Zima 2024, nr 4

Zamów

Duszpasterstwo bez kartek od spowiedzi

Ks. Grzegorz Strzelczyk podczas II Synodu Archidiecezji Katowickiej. Fot. Justyna Kmiecik / Synodkatowice.pl

Przede wszystkim mierzymy się z „letnimi” katolikami. Są na progu, nie wiedzą, czy do Kościoła wejść, czy z niego wyjść. Znajdują się między wiarą a niewiarą.

Zbigniew Nosowski: Zakończył się właśnie II Synod Archidiecezji Katowickiej, którego był Ksiądz przez ostatnie lata sekretarzem. Synod zachęca, by odejść w duszpasterstwie od kryterium „zawsze się tak robiło”. Z czego zatem trzeba zrezygnować, bo jest nieadekwatne do dzisiejszych potrzeb?

Ks. Grzegorz Strzelczyk: Aktualnie największy opór wśród księży wywołuje likwidacja kartek od spowiedzi. Skąd ten opór? Bo w tym punkcie chodzi oczywiście o coś więcej. Stwierdzamy, że nie należy wymagać od wiernych potwierdzenia podpisem przyjęcia sakramentu pojednania. Ale wtedy pojawia się pytanie: co w takim razie powinniśmy robić w tej dziedzinie? Chcemy, żeby oni się nawracali, ale nie chcemy tego wymuszać formalnie. Nie mamy już kartki jako dyscyplinującego narzędzia, więc powinniśmy z ludźmi poważnie rozmawiać, co to jest grzech, nawrócenie, spowiedź, dlaczego trzeba się spowiadać przed ślubem… Dokumenty synodalne mówią dlatego, że przy każdym sakramencie zadaniem duszpasterza jest rozeznanie sytuacji wiary ludzi, którzy proszą o sakrament, na przykład dla swoich dzieci – i jeżeli trzeba, podjęcie z nimi pewnej drogi formacyjnej.

Rezygnacja z biurokracji oznacza więcej indywidualnego kontaktu i formacji. Kartki od spowiedzi pozwalały mieć czyste sumienie duszpasterzom: sprawdziliśmy, że są wyspowiadani, więc wszystko do ślubu jest gotowe… Tyle że zaczęliśmy mieć do czynienia z symulacją sakramentów. Czasem ludzie przychodzą do spowiedzi tylko i wyłącznie ze względu na kartkę. A wśród gimnazjalistów pojawił się handel podpisami: 30 złotych kosztuje podpis od spowiedzi, a 10 zł podpis od mszy. A to znaczy, że z tymi ludźmi trzeba zacząć od początku: od wyjaśnienia, o co w ogóle chodzi w sakramencie pojednania.

Inaczej jest w przypadku tych osób, które mają już te podstawowe kwestie ugruntowane – im trzeba po prostu zapewnić stałych spowiedników i kierowników duchowych.

Tego typu konkretnych zarządzeń i zaleceń jest w uchwałach synodu katowickiego sporo. Na przykład, żeby przynajmniej jedną godzinę w tygodniu w każdej parafii ksiądz był dostępny dla ludzi poza konfesjonałem i godzinami kancelarii parafialnej.

– Tu akurat chodzi o możliwość bliskiego bezpośredniego kontaktu, co było mocno postulowane przez świeckich. Podobnie ludzie wnioskowali o możliwość spowiedzi w późniejszych godzinach wieczornych.

Zauważyłem postulat, że należy dostosować życie parafii do współczesnego rytmu życia wiernych.

– Ale na przykład uznaliśmy, że nie będziemy w naszej diecezji organizować nocy konfesjonałów, bo to działania bardziej z dziedziny public relations. Nam chodzi o stałą możliwość spokojnego wyspowiadania się dla ludzi, którzy pracują na przykład do godziny 18.00. Wystarczy więc, żeby w określone dni była spowiedź do 21.00 czy 22.00. Nie trzeba siedzieć całą noc…

Tego typu konkretne, punktowe rozwiązania układają się w zbiorze uchwał synodalnych w dość spójną całość. Problemem kluczowym jest dla nas kwestia modelu duszpasterstwa, czyli wrażliwość na małe grupy i dzielenie się wiarą, oraz stała formacja i świeckich, i duchownych. Absolutnie strategiczną sprawą jest potrzeba księży chętnych do rozmowy indywidualnej, do towarzyszenia. W dużej mierze zależy to od ich formacji: i seminaryjnej, i formacji stałej po święceniach. Wbrew niektórym opiniom księża są tym zainteresowani. Chętnie uczestniczyli w sesjach na temat sakramentu pojednania, myślimy nawet o zorganizowaniu specjalnej szkoły spowiedników

A czy są już na Śląsku – jak to ich nazywa ks. Tomáš Halík – „apateiści”, czyli ludzie, których sprawy duchowe zupełnie nie obchodzą? Ani oni zadomowieni, ani poszukujący. Nie szukają doświadczeń duchowych (przynajmniej tak się wydaje, bo może szukają jakichś ersatzów?), a duchowego domu też nie posiadają…

Wesprzyj Więź

– Albo posiadają, tyle że poza Kościołem. Takie postawy już się na Śląsku pojawiają. Nie widzimy tego jeszcze jako masowego wyzwania. My przede wszystkim mierzymy się z „letnimi” katolikami. Można by powiedzieć, że oni nie bardzo szukają i nie bardzo są w domu. Są na progu, to znaczy nie wiedzą, czy do Kościoła wejść, czy z niego wyjść; znajdują się pomiędzy wiarą a niewiarą.

To jest fragment rozmowy opublikowanej w kwartalniku „Więź”, lato 2017.

KUP „WIĘŹ” w wersji papierowej lub elektronicznej!

„Więź”, lato 2017
Kwartalnik „Więź”, lato 2017: Ojczyzna europejska

Podziel się

Wiadomość