Substancja, jaką jest uprawianie sztuki, to niezwykle delikatna materia. Wywieranie jakiegokolwiek nacisku czy presji na twórców uważam za naganne. Po prostu mówię: „nie”.
„Więź”: Teatr – z racji powtarzalności spektakli bardziej niż film – jest sztuką wspólnotową. Stworzył Pan z innymi aktorami w teatrze wiele fascynujących duetów. Co się musi wydarzyć, żeby między odtwarzanymi przez aktorów postaciami zaistniała ta szczególna chemia?
Janusz Gajos: Ta chemia to jest to, o co głównie chodzi. Musi się stać to, co się zdarza dosyć rzadko. Przeważnie udaje się wtedy, kiedy wszyscy zrezygnują z siebie i staną się lalkami, które potrafią się same animować. Sądzę, że o tym mógł myśleć Gordon Craig, kiedy sobie wyobrażał swoją nadmarionetę.
W Herbatce u Stalina Ronalda Harwooda zagrał Pan tytułowego bohatera. Któryś z recenzentów napisał, że Pański Stalin był zbyt ludzki. Jak zbliżyć się do postaci tak odstręczającej, jak odkryć w niej człowieczeństwo?
– Myślę, że przede wszystkim trzeba odrzucić etykietki w rodzaju: cynik, łobuz, morderca, tyran. Trzeba zapytać: dlaczego ten człowiek tak postępuje, co może nim kierować? Kiedy stawia się tego rodzaju pytania, nie stosując żadnych wytrychów, wtedy zazwyczaj ujawnia się kawałek prawdy o człowieku, jakikolwiek by on był. Pasjonujące jest dokopywanie się do czegoś takiego.
Zagrał Pan w wielu sztukach rosyjskich autorów. Jak dotrzeć do tej słynnej słowiańskiej duszy, którą tak świetnie potrafi portretować rosyjska literatura?
– Kiedyś ktoś mnie zapytał: „Słowianin to właściwie kto?”. Odparłem: „To jest taki facet, który stoi na niekończącym się stepie. Stoi, patrzy i płacze. Ktoś go pyta: «Dlaczego płaczesz?». Na co facet odpowiada: «Nie wiem»”. Rosyjską literaturę wyróżnia pewien szczególny sposób opowiadania o relacjach między ludźmi. To jest specyficzne postrzeganie świata. Samobójca Mikołaja Erdmana balansuje na granicy rozpaczy i zwariowanej komedii. Albo Ławeczka Gelmana – to niby zwykły romans dojrzałych ludzi, a w istocie opowieść o esencji życia.
Od wielu lat należy Pan do zespołu Teatru Narodowego. Czy teatr ten, zdaniem Pana, ma jakieś szczególne powinności do spełnienia? Minister Wanda Zwinogrodzka uważa na przykład – i nie ona jedna – że wizja teatru, jaką Jan Klata realizował w Starym Teatrze (też narodowym), była zbyt autorska.
– Teatr jest taki jak ludzie, którzy go tworzą i którzy do niego chodzą. Trudno z tym dyskutować. Teatr Narodowy w Warszawie jest, moim zdaniem, teatrem eklektycznym czy synkretycznym. Ma w repertuarze całą masę różnych przedstawień traktujących o najróżniejszych elementach naszej rzeczywistości. Myślę, że to dobrze. Złośliwi mogą powiedzieć: „dla każdego coś miłego”, ale konia z rzędem temu, kto znalazł najlepszą formułę na funkcjonowanie teatru. W każdym razie przed kasami stoją kolejki. Było mi trochę przykro, kiedy Jan Klata w jednym z wywiadów powiedział, że to, co tu robimy, nikogo nie obchodzi.
Rzeczywiście ta wypowiedź z wywiadu udzielonego „Tygodnikowi Powszechnemu” była nie tylko nieelegancka, ale też niesprawiedliwa. A jak odbiera Pan próby ingerencji przez władze czy pewną część społeczeństwa w to, co ma być i może być wystawiane w teatrze?
– Substancja, jaką jest uprawianie sztuki, to niezwykle delikatna materia. Wywieranie jakiegokolwiek nacisku czy presji na twórców uważam za naganne. Po prostu mówię: „nie”. Sądzę, że widzowie wybiorą sami to, co ich najbardziej interesuje.
To jest fragment tekstu opublikowanego w kwartalniku „Więź”, jesień 2017.
KUP „WIĘŹ” w wersji papierowej lub elektronicznej!
Rozmawiali: Katarzyna Jabłońska i ks. Andrzej Luter
Janusz Gajos – ur. 1939, aktor teatralny i filmowy. Absolwent PWSFTviT w Łodzi. Był związany m.in. z warszawskimi teatrami: Komedia, Kwadrat, Teatrem Polskim, Teatrem Dramatycznym i Teatrem Powszechnym, od 2003 r. w zespole Teatru Narodowego. Współpracował z wieloma innymi teatrami w całej Polsce, a także z Teatrem Polskiego Radia i Teatrem Telewizji Polskiej. Ma na swoim koncie kilkadziesiąt nagród za role teatralne i filmowe – jest m.in. wielokrotnym laureatem nagród Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz nagród Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej „Dwa Teatry” w Sopocie, laureatem Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida w kategorii „Teatr”, doktorem honoris causa szkoły filmowej w Łodzi. Mieszka w Warszawie.