Modlitwa „Umrzeć z nadziei” w intencji uchodźców zmarłych w drodze do Europy uświadomiła nam, że utraciliśmy nasze błogosławieństwo i szczęście, utraciliśmy naszego Boga. Nie ma Go tutaj.
Blessing i Hapinness – Błogosławieństwo i Szczęście – zginęły próbując przeprawić się do Europy. Obie wraz z co najmniej 35 360 innymi osobami tworzą litanię męczenników Morza Śródziemnego, czyli największego cmentarzyska współczesnej Europy, mówił podczas nabożeństwa „Umrzeć z nadziei” w intencji uchodźców zmarłych w drodze do Europy kard. Kazimierz Nycz w warszawskiej archikatedrze.
Utraciliśmy nasze błogosławieństwo i szczęście, bo odwróciliśmy głowę od tragedii, cierpienia i śmierci naszych sióstr i braci, którzy szukali schronienia przed wojnami, głodem i prześladowaniem. Doświadczyli losu Jezusa z 9. rozdziału Ewangelii wg św. Łukasza: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć”. Zamiast troszczyć się o „braci naszych najmniejszych”, zajęliśmy się dyskusją o liczbach, strategiach, kwotach, religiach i rzekomej wojnie cywilizacji.
Utraciliśmy nasze błogosławieństwo i szczęście, dlatego wielokrotnie wołaliśmy podczas nabożeństwa „Kyrie Eleison”. Panie zmiłuj się nad nami, bo nie przyjęliśmy przybyszów. Panie, zmiłuj się nad nami, bo nasze ego nas sparaliżowało, nie pozwoliło być świadkami miłosierdzia, choć żyjemy w kraju, w którym narodził się i rozwinął kult Twojego Miłosierdzia.
Utraciliśmy nasze błogosławieństwo i szczęście, bo nie wpuściliśmy do domu naszego Pana (tę myśl zawdzięczam Ignacemu Dudkiewiczowi). Odmówiliśmy Mu miejsca podobnie jak mieszkańcy Betlejem Jego rodzicom i podobnie jak mieszkańcy samarytańskiego miasteczka Jemu i jego uczniom (Łk 9, 51-56). A więc Boga nie ma tutaj, opuścił nas, by udać się tam, gdzie jego miejsce. Czyli tam, gdzie ludzie cierpią zalani gorącą benzyną na łódkach przemytników, giną pod kołami ciężarówek w Calais i umierają z chłodu lub wycieńczenia, gdy szukają przejścia przez granice otoczone murem.
„Potrzeba ciszy, aby usłyszeć głos uchodźców, który dociera do nas z daleka. Doświadczamy tego, o czym mówił papież Franciszek: gdy patrzymy z daleka, ogarnia nas lęk. Aby widzieć dobrze, potrzebujemy tymczasem «bliskości, którą daje miłosierdzie». Modlitwa rodzi się w ciszy” – powiedziała Magdalena Wolnik ze Wspólnoty Sant’Egidio na początku nabożeństwa. A zatem módlmy się, choćby różańcem na granicach. Byleby nas ta modlitwa prowadziła za granice naszego ego, naszych lęków i politycznych podziałów. Może wtedy Pan do nas powróci?
Na razie pozostaje tylko błagać: „Kyrie Eleison” albo, jak jeszcze inaczej wyraził to papież Franciszek, „Tobie, Panie, chwała. A nam, Panie, hańba”.
Dziękuję. Najwyższy czas.