Jesień 2024, nr 3

Zamów

Państwo nadal istnieje teoretycznie

Nieistniejąca już warszawska restauracja Sowa & Przyjaciele, w której kelnerzy nagrywali rozmowy polityków. Fot. Adrian Grycuk / Wikipedia

Dlaczego bronię księdza Sowy?

Trzy lata temu na weselu przyjaciela podszedł do mnie kolega z pytaniem: „Nie słyszałeś? »Wprost« ujawnił właśnie nagrania rozmów polityków PO. To koniec rządu Tuska!”. Rząd się jednak nie rozpadł, choć mocno ucierpiał. Siła rażenia nagrań okazała się na tyle duża, że na długo zostały nam w pamięci.

Mimo że opinia publiczna ochrzciła nagrania „taśmami prawdy”, nadal nie wiemy, jaką prawdę one skrywają. Faktem jest, że nagrani zostali politycy i biznesmeni. Ale faktem jest także to, że cała afera obróciła się przeciwko politykom, a prawdziwe interesy i intencje zleceniodawców nagrań pozostały w cieniu.

Publicznie najmocniej oberwał Bartłomiej Sienkiewicz, ówczesny minister spraw wewnętrznych, który został chyba symbolem „taśm”. Ale fragmenty jego nagrania wciąż są powtarzane bezrozumnie. Bo Sienkiewicz miał rację, powiedział prawdę, która mogłaby przecież stać się politycznym postulatem każdej partii (zwłaszcza PiS): „Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje – dlatego, że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością. Tam, gdzie państwo działa jako całość, ma zdumiewającą skuteczność”. Z tej wypowiedzi cytuje się najczęściej tylko pierwsze zdanie, co ma kompromitować byłego już ministra.

Teraz, po trzech latach, nowym bohaterem podsłuchanych i nagranych rozmów okazał się popularny ksiądz Kazimierz Sowa, publicysta, były dyrektor Religia.tv i członek rady nadzorczej Krakchemia SA. W nieistniejącej już dziś restauracji rozmawiał z Jerzym Mazgajem, gen. Marianem Janickim i Pawłem Grasiem.

Nie znam ks. Sowy osobiście. Nie znam go nawet z kazań, żadnego nie słyszałem. I nie jestem w stanie ocenić go po nagraniach pochodzących z przestępstwa. Słyszymy w nich słowa wypowiedziane w sytuacji prywatnej. Jaki społeczny interes stoi za ich szeroką dystrybucją? Wczoraj prezenter TVP Info zapowiedział materiał o ks. Sowie, który miał rzekomo odsłonić przed publicznością, jakim człowiekiem on naprawdę jest. Okazało się, że ujawniono fragment rozmowy, w której ks. Sowa chwali się tylko, że jechał „legendarnym volvo”.

Czy poznawszy słabość duchownego do drogich samochodów, wiemy naprawdę, kim jest ks. Sowa i mamy go za to potępiać? Nie wiem. Na moje oko ks. Sowa jest publiczną ofiarą. Stał się celem polityczno-medialnego ataku raczej nie z powodu upodobania do luksusu, ale przyjaźni z Pawłem Grasiem, przybocznym Donalda Tuska, na którego polują agendy PiS. Tyle że polityczne sympatie i towarzyskie koneksje ks. Sowy są doskonale znane publicznie, zaś jego rodzony brat, Marek Sowa, był politykiem Platformy Obywatelskiej (obecnie w Nowoczesnej).

Wesprzyj Więź

Tymczasem państwo, które nie wyjaśnia tzw. afery taśmowej do końca, nie potrafiąc znaleźć zleceniodawców i dyspozytorów nagrań, pozostaje wciąż teoretyczne – w sensie ujętym przez Sienkiewicza. A obsadzanie przez polityków stanowisk w biznesie „swoimi” ludźmi, nawet mało kompetentnymi, o czym rozmawiał ks. Sowa z przyjaciółmi, trwa w najlepsze – tyle że czyni to inna partia.

Przede wszystkim wydaje się, że ks. Sowa został wystawiony „do odstrzału” nie za zbyt bliskie – jak na duchownego – relacje z ekipą rządzącą, lecz za zbyt bliskie relacje z tamtą ekipą rządzącą. Bo bliskie relacje księży z obecną ekipą rządzącą podobnego problemu jakoś nie stanowią. Duchowni mogą dziś wspierać rządzących radami, występować z nimi na konferencjach prasowych, ba – nawet to skromnemu zakonnikowi prezes PiS dziękował za pomoc w zwycięstwie wyborczym.

I jeszcze na koniec o słowach, które – jak stwierdził rzecznik archidiecezji krakowskiej – „nie licują z powołaniem kapłańskim”. Niektórych szczerze dotknęło, że podsłuchanemu księdzu zdarza się przeklinać. Na Facebooku czytałem u znajomych żale, że już na nikim nie można polegać, skończyły się autorytety. Mam zatem postulat: nie idealizujmy. I ksiądz czasem przeklnie. Jednak nielegalne podsłuchy nie powinny być dla nas powodem robienia za kogoś rachunku sumienia. A autorytetów szukać zawsze warto. I warto być krytycznym.

Podziel się

Wiadomość

No nareszcie jakiś rozsądny głos. Szkoda, że pozostanie niedostrzeżony w ogólnym ujadaniu tłuszczy.
Nie słuchałem tego nagrania i słuchać go nie zamierzam. Nie będę bezwolnym narzędziem tych, którzy upubliczniają te nagrania. Nie chcę żyć w kraju, w którym prywatność obywateli może być deptana przez władze. Ja też zamierzam uszanować prywatność podsłuchiwanych.