W czwartek, 19 października, mijają 33 lata od śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. – Można sobie wyobrazić, że dziś byłby księdzem nonkonformistycznym, że mówiłby prawdę wszystkim – powiedział kard. Kazimierz Nycz w rozmowie z portalem Stacja7.
Kard. Kazimierz Nycz opowiadał w wywiadzie o tym, jak ks. Jerzy Popiełuszko był postrzegany przez księży z diecezji, jak byłby postrzegany dziś w Kościele, i o czym naprawdę mówił w kazaniach.
– Byłem już kapłanem, kiedy w latach 80. ksiądz Popiełuszko głosił Ewangelię między innymi w Nowej Hucie. Był człowiekiem, który robił to z pełnym przekonaniem, ale było widać ogromną troskę o tych, do których mówi – wspominał kardynał. – Zasady, na które się powoływał, starał się stosować we własnym życiu i nie dać się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężać. To jest czysta Ewangelia, to jest Chrystus, który na krzyżu modli się za swoich przeciwników. Myślę, że to jest bardzo wyraźne w rysie świętości Popiełuszki: walka o prawdę i przeciwstawianie się złu – powiedział kard. Nycz.
Metropolita warszawski zwrócił uwagę, że żyjemy w czasach post-prawdy, prawdy subiektywnej, kiedy każdy uważa, że ma rację, a ks. Popiełuszko skupiał się przede wszystkim na prawdzie: – Pod tym względem ks. Jerzy miałby dziś ogromne pole do działania – zaznaczył kardynał. – Z pewnością byłby także księdzem, który nie wszystkim by się podobał, bo wiele rzeczy komunikował wprost – o prawdzie, o Ewangelii. Można sobie wyobrazić, że dziś byłby księdzem nonkonformistycznym w tym znaczeniu, że mówiłby prawdę wszystkim: tym, którzy chcą słuchać, i tym, którzy słuchać wcale nie chcą. Najbardziej obiektywną prawdą był dla niego Chrystus – dodał kardynał.
Kard. Nycz przypominał również, że Kościół w czasach komunizmu był głosem ludu. – W tamtym czasie nikt nie zarzucał Kościołowi, że wtrąca się w politykę, nawet kiedy prymas Wyszyński w publicznych wystąpieniach wprost stawał w obronie ludzi i ich godności. Dzisiaj, kiedy ta rola zastępcza się skończyła, Kościół, pełniąc rolę profetyczną wobec społeczeństwa, jest atakowany, że idzie za daleko. Tymczasem wcale tak nie jest – podkreślił.
Ks. Popiełuszko został beatyfikowany 6 czerwca 2010 r. Kard. Nycz wypowiedział się w sprawie jego kanonizacji. Jak mówił, cud, który został wybrany do tego procesu, jest jednym z wielu. Zakończył się już proces diecezjalny i trwają prace Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Stolicy Apostolskiej.
Źródło: KAI
Wypowiedź ks.kardynała o Jerzym Popiełuszce jest tak samo prawdziwa, jak stwierdzenie, że tęcza ma zieleń. Napisałem kiedyś w Rzeczpospolitej artykuł o wyciszaniu po 1989 r. aspektu społecznego jego działalności (http://archiwum.rp.pl/artykul/1262321-Niewygodne-dziedzictwo-ksiedza-Jerzego.html?_=Rzeczpospolita-1262321?_=1). Powołując się na liczne wypowiedzi ks.Jerzego oraz jego działania dowodziłem, iż był takim typem społecznika, których w XIX i początkach XX wieku przekonania społeczne prowadziły do udziału w Polskiej Partii Socjalistycznej (chociaż gdyby żył po 1989 najprawdopodobniej broniłby z Radiem Maryja zakładów Tormięs w Toruniu przed likwidacją i rozparcelowaniem na komercyjne inwestycje).
Przebieg procesu beatyfikacyjnego uprawdopodobnia podejrzewanie hierarchii o świadome wyciszanie wątku społecznego działalności ks.Jerzego przez monotematyczne podkreślanie jego wiary, która przecież miała wiele odróżniających ją od innych błogosławionych przejawów/manifestacji. Kontynuuje tę linię ks.kardynał w przywołanej wypowiedzi. Powiedzieć, jak to czyni ks.kardynał, że dla błogosławionego najważniejszy był Chrystus to nic nie powiedzieć – pokażcie mi błogosławionego, o którym władza kościelna powiedziałaby, że dla niego Chrystus nie był najważniejszy.
Na podniesioną przez dziennikarkę wątpliwość (“Ale do dzisiaj toczone są gorące dyskusje, czy ksiądz Jerzy w swojej działalności, w homiliach i spotkaniach był bardziej działaczem społecznym czy duszpasterzem”) ks.kardynał odpowiada: “Pamiętajmy, że nie wolno stosować dzisiejszych kryteriów do tamtych czasów. W czasach komunizmu Kościół pełnił funkcję zastępczą – społeczeństwo nie miało głosu, nie mogło się wypowiedzieć ani w mediach ani w prawdziwych wyborach, w związku z tym Kościół był głosem ludzi.”
Właśnie że wolno stosować (rozumnie) tamte kryteria do współczesnych czasów! Po 1989 roku też wiele grup społecznych nie zostało dopuszczonych do głosu, a Kościół nie chciał tego zauważyć abdykując z misji profetycznej wobec III RP. Obrazuje to bankructwo duszpasterstw ludzi pracy po 1989 roku, których upadek krótko opisałem tu (http://areopag21.pl/post/3996).
Zagadywanie Chrystusem własnej głuchoty społecznej przez biskupów bez różnicy “liberalnych” czy “konserwatywnych” kiepsko wróży przyszłości Kościoła. Widać, że wiara w Chrystusa jakoś nie przejawia się także we wrażliwości społecznej Kościoła, więc może z tą wiarą jest coś nie tak?
Pozwolę sobie ten przydługi komentarz zakończyć zakończeniem, które napisałem w artykule w Rzeczpospolitej:
“Na księdza Jerzego Popiełuszkę można spojrzeć i tak oto: jeśli jego zaangażowanie społeczne było, tak jak u „wczesnego” Piłsudskiego, drogą do celów ważniejszych, jeżeli ludzi pracy traktował instrumentalnie jedynie jako taran przeciw komunizmowi, to nie podważając jego zasług należy stwierdzić, iż nie nadaje się na ołtarze, a beatyfikacja była grubą pomyłką. Proponuję jednak postulatorom jego kanonizacji najpierw stanąć oko w oko z hutnikami i pielęgniarkami, których duszpasterstwa prowadził i powiedzieć im wprost, że ksiądz Jerzy nie miał socjalnych poglądów, nie interesował się szczerze ich problemami i że byli dla niego tylko mięsem armatnim w wojnie z ateizmem. Jeżeli ksiądz Jerzy Popiełuszko w taki sposób miałby się odnosić do drugiego człowieka, to nie może być kandydatem na ołtarze. Tak więc kanonizowany powinien być „w całości” taki, jakim był, a to nakazuje nie przemilczać społecznych owoców jego wiary. Nie umniejszałoby to wcale tej części przesłania księdza Jerzego Popiełuszki, którą dziś uwypukla się jako jedyną, albowiem jak powiedział papież Franciszek, dla Kościoła opcja na rzecz ubogich jest bardziej kategorią teologiczną niż socjologiczną.