Donald Tusk nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Przez zdecydowaną większość okresu sprawowania urzędu premiera Donald Tusk zachowywał umiejętność komunikowania się ze społeczeństwem i reagowania na sytuacje kryzysowe zgodnie z jego oczekiwaniami. Była jednak druga strona medalu metody Tuska: prymat PR, podejmowanie pochopnych decyzji i zobowiązań, aby rozładować sytuacje kryzysowe i przypodobać się wyborcom. Lista takich działań i deklaracji jest długa. W tym miejscu wspomnę tylko nieprzemyślaną dymisję ministra sprawiedliwości prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, buńczuczne zapowiedzi kastracji pedofilów czy wyplenienia zjawiska handlu dopalaczami.
Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.
Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Trudno oprzeć się wrażeniu, że premierowi zbyt często bardziej zależało na zrobieniu dobrego wrażenia niż rozwiązaniu problemów. Pod jego rządami w ważnych segmentach aparatu państwowego pozostało stanowczo zbyt wiele bylejakości, inercji i złej woli.
Uznając bilans Donalda Tuska w roli premiera Polski za niejednoznaczny, trudno oprzeć się przypuszczeniu, że w naszej krajowej polityce nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Jeśli dobrze wypełni rolę przewodniczącego Rady Europejskiej, może powrócić na polską scenę polityczną w aurze osobistości europejskiego formatu.
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku „Więź” nr 4/2014 (dostępnym także jako e-book).






Ciekawe, czy Aleksander Hall wypowiedziałby tę sprzed 3 lat opinię dzisiaj? Czy w imię jedności obozu anty-PiS przeszedłby do porządku dziennego nad swoimi przekonaniami? No, ale przynajmniej Więź nie przechodzi nad tym do porządku dziennego i przypomina niewygodną dla Tuska ocenę.