Nikt w parlamencie nie zarzucał Leśmianowi złego prowadzenia się, braku patriotyzmu, nikt też nie czynił zarzutów z jego żydowskiego pochodzenia. Tymczasem taki właśnie wypaczony obraz parlamentarnej debaty znaleźć możemy w wielu mediach.
Bolesław Leśmian – w nie dość okrągłą, 140. rocznicę urodzin, niepiszący poezji patriotycznej, a w dodatku niezwykle trudny do przełożenia i niecieszący się specjalną międzynarodową estymą – jako kandydat na patrona roku był od początku na pozycji straconej. Kiedy na posiedzeniu Senatu rozpoczyna się głosowanie nad projektami uchwał, Leśmian jest w zasadzie na pozycji straconej. I rzeczywiście – przegrywa w tym dość absurdalnym konkursie wielkości.
Przede wszystkim – tak jak obawiali się tego członkowie senackiej komisji przygotowującej projekt uchwały – głosowanie zamieniło się w konkurs. Bolesław Leśmian musiał stanąć w szranki z lekarzem i społecznikiem Władysławem Biegańskim, generałem Józefem Hallerem, Tadeuszem Kościuszką, Matką Boską Częstochowską oraz Władysławem Raczkiewiczem. Ponieważ Senat może wskazać najwyżej pięciu patronów roku, jedna z postaci musiała przepaść.
To, co dzieje się na sali plenarnej, dalece odbiega jednak od prostej opowieści, którą usłyszymy potem w mediach. Faktycznie, do jego porażki przyczyniły się raczej głosy PiS niż PO – choć głosowanie nie przebiegało wcale ściśle według linii partyjnych. Wielu senatorów wstrzymało się od głosu, zdarzył się senator PO głosujący przeciw, jak i senatorka PiS głosująca „za Leśmianem”.
Nie ulega wątpliwości, że kandydatura poety przepadła dlatego, że mniej pasowała do modelu pamięci, budowanego przez uchwały kommemoratywne. Dotyczy to w szczególności polityki pamięci Prawa i Sprawiedliwości, w mniejszym stopniu jednak także parlamentarnej polityki pamięci jako całości, kiedy patrzymy na nią od roku 1989.
Nikt jednak w Senacie nie umniejszał wielkości i zasług poety. Wkrótce zresztą – 26 stycznia 2017 r. – Sejm uczci go uchwałą upamiętniającą, podkreślając jego ogromny wkład w rozwój literatury polskiej. Ani w Sejmie, ani w Senacie nikt nie zarzucał Leśmianowi złego prowadzenia się, braku patriotyzmu, nikt też nie czynił zarzutów z jego żydowskiego pochodzenia. Tymczasem taki właśnie wypaczony obraz parlamentarnej debaty znaleźć możemy w wielu mediach.
W „Gazecie Wyborczej” Michał Wilgocki wyostrza do maksimum reguły konkursu – który niechcący zorganizowali senatorzy – tytułując tekst na temat uchwał: „Będzie Matka Boża Częstochowska, PiS przeciw Leśmianowi. Senat wybrał patronów roku 2017”. Relacjonując przebieg głosowania, Wilgocki pisze: „Kandydaturę Leśmiana odrzucono – za głosowało 30 senatorów, przeciw – 42 (głównie z PiS). Dlaczego? Trudno stwierdzić, do dyskusji nie zapisał się nikt z tej partii”. Zapomina przy tym dodać, że z innej partii też nikt nie zapisał się do dyskusji, bo o uchwale w ogóle nie dyskutowano. Stanowi to częstą praktykę w przypadku uchwał kommemoratywnych, wokół których wnioskodawcy starają się unikać niepotrzebnych sporów.
O krok dalej idzie w swych rozważaniach Justyna Sobolewska na łamach „Polityki” („Leśmian jak wirus”). „Co w Leśmianie przeszkadzało” – pyta retorycznie – „pochodzenie żydowskie? Że pisał erotyki? A może senatorowie po prostu tej poezji nie znają?”. Podobne wątki rozwija Bartosz Palocha, który w ten sposób rozważał przyczyny nieuchwalenia przez Senat Roku Leśmianowskiego na łamach „Krytyki Politycznej”:
„Może poza żydowskim pochodzeniem, największą jego zbrodnią jest to, że nie chciał się wpisać w starą polską tradycję dwulicowości. Nie pisał wierszy o umęczonej Ojczyźnie, powstańcach, za to w całości zanurzył się w ludycznej kulturze pełnej fantastycznych postaci, które do dziś inspirują muzyków folkowych. Nie przyjmował też świętobliwej miny. W Polsce wybaczyć można wszelką rozpustę i każdą perwersję, byle na co dzień przybrać maskę świętobliwości i »słusznie prawić«. Leśmian nigdy nie udawał świętoszka, nie krył się z swoim zamiłowaniem do zmysłowości i uwielbieniem dla kobiet. A mimo podłego wzrostu i takiej też urody jego życie obfitowało w liczne romanse.
Bolek, rozpustny Żyd, zanurzający się w mitycznej Słowiańszczyźnie to już prawdziwe multi-kulti. I najwyraźniej jego sprawie nie pomógł nawet fakt, że doskonałą edycję »Dzieł wszystkich« przygotował Jacek Trznadel, opowiadający się po słusznej stronie sprawy smoleńskiej, a wydał to prestiżowy Państwowy Instytut Wydawniczy”.
Czy największe polskie tytuły prasowe poświęciłyby Leśmianowi tyle miejsca, gdyby kwestii (nie)ogłoszenia go patronem roku nie towarzyszył dodatkowy kontekst polityczny? Czy poezja dałaby radę przebić się do opinii publicznej bez towarzystwa Smoleńska, Kaczyńskiego i multi-kulti?
To jest fragment tekstu opublikowanego w kwartalniku „Więź”, lato 2017.
KUP „WIĘŹ” w wersji papierowej lub elektronicznej!