Historia pokazuje, że my, bogowie, łatwo igramy z istnieniem, choćby przez nieprzemyślane introdukcje wilków, danieli, niedźwiedzi do puszcz i lasów.
Może jednak przyroda to całkowita obojętność względem nas, nieowłosionych naczelnych, obojętność rodem z wiersza Roberta Frosta o nasłuchującym odpowiedzi człowieku i ogromnym łosiu, który po przepłynięciu jeziora gramoli się na brzeg i niknie za kurtyną nadbrzeżnych chaszczy. Bez słowa – chciałoby się napisać.
Z ostatecznym werdyktem postanowiłem się wstrzymać jako szczery przyjaciel – nie wiem, czy udomowionych, ale na pewno oswojonych – klasztornych psów, gołębi i koni oraz pilny czytelnik archiwalnych numerów doskonałego przyrodniczego miesięcznika dla młodzieży „La Hulotte des Ardennes”, w którym zawsze i dużo na temat informacyjnego metabolizmu i dialogu między łosiem, mrówką i człowiekiem.
Zresztą i poeci nie są w tym względzie jednomyślni – mieszczuch Stanisław Barańczak w wierszu „Łono przyrody” skarży się ze smutkiem, że łono go nie chce. Trochę bardziej skomplikowana jest sprawa z Miłoszem, bo z entuzjasty ekologa przepoczwarzył się w dobrowolnego wygnańca z przyrodniczych rajów, gdy zauważył, jak bardzo podszyte są strasznym cierpieniem. Ale przyrodzie obcym nie był i nawet napisał gdzieś śmiało – bo się tego od niej dowiedział – że my dla psów igrających na pochyłych trawnikach jesteśmy jako bogowie. One w ten sposób na nas patrzą, uznając naszą wyższość i niedostępność intelektualną.
Czytam tę frazę i myślę sobie, że rzeczywiście jesteśmy jako bogowie z całą ich kapryśnością, zazdrością, okrucieństwem i pamiętliwością, i często jest to jedyny komunikat, jaki do przyrody wysyłamy. Liczba psów, kotów, węży, ptaków usuwanych podstępnie z domów przed wakacjami czy małych kajmanów spuszczanych z wodą w klozecie może budzić trwogę. A że wśród okrutników są ludzie wierzący, świadczą psie warty czworonożnych wyrzutków zaciągane przed naszą aiguebellską bazyliką z nadzieją, że pani/pan skończy się wreszcie modlić, a modli się już cały miesiąc w dzień i w nocy, i weźmie na spacer, a potem pójdą do domu i będzie jak dawniej.
Historia pokazuje, że my, bogowie, łatwo igramy z istnieniem, choćby przez nieprzemyślane introdukcje wilków, danieli, niedźwiedzi do puszcz i lasów.
To jest fragment tekstu opublikowanego w kwartalniku „Więź”, jesień 2017.