Zima 2024, nr 4

Zamów

Religie: źródło pokoju czy przemocy?

Marsz pokoju podczas spotkania międzyreligijnego „Drogi pokoju” w Osnabrück 12 września 2017 r. Fot. Bartosz Bartosik/Więź

W Münster i Osnabrück zebrali się liderzy religii świata, aby wspólnie szukać „dróg pokoju”. Pierwsze skutki tego spotkania dla pokoju na świecie są już widoczne.

Jewhen przyjechał do Münster z Kijowa. Nigdy nie brał udziału w wojnie, ale doskonale wie, na czym ona polega, bo jako dziennikarz stale śledzi to, co dzieje się na wschodzie jego kraju. Wojna nie przeszkadza mu mieć wielu przyjaciół w Rosji, z którymi łączy go wspólne przeżywanie chrześcijaństwa jako służby ubogim i wykluczonym. Jak przyznał, na spotkanie w Münster i Osnabrück przyjechał także po to, by zobaczyć się z przyjaciółmi z innych krajów i razem modlić się o pokój na świecie.

Spotkanie „Drogi pokoju”, zorganizowane przez Wspólnotę Sant’Egidio, było kolejnym z cyklu „W duchu Asyżu”, który kontynuuje międzyreligijną inicjatywę św. Jana Pawła II z 1986 roku (o zeszłorocznym spotkaniu, w którym wziął udział papież Franciszek, pisałem w tym miejscu). Przyjechali wysocy przedstawiciele licznych religii świata, politycy, osoby zaangażowane w pomoc humanitarną, intelektualiści, naukowcy, przedsiębiorcy i najróżniejsi inni ludzie – jak Jewhen.

„Miasto pokoju” – taki napis wita każdego wjeżdżającego do malowniczego Osnabrück w Dolnej Saksonii. Miasto szczyci się swoją historią z czasów pokoju westfalskiego w 1648 roku, który zakończył jeden z najtragiczniejszych konfliktów zbrojnych w dziejach Europy – wojnę trzydziestoletnią, podczas której katolicy i protestanci zabijali się nawzajem w imię poprawnego rozumienia chrześcijaństwa. Traktat pokojowy podpisano właśnie w Osnabrück oraz w położonym 50 kilometrów na południe Münster.

Niemal równo 370 lat po tamtych wydarzeniach doszło do symbolicznej kontynuacji tamtego doświadczenia – w międzyreligijnym spotkaniu „Drogi pokoju” szukano odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób religie na świecie mogą dać odpór wzbierającej na całym świecie fali agresji, przemocy i terroru.

W jaki sposób i do jakiego stopnia religie i przemoc mogą być połączone?

„Aby wyzwolić się ze zła wojny i nienawiści, pierwszym krokiem musi być poczucie bólu innych, uczynienie z niego własnego bólu” – napisał w obszernym liście do uczestników „Dróg pokoju” papież Franciszek. Ból podczas westfalskiego spotkania wyrażali przedstawiciele różnych grup etnicznych i religijnych. Słuchano zatem m.in. o bólu ludu Rohingjów z Mjanmy, poddawanego prześladowaniom i czystkom etnicznym; o cierpieniu Bliskiego Wschodu pogrążonego w wojnie i chaosie; o bólu i tragedii uchodźców z przeludnionych obozów (podczas uroczystego otwarcia spotkania kanclerz Angela Merkel zapowiedziała dalsze wspieranie legalnych dróg imigracji z Afryki do Europy, przy jednoczesnym ograniczaniu wpływów nielegalnych przemytników). W te narracje wsłuchiwano się ze szczególną uwagą, bo odnosiły się do aktualnych tragedii, wołania o pomoc płynącego do uczestników spotkania (i nie tylko do nich) ze wszystkich stron świata.

Nie zabrakło trudnych pytań i rozmów. Luterański biskup Berlina Markus Dröge podczas panelu poświęconemu tematowi walki bez przemocy zapytał prowokacyjnie rozmówców: w jaki sposób i do jakiego stopnia religie i przemoc mogą być połączone?

W odpowiedzi wielki imam Lahore w Pakistanie Muhammad Abdul Khabir Azad zdecydowanie odrzucił możliwość przypisywania terrorystom przymiotnika „islamscy”. – Ci, którzy używają religii w imię przemocy i terroru są bestiami, zwierzętami w ludzkiej skórze – nie miał litości pakistański duchowny (warto pamiętać, że Pakistan jest jednym z krajów, w których przemoc wobec mniejszości religijnych, w tym chrześcijan, jest szczególnie rozpowszechniona). – Największym zadaniem ludzi religijnych jest pomoc uciśnionym i prześladowanym – mówił Azad.

Specjalny doradca wielkiego muftiego Libanu dr Mohammad Sammak zastanawiał się, dlaczego tak wielu terrorystów odwołuje się do radykalnego islamu. Przyznał, że aby islam nadal się rozwijał i potrafił skuteczniej odcinać się od wykorzystywania go w imię przemocy – szybciej powinien rozwijać się wewnątrz islamu konsensus w sprawie poddania Koranu historyczno-krytycznej, kulturowej i lingwistycznej analizie. Przypomniał wszystkim zgromadzonym, że „jeśli ktoś nie wierzy w judaizm i chrześcijaństwo, nie może nazywać się muzułmaninem. Jeśli ktoś nie wierzy, że Biblia jest zapisem Bożego Objawienia, nie może nazywać się muzułmaninem!”. Sammak podkreślił także wartość takich spotkań jak „Drogi pokoju” dla budowania przyjaźni między wyznawcami różnych religii: „Trzeba nam się spotykać, poznawać, przyjaźnić i wchodzić w dialog”.

Jedynym, obok Jana Pawła II, Polakiem, do którego się odwoływano, był… Zygmunt Bauman

Na tę ostatnią uwagę zareagował jeden z obecnych na sali hinduistów, który zapytał gościa z Libanu, czy ktoś w środowisku islamskim podjął próby dialogu z dżihadystycznymi bojówkarzami. Sammak odpowiedział: – Trudno z nimi rozmawiać z pozycji muzułmańskiej. Obrazowo powiem, że jeśli ktoś twierdzi, że 2+2=5, to można mu wytłumaczyć, że myli się w obliczeniach. Ale jeśli ktoś powie, że wynik takiego działania to 73, to jak można mu wytłumaczyć, że się myli? Ktoś taki funkcjonuje w zupełnie innym koncepcie.

W panelu poświęconemu 500-leciu Reformacji padły istotne słowa w sprawie dialogu ekumenicznego. Katoliccy i protestanccy rozmówcy przypomnieli wielką rolę Reformacji w uczynieniu z Biblii centralnego punktu w życiu duchowym chrześcijan. Dzięki Reformacji Biblia z dobra ekskluzywnego stała się najbardziej rozpowszechnioną książką świata. Brat Alois, przewodniczący wspólnoty w Taizé, mówił o zasadach życia międzywyznaniowej wspólnoty chrześcijańskiej, którą kieruje. Natomiast kard. Walter Kasper zapowiedział powstanie w najbliższym czasie (najprawdopodobniej jeszcze w tym roku) dokumentu ekumenicznego, który rozwiąże kwestię dopuszczania do sakramentu Eucharystii mieszanych małżeństw katolicko-protestanckich.

Smutnym faktem – przynajmniej dla polskiego uczestnika – był zupełny niemal brak akcentów polskich w tych dniach dialogu i modlitwy. Dziedzictwo Asyżu jest oczywiście dziedzictwem św. Jana Pawła II o solidarności i budowaniu mostów. Pytanie brzmi jednak, co takiego zrobiliśmy z tym dziedzictwem, że dla uczestników spotkania temat Polski prowokował najczęściej pytania o nasz brak solidarności z migrantami i pozostałymi krajami Unii Europejskiej w kontekście polityki migracyjnej?

Wesprzyj Więź

W zasadzie jedynym, obok Jana Pawła II, Polakiem, do którego się odwoływano był… Zygmunt Bauman, który był blisko związany z tą inicjatywą Wspólnoty Sant’Egidio. Wielu doskonale pamięta historię z jego zeszłorocznego spotkania z papieżem Franciszkiem. Bauman miał wtedy powiedzieć papieżowi, że od dłuższego czasu wyobrażał sobie świat jako długi, ciemny tunel, na końcu którego dopiero niedawno odnalazł światełko. Był nim Franciszek. Papież miał mu z uśmiechem odpowiedzieć: – Nie wiedziałem, że znajduję się w tunelu.

Po śmierci Baumana jedyną polską uczestniczką paneli dyskusyjnych była jego partnerka Aleksandra Jasińska-Kania, socjolożka, która dyskutowała o terroryzmie.

„Drogi pokoju” zakończyła modlitwa każdej grupy religijnej obecnej na spotkaniu w intencji pokoju. Katolicki arcybiskup Aleppo obrządku ormiańskiego przypomniał apel licznych papieży: „Nigdy więcej wojny!”. Zaraz pojawiły się konkretne odpowiedzi: zaledwie trzy dni po zakończeniu „Dróg pokoju” w rzymskiej siedzibie Wspólnoty Sant’Egidio podpisano chrześcijańsko-muzułmańską deklarację w sprawie pokoju w regionie Mindanao na Filipinach, gdzie od niemal 50 lat trwa wojna domowa. Deklaracja ma sprawić, by dogasający konflikt już nigdy więcej nie eskalował. Kolejny już raz spotkanie „W duchu Asyżu” czyni świat trochę bardziej pokojowym.

Podziel się

Wiadomość