Ksiądz na lekcji religii z pasją i obrzydzeniem opowiadał o homoseksualności. Nie reagował, gdy na lekcji mnie przezywano, wykonywano w moją stronę różne gesty czy po prostu bito mnie. Widział i jakby miał z tego radość.
W odpowiedzi na artykuł Dawida Gospodarka na temat samobójstwa nastoletniego Kacpra, otrzymaliśmy na naszą skrzynkę pocztową laboratorium@wiez.pl list od czytelnika, który opowiada o swoich doświadczeniach prześladowania ze względu na orientację seksualną.
Szanowna Redakcjo!
Może ważna jest dla Was taka informacja zwrotna, więc się podzielę. Nawet jeśli nie, to i tak czuję, że muszę podzielić się i podziękować. Tym artykułem pana Gospodarka o samobójstwach zmobilizowaliście mnie do pozostania w Kościele. Zobaczyłem, że tu jednak jest też miejsce dla mnie. Że w Kościele są ludzie odważnie sprzeciwiający się przemocy i dostrzegający kościelne błędy w tej materii.
Ja miałem historię prawie jak z tego artykułu – ksiądz na lekcji religii z pasją i obrzydzeniem opowiadał o homoseksualności. Nie reagował, gdy na lekcji mnie przezywano, wykonywano w moją stronę różne gesty czy po prostu bito mnie. Widział i jakby miał z tego radość. Rodzice też byli wierzący, i gdy zobaczył kiedyś ojciec wulgarne liściki od kolegów, to nie pytał mnie jak się czuje, jak może mi pomoc, tylko mówił, że jeśli okażę się pedałem, to pasem mi pedalstwo wyleczy. Myślałem że jestem dogłębnie zły, że nawet Bóg mnie nie chce. I marzyłem o śmierci, potem chciałem się zabić. Na szczęście obie próby były nieudane, a po drugiej trafiłem na dobrego psychologa.
Od paru miesięcy nosiłem się z decyzją o apostazji. Wierzę w Boga, Ewangelia jest dobra, ale tego nie widziałem w Kościele. Wreszcie zobaczyłem u znajomego na tablicy ten artykuł i okazało się, że można. Wygooglowałem inne teksty autora, o jego nowotworze, jakieś teologiczne. I rzeczywiście on jest katolikiem. To dla mnie nowe odkrycie, że można być tak otwartym i po prostu życzliwym, widzieć rzeczywistość i nie bać się jej opisywać, a już w ogóle mieć odwagę krytykować Kościół, jak się w nim jest. Bardzo delikatnie, ale jednak. Szkoda, że nie znam takich księży, że inni katolicy dookoła mnie tacy nie są. Że w Kościele, jak chodziłem, to za to, że mam „pedalski głos” kazali mi kiedyś się nie odzywać, nie śpiewać, odsuwali się. I jak być w takim Kościele? Dobrze, że piszecie. Ja nie wiem, gdzie i do kogo bym mógł z moim żalem i bólem iść, i mu wykrzyczeć. Do papieża daleko. Działajcie, niech się wszystko zmienia.
Bardzo dziękuję raz jeszcze i proszę przekazać podziękowania autorowi.
Dobrze, że jesteście!
Michał
Imię autora zostało zmienione
Michał (choć wiem, że nie tak masz na imię), jestem i ja. W Kościele wielu jest takich ludzi, którzy brzydzą się brutalnością, bezwzględnością, brakiem empatii i zaślepieniem. To wszystko boli – to inny ból niż Twój ból odrzucenia i prześladowania, ale też ból. Solidaryzujemy się.
Trudno mi ze świadomością, że tyle okrucieństwa wokół nas.
Trzymaj się Chłopaku. Modlę się o lepszy, ludzki świat.
To co sie dzieje teraz w Polsce jest po prostu smieszne, … i niestety smutne.
Ludzie dziela sie na dobrych i zlych, madrych i glupich niezaleznie od wyznania i orientacji seksualnych.
Jestem katoliczka (przede wszystkim chrzescijanka) dlatego wlasnie to pisze.
Glowa do gory, jestes zupelnie normalny, zycze wspanialego zycia.
Przepraszam za brak polskich znakow, ale mam szczescie mieszkac daleko od tego wszystkiego, mam wspanialych 2 sasiadow homoseksualistow ktorzy wychowuja syna i stad inny poglad na te sprawe.
W kościele luterańskim takie rzeczy się je mieszczą w głowie
Do autora tego listu – nie jesteś sam. Też jestem katolikiem-homoseksualiatą, żyję w czystości, wiem co przeżywasz. Jeśli potrzebujesz pogadać, napisz na tego maila jackgrimm@wp.pl
Jest nas znacznie więcej, niż Ci się może wydawać, i chociaż droga naszego życia bywa ciężka, to Chrystus stawia nam na drodze ludzi, którzy pomagają.
Pozdrawiam Cię, bracie
witaj, drogi Michale!, z ogromną emocją przeczytałem Twój list i opis tego, co spotykało Ciebie za „inność”, za bycie tym, kim jesteś i kogo nie udawałeś. To boli, to bardzo boli, że Kościół, który winien wspierać i pomagać – sam odrzuca i zadaje tyle boleści. Gdzie ta miłość bliźniego, gdzie te chrześcijańskie przykazania miłość???. Można by rzec – gdzie spotkać takiego dobrego, filmowego „ojca Mateusza”? Pamiętaj, że z Tobą jest wiele osób, ja trzymam kciuki za Twoją pomyślność.
Ja też sporo dostałem od życia za bycie innym niż ta „porządna” większość. W razie potrzeby – napisz, jeśli zechcesz. Mój e-mail: grzegorz.cychowski@onet.pl. serdecznie pozdrawiam
Powyższe komentarze świadczą o wielkim niezrozumieniu sytuacji gejów w Kościele Katolickim. Jeśli naprawdę sądzicie, że postawa współczucia, oburzenia coś zmienia to jesteście w błędzie. Nic nie zmienia także życie w tzw. „czystości” o której wspomniał piszący powyżej homoseksualista…
Katolicka teologia, podobnie jak teologia judaizmu i islamu są w swojej istocie antyhomoseksualne. Muszą te teologie niszczyć wszystko co dobre w homoseksualności, gardzić homoseksualną miłością, ignorować świadectwa osób homoseksualnych i gwałcić ich sumienia. Wszystko po to, by nie utracić własnej tożsamości.
Ci, którzy wierzą w zmiany na lepsze, na życzliwe przyjęcie osób homoseksualnych w Kościele są nie tylko naiwni, ale także nieodpowiedzialni i groźni bo narażają gejów na możliwość krzywdy ze strony Kościoła.