45 lat temu Watykan ustanowił oficjalną strukturę kościelną na Ziemiach Odzyskanych, potwierdził tym przynależność tych ziem do Polski.
Mamy prawo do zadowolenia. Wszyscy Polacy. Ogłoszona wczoraj, 28 czerwca 1972 r., decyzja Papieża — nadająca organizacji Kościoła katolickiego na ziemiach zachodnich Polski całkowicie normalny kształt i charakter — stanowi spełnienie wielu oczekiwań, pragnień i starań. Zwłaszcza katolików w Polsce. Jest to więc decyzja doniosła w pierwszym rzędzie dla nas; stanowi ona spełnienie oczekiwań i postulatów polskiego Kościoła, jego Episkopatu, księży i wiernych. Ale zarazem ma ona niemałe znaczenie dla naszego życia narodowego, a również — sądzić można — służyć będzie zbliżeniu, pojednaniu i współpracy międzynarodowej. Jest to zatem z każdego punktu widzenia decyzja ważna i z pewnością będzie owocna.
Episkopat Polski złożył już w tej sprawie ważne oświadczenie. Decyzję tę, dostosowującą granice naszych zachodnich diecezji do granic państwowych, powitał również rzecznik Rządu.
Publicysta nie jest powołany do składania oświadczeń, lecz raczej do tego, by wraz z Czytelnikiem przeżyć chwilę namysłu i refleksji.
Dwa lata temu miałem możność rozmawiać w Watykanie na temat, który dziś przechodzi już do historii. Mój rozmówca arcybiskup Casaroli powiedział wówczas, że Stolica Apostolska uznawała od początku i uznaje nasze polskie ius ad rem, z chwilą zaś, gdy zawarty i ratyfikowany zostanie Układ między Polską a NRF, uzna nasze ius in re. To właśnie nastąpiło.
Pierwsze i drugie z tych określeń różni jedno słowo, podobnie jak i jedno słowo różniło tytuł arcybiskupa we Wrocławiu od tytułu arcybiskupa Wrocławia. A jednak wszyscy wiedzieli, że nie o jedno słowo chodziło. Choć symbole też są ważne — chodziło nie tylko o symbole, lecz o coś znacznie więcej.
Pamiętamy słowa Jana XXIII wypowiedziane w roku 1962 do biskupów polskich, przybyłych na rozpoczęcie Soboru. W tamtych słowach o „Wrocławiu, na ziemiach zachodnich po wiekach odzyskanych” odczuć można było coś więcej niż uprzejmy gest. Była w nich afirmacja dla Polski żyjącej nad Odrą. Dla milionów ludzi, którzy ziemie te zagospodarowali i uczynili z nich integralną część Rzeczypospolitej. A także dla kapłanów, którzy ludziom tym towarzyszyli od samego początku. Była w tych słowach afirmacja trwałości życia i pracy milionów Polaków na ziemiach zachodnich.
Decyzja Pawła VI jest faktem znacznie dalej idącym. Jest ostatecznym, oficjalnym, prawno-kanonicznym tej afirmacji wyrazem. Wymowa tej decyzji jest tak w Polsce, jak i poza Polską jednoznaczna: wraz z tą decyzją ustają ostatecznie wszelkie elementy prawnego prowizorium w organizacji kościelnej na ziemiach zachodnich — nie ma ich więc już odtąd w żadnej dziedzinie życia polskiego ma tych ziemiach; nie ma też odtąd żadnego podmiotu prawa międzynarodowego, który by nie uznawał naszej granicy zachodniej.
Regulacja, jaka została przez Papieża Pawła VI dokonana, ma, rzecz jasna, na uwadze cele duszpasterskie. Jak dalece z tego punktu widzenia ta regulacja była niezbędna, świadczy dobitnie fakt podzielenia dotychczasowego ordynariatu gorzowskiego, stanowiącego dotąd największą pod względem powierzchni diecezję w Europie, na trzy odrębne diecezje.
Między celami duszpasterskimi a ostateczną i całkowitą afirmacja przez Stolicę Apostolską polskiego stanu posiadania nad Odrą istniało ścisłe iunctim. Kościół w Polsce, który uczestniczył czynnie i ofiarnie od początku w rozwoju życia narodowego na ziemiach zachodnich, rozumiał to iunctim i reprezentował je w wieloletnich, upartych staraniach podejmowanych w Stolicy Apostolskiej przez Prymasa Polski ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego i Episkopat.
Czas pracował dla nas, choć nie nasza wina, że pracował wolno.
Układ Polska — NRF stał się faktem. Faktem jest też od szeregu już lat występujące dążenie Stolicy Apostolskiej do poprawy i normalizowania stosunków z krajami socjalistycznymi.
Decyzja Pawła VI jest także krokiem na tej drodze i można chyba żywić nadzieję, że zwiększa ona szansę normalizacji stosunków między Polską Ludową a Stolicą Apostolską.
Nie będzie też chyba płonne przeświadczenie, że i większość katolików niemieckich dojrzy w tej decyzji Papieża możliwości pracy na rzecz pojednania i lepszego współżycia naszych narodów. Przewodniczący Episkopatu niemieckiego, kardynał Doepfner, wypowiadał się ostatnio w tych sprawach w sposób pozwalający żywić taką nadzieję.
Dla nas zaś, chrześcijan w Polsce, jest ta decyzja ostatecznym rozwiązaniem istotnego problemu. Jest świadectwem uznania naszych praw i dążeń, wokół których naród polski przez 27 lat był zjednoczony.
Po przeżyciu tego, co naszemu narodowi przyniosła wojna, pragnęliśmy od pierwszej powojennej chwili żyć w zabezpieczonych i nie kwestionowanych przez nikogo granicach. Jedność Polaków w sprawie granicy na Odrze i Nysie była przez wszystkie te lata faktem i nigdy nic tej jedności nie naruszyło; była ona faktem znanym i uderzającym wszystkich zewnętrznych obserwatorów, podobnie jak znane jest to, że integracja, zagospodarowanie i rozwój tych ziem dokonał. się wspólnym wysiłkiem całego naszego narodu. Przez owe dwadzieścia siedem lat dorabialiśmy się powszechnego, międzynarodowego uznania nienaruszalności i trwałości naszej granicy zachodniej. Przychodziło ono stopniowo, ale nieuchronnie. Wierzyliśmy przy tym, że uznanie to jest konieczne i dla dobra Polski, i dla dobra Europy, jeśli się chce zlikwidować zarzewia konfliktów i usunąć bariery stojące na drodze współżycia narodów. Chodziło nie tylko o poczucie bezpieczeństwa rozumiane doraźnie, bowiem granica ta nie była przecież zagrożona, chodziło o trwałe i powszechne uznanie jej za nie podlegający sporom element stosunków w Europie. Chodziło także o to, by naród niemiecki, przyjmując granicę tę jako konsekwencję wojny rozpętanej przez Hitlera, przyjął trwałość tej granicy jako podstawę nowych stosunków z Polakami, otwierająca dzisiejszym i przyszłym generacjom drogę do normalnego wzajemnego współżycia, zwróconego ku przyszłości.
Decyzja podjęta 28 czerwca 1972 r. przez Stolicę Apostolską dotyczy organizacji administracji kościelnej i obraca się w ramach prawa kościelnego. Jest ona jednak równocześnie ogniwem zamykającym ten proces międzynarodowego uznania. Stanowi zarazem istotny element procesu sięgającego w głąb ludzkiej świadomości. Podjęta w niespełna miesiąc po wymianie dokumentów ratyfikacyjnych między Polską i NRF, jest znamiennym wyrazem traktowania zawartych układów jako ostatecznych przesądzeń. Autorytet zaś Papieża i Stolicy Apostolskiej nie wymaga udowadniania; toteż oddźwięk tej decyzji jest od pierwszej chwili w całym świecie ogromny.
Nasze narodowe racje zostały przez tę decyzję uszanowane i utrwalone. W płaszczyźnie zaś międzynarodowej przybyło sformułowane jednoznacznie i definitywnie stanowisko czynnika o wielkiej powadze i znanym poczuciu stabilności. Wszędzie, gdzie głos ten jest słyszany, a słyszany jest nie tylko wśród katolików całego świata, stanowisko to posiadać będzie wielką wymowę. Taka wydaje się skala wydarzenia, na które czekaliśmy. Paweł VI podjął już niejedną ważką, śmiałą i dalekowzroczną decyzję. Ta decyzja, jakże oczekiwana i uzasadniona, staje w tym samym rzędzie, bo przyczynia się do współżycia narodów zwróconego ku przyszłości.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 9/1972. Tytuł pochodzi od redakcji Laboratorium „Więzi”.