Relacja Watykanu z Rosyjską Cerkwią Prawosławną będzie niepełna, o ile nie przeniknie jej dyplomacja oparta na wierze.
Niedawna wizyta sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kardynała Pietro Parolina w Rosji pokazała, że na poziomie bezpośrednich spotkań hierarchów Kościoła katolickiego i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej obserwujemy więcej dyplomacji niż akcentów religijnych.
Od historycznego spotkania papieża Franciszka z patriarchą Cyrylem w lutym 2016 roku w Hawanie organizowanie rozmów na szczycie przestało odgrywać znaczącą rolę w kontaktach Watykanu i Moskwy. Najwyższy dostojnik Kościoła katolickiego i patriarcha piątej w honorowej kolejności autokefalicznej Cerkwi prawosławnej po niemal tysiącleciu przerwy we wzajemnych kontaktach rozmawiali twarzą w twarz. To, co jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II wydawało się mało prawdopodobne, ziściło się.
Patrząc na problem tylko pod kątem doświadczeń świeckiej dyplomacji uznać można, że Hawana ostatecznie doprowadziła do przełamania lodów między stronami. Teraz nie pozostaje im nic innego jak regularne pogłębienie relacji bilateralnych oraz ustanowienie stałych mechanizmów kontaktów i współpracy. Nie wydaje się więc, aby zorganizowanie nowego spotkania papieża i patriarchy w najbliższym czasie było dla stron szczególnym priorytetem.
Od czasu rozmów między przedstawicielami Komisji Episkopatu Polski i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej latem 2012 roku w Warszawie zdążyliśmy się przyzwyczaić, że w bezpośrednich kontaktach hierarchów obu Kościołów zasadniczo zauważymy niewiele akcentów stricte duchowych. Nie wchodząc już szczegółowo w meandry kanonów Cerkwi (zakazujących wspólnych modlitw z przedstawicielami Kościołów nie będących w jedności eucharystycznej), raczej nie dostrzeżemy w ich trakcie wspólnej modlitwy „Ojcze nasz”, oddania czci ikonom Matki Bożej czy często nawet – obecności dostojników Kościoła katolickiego na nabożeństwach lub samej liturgii w rosyjskich cerkwiach.
W kontaktach hierarchów obu Kościołów dostrzegamy niewiele akcentów stricte duchowych
Podobnie było podczas sierpniowej wizyty watykańskiego sekretarza stanu w Moskwie i Soczi. Jej jedyny aspekt religijny miał charakter „wewnątrzkatolicki” i ograniczał się do odprawienia przez kard. Parolina Mszy św. w rzymskokatolickiej katedrze w Moskwie.
Stan taki dosyć wyraźnie kontrastuje ze spotkaniami przedstawicieli Kościoła katolickiego z innymi Cerkwiami autokefalicznymi. Wystarczy wspomnieć o niezapomnianej obecności Jana Pawła II na Boskiej Liturgii sprawowanej przez patriarchę Rumuńskiej Cerkwi Prawosławnej Teoktysta w czasie papieskiej wizyty w Rumunii w 1999 roku, wspólnym uczestnictwie papieża Benedykta XVI i patriarchy ekumenicznego Konstantynopola Bartłomieja w wieczerni (nieszporach) w Fanarze w 2006 roku lub o modlitwie biskupów katolickich i przedstawicieli rosyjskiej Cerkwi podczas tegorocznego powitania relikwii świętego Mikołaja, biskupa Mir Licyjskich, na lotnisku w Moskwie.
Taki stan rzeczy stawia przed nami dość zasadne pytanie, ile w kontaktach Watykanu i Moskwy jest polityki i dyplomacji, a ile działań ekumenicznych i religijnych. Odpowiedź na ten problem nie wydaje się wcale prosta. Zarówno Wydział Stosunków Zewnętrznych Patriarchatu Moskiewskiego (jednostka, która w rosyjskiej Cerkwi pełni rolę swoistego „kościelnego MSZ” i odpowiada za relację z innymi Kościołami, państwami i organizacjami międzynarodowymi), jak i watykański Sekretariat Stanu działają na zasadzie profesjonalnej dyplomacji. Relacje pomiędzy obydwoma siostrzanymi Kościołami na gruncie autokefalicznej, a więc niezależnej Cerkwi rosyjskiej, nie mogą więc abstrahować od formuły przypominającej klasyczną dyplomację.
W tym wypadku wydaje się jednak, że obydwie strony powinny działać w tym kierunku, aby ją coraz mocniej nasycać pierwiastkami duchowymi i etycznymi, czyniąc z niej zdobywającą coraz większą popularność we współczesnym świecie tzw. faith-based dyplomacy, czyli dyplomację opartą na wierze (termin po raz pierwszy użyty przez amerykańskich myślicieli Briana Coxa i Dana Philpotta po atakach na World Trade Center w 2001 roku). Jej cechą charakterystyczną jest nie tylko obecność wątków religijnych i osób duchownych w kontaktach międzynarodowych, ale również włączenie w proces tych relacji zwykłych, „szeregowych” wiernych poprzez organizacje pozarządowe, parafie, wspólnoty i wydarzenia duchowe (np. grupy młodzieży chrześcijańskiej, ekumeniczne spotkania modlitewne, pielgrzymki i tzw. turystykę religijną oraz święta i uroczystości roku kościelnego). Istotnie, utrzymana na samych kontaktach dyplomatycznych relacja Watykanu z Cerkwią w Rosji będzie niepełna, o ile nie przeniknie jej, w bardziej oddolny sposób, tego rodzaju filozofia.
O tym, że wizyta w Rosji miała przede wszystkim charakter dyplomatyczno-polityczny świadczy, że kard. Parolina przyjął w swojej letniej rezydencji w Soczi prezydent Władymir Putin. W istocie – gdyby nie skomplikowana sytuacja spowodowana konfliktem na Ukrainie oraz drażliwym miejscem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w relacjach pomiędzy Patriarchatem Moskwy i Całej Rusi a Rzymem – w większości problemów globalnych obie strony osiągnęłyby zapewne łatwo porozumienie, a nawet jednomyślność. Dotyczy to w szczególności obrony chrześcijan na Bliskim Wschodzie (choć Watykan nigdy nie poparł oficjalnie rosyjskiego zaangażowania militarnego w Syrii) oraz krytyki laicyzacji nowoczesnych społeczeństw zachodnich (tutaj również Rzym podkreśla, że ocenia ten proces nie z perspektywy politycznej, lecz duchowej).
Watykan jednoznacznie uznaje suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy
Watykan – stojąc na gruncie poszanowania prawa międzynarodowego, w tym zapisów Karty Narodów Zjednoczonych – jednoznacznie uznaje suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy, naruszoną przez Rosję zajęciem Krymu wczesną wiosną 2014 roku. Sprzeciwia też się eskalacji konfliktu na wschodzie kraju oraz generalnie wspiera prawa ukraińskich grekokatolików. Nie może jednak, biorąc pod uwagę delikatną równowagę relacji z Moskwą, jednoznacznie opowiedzieć się po stronie Kijowa w konflikcie z Rosją, co z pewnością powoduje gorycz i rozczarowanie wielu Ukraińców.
Rzymowi pozostaje więc wzywać obydwie strony do pokoju i przestrzegania postanowień podjętych podczas rozmów pokojowych w Mińsku, odbywających się w tzw. formacie normandzkim (USA, Rosja, Francja, Niemcy). Papież i watykańska dyplomacja mają świadomość, że – wbrew pozorom – konflikt na Ukrainie nie ma charakteru religijnego i obecne w nim stanowiska idą w poprzek ostrych podziałów religijnych istniejących na Ukrainie. Szczególnie dokonuje się to w ramach prawosławia, podzielonego między zachowująca autonomię w ramach Rosyjskiej Cerkwi metropolię w Kijowie, niekanoniczny Patriarchat Kijowski oraz kilka pomniejszych grup prawosławnych. Naruszenie tego kruchego stanu poprzez opowiedzenie się Watykanu po stronie konkurujących z Moskwą grup z pewnością zniszczyłoby większość osiągniętych do tej pory sukcesów w dialogu z Rosyjską Cerkwią Prawosławną.
Mimo wszystkich zastrzeżeń i meandrów, dobrze, że dialog między Watykanem i Rosyjską Cerkwią Prawosławną trwa. Wierzący nie powinni zaś odrzucać myśli, że również w tym przypadku, za parawanem dyplomacji i polityki może działać Bóg.