawicowe, konserwatywne jest przecież na wskroś demokratyczne. Tylko proszę mi pokazać prawicę w Polsce, gdzie ona jest? Dla mnie słowo “faszyzm” ma jednoznaczne konotacje, to nie prawica, i nie konserwatyzm, i nie lewica; choć istnieje faszyzm o proweniencji tak prawicowej, jak i lewicowej. Odróżnienie patrioty od nacjonalisty też nie jest takie trudne. Nie wiem, kogo Bartek ma na myśli pisząc: słowem „faszyzm” posługujemy się jak przestarzałą magiczną formułą, która utraciła swoją moc. Kto konkretnie się w ten sposób tym słowem posługuje? Wiem tylko, że takie zdanie jest niebezpiecznie, bo znowu obłaskawia, tym razem słowo “faszyzm”.

3. Prawdziwych faszystów wciąż jeszcze jest w Polsce niewielu (na szczęście!) – pisze Bartek. Chciałbym podzielać jego optymizm w tej sprawie, niestety zjawisko to powiększa się lawinowo; jest ich już dużo, za dużo.
4.Zgadzam się z Bartkiem, że przyzwolenie na faszyzm obróci się przeciw rządzącym, pisałem o tym już półtora roku temu. Nie należy jednak spodziewać się, że rząd odetnie się od narodowców, tym bardziej partia rządząca. Skoro uznało się ich za istotny fragment elektoratu, będą w to brnąć, w przeciwnym razie słupki poparcia pójdą w dół. Dlatego m.in. uważam faszyzm za realną groźbę, ma ułatwione zadanie. Słyszymy mętne wypowiedzi polityków po 11 listopada. Prezes w telewizji, na jedną nóżkę krytykuje, ale na drugą – dodaje od razu, że to margines marginesu, i że to zapewne były prowokacje. Teorią prowokacji da się wszystko wyjaśnić. Widać zatem jaki będzie przekaz, wszystko jest ok, reszta to margines wyolbrzymiany przez totalną opozycję, i wiadome media. Prezydent wypowiedział się bardziej jasno, i dobrze, choć i on mówił, że odrzucamy “chorobliwy nacjonalizm”, tak jakby istniał jakiś niechorobliwy, akceptowalny.

A poza tym główne intuicje Bartka w pełni podzielam.

I jeszcze cytat skierowany do tych, którzy rzekomo nie wiedzieli w czym uczestniczą, i tylko wyrażali swoją dumę z tego, że żyje w wolnej Polsce. Napisał Wojciech Karpieszuk w “Gazecie wyborczej” i się z nim zgadzam:

“Księża, seniorzy, rodziny z dziećmi, harcerze, studenci, licealiści – szliście ramię w ramię z neonazistami i rasistami. Dobrze o tym wiecie. Może udawaliście, że nie słyszycie rasistowskich i antysemickich haseł, może zbyliście jakimś żartem oplucie i lżenie protestujących kobiet. Jednak byliście tam. I wasze przyzwolenie jest najstraszniejsze”.

Wszyscy, którzy uczestniczyli w tym marszu, jeśli nie są jeszcze faszystami, nazistami, nacjonalistami , to na pewno są na prostej drodze do stania się nimi. Nie ma co się łudzić i chować głowy w piasek. Nie pójdzie w takim marszu ktoś, kto przynajmniej nie sympatyzuje z nimi.

Widzę w komentarzach wielki żal za rozlanym mlekiem…

Marsz Niepodległości to nie jest coś, co powstało sporo przed naszymi czasami, a wręcz przeciwnie… (cytat z wiki – “Do 2009 Marsz Niepodległości skupiał jedynie środowiska nacjonalistyczne. Brało w nim udział kilkaset osób. Zmieniło się to w 2010, gdy Marsz stał się tematem dyskusji publicznej ze względu na ostrą krytykę środowisk lewicowych i „Gazety Wyborczej”. W demonstracji wzięło udział wówczas ok. 10 tys. osób”)

Niestety – to ONR i MW (niestety, bo te organizacje są stanowczo zbyt radykalne) zaproponowały formułę świętowania, która chwyciła… Co z tym zrobić?

“Wszyscy, którzy uczestniczyli w tym marszu, jeśli nie są jeszcze faszystami, nazistami, nacjonalistami , to na pewno są na prostej drodze do stania się nimi. Nie ma co się łudzić i chować głowy w piasek. Nie pójdzie w takim marszu ktoś, kto przynajmniej nie sympatyzuje z nimi.” Naprawdę? Oto cytat z księgi autorstwa organizacji odpowiedzialnych za blokowanie “WARSZAWA. 22 kwietnia za zgodą władz miasta odbył się ogólnopolski zlot
i marsz neofaszystowskiego Obozu Narodowo-Radykalnego w 70. rocznicę powstania tej organizacji. Oenerowcy, którym towarzyszyli też członkowie Narodowego Odrodzenia Polski, w trakcie swej manifestacji skandowali:
„Miejsce lewicy jest na szubienicy”, „Bóg, honor i ojczyzna”, „Naszą drogą nacjonalizm”. (http://www.nigdywiecej.org/pdf/pl/brunatnaksiega.pdf)

Jeśli dla kogoś “Bóg, Honor i Ojczyzna” i “Miejsce lewicy jest na szubienicy” są na porównywalnym poziomie… to nie mam więcej pytań…

Łatwo jest oceniać zdarzenia z pozycji osób wszystkowiedzących – spróbuję i ja się postawić w takiej sytuacji

Przestańcie narzekać, a zacznijcie myśleć nad alternatywami, bo to właśnie wasza bierność doprowadziła do takiej sytuacji…

Pożyteczniejsze niż obrażanie zwykłych uczestników Marszu byłoby zastanowienie się, dlaczego ludzie nam nie ufają. Na Krytyce Politycznej już się zaczyna pojawiać taka refleksja, jeszcze może niepewnie, ale już tak. I znowu otwarci katolicy zamiast sami zaskoczyć kreatywną diagnozą jak na laboratorium przystało będą ciągnąć za lewicą dając kolejny pretekst do podejrzeń o niesamodzielność ideową.

czy nie ufają – nie wiem… ale wiem, ze ocenianie wszystkich uczestników Marszu poprzez… ile? 5%? (3000 osób)… to jakby napisać, że wszyscy kierowcy to potencjalni mordercy jeżdżący na podwójnym gazie… a skoro normalni kierowcy nie reagują – to znaczy, że też albo tacy są, albo są na dobrej drodze, by takimi się stać…

Każda generalizacja uderza w osoby, które zostały wrzucone do jednego worka z tymi, którzy z takich wydarzeń powinni zostać wyeliminowani… ale ciężko to zauważyć zza ekranu laptopa…

Co za porownanie! przeciez “normalni kierowcy” nie maja wplywu na to, ze niektorzy jezdza w sposob niebezpieczny dla innych ludzi. Natomiast “patrioci”, ktorzy nie zgadzaja sie z haslami marszu mogliby uczestniczyc w innych wydarzeniach “patriotycznych” tego dnia, a bylo ich calkiem sporo. Fakt, ze udzial w Marszu Niepodleglosci nie jest z automatu rowny z utozsamieniem pogladow, ale nie mozna zaprzeczyc, ze chocby bierna akceptacja tych hasel (nikt nie sprobowac je zdjac!!!) jest oznakiem co najmniej obojetnosci, by nie mowic zyczliwej neutralnosci badz skrytego poparcia. Kazda z tych postaw jest moralnie potepialna, choc rzeczywiscie w roznych stopniach.

to ciekawe, bo – na przykład – najbardziej skandaliczne hasła zostały zwinięte i usunięte z marszu niemalże natychmiast…
Dałem przykład kierowców, gdyż podejrzewam, że porównywalny procent łamie prawo… A mimo to nie słyszę tekstów o zamykaniu ulic…

Ad. Piotr Ciompa. Bardzo lubię czytać Pańskie komentarze – zwłaszcza jak się z nimi nie zgadzam – zmuszają bowiem do myślenia. Ale w tym przypadku nie rozumiem tego, co Pan napisał. Pod tekstem Bartosza apelującym, żeby nie potępiać w czambuł i hurtowo, Pan pisze, że obrażamy uczestników marszu. Oj, chyba napisał Pan komentarz przed lekturą tekstu….

Rzeczywiście, mój komentarz nie odnosił się do p.Bartosza. Odnosiłem go do komentarza ks.Andrzeja Lutra, zwłaszcza afirmatywnie cytującego obraźliwy komentarz z Gazety Wyborczej. Nie zauważyłem, że nie kliknąłem “odpowiedz” przy tym komentarzu, więc trafił do niewłaściwego adresata. Pan Bartosz nikogo nie obrażał.
Mimo, że jak widać co Pan potwierdza nie mieszczę się w głównym nurcie środowiska Więzi, dobrze się tu czuję. Korzystam z wielu inspirujących artykułów. I nie ma tu artykułów nieuczciwych. To rzadkie.

W marszach organizowanych przez włoskich faszystów też nie tylko faszyści brali udział. Wielu podobał się pseudo-rzymski kicz, sztandary, pochodnie, śpiewy i strojący kabotyńskie miny Duce. Nie, z pewnością, nie wszyscy byli faszystami….
Jeżeli ktoś bierze udział w marszu organizowanym przez faszyzujące organizacje, to powinien mieć świadomość, że je popiera. Jeżeli tego nie rozumie, to wystawia świadectwo swoim możliwościom intelektualnym.
Czy zatem red. Bartosik zgodzi się z twierdzeniem, że w marszu wzięli udział (w trudnych do stwierdzenia proporcjach) neo-faszyści i ich zwolennicy, ludzie mało rozgarnięci oraz obserwatorzy (gapie), którzy chcieli zobaczyć i ew, sfotografować widowisko?