Jako Włoch mogę zadać dziś pytanie, które stawia sobie wielu Europejczyków: co Polska zrobiła z dziedzictwem „Solidarności” i dziedzictwem swojego wielkiego rodaka Karola Wojtyły?
Opowiem trzy krótkie historie, aby lepiej i bardziej konkretnie przedstawić to, czym są korytarze humanitarne. Siedmioletnia Falak, chora na nowotwór oka, która przyjechała z rodziną ponad rok temu, jest dziś leczona z sukcesem w szpitalu Bambino Gesù, chodzi do szkoły i dobrze mówi po włosku. Jej mama pracuje w zespole sprzątającym w Poliklinice Gemelli. Inna rodzina, z nowo narodzonym dzieckiem o imieniu Stella, czyli Gwiazda, jest goszczona w domu jałmużnika papieskiego, abp. Konrada Krajewskiego. Z kolei jedna z włoskich rodzin z Wenecji (czyli tego regionu Włoch, w którym sondaże wskazują na najwyższy odsetek nietolerancji wobec uchodźców), napisała: „Dziękujemy, ponieważ umożliwiliście nam zrobienie jedynej poważnej rzeczy w naszym życiu”. Chodzi więc o gościnność chcianą, rodzinną i dzięki temu skuteczną.
Problemy istnieją i zawsze będą istniały, ale integracja jest możliwa, jest faktem
Problemy istnieją i zawsze będą istniały, ale integracja jest możliwa, jest faktem – świadczą o tym włoskie rodziny przyjmujące rodziny syryjskie. Tym, którzy docierają do Włoch przez korytarze humanitarne, jest ofiarowane nie tylko miejsce do życia, ale także pomoc we włączeniu się w życie lokalnej wspólnoty. Integracja to wspólne wycieczki do parku z nowymi, włoskimi przyjaciółmi, to słuchanie siebie nawzajem, współdziałanie, poznawanie kultury kraju, przez który zostało się przyjętym. Ze złego przyjęcia mogą wynikać problemy. Z dobrego – rodzi się skuteczna inkluzja i integracja.
Korytarze humanitarne okazały się efektywnym modelem, który łączy solidarność z bezpieczeństwem, opierając się w całości na społeczeństwie obywatelskim. Bo to społeczeństwo obywatelskie – a w tym przypadku społeczeństwo obywatelskie ludzi wierzących – wobec niechęci politycznej i instytucjonalnej może być kreatywnym aktorem proponującym dobre przyjęcie uchodźców.
Będąc w Warszawie, nie muszę wyjaśniać roli społeczeństwa obywatelskiego w procesach historycznych. Myślę oczywiście o zmianach ’89 roku, które stały się jednym z rzadkich przykładów pokojowych przemian prowadzących do demokracji. Jako Włoch mogę zadać dziś pytanie, które stawia sobie wielu Europejczyków: co Polska zrobiła z dziedzictwem „Solidarności” i dziedzictwem swojego wielkiego rodaka Karola Wojtyły?
Spuścizna, jaką pozostawił nam Jan Paweł II, to obalanie murów wewnątrz narodów i pomiędzy narodami, jak podkreślał prof. Andrea Riccardi 30 maja 2017 r. w Domu Arcybiskupów Warszawskich, podczas ceremonii związanej z przyznaniem mu przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów tytułu „Człowiek Pojednania” za rok 20163. Katolickie korzenie narodu – jak słusznie myślał Wojtyła – nie są podważane przez obecność ludzi innych wyznań chrześcijańskich czy innych religii, lecz przez niewierność samych katolików wobec swej wiary.
„Wyrazem katolickości jest nie tylko braterska wspólnota ochrzczonych, ale także gościnność okazana cudzoziemcowi, niezależnie od wyznawanej przez niego religii” – pisał Jan Paweł II w przesłaniu na Światowy Dzień Migranta 1999. Polska winna być zawsze dumna z tego, że dała światu tak wielką postać, i nie może zapominać o uniwersalizmie papieskiego przesłania i o odpowiedzialności, jaką wszyscy ponosimy za obalanie wciąż na nowo wzrastających i odradzających się murów.
To jest fragment tekstu opublikowanego w kwartalniku „Więź”, jesień 2017.