Dla Halíka i Grüna wiara nie jest pewnością, ale zanurzeniem się w głębię i egzystencjalną orientacją.
Tomáš Halík i Anselm Grün, mogłoby się wydawać, że więcej ich dzieli, niż łączy. Pierwszy jest czeskim teologiem, filozofem, laureatem nagrody Templetona, drugi zaś niemieckim benedyktynem, pisarzem, rekolekcjonistą. Pierwszy swoją duszpasterską rolę widzi przede wszystkich w docieraniu do osób, pozostających poza strukturami Kościoła. Drugi mówi o sobie, że jest jedynie mnichem szukającym Boga. A jednak napisali wspólnie książkę, która niedawno ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa WAM.
Wypada już na wstępie wspomnieć, że „Bóg zagubiony. Wiara w objęciach niewiary” nie jest zapisem bezpośredniej rozmowy. Na strukturę poszczególnych rozdziałów składają się samodzielne eseje autorów, których treść wzajemnie się uzupełnia, a w zakończeniu obaj teolodzy odpowiadają na te same pytania i prowadzą dialog.
Tematyka esejów Halíka nie będzie zaskoczeniem dla jego stałych czytelników. Refleksje na temat mowy św. Pawła na Areopagu, tęsknoty za Bogiem i milczenia Stwórcy wobec codziennych problemów świata pojawiały się już w poprzednich publikacjach czeskiego teologa. Nie sądzę jednak, by powtarzalność czeskiego myśliciela powinna być odbierana jako zarzut, to przecież jeden z najoryginalniejszych europejskich teologów, chętnie czytają go nawet ateiści. On sam natomiast nieprzerwanie powtarza, że przedmiotem jego refleksji jest istota wiary chrześcijańskiej, nie zaś jej treść.
Gdybym miał w jedynym zdaniu scharakteryzować „Boga zagubionego”, powiedziałbym, że jest to książka stawiająca bezkompromisową diagnozę współczesnej duchowości Zachodu. Jej autorzy uciekają przy tym od schematyczności, nie lamentują nad zlaicyzowanym światem, ale starają się zrozumieć religijną sytuację człowieka w drugim dziesięcioleciu XXI wieku. Choć na pierwszy rzut oka może to brzmieć abstrakcyjnie i górnolotnie, to nie ma się czego obawiać. Halík i Grün to wytrawni „ludzie pióra”, potrafiący snuć swoje wywody w sposób konkretny i przejrzysty.
Cienka granica między wiarą a niewiarą
Główną osią, wokół której krążą refleksje obu teologów pozostaje relacja między wiarą a niewiarą oraz cienka linia, która je oddziela. Podejście zaprezentowane w „Bogu zagubionym” nie ma nic wspólnego z tradycyjną apologetyką. Wyrasta ono z przeświadczenia ostatniego Soboru o tym, że do niewiary przyczyniają się przede wszystkim „antyświadectwa” samych wierzących. Jak trzeźwo zauważają autorzy, nie można dziś mówić ani o jednym typie religijności, ani też o jednym rodzaju ateizmu.
W teologicznym myśleniu zarówno Halíka, jak i Grüna wątpliwości i pytania są konieczne, by uczynić wiarę bardziej dojrzałą, by oczyścić ją z fałszywych wyobrażeń i naleciałości. Głównym przeciwieństwem chrześcijaństwa jest natomiast, jak zauważają obaj autorzy, nie tyle ateizm, co apateizm, przesądy, kult fałszywych bożków, idolatria. Czeski teolog powtarza za Rahnerem, że granica nie przebiega dziś między wierzącymi a ateistami, ale między ludźmi, którzy szukają, a tymi, dla których sfera duchowa jest całkowicie obojętna (o tym mówi on obszernie także w najnowszym numerze kwartalnika „Więź” – redakcja). Grün rozwinie tę myśl pisząc, że poszukiwanie łączy wierzących i niewierzących; kto szuka, ten jest na tropie Boga, zaś dopóki pytamy, dopóty pozostajemy przy życiu.
Jeszcze dalej idzie Halík uznając, że doświadczenie nieobecności Stwórcy jest wspólne wszystkim ludziom. Chrześcijanin zaś jest tylko „częściowo wierzącym poganinem”. W każdym człowieku mieszka bowiem wierzący i niewierzący – nie tyle jednak w znaczeniu rozdwojenia jaźni, ale w kontekście noszenia w sobie i rozważania pytań, które do końca pozostaną tajemnicą. Benedyktyn dodaje, że czasem sami wierzący zbyt szybko ulegają odczuciu obecności Boga i przez to nie otwierają się na oczyszczające doświadczenie Jego milczenia.
Zarówno Halík, jak też Grün nie uciekają od osobistego wymiaru swoich wywodów. Obaj przyznają, że mierzenie się z wątpliwościami jest także ich własną drogą. Zauważają przy tym, iż spokojna starość to mit (ich wiek to odpowiednio: 69 i 72 lata), zaś późny wiek jedynie wzmacnia pytania, a nie je osłabia.
Przesunięcie centrum
Autorzy „Boga zagubionego” sięgają do pism m.in. do Bonhoeffera, Feuerbacha, Junga, Teresy z Lisieux, próbując nawiązać z nimi korespondencyjny dialog. Przywołany w prologu Nietzsche ze swoim wołaniem o śmierci Boga nie jest, w ich rozumieniu, piewcą zadowolonego z siebie ateizmu, ale dramatycznym głosem prorockim. Jak zauważają obaj teolodzy, to dobrze, że pewne wyobrażenie o Bogu umarło. Niemiecki benedyktyn wyznaje: „nie chcę wierzyć w Boga, który do wszystkiego jest zobligowany i za wszystko odpowiedzialny”. Jak precyzuje, Bóg jest bowiem Tym, który rzuca wyzwanie, umieszcza człowieka w świecie i czyni go zań odpowiedzialnym. Jest też Bogiem, który stale wymyka się ludzkim pojęciom.
Halík i Grün doskonale wiedzą, że formy religijności ulegają zmianie. Dostrzegają znaki czasu w postaci komercyjnych nowych ruchów religijnych. Widzą powrót religii na polityczną scenę zachodniego świata za sprawą islamskiego fundamentalizmu. Wiedzą też, że pewne formy Kościoła rzeczywiście umierają, zaś obecnie jego centrum, głównie za sprawą papieża Franciszka, wyraźnie przesuwa się na południową półkulę.
Zanurzenie w głębię tajemnicy
Dla Halíka i Grüna wiara nie jest pewnością, ale zanurzeniem się w głębię, egzystencjalną orientacją, sztuką życia i drogą. Dogmaty pozostają jedynie obrazami, które Bóg może przekraczać. Sam Kościół nie jest natomiast celem samym w sobie, ale mostem między człowiekiem a Bogiem.
Kościół nie jest natomiast celem samym w sobie, ale mostem między Bogiem a człowiekiem
Jest jeszcze jeden charakterystyczny rys „Boga zagubionego”: jego autorzy jasno precyzują, że na antypodach względem chrześcijaństwa znajduje się zarówno naiwny kreacjonizm, zadowolony z siebie nowy ateizm, jak też katolicki fundamentalizm. Ten trzeci boi się pytań i odmienności, chce posiąść Boga na własność, zrobić stop-klatkę z momentu Jego bliskości, niczym Apostołowie na Górze Tabor. W takim ujęciu wiara staje się polityczną ideologią.
Jak zauważa Halík, już sam Chrystus wyraźnie odrzucił pokusę bycia Mesjaszem sukcesu, a tym samym zdystansował się od wizji Kościoła tryumfującego już tu, na ziemi. Istotą chrześcijaństwa jest zatem przesłanie o krzyżu i zmartwychwstaniu. Czeski teolog wyjaśnia przy tym, że nowinę o Wielkanocnym poranku rozumiemy o tyle, o ile jesteśmy w stanie najpierw zmierzyć się z mrokiem Wielkiego Piątku. Wszelkie zatem podejścia do wiary eliminujące trud, szarość, ból i klęskę nie mają za wiele wspólnego z Ewangelią Chrystusa.
Rozważania Halíka i Grüna nie kończą się w sferze intelektualnych rozterek, nie zostawiają czytelnika jedynie z rozbudzonymi wątpliwościami. Ich refleksje są bowiem ukierunkowane, za Buberem i Levinasem, od transcendencji ku relacjom. Benedyktyn w zakończeniu pisze, że wiara nie jest tanim trikiem, ale szczeliną, poprzez którą w mrok przebija się nadzieja. Czeski myśliciel doda, że w chrześcijaństwie najwyższą formą przekroczenia samego siebie jest miłość, zaś Stwórca chętniej mieszka w pasji serca niż w pewnikach rozumu.
Poszukiwanie nigdy się nie kończy, w doczesności odnajdziemy jedynie niewyraźny trop: doświadczenie piękna, potęgę natury, twarz konkretnego bliźniego. Ślady Boga.