Marzy mi się, że podobnie jak kiedyś Wałęsa odebrał znaczek „Solidarności” „Gazecie Wyborczej”, w końcu my, naród, odbierzemy ten znaczek związkowi zawodowemu „Solidarność”.
Jeszcze przed uchwaleniem nowelizacji Prawa o zgromadzeniach wiadomo było, że prędzej czy później do takiej sytuacji będzie musiało dojść. Obecny spór o obchody rocznicy Sierpnia ’80 na gdańskim placu Solidarności jest prostą konsekwencją przyjęcia prawa, które ogranicza Polakom wolność zgromadzeń.
Ustawa zakłada między innymi, że w tym samym czasie i miejscu nie mogą się odbywać dwie demonstracje, a wydarzenie cykliczne będzie miało pierwszeństwo przed jednorazowym. Z tych przepisów skorzystały obecne władze „Solidarności”: gdy Komitet Obrony Demokracji zgłosił pomysł organizacji obchodów rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, „Solidarność” złożyła własny wniosek, tyle że z planem na trzy lata.
I tak, w świetle prawa, cykliczne obchody związku wymiotły KOD z placu Solidarności.
Dokładnie o takiej sytuacji pisała prezeska Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf w opinii na temat nowelizacji ustawy: „Analiza treści projektu budzi wątpliwości, czy rzeczywistym przedmiotem zamierzonej regulacji nie jest po prostu daleko idące ograniczenie wolności zgromadzeń, która (…) nie stanowi dobra zagwarantowanego jedynie niektórym obywatelom i ich organizacjom, lecz każdemu” (podkr. – MG).
Widać to wyraźnie szczególnie dziś, gdy obozowi władzy jest po drodze z „Solidarnością”, a nie po drodze z KOD-em. Prof. Gersdorf wyjaśniała, że dobro władzy i ograniczenie obecności kontrprzekazu w przestrzeni publicznej po to, aby dominowały w nim słowa i wartości uważane przez władzę za słuszne, nie tworzy aksjologii porządku konstytucyjnego w demokratycznym państwie prawa, charakteryzuje natomiast państwa autorytarne.
Także prezydent Andrzej Duda rozumie znaczenie wolności zgromadzeń. – Każde okowy, każdy dodatkowy wymóg, który jest formułowany wokół możliwości gromadzenia się, jest ograniczeniem tej możliwości – mówił jako poseł PiS w styczniu 2014 r. Jako prezydent nie zawetował jednak ustawy, która wprowadziła dodatkowe okowy i dziś uniemożliwiła KOD-owi manifestowanie w wybranym miejscu i czasie, choć termin i miejsce początkowo były wolne (skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, który pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej uznał zgodność ustawy z konstytucją).
Z represyjnego prawa korzysta zatem obecna „Solidarność”, by udowodnić posiadanie symbolicznej władzy nad okolicą w pobliżu Pomnika Poległych Stoczniowców i pamięcią o Sierpniu ’80. Chce także pisać historię Polski na nowo, zgodnie z poglądami panującymi w partii rządzącej. Najjaśniej wyraził to Janusz Śniadek, były szef związku i obecny poseł PiS, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”: – To Lech Kaczyński jest symbolem „Solidarności”, nie Wałęsa.
Z tych powodów obywatelskim inicjatywom nie wolno odstąpić od upamiętniania „Solidarności” niezależnie od władz państwowych i związkowych. I nie wolno odstąpić od walki o symbole.
Wojewoda pomorski Dariusz Drelich, który wydał zgodę na związkowe obchody 31 sierpnia, powiedział w Radiu Gdańsk, że „Solidarność” ma prawo wynikające z ustawy i prawo moralne, by na placu Solidarności organizować swoje święto.
Czy rzeczywiście, skoro obecna „Solidarność” reprezentuje wyłącznie siebie i swoich członków? Moralne prawo do dziedzictwa „Solidarności”, jednego z największych triumfów w historii Polski, ma cały naród.
Marzy mi się, że podobnie jak kiedyś Wałęsa odebrał znaczek „Solidarności” „Gazecie Wyborczej”, w końcu my, naród, odbierzemy ten znaczek związkowi zawodowemu „Solidarność”, aby stał się częścią domeny publicznej i mógł być wykorzystywany przez każdego, komu bliskie są ideały Sierpnia, Porozumień, opozycji demokratycznej w PRL, po prostu – polskiej drogi do wolności.
Wszystkie rozważania teoretyczne z zakresu prawa są wskazane jednakże rozważany powinien być cel nadrzędny, obalenie dyktatury kurdupli i przywrócenie Państwa prawa, osądzenie i ukaranie przestępców konstytucyjnych i kryminalistów którzy chronieni przez bezprawie pisowskie są dzisiaj bezkarni. Rozważać też trzeba możliwość przyjęcia ustaw specjalnych na czas depisyzacji. Nie łudźcie się PiS nie odda dobrowolnie władzy na wskutek przegranych wyborów, musimy rozważać użycie siły i być na to przygotowani.
A ja jednak byłbym za tym, żeby znaczek “Solidarności” był przy NSZZ “Solidarność”.
A propos komentarza p. Lucjana. PiS już raz oddało władzę wskutek przegranych wyborów. PO natomiast, jak jasno to widać, ma z tym problemy. Niby oddało, ale… nie do końca. Panie Lucjanie, proponuję na początek konsumpcję 250 g zimnej wody albo – wiadro wody (też zimnej) na głowę. Targają Panem bardzo niezdrowe emocje.
To bardzo ważne, żeby odbudować solidarność obywatelską, tę która miała siłę zjednoczenia i budowania wrażliwości na los drugiego człowieka, która pozwoliła zwykłym ludziom obronić prawdę przed zakłamaniem wszechmocnego państwa. Tego nam nikt nie zabroni i o to powinniśmy zadbać. A znaczek? Fajna pamiątka po ważnym momencie historii naszej ojczyzny. Nie powinien być przedmiotem sporu. Dziedzictwa Solidarności nie da się zamknąć w przepisach prawa. Jeśli trwa, jeśli ma przetrwać, to w sercach ludzi.