Rozmowa Bartosza Bartosika z Bogdanem Białkiem oraz tekst Zbigniewa Nosowskiego znalazły się w najnowszej publikacji Stowarzyszenia im. Jana Karskiego w Kielcach.
Stowarzyszenie im. Jana Karskiego – Instytut Kultury Spotkania i Dialogu w Kielcach wydało książkę „Płaczę z tymi, którzy nie płaczą”, poświęconą działalności Bogdana Białka – prezesa Stowarzyszenia, które zajęło się upamiętnieniem ofiar pogromu kieleckiego z 1946 r. Książkę otwiera wywiad, który z Bogdanem Białkiem przeprowadził Bartosz Bartosik dla kwartalnika „Więź” nr 3/2016. Zamyka ją natomiast tekst Zbigniewa Nosowskiego „Pogrom kielecki i pedagogika sumienia” opublikowany na łamach Laboratorium „Więzi”.
W wywiadzie z Bartosikiem, Białek mówił m.in. o procesie pojednania polsko-żydowskiego: „Sam zadaję sobie pytanie: komu w Polsce zależy, żeby zaleczyć rany? Słowo »pojednanie« brzmi podejrzanie, jednym wytrąca oręż, dla innych oznacza słabość i upokorzenie. Jak to możliwe, że wkrótce po wojnie podjęto wysiłki zmierzające do pojednania polsko-niemieckiego? Jak to możliwe, że zaledwie 20 lat po wojnie polscy biskupi zdobyli się na ten wielki akt Miłosierdzia, jakim był list do biskupów niemieckich, a nic podobnego – na równie wielką skalę, o równie historycznym znaczeniu – nie wydarzyło się w stosunku do Żydów? Dlaczego? Skoro mogliśmy dwadzieścia lat po wojnie prosić biskupów niemieckich o wybaczenie, dlaczego nie możemy prosić o wybaczenie Żydów?”.
„My, Polacy, nie opłakaliśmy jeszcze naszych zmarłych”
Bogdan Białek odniósł się do wypowiedzi papieża Franciszka, który przed odwiedzinami obozu Auschwitz-Birkenau powiedział, że chciałby tam wejść samemu i prosić Boga o łaskę łez: „To piękna wypowiedź papieża. Wiąże mi się to z faktem, że my, Polacy, nie opłakaliśmy wszystkich naszych zmarłych. Opłakiwanie tylko części zmarłych nie ma sensu. Gdy zginą w wypadku członkowie Pana rodziny, czy będzie Pan opłakiwał tylko niektórych? Płacze się nad wszystkimi. A my przecież nie opłakaliśmy ani Żydów, ani Polaków – to rozróżnienie, niestety, ciągle występuje.
Myśmy tego wszystkiego do dziś nie opłakali, czego przykładem niech będą polityczne harce wokół obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Buczenie na Powązkach, krzyki i palenie rac – to rezultat nieopłakania naszych zmarłych. Dlatego dar łez jest nam potrzebny, choć on nie przychodzi, gdy zaczynamy za dużo gadać. Franciszek modlił się w Auschwitz o łaskę płaczu, bo wiedział, że i on, i nasz Kościół, i cały świat jeszcze nie opłakali tych wszystkich, którzy tutaj umarli. I ani ja, ani Pan nie opłakaliśmy ich jeszcze. Papież chciał, abyśmy »płakali z tymi, którzy płaczą«, jak pisał św. Paweł. Są takie miejsca, w których najpierw wypada pomyśleć, a są takie, w których wcześniej trzeba zapłakać. Auschwitz, Kielce, Jedwabne należą do tej drugiej grupy. Ale może Franciszek chciał tam także zapłakać nad sobą”.
Dlaczego licho nie śpi i budzą się upiory?
Z kolei Zbigniew Nosowski w tekście „Pogrom kielecki i pedagogika sumienia” opisuje film „Przy Planty 7/9”, który dokumentuje wysiłki podejmowane przez Bogdana Białka na rzecz pojednania polsko-żydowskiego i upamiętnienia ofiar pogromu kieleckiego. Nosowski przypomina znaczenie pogromu dla społeczności żydowskiej w powojennej Polsce: „4 lipca 1946 r. był punktem zwrotnym w powojennej historii polskich Żydów. Wielu z tych, którzy ocaleli spod rąk hitlerowców i chcieli na nowo ułożyć sobie życie w Polsce, uznało wtedy, że będąc tu, bądź co bądź, u siebie – mogą być potraktowani nie jak współgospodarze (choć mieszkali tu od lat), lecz jako obcy, jako wrogowie”.
Redaktor naczelny „Więzi” zastanawia się też nad reakcją społeczną na działania Bogdana Białka i Stowarzyszenia im. Jana Karskiego w Kielcach. Martwi się, że pomimo wysiłków, ostatnie lata przyniosły wzrost postaw ksenofobicznych: „Film »Przy Planty 7/9« nie jest jednak laurką. Pokazuje, że pomimo tytanicznej pracy Białka i jego przyjaciół zaczęło się też dziać (oczywiście niezależnie od nich) coś niedobrego. Marsz pamięci i modlitwy w rocznicę pogromu przechodzi ulicami Kielc od roku 2000. I oto po raz pierwszy w roku 2015 pojawili się (niestety młodzi) kontrdemonstranci, wykrzykujący przez megafony, że to »pogrom ubecki, a nie kielecki«. Dlaczego dzieje się to właśnie teraz, gdy już kielczanie mogli być dumni, że ich miasto wolne było od ksenofobii, nawet od antysemickich napisów na murach? Dlaczego licho nie śpi i budzą się upiory?”.