Zima 2024, nr 4

Zamów

Jak spojrzeć sobie w oczy, gdy wypowiedziało się wojnę?

Grupa niemieckich urzędników obserwuje z balkonu budynku przy placu Adolfa Hitlera (Rynek Główny) przebieg uroczystości w pierwszą rocznicą wybuchu wojny. Kraków, 1 września 1940 r. Fot. NAC

Do dwóch podstawowych pojęć używanych w opisie każdej wojny – „zwycięzcy” i „pokonani” – Niemcy dodali jeszcze jedno: „ofiary”. I uznali, że to właśnie oni padli ofiarą drugiej wojny światowej.

Po drugiej wojnie światowej Niemcy doznali powszechnej amnezji: „Nic nie widzieliśmy, niczego nie słyszeliśmy, nie mogliśmy mówić”.

Nicholas Stargardt w monumentalnej „Wojnie Niemców. Naród pod bronią 1939-1945” analizuje motyw postrzegania siebie jako ofiary. Czytając tę książkę, raz jeszcze zdałem sobie sprawę, dlaczego historia jest królową nauk. Rzecz dotyczy umiejętnego stawiania pytań wobec posiadanych już danych, a w tym przypadku źródeł historycznych.

Stargardt stawia jedno zasadnicze pytanie: co myśleli sami Niemcy o swoim udziale w czasie wojny? To pytanie – tak proste – nie było dotąd postawione. Pytaliśmy o sposób myślenia po wojnie, po fakcie, domagaliśmy się wytłumaczenia motywów po wydarzeniach. Nie pytaliśmy o to, jak Niemcy przekonywali sami siebie, że warto ponosić koszty sześcioletniego konfliktu na niesamowitą skalę.

W tle tego pytania Stargardt stawia jeszcze jedno, nie mniej istotne: czy wiedzieli o Holokauście?

Poszukując odpowiedzi Stargardt zapuszcza się na terytorium, gdzie królują dzienniki, listy, pamiętniki, audycje radiowe, raporty tajnej policji, przedstawienia teatralne i przemówienia czołowych polityków III Rzeszy. Na swych bohaterów wybiera grupę osób, których oczami będziemy obserwować zmienne kolejne wojny. Mamy więc narzeczonych i małżeństwo, katolika i protestanta, ojca i syna, żołnierza walczącego na froncie wschodnim i okupującego Francję, wreszcie głos jest oddany także niemieckiemu Żydowi ukrywającemu się w Berlinie.

Większość tych zapisków prywatnych nie została przebadana przez historyków i spoczywała w archiwach. Autor prowadzi wywód chronologicznie uzupełniając go indywidualnym postrzeganiem wydarzeń przez bohaterów. Aby zrozumieć Niemców, Stargardt zagląda im do duszy. Wkłada głowę do garnka, do szafy, pod kołdrę.

Aby zrozumieć Niemców, Stargardt zagląda im do duszy

Marcin Cielecki

Udostępnij tekst

Jak zatem spojrzeć sobie w oczy, gdy wypowiedziało się wojnę? Można to zrobić jedynie wtedy, gdy postrzega się własne działania jako obronę.

Dla Niemiec wrzesień 1939 roku oznaczał wojnę obronną, podjętą przeciwko niesprawiedliwościom postanowień wersalskich, których symbolem stała się odrodzona Polska. I, podtrzymując tę retorykę, to przecież Anglia i Francja wypowiedziały wojnę III Rzeszy.

Podobnie argumentowano atak na ZSRR – to wojna w imię obrony całej Europy. W domyśle: wszyscy powinni być wdzięczni III Rzeszy, że ratuje katedry i muzea, zachodnią literaturę, filozofię, sztukę. Gazety pisały, że „niemiecki żołnierz przywraca prawa człowieka , które Moskwa usiłowała utopić we krwi”.

Stargardt, analizując postrzeganie wojny przez Niemców, udziela odpowiedzi o poziom wiedzy o Holokauście pośród cywilów w samym sercu III Rzeszy. Udowadnia, że wiedza o Zagładzie Żydów była powszechna. Wiadomości przekazywane były przez żołnierzy walczących na frontach zarówno w listach, jak i bardziej wymownych świadectwach: zdjęciach (często rolkach całych filmów do wywołania w domu) oraz w postaci przeróżnych dóbr materialnych (futra, biżuteria, złoto). Powracający z frontów rozmawiali z bliskimi o tym, co wiedzieli. Słuchano zagranicznych audycji radiowych i żywo je komentowano.

Najciekawsze są oczywiście zapiski z życia codziennego. W Berlinie krążył dowcip: „Jacy są trzej najwięksi chemicy w dziejach świata? Jezus, ponieważ zamienił wodę w wino; Göring, ponieważ zamienił masło w armaty; i Himmler, ponieważ zamienił Żydów w mydło”. „Piętnastolatkowie – pisze dalej Stargardt – biorąc prysznic po meczach piłkarskich, żartowali między sobą, ilu Żydów wymydlili w czasie kąpieli”. Żarty te pokazują, że nawet jeśli nie znano szczegółów, wiedziano o masowym i przemysłowym zabijaniu Żydów. Powszechne w czasie bombardowań niemieckich miast były głosy, że to zemsta „za to, co zrobiliśmy Żydom”. Pod koniec wojny wiedza o zagazowaniu i rozstrzeliwaniu Żydów, Polaków, Rosjan nie była już żadną tajemnicą, ponieważ informowały o tym zachodnie rozgłośnie.

Gdy amerykańscy psycholodzy przesłuchiwali niemieckich jeńców, nie byli w stanie wskazać, dlaczego ci wciąż popierają Hitlera. Stargardt pisze o pokoleniu, które dorastało po pierwszej wojnie światowej. Pokoleniu przyzwyczajonym do ponoszenia trudów, znoszenia kolejnych wyrzeczeń i zaciskania pasa. To nie zwycięstwa III Rzeszy, ale porażki motywowały „zwykłych” Niemców. Po prostu należało brać sprawy w swoje ręce.

Obrona Berlina stała się dla Niemców tą niestoczoną, wielką i rozstrzygającą, bitwą z roku 1918, której zabrakło. Pierwsza reakcja pokonanych Niemców przypomina zawiedzionych swoimi występami sportowców: „nie zasłużyliśmy sobie na przegraną, włożyliśmy przecież tyle wysiłku”.

Wesprzyj Więź

Drugą reakcją jest próba wytłumaczenia zwycięzcom, przez jakie trudności przeszedł naród. Stargardt wskazuje też niesamowicie ciekawy konstrukt myślowy. Zaraz po wojnie większość żołnierzy niemieckich znajduje się w obozach, ale to ludność cywilna doświadcza okrucieństwa okupacji. Cywile nie będą się identyfikować z czynami państwa, którego żołnierze (teraz nieobecni) są wizerunkiem.

„Wojna Niemców” to zaskakująco świeża odpowiedź na od dawna stawiane pytania, których być może nie potrafiliśmy właściwie sformułować. Wieloletnie badania Stargardta zaowocowały książką, którą świetnie się czyta. Wolna od naukowego żargonu nic nie traci ze swej powagi.

Przeczytaj także: Hitler a chrześcijaństwo

Podziel się

5
Wiadomość