Po raz pierwszy kapituła przyznała dwie statuetki. Nagrodzono autorkę książki „Fałszerze pieprzu” i twórcę gdańskiego Muzeum II Wojny Światowej.
Zwycięzców poznaliśmy podczas uroczystej gali w niedzielę 24 września w Muzeum Manggha w Krakowie.
– Nieraz słyszę pytanie: co na ten temat powiedziałby twój ojciec? Ojciec zazwyczaj by milczał albo musiałabym wyciągać od niego pożądaną opinię. Niemniej jestem przekonana, głośno wyrażałby uznanie dla fantastycznych „Fałszerzy pieprzu” Moniki Sznajderman – powiedziała Magdalena Smoczyńska, córka Jerzego Turowicza, wręczając statuetkę pierwszej laureatce. Wypowiedź cytujemy za „Gazetą Wyborczą”.
– Ta książka zawiera olbrzymi ładunek prywatności, opisani bohaterowie to przecież moja rodzina. Nie wiedziałam, czy da się pogodzić tak olbrzymi ładunek polskości i żydowskości. Ale uznałam, że jestem to winna moim przodkom, którzy zginęli w Zagładzie – mówiła odbierając nagrodę Monika Sznajderman.
Laudację na cześć laureatki wygłosił prof. Jacek Leociak: – Pośród komentarzy po Holokauście znamienne były słowa jednej z ocalałych: „Mordercy zabili nie tylko naszą teraźniejszość i przyszłość, ale także przeszłość”. Książka Moniki Sznajderman to dowód, że na szczęście tak się nie stało. W kluczeniu po pożydowskim milczeniu autorka jest mi bardzo bliska.
Drugą statuetkę wręczyła druga córka Turowicza – Elżbieta Jogałła. – Choć dziedziny, w których działali laureaci, są bardzo odległe, jest coś, co je łączy: zachowanie pamięci. Muzeum II Wojny Światowej, którego dyrektorem był Paweł Machcewicz, to znakomity przykład, jak można pokazać, czym była wojna. Jest to opowieść trafiająca do wszystkich: tak starych, jak i młodych, Polaków i obcokrajowców. Wielostronne spojrzenie na wojnę przedstawił Polak, nie ulegając pokusie perspektywy wyłącznie narodowej – mówiła podczas gali Jogałła.
– Paweł Machcewicz nigdy nie zadowalał się jednoznaczną perspektywą, niuansował, nie uciekając także od tematów trudnych – wyliczał w laudacji prof. Andrzej Friszke.
Machcewicz dziękował: – To nagroda nie tylko dla mnie, ale dla całego zespołu. Szczególne podziękowania dla mecenasa Jacka Taylora, bez którego nie udałoby się otworzyć muzeum dla zwiedzających. Sądzę, że duch Jerzego Turowicza jest obecny na naszej wystawie. Myślę, że doceniłby wizję patriotyzmu, który jest pomostem dialogu z innymi narodami, nie zamyka Polski w „oblężonej twierdzy”. Sytuacja muzeum jest podobna do epizodu z działalności „Tygodnika Powszechnego”. „TP” odmówił publikacji nekrologu Józefa Stalina i na trzy lata trafił w ręce wydawcy, który pisał w całkowitej sprzeczności z etosem „Tygodnika”. Wydaje mi się, że coś podobnego dzieje się teraz z muzeum. Różnica jest taka, że nasza wystawa wciąż jest dostępna. Dlatego trzeba jej bronić, ponieważ jest to własność wspólna, a nie ministra Glińskiego.
Kapituła nagrody liczyła dziewięć osób. W jej skład weszli: Tomasz Cyz, Teresa Bogucka, Tomasz Fiałkowski, Józefa Hennelowa, Dominika Kozłowska, Marcin Król, Jarosław Makowski, Wawrzyniec Smoczyński i Adam Szostkiewicz. W tym roku nominację, oprócz laureatów, zdobyli: Artur Domosławski za zbiór reportaży „Wykluczeni”; Michał Głowiński za tom próz wspomnieniowych „Carska filiżanka”; Ola Hnatiuk za „Odwagę i strach” – monografię Lwowa w latach II wojny; Michał Jaskulski i Lawrence Loewinger za film dokumentalny „Przy Planty 7/9”; Grzegorz Motyka za pracę „Wołyń ’43”;
Jak czytamy na stronie internetowej wyróżnienia, nagroda przyznawana jest od 2013 roku przez fundację Jerzego Turowicza „za wybitne i oryginalne dzieło literackie, plastyczne, muzyczne, teatralne lub filmowe bądź pracę z dziedziny nauk humanistycznych, znajdujące się w kręgu wartości, które były bliskie Jerzemu Turowiczowi i tematów, do których wracał w swojej publicystyce i działalności publicznej”.
Zwycięzca otrzymuje statuetkę autorstwa Macieja Plewińskiego wedle pomysłu Krystyny Zachwatowicz oraz 10 tys. złotych.
Laureatami poprzednich edycji byli: Joanna Olczak-Ronikier, Marcin Zaremba i Andrzej Brzeziecki.