Jesień 2024, nr 3

Zamów

Jesteś niezbędna dla mojego życia

Kazimierz Moczarski

– Tęsknota do Ciebie jest zawsze mi obecnym przyjacielem – pisał Kazimierz Moczarski z więziennej celi do żony. – Wierz mi, kochaj i myśl o naszej przyszłości – zalecała Zofia.

Fragmenty zbioru: Zofia i Kazimierz Moczarscy „Życie tak nas głupio rozłącza… Listy więzienne 1946–1956”, Wydawnictwo „Więź”, Warszawa 2015

Zofia Moczarska: Najukochańszy Kazinku, (…) posyłam Ci: koc, kurtkę zieloną, spodnie i sweter. Wszystko b. ciepłe. Z lekarstw: strychninę, septazinę, aspirynę i sulfamidy (…). Czy masz też mdłości i czy kręci Ci się w głowie jak zwykle w tę samą stronę? Dbaj o siebie Jedyny! Kocham Cię bezgranicznie! Następną paczkę dostaniesz później, ok. 6 grudnia, bo muszę połączyć z terminem widzenia – więc się nie denerwuj.

Czuję się dobrze. Dwutygodniowy urlop spędziłam na załatwianiu Twojej sprawy. Podanie do Prezydenta Twoje znalazło się w Sądzie – wszystko więc w porządku. Pracuję b. intensywnie!

Bądź cierpliwy i spokojny. Wierz mi i kochaj i myśl o naszej przyszłości! W domu wszystko w porządku. Mama Cię całuje stokrotnie. Tulę Cię do mego serca z całej siły całuję oczy, nosek i buźkę! (17.11.1946)

Daję sobie radę – tylko bądź b. mądry, dbaj o swoją głowę – posłałam Ci proszki, nie denerwuj się – dbaj o zdrowie. Poza żywnością posłałam Ci tytoń i paczkę z bielizną.

Tak jak Ci mówiłam, zaraz po 1 września zaczynam nowe starania. Wierz mi kochany, że już bliżej jak dalej. Sądzę, że będziesz się zachowywał tu równie nienagannie jak na Mokotowie, bo funkcja od tego zależy. (…)

Kocham Cię bez pamięci, aż mi się nie chce wyjeżdżać z tego Rawicza, bo Cię czuję! Ale trzeba do pracy – do biura. (24.08.1946)

Tęsknię i kocham szalenie – myślę bez przerwy o Twojej smutnej buźce – widzę Cię koło siebie w dzień i w nocy. Jak się czujesz? Jak Twoja głowa i bóle – bądź mądry i dbaj o Twe zdrowie. Przesyłam Ci witaminy – dziś całe pudełko, proszki na ból głowy i strychninę. (…)

Wróżka mi mówi, że będziesz w domu w listopadzie. Wierzę gorąco, że przy Twym pozytywnym stosunku do nowej rzeczywistości, przy Twej umysłowości i wykształceniu przydasz się Państwu. (23.09.1946)

Kazimierz Moczarski: Najukochańsza moja Zosiu, zbliża się najpiękniejszy dzień mojego życia. Twoje imieniny. Jak zwykle mam taki nawał życzeń dla Ciebie, moja najsłodsza Żono, że nie mam możliwości tego wszystkiego wypisać. Życzę więc po prostu szczęścia i najrychlejszego zobaczenia się ze mną. I zdrowia. A o to się jedynie martwię. Tak się boję, żebyś nie zachorowała na płuca.

Dbaj o siebie. Wiem doskonale, że jesteś mocna i dzielna, ale proszę Cię, moje największe kochanie, nie nadwyrężaj swojego organizmu. Bądź spokojna, tak jak ja jestem. I nigdy nie pomyśl o mnie nic złego. Kocham Cię zawsze jednako i niezmiennie. O naszym małżeństwie myślę zawsze jak o czymś najpiękniejszym i najsłoneczniejszym. Ja się czuję doskonale. Jestem zdrowy i silny psychicznie, jak nigdy. (19.04.1946)

Tęsknota do Ciebie, moja Żono droga, jest zawsze mi obecnym przyjacielem więziennym. Życzę Ci szczęścia. To, że oboje siedzimy w więzieniu jest niczem wobec uczucia, jakie nas łączy. W świecie psychicznym – nie ma rozstania. Myślę o Tobie stale. (3.05.1953)

Cieszę się niezmiernie, że się dobrze czujesz, że jesteś spokojna i zawsze taka sama, moja dzielna i pełna taktu Zofja. Proszę Cię w każdym liście: dbaj o siebie, o zdrowie, nie zaziębiaj się, jedz dużo i w razie ew. gorączki idź zaraz do lekarza. Tak się boję o twoje płuca. Siostra moja mówiła mi na widzeniu, kilka dni temu, że Ty jesteś naprawdę zdrowa. Ta wiadomość ucieszyła mnie nadzwyczajnie.

Już niedługo, a będzie czternasta rocznica naszego ślubu. Pamiętam ten słoneczny dzień, który zaczął nasze wspólne życie. Na barwę naszej małżeńskiej wspólnoty i na brak przygód czy wrażeń nie możemy się uskarżać. Prawda? Nigdy nie mógłby nikt powiedzieć, że nasze życie było nudne. Powiesz może, iż za dużo tych wrażeń na jednego słabego Kotka, jakim ty jesteś. Trochę racji masz. Tak! Ale z drugiej strony wiem, jak dzwoni w tobie renesansowa miłość bujnego życia, pełnego życia.

Ja cię za to tak bardzo lubię. Zaraz zapytasz, „czy ty, Kaziku, tylko mnie lubisz?”. Nie pytaj, gdyż odpowiedź moją znasz po tysiąc razy. Wiesz przecież, że jesteś moim sercem. A ja moje serce nie tylko lubię. Ja je kocham i bardzo szanuję. A teraz ja – to znaczy Ciebie, kochana – całuję w szczupłe dłonie, któreś mi podała 14 lat temu. (2.07.1953)

Zawsze wierzyłem, że jesteś taka, jak jesteś, że nasze życie jest jednością, że łączy nas do śmierci to, co nas łączy. A to, co nas łączy jest tak silne, że żadne mury więzienne nie potrafią tej więzi zerwać. To, że ty jesteś, kochanie, w Fordonie, a ja w Mokotowie, to ma stosunkowo małe znaczenie, gdyż w dziedzinie ducha nie ma rozstania czy pożegnania. Ja Cię tak czuję, jakbym był przy tobie, jakbym był w twojej duszy.

Długoletnie więzienie ma to do siebie, że człowiek staje się coraz bardziej wolny psychicznie. Ten proces narastania poczucia i zrozumienia prawdziwej wolności rodzi się w więzieniu w miarę upływu lat, w miarę odrywania się od tej materialnej rzeczywistości, jaką zostawiło się za sobą, z chwilą przekroczenia bramy więzienia. Stan taki osiągnie się pod warunkiem, że się chce go osiągnąć i że się umie rozumować. (5.08.1953)

Długoletnie więzienie ma to do siebie, że człowiek staje się coraz bardziej wolny psychicznie

Kazimierz Moczarski

Udostępnij tekst

Kochanie moje! Ty jesteś pełna prostego czaru i delikatnej żywotności leśnego kwiatu. Twój urok spływa na mnie strumieniem szczęścia. Jesteś niezbędna dla mojego życia. (…)

Piszesz, że chodzisz na filmy. A ja to już zapomniałem, jak kino i film wyglądają. Nie byłem w kinie od 1939 r. Jestem filmowy „troglodyta”. (3.05.1954)

Żono Moja! Kochanko i przyjaciółko mojego życia. Cieszę się, że wyjdziesz wkrótce na wolność. A może już jesteś w domu? Całuję twe piękne oczy i szczupłe dłonie. Jesteś sercem mego życia – aż po grób. (15.02.1955)

Zofia: Pamiętaj, że masz Żonę najoddańszą, na którą zawsze możesz liczyć i swego Kota. Przyszła mi pewna myśl w związku z Twym dniem Imienin: Czy w Rawiczu 4 marca roku 1947 otrzymałeś mój list, podany na bramie, gdym bezskutecznie szturmowała o widzenie z Tobą w tym dniu? Nie pamiętam, co wtedy pisałam, ale dziś napisałabym to samo! I tak samo czule Cię całuję i tak samo mocno Cię kocham, choć „życie” nas tak głupio rozłącza. (6.03.1955)

Twoja Żona odzyska dawne siły i energię, bo chce żyć, bo ma Ciebie. Gdyby Cię nie miała i gdyby nie dostawała listów od Ciebie w najtrudniejszych chwilach swego życia – to by może było beznadziejnie. (13.04.1955)

Kazimierz: Myślę stale o Was i tęsknię bardzo. Tak bardzo jak w roku 1945, gdy mnie zamknięto w więzieniu. Piszcie mi w listach szczegóły o Waszym życiu, gdyż „w szczegółach jest prawda”, jak pisze mądrze Stendhal, jeden z moich ulubionych pisarzy. (31.07.1955)

Zofia: Tak ciężko mi, że jesteśmy rozdzieleni i odległościami, i murem więziennym, i tyloma latami odrębnego życia. Proszę Cię na wszystko – lecz się! Proszę Cię Kocie najdroższy miej wiarę w przyszłość i nie daj się nerwom.

Jestem przy Tobie w każdej sekundzie, każdego dnia. Kocham Cię zawsze tak samo, choć „rozłąka w miłości jest tem samem czem wiatr w czasie pożaru, mały ogień przytłumi, a wielki roznieci?”. Bądź dobrej myśli, mimo okrutnej opieszałości Twych spraw, bądź dobrej myśli mimo naszych wyczerpań fizycznych graniczących z odlotem na tamten świat. Granice wytrzymałości są – rozciągliwe. (16.09.1955)

Kazimierz: Celem Twoim jest znaleźć się z powrotem na platformie pełnej stabilizacji psychicznej, z której zepchnęły Cię ostatnie niezbyt różowe okoliczności życiowe. Uczynić to możesz tylko przy pomocy własnych czynników duchowych, którymi dysponujesz, to znaczy przy pomocy rozumu i woli. Te dwa czynniki egzystowały i egzystują nadal u Ciebie (znam Cię przecież chyba lepiej niż kto inny), tylko chodzą sobie one obecnie wahliwymi ścieżkami, a przeto nie służą Ci tak jak powinny.

Cóż Ci wskazuje rozum, bazujący się na zdobytym doświadczeniu i umiejętności logicznego myślenia? Wskazuje on to, że głównym elementem tzw. pomyślności życiowej jest trwały i wykorzystywany w potrzebie „zasobnik wewnętrzny”, który pozwala na zachowanie równowagi psychicznej w każdej sytuacji, nawet w takiej, która wydaje się być pozornie bez wyjścia.

Tak ciężko mi, że jesteśmy rozdzieleni i odległościami, i murem więziennym, i tyloma latami odrębnego życia. Proszę Cię na wszystko – lecz się! Proszę Cię Kocie najdroższy miej wiarę w przyszłość i nie daj się nerwom.

Zofia Moczarska

Udostępnij tekst

Wspomniany „zasobnik” zawiera długi szereg zasad, reguł i kanonów, które w potrzebie służą jako wytyczne działania i wskazują kierunek korzystny (a przez to konieczny) w danej sytuacji. Treść tego zespołu zasad (który dość trafnie ludzie przyrównują do kompasu czy kotwicy) jest nadzwyczaj różnorodna. M. in. zawiera ona stwierdzenia, które staram się poniżej Ci podać.

A mianowicie: ogromną powierzchnię traktatu życiowego stanowią przeszkody, mniej lub więcej agresywne, zwane nieszczęściami. Zadaniem pełnego człowieka (i to pięknym zadaniem), jest ich pokonywanie. Pokonywanie to wymaga jednak szeregu umiejętności, przyrodzonych lub przyswojonych, z których jedną (wcale nie najbłahszą) jest przeświadczenie, że przeszkody są w wiecznym ruchu – a więc i mijają. Życie to wieczne przypływy i odpływy. Stąd też powodzenie, czy zwycięstwo, jest zależne od umiejętności stosowania samemu ciosów albo też uników, zależnie od sytuacji.

Klęska może nastąpić tylko wtenczas, gdy – niezależnie od przejściowych, normalnych porażek – zgruchotany zostanie lub sparaliżowany ów wspomniany wyżej „zasobnik wewnętrzny”, będący elementem materialistycznym, choć skomponowanym z tworzywa psychicznego.

O całość „zasobnika” trzeba dbać najwięcej, gdyż on, jak azyl, daje schronienie i wytchnienie oraz pozwala na późniejsze, nowe, uparte podejmowanie dalszych mozołów życiowych.

Ja piszę wciąż o porażkach, a zapominam o tym, że przecież również groźne dla człowieka jest ugięcie się pod narkotycznym ciężarem triumfów. Zawrót głowy od powodzeń jest także niebezpieczny. I porażka, i triumf musi chodzić na wędzidle, dzierżonym przez dłoń „zasobnika”. Wtenczas człowiek jest panem samego siebie. A to jest rozkosz, dająca poczucie, iż jest się równym bogom – jak mówi Kipling.

Wesprzyj Więź

Naturalnie jest jasne, że każde postępowanie, czy zaniechanie, musi być zgodne z sumieniem, z etyką, której wyrazem jest kierowanie się dobrem w stosunku do innych ludzi i do samego siebie.

Reasumując powyższe wywody myślę, że musisz, Zofijko moja, zespolić mocniej twój bogaty wachlarz wartości, które wchodzą w skład twego „zasobnika wewnętrznego” i uczynić z niego aktywną, kontrolowaną rozumem i wolą, bazę postawy życiowej. (1.12.1955)

Fragmenty zbioru: Zofia i Kazimierz Moczarscy „Życie tak nas głupio rozłącza… Listy więzienne 1946–1956”, Wydawnictwo „Więź”, Warszawa 2015

Podziel się

2
Wiadomość