Zima 2024, nr 4

Zamów

Czy można zarobić za dużo?

Fot. Daniel Schuhmann

Katolicka nauka społeczna odrzuca pogląd, według którego pracę należy traktować jak towar, a płace powinny kształtować się wyłącznie w wyniku gry wolnej konkurencji na rynku pracy.

Thomas Winkelmann został prezesem Air Berlin, drugiej co do wielkości niemieckiej linii lotniczej w lutym br. Firma miała problemy finansowe, które nowy szef miał rozwiązać. We wrześniu przewoźnik poinformował o zawieszaniu i likwidowaniu wielu połączeń. Jak podały media, część pasażerów, których loty wypadły z rozkładu, nie mogła nawet liczyć na zwrot pieniędzy. Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że przedsiębiorstwo upadło. Pracę straci ponad osiem tysięcy osób. Niektórzy (np. piloci) bez trudu znajdą nowe zajęcie. Ale wielu może mieć z tym poważny kłopot. Trwają gorączkowe poszukiwania pieniędzy na wypłaty dla zwalnianych pracowników. Lufthansa chce przejąć aktywa Air Berlin za 1,5 mld euro, jednak to za mało, by pokryć wszystkie koszty.

Tymczasem prezes upadłego przedsiębiorstwa Thomas Winkelmann będzie otrzymywał wynagrodzenie do stycznia 2021 roku. I to niemałe – po 910 tys. euro rocznie. Oprócz tego za bieżący rok otrzyma bonus – 400 tys. euro. W sumie jego kontrakt opiewa na 4,5 mln euro. Pieniądze na jego wypłaty czekają, zagwarantowane w banku.

Informacja ta wywołała w Niemczech oburzenie. Komentatorzy wytykają Winkelmannowi, że obejmując stanowisko zdawał sobie sprawę, iż Air Berlin nie da się uratować, zwłaszcza w kontekście braku perspektyw na rychłe uruchomienie lotniska Berlin Brandenburg. Zadbał więc o siebie, a skutki niepowodzenia planów postawienia firmy na nogi przerzucił na pracowników i pasażerów. Klaus Mueller, szef niemieckich organizacji broniących praw konsumentów, domaga się, by Winkelmann zrezygnował z dalszego pobierania wynagrodzenia. Podobne wezwanie skierował do niego Clemens Fuest, kierujący  monachijskim Instytutem Badań nad Gospodarką, wskazując, że tego domaga się moralność. „Kasowanie milionów, kiedy ich pracownicy idą na bezrobocie, z pewnością nie jest wzorowym zachowaniem” – powiedział.

Podobne sytuacje nie są rzadkością. Do historii biznesu przejdą milionowe odprawy, jakie otrzymali niektórzy z menedżerów, którzy doprowadzili do kryzysu finansowego z roku 2008. Inni nadal pobierali ogromne wynagrodzenia lub znaleźli równie dobrze płatne posady gdzie indziej. W ubiegłym roku głośna była sprawa Johna Stumpfa, szefa banku Wells Fargo. Dla swoich potrzeb sprzedażowych w latach 2011-2014 bank ten otworzył 2 mln fikcyjnych kont, aby pompować ceny akcji na giełdzie. Po ujawnieniu skandalu Stumpf nie zwolnił nikogo z kadry zarządzającej, natomiast wyrzucił z pracy 5,3 tys. pracowników niskiego szczebla, którzy bezpośrednio brali udział w oszukańczym procederze. W 2016 przeszedł na emeryturę, a na odchodne otrzymał 134 mln dolarów.

Coraz częściej wątpliwości i oburzenie budzi wysokość odpraw, jakie otrzymują odchodzący menedżerowie także wtedy, gdy należycie wykonywali swoje obowiązki. We Włoszech trzy lata temu wielkie poruszenie wywołał fakt, że po 23 latach pracy 27 mln euro odprawy otrzyma były prezes Ferrari Luca Cordero di Montezemolo. W lipcu br. duże oburzenie wywołała informacja o odprawie w wysokości prawie 30 milionów euro dla odchodzącego po 16 miesiącach pracy dyrektora firmy Telecom Flavio Cattaneo. Również w Polsce pojawiają się tego rodzaju sprawy. Np. w 2014 roku część mediów nagłaśniała kwestię wysokich odpraw dla zarządzających kolejami.

44 proc. Niemców jest za wprowadzeniem limitu wysokości pensji

Wszystkie wymienione przykłady łączy ten sam problem – sprawiedliwa płaca. Najczęściej porusza się go z punktu widzenia zarabiających mało, niejednokrotnie tyle, że nie wystarcza to na utrzymanie ani na godne życie pracowników oraz ich rodzin. Szuka się rozwiązań m.in. w postaci płacy minimalnej, rodzinnej itp. O wiele rzadziej mówi się o rażących dysproporcjach płacowych między różnymi grupami pracowników. Jednak temat powoli przebija się do świadomości społecznej, a w dyskusji publicznej coraz częściej słychać o płacy maksymalnej, nie tylko w postulatach lewicowych i populistycznych ugrupowań. W zeszłym roku na zlecenie gazety „Die Zeit” przeprowadzono sondaż, z którego wynikało, że 44 proc. Niemców jest za wprowadzeniem limitu wysokości pensji, które mogą wypłacać prywatne firmy. We wschodnich landach odsetek popierających takie rozwiązanie był jeszcze wyższy (58 proc.). Tylko 25 proc. ankietowanych zdecydowanie odrzucało myśl o płacy maksymalnej.

Skoro sprawa wysokości wynagrodzenia ma aspekt moralny, pojawia się pytanie, co na ten temat mówi Kościół katolicki. Czy w ogóle zauważa problem?

Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina naukę Kościoła, zgodnie z którą płaca jest uzasadnionym owocem pracy. Według Katechizmu, aby ustalić słuszne wynagrodzenie, należy uwzględnić jednocześnie potrzeby i wkład pracy każdego. Jest też bardzo ciekawe dopowiedzenie: „Porozumienie stron nie wystarczy do moralnego usprawiedliwienia wysokości wynagrodzenia”. Jan Paweł II w encyklice „Laborem exercens” wielokrotnie pisał o konieczności „płacy sprawiedliwej”. Katolicka nauka społeczna odrzuca pogląd, według którego pracę należy traktować jak towar, a płace powinny kształtować się wyłącznie w wyniku gry wolnej konkurencji na rynku pracy.

Analizując wypowiedzi papieży w kwestiach społecznych można również znaleźć głosy dotyczące zbyt wysokich płac. Pius XI w encyklice „Quadragesiomo anno” jako wiedzę powszechną wskazał, że  zarówno zbyt niskie, jak i zbyt wysokie zarobki stają się przyczyną bezrobocia. „Dlatego wykracza się przeciw sprawiedliwości społecznej, gdy o wysokości płac decyduje osobisty interes, a nie wzgląd na dobro powszechne i gdy skutkiem tego płace zbytnio się obniża albo też podnosi” – napisał.

Jan XXIII w „Mater et magistra” odnotował, że w niektórych krajach „widzi się obok skrajnej nędzy większości obywateli wielkie bogactwa nielicznych jednostek i ich rozrzutne życie, pozostające w rażącej sprzeczności z niedolą nędzarzy”. Zwrócił uwagę, że w krajach bardziej rozwiniętych pod względem gospodarczym zdarza się nierzadko, iż „ludzie, zajmujący stanowiska o niewielkim, a nawet wątpliwym pożytku, otrzymują uposażenie wysokie, nieraz nawet wielokrotne, podczas gdy wytrwały i owocny wysiłek pracowitych i uczciwych klas społecznych jest wynagradzany więcej niż skromnie”. Według Jana XXIII jest to na pewno niesprawiedliwe, „jeśli się zważy zarówno użyteczność ich pracy dla społeczeństwa, jak dochody przedsiębiorstwa, w którym pracują, jak wreszcie zasadę równomiernego podziału dochodu społecznego”.

Wesprzyj Więź

Papież Franciszek pokazał, co myśli o zbyt wysokich wynagrodzeniach, na własnym podwórku. Krótko po wyborze na Stolice Piotrową postanowił zlikwidować dodatkowe wynagrodzenie dla kardynałów – członków komisji nadzorującej Instytut Dzieł Religijnych (IOR). W rezultacie tej decyzji Watykan zaoszczędził w skali roku 125 tys. euro.

Potocznie uważa się, że im większa odpowiedzialność, tym większa powinna być płaca. Życie pokazuje jednak, że to niewystarczająca, a niejednokrotnie również niesprawiedliwa zasada. Nie tylko dlatego, że liczne przykłady dowodzą braku realnych konsekwencji płacowych dla ludzi podejmujących błędne lub szkodliwe decyzje, dotykające wielu pracowników niższego szczebla i ich rodzin, a czasami mające katastrofalne skutki o zasięgu globalnym. Również dlatego, że żadna, nawet wymagająca ogromnych i specyficznych kompetencji, praca nie jest zwykłym towarem, którego cena zależy wyłącznie od wynegocjowanego porozumienia dwóch stron. Na to, czy wynagrodzenie jest naprawdę sprawiedliwe, wpływa bardzo dużo czynników, wśród których kwestie etyczne mają niebagatelne znaczenie.

Płaca jest kwestią moralną, cz tego chcemy czy nie.

Podziel się

Wiadomość