Zima 2024, nr 4

Zamów

Krwawienia po ukłuciu. Historia zafałszowana

Przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego Lech Wałęsa w Sali BHP Stoczni Gdańskiej im. Lenina, 1980 r. Fot. Giedymin Jabłoński

Mam poczucie, że żyję w okresie zafałszowywania historii. Bo co chcą nam właściwie powiedzieć współcześni demaskatorzy? Że Wałęsa nie istniał? A jeśli istniał, to tylko jako esbek? Czyli to SB przyniosła nam wolność?

Życie w tamtym podłym systemie komunistycznym nie było dwubiegunowe. Ogromna większość społeczeństwa, nie akceptując komunizmu, jakoś się do niego przyzwyczaiła i żyła w tej „naszej” Polsce rozpiętej – jak pisał Tadeusz Sobolewski w książce „Dziecko Peerelu” – między świadomością klęski i wieczną nadzieją. „Łączyło się to z poczuciem, że żyjemy w stanie prowizorki, że otaczająca nas rzeczywistość jest właściwie nierzeczywistością, która ma w sobie coś z teatralnego przedstawienia” – dowodził Sobolewski. I byliśmy przekonani, że system ten będzie trwał do końca naszych dni. Więc żyliśmy, radowaliśmy się, kochaliśmy się, chodziliśmy na kompromisy, czasem marne, a czasem nic nie znaczące, ale zawsze jakoś potrafiliśmy to sobie wytłumaczyć na swoją korzyść.

Toczyła się gra pozorów, ale jednocześnie tętniło życie, bo nikt nie myślał o tym, że za naszych dni ten system runie jak domek z kart. Ci, którzy wtedy mieli odwagę powiedzieć „nie!”, byli prześladowani i więzieni, z różnym natężeniem, zależnym od okresu historycznego. Podtrzymywali w nas ducha sprzeciwu i buntu, stali się symbolami oporu, zaczynem masowej „Solidarności”, a w końcu niepodległości. Wśród nich był Lech Wałęsa, który od 1980 r. uosabiał dążenia wolnościowe. Niezmiennie trwał Kościół – odwieczny strażnik tożsamości i wartości transcendentnych, wspierający opozycję antytotalitarną. Tak, tak wtedy był postrzegany Kościół. Smutno mi, że dzisiaj tak mocno to się zmieniło. Dzięki temu życie w niesuwerennym i opresyjnym państwie rozbłyskiwało przeczuciem wolności. Czułem się niekiedy „wolny” także w PRL-u.

Bez uwzględnienia kontekstów historycznych, nastroju i atmosfery tamtych czasów teczki SB niewiele znaczą. Każdy los człowieka był osobny, nie można więc stosować uogólnień. Dlatego należy powstrzymywać słowa, które mają straszną moc: mogą zabić, zdelegalizować moralnie. Mogą też służyć do pastwienia się nad Wałęsą, który jako młody robotnik wzywany był na przesłuchania, podczas gdy pogrzeby jego kolegów, zabitych podczas wydarzeń grudniowych w 1970 r., odbywały się w nocy, i to pod eskortą tajniaków. W pokojach przesłuchań widać było krew. Do 1976 roku, nie było zorganizowanej opozycji, nie było Komitetu Obrony Robotników. Ci prości robotnicy z Wybrzeża byli w 1971 roku osamotnieni, nikt im nie pomagał. „Panie Wałęsa, podpisujesz pan – wrzeszczy na niego esbek w filmie Wajdy. – Niech pan patrzy, wszyscy podpisują. Swoja drogą Andrzej Wajda miał doskonałe przeczucia historyczne. Jego film o Lechu, na który narzekano, z każdym rokiem będzie zyskiwał na znaczeniu. Podkreślam zatem: bez szerokiego spojrzenia na PRL zohydzamy czas wolności odzyskanej po 4 czerwca 1989 r.

Prawda teczkowa od niczego nie wyzwala.

W tym miejscu – pozwólcie – trochę teologii. Czytamy u św. Jana (8,32): „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. „Poznać” to w Biblii tyle, co doznać, doświadczyć – w sensie nie filozoficznym, lecz egzystencjalnym. Prawda w Nowym Testamencie to Słowo Boże, Ewangelia, to nawet sam Chrystus i życie, które nam ofiaruje.

Jak poznajemy prawdę, która wyzwala? Mówi Jezus: „Jeśli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę…”. Inaczej mówiąc: poznamy tę wyzwalającą prawdę, jeśli pozostaniemy w Jego Słowie. Ta prawda to dla czwartego ewangelisty rzeczywistość Boga, objawia się ona i udziela w Jezusie.

Otrzymujemy więc wolność, wyzwolenie wewnętrzne, żyjąc Chrystusem, a nie szperając w archiwach SB, by dołożyć byłemu prezydentowi, by zgnoić, zohydzić. Bo tylko dlatego odbywają się te seanse demaskatorskie. Wolność przeżywana w głębokiej więzi z Bogiem tworzy przestrzeń miłosierdzia umożliwiającą nawrócenie i przebaczenie. I taka prawda wyzwala, a nie prawda wyłaniająca się z akt SB.

W istocie „ukąszonym” przez „czwartą RP” chodzi tylko o ideologię, a jeszcze bardziej o politykę i totalną władzę, także nad historią. Ich savonarolizm jest niebezpieczny, bo bezwzględny. Czerpią perwersyjną radość z obalania autorytetów. Znaleźć haka i uderzyć kogoś „z salonu” to gratka. Słowo „salon” jako obelga antyinteligencka funkcjonowało w publicystyce hunwejbinów Marca ’68. W ostatnich latach wróciło do łask. Retoryka „ukąszonych” ma się dobrze, przecież coraz częściej o przeszłości mówimy językiem, którego tak naprawdę nie akceptujemy, bądź też nieświadomie zaakceptowaliśmy styl, który nazwałbym pozorami prawdy.

Pisząc o „rozumieniu historii”, mam na myśli ludzi, którzy – by użyć sformułowania Conrada – „krwawią po ukłuciu”. Mam na myśli złożoność ludzkich losów, bezradność, heroizm, strach, zwodnicze nadzieje, rozpaczliwe rozczarowania. I dramat, w którym ocena moralna nie zawsze tożsama jest z oceną „dziejowej roli”, ale jest wynikiem głębokiego namysłu biorącego pod uwagę zarówno okoliczności, jak i czynnik świadomej decyzji. A taki namysł wymaga stałej samokontroli etycznej. Wymaga przypomnienia, w jaki sposób oskarżyciel traktował Hioba. 

Nie jestem – rzecz jasna – zwolennikiem relatywizmu moralnego, odrzucam jednak fundamentalizm moralny jako głęboko sprzeczny z Ewangelią. Obawiam się tych wszystkich „grzeszników usprawiedliwionych przez wiarę”, dla których własna dziejowa doniosłość jest funkcją cudzego upadku. Im brzydszy jest świat, tym jestem piękniejszy – szczególnie wówczas, gdy pięknym słowem ów świat piętnuję.

Coraz więcej wśród nas antykomunistów „pięć po dwunastej”. W czasach PRL-u istniała organizacja ZBoWiD – Związek Bojowników o Wolność i Demokrację – która w założeniu miała grupować kombatantów z drugiej wojny światowej, a także funkcjonariuszy UB i MO zwalczających po wojnie niepodległościowe podziemie. Im więcej lat mijało od tych tragicznych wydarzeń, tym organizacja stawała się liczniejsza. Zbowidowcami zostawali przypadkowi ludzie. Wystarczyło poręczenie „świadka” – a legitymacja zbowidowska była nie do pogardzenia, bo dawała sporo przywilejów. I tak rosły szeregi wątpliwych bohaterów.

Dziś widzimy, że to dziwne zjawisko biologiczne ma charakter ponadustrojowy. Liczba współczesnych rewolucjonistów ostatniej godziny zwiększa się z roku na rok, z miesiąca na miesiąc. Wielu z nich nie pamiętam z działalności opozycyjnej ani w latach 70., ani 80., niektórzy nawet świetnie odnajdywali się w ludowej ojczyźnie. Dziś ich poglądy przesunęły się mocno na prawo. W porządku, każdy może zmienić swoje przekonania, nie wypominam. Tylko dlaczego tak chętnie przyłączają się do rozliczania z przeszłości innych, np. Lecha Wałęsy? Odreagowują własne grzechy?

Wśród rewolucjonistów ostatniej godziny jest sporo młodych, którzy przyszli na świat już po wprowadzeniu stanu wojennego i wychowali się w wolnej Polsce, w tej okropnej III RP rządzonej przez „ubecko-postępową” mafię, jak to subtelnie ujął pewien felietonista poczytnego tygodnika. Ataki na Lecha Wałęsę czy też cały pęd lustracyjny stały się domeną działań zbiorowych, przede wszystkim młodych antykomunistów bez komunizmu, spóźnionych w swoim radykalizmie. Jest w tym marzenie o wielkim rewolucyjnym czynie, o rewolucji „moralnej”, która raz na zawsze nie tylko wymierzy sprawiedliwość przeszłości, ale i ustanowi na wieki wieków ład doskonały.

A jest jeszcze gorzej: ci, którzy wywalczyli wolność, muszą dziś niejednokrotnie tłumaczyć się ze swojej przeszłości przed antykomunistami „pięć po dwunastej”.

Wesprzyj Więź

Widać więc tęsknotę za wielkim czynem wyniesioną z lekcji historii „wyklętej”, nie widać natomiast tęsknoty za zwykłym, normalnym, przyzwoitym życiem, za ludzką i obywatelską odpowiedzialnością. Zróbmy rewolucję, zróbmy powstanie, rozwalmy ten „salon”, ten „mainstream” – byleby udowodnić, że jesteśmy lepsi od naszych poprzedników. Nieważne, że przy tym niszczymy ludzi. No cóż, gdzie drwa rąbią…

Słucham dzisiejszych oskarżycieli Lecha Wałęsy, którzy objawili światu „prawdę” teczek, słyszę wypowiedź dzisiejszego przewodniczącego „Solidarności”, i czuję że dzieli nas, Polaków, przepaść nie do zasypania. A przecież tu chodzi o żywego człowieka, a nie figurę woskową, którą można bezkarnie kłuć szpikulcem. No, są jeszcze życzliwi Wałęsie, którzy de facto mogą tylko człowieka dobić. Mówią bowiem oni: no, ale jak się ten Wałęsa zachowuje?; mógł przecież przeprosić, powiedzieć jak to było, po tych wydarzeniach grudniowych, i wszyscy by mu przebaczyli. O, święta naiwności! Nikt, by mu nie przebaczył, bo od początku w tej sprawie chodzi o to, żeby Wałęsę utłuc. A on sam zachowuje się jak poraniony byk; wali na oślep. Rozumiem to. Osobiście nigdy nie oczekiwałem od Wałęsy ani przeprosin, ani wyjaśnień; byłby to przejaw bezbrzeżnej pychy. Wałęsa jest bohaterem narodowym. W decydującym momencie, po wprowadzeniu stanu wojennego oparł się mundurowym komunistom; nie podpisał żadnej lojalki; stał się symbolem trwania w oporze.

Czego zatem bym chciał? Namysłu. Rozwagi. Skromności. Rozumienia, że los Lecha Wałęsy odzwierciedla jak w kropli wody losy milionów podobnych mu Polaków, raz przestraszonych, raz heroicznych, ludzkich, ze wszystkimi ułomnościami. On jest przecież zakorzeniony – krew z krwi, kość z kości, z całym swym bohaterstwem i z całą brzydotą – w kulturze, która czci księdza Robaka, dawniej Jacka Soplicę, i Babinicza – niegdyś Kmicica. Jak oni był uwikłany w historię, stawiany przed wyborami, których nie życzę młodym prokuratorom spod znaku „prawdy, która wyzwala”.

Podziel się

Wiadomość

Syn – minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku,

Co znika dzisiaj (iż czytane pędem)

__

Tak znów odczyta on, co ty dziś czytasz,

Ale on spomni mnie… bo mnie nie będzie!

NORWID „Vade-mecum” (kanalie zawsze w Polsce były i działały!…)

Wiem, że każdemu z nas można zarzucić:” Jesteś chrześcijaninem a zachowujesz się jak…” Jak jednak można publicznie okazywać nienawiść i publicznie oznajmiać, że jest się wiernym synem Kościoła katolickiego, to ludzkie pojęcie przechodzi i … krzyczy. Nigdy do głowy mi nie przyszło aby „wypisać się” z mojego Kościoła, i mam głęboką nadzieję, że dobry Bóg mnie ochroni nawet przed taką myślą, ale przeżywam autentyczny ból i smutek milczenia tegoż Kościoła. Bardzo bym chciał, aby ktoś mi udowodnił, że dla moich hierarchów jestem czymś więcej niż tylko statystyczną, niezauważalną w praktyce jednostką. W czasie jednej z pielgrzymek św. Jana Pawła II, gdy przejeżdżał samochodem, byłem dobrych kilkanaście metrów dalej i miałem absolutną pewność, że On patrzył nie tylko na wszystkich, On patrzył także na mnie, na mnie osobiście. O tym jak święty Papież patrzył na bliźniego nic nie ma w listach pasterskich Episkopatu, nikt nie wzywa nas abyśmy tak patrzyli na siebie, nie ma nikogo wśród starszych mojego Kościoła kto powie :”Nie pozwalamy!”. Tłumaczenie, że to polityka, jest kłamstwem, jest publicznym zgorszeniem!

nie wiem, ile masz lat stark, ale domyślam się, że nie możesz pamiętać tych trudnych lat, gdy „Wałęsa słuchał i donosił”, jak twierdzisz.
ja pamiętam.
dziś w tv mówili o tych donosach, konkretnie o tym, że podpis Wałęsy pod jakimś dokumentem z 21 grudnia 1970 jest niezaprzeczalnie jego.
tobie grudzień ’70 może niewiele mówi…
to było 4 dni po krwawej strzelaninie z udziałem czołgów na ulicach Trójmiasta – tak, strzelano do ludzi.
ja się o tym dowiedziałem kilka lat później, byłem wstrząśnięty.
nie mam pojęcia, jak bym się wtedy zachował, nie miałem wtedy żony w ciąży, jak Wałęsa, ale pewnie w panice, że będą nadal zabijać, podpisałbym coś, żeby mnie wypuścili.
ty może tego nie wiesz, ale podpis pod presją jest nieważny, to mówiły już instrukcje AK w czasach II wojny.
prawnicze wykładnie, że nie wolno niczego podpisywać, pojawiły się dopiero po powstaniu KORu w 1976.

Pamietam tamte lata, czas mojej mlodosci.. Zgadzam sie z panem (pania ?)stark , prawda jest prawda. Jesli zrobilam cos zle,nieswiadomie, pod przymusem,itp to mowie otwarcie- tak bylo. PRZEPRASZAM. I sytuacja jest jasna i klarowna, Jesli ktos probuje cos zataic, nawet malo istotnego, to jak wierzyc w reszte? Nigdy nie ufalam p.Walesie. I nigdy nie bylam zwiazana, nawet sympatia z organizacjami owczesnej wladzy. Dzis z przykroscia slysze od wielu osob,,mialas racje”, tylko to wcale mnie nie cieszy..

O jakich krzywdach mówimy. W skrócie mówiąc ja też „donosiłem” na kolegę, bo jak mnie przesłuchiwali SB-cy, to na pytanie o najbardziej radykalnego przeciwnika władz komunistycznych odpowiedziałem, że głównie zajmuje się w zakładzie pracy funduszem socjalnym. Dziś pewno notatka z tego przesłuchania świadczy o mojej wrednej postawie, bo przecież trzeba było SB-kowi splunąć w twarz. Tak zrobiłby zapewne stark….

Mnie jedynie nie odpowiada, że prezydent Wałęsa się nie przyznał. Gdyby powiedział wprost, że owszem był taki epizod, ale o znaczy tyle, co chodzenie z dziewczyną, której imienia nawet nie pamiętamy. Był młody, i zrozumiał. To dało mu asumpt do działania. Dzięki temu błędowi mógł zdobyć to, co zdobył, i zrobić, to co zrobił. Ale prezydent się wypiera. Brakuje mu jak widać dystansu do własnej osoby, historii i odwagi do skonfrontowania tych wszystkich sprawiedliwych i prawych….

Widzę Kochani że przeczytaliście i nie zrozumieliście… Właśnie o Nas nie tylko O Lechu Wałęsie pisał autor. O nas, o naszej nietolerancji i nieumiejętności przebaczenia… Z tym Brzemieniem będziemy sie zmagać latami i będzie nas oddalało od prawdy i łaski Jezusa… A szkoda…

Spoko, ja mogę Wałęsie przebaczyć. W sumie nawet nie mam czego, nigdy nie czułam do niego żalu ani urazy. Toleruję go nawet bardziej, niż on homoseksualistów.
Ale dalej będę uważać, że:
1. Niemoralnym jest donoszenie na kolegów za pieniądze
2. Niemoralnym jest kłamanie na ten temat

Można oczywiście szukać różnych usprawiedliwień i wymówek. Zawsze można. Trynkiewicz miał np. ciężkie dzieciństwo.

Weroniko!
oburzył mnie twój głęboko niemoralny komentarz, w którym sugerujesz wybór i porównanie – z gruntu nieadekwatne i niczym nie uzasadnione – między Wałęsą a Trynkiewiczem.
to bardzo nieetyczne, nieczyste zagranie, poniżające dla komentującego, ale bardziej dla Trynkiewicza,
zmuszasz tym komentarzem do oceny postępowania osoby, która nie powinna być tu w ogóle wymieniona w żadnym kontekście.
właściwie można by to nazwać podłością wobec Wałęsy i Trynkiewicza, i tak to nazwę, jeśli mam być szczery. to jest brudne i już.

życie jest o wiele bardziej skomplikowane, niż prosta, patriotyczna bajeczka, jaką w gruncie rzeczy jest Trylogia i jej papierowi bohaterzy – pisana w niewoli, dawała uproszczony obraz świata ku pokrzepieniu serc. Mickiewicz spisał się lepiej, fakt – ale on siedział w więzieniu za działalność, dlatego Soplica jest bardziej wiarygodny.
real jest okrutny – od bez mała 30 lat żyjemy w wolnej Polsce, ale zamiast szanować bohaterów, którzy pomogli nam ją wywalczyć, próbujemy ich rozliczać za grzechy Kmicica i Soplicy.
gdyby ktoś dopisał ich późniejsze losy, po 20 latach Kmicic byłby szmacony, znienawidzony i rozliczany za „współpracę” przez bohaterów „pięć po dwunastej”, a jego bohaterstwo podane by zostało w wątpliwość, bo przecież przenajważniejsze by się stało, że kiedyś zdradził.
Jacek Soplica miał szczęście, że umarł i nie dożył nagonki.
smutne…

Gratuluję Księdzu odwagi.
Dzisiaj w Onecie przeczytałem przedruk powyższego artykułu i mój komentarz do niego był taki:
„Przynajmniej jeden prawdziwy ksiądz ; odważny, mówiący językiem ewangelii a nie nienawiści.
A już myślałem, że takich nie ma :-)”
Co potwierdzam i w tym miejscu i serdecznie pozdrawiam

Lipny ten felieton. Zadam pytanie: Czy można być w połowie kłamcą, czy też w połowie tylko się przyznać??? Gdyby nie podatność na układy pana Lecha w ’89, to prawdopodobnie mielibyśmy w kraju inaczej… A tak no to mamy wszystko na opak, włącznie z przypadkowym noblistą 🙂

Siedzielibyśmy??? Skąd to gdybanie skoro właśnie brodzimy w jego resztkach, ale wciąż po szyję…

To co ma miejsce właśnie teraz to nie jest kopanie starszego człowieka, to zaledwie odsłanianie kulisów burdelu jaki poczyniono w kraju, odczarowywanie pewnych postaci i odcinanie narośli na historii ostatnich dekad. Niestety odbywa się to metodą weryfikowania in-minus jednych, a jednocześnie ci drudzy chcą wydawać się czyściejsi i lepsi… tak jak ś.p. Lech Kaczyński zapytany czy pił w magdalence wódkę… odpowiedział „Piłem, ale mniej niż inni”. Teraz wg tej zasady kontynuuje politykę Jarosław Kaczyński, nie jesteśmy całkiem na bakier, ale próbujemy jakoś… Nie jest za późno na gruba kreskę, ale tylko wtedy gdy młodsze pokolenie bez powiązań partyjnych dostąpi władzy i wówczas zweryfikuje i odsunie cały ten rój trutni pod ulem… z którego od tyłu na zmiane podbieraja i wylewają miód chorzy na władzę…

Mam pytanie: jak byśmy mieli teraz w kraju? Panie Maćku? Mówienie, że prawdopodobnie coś by było inaczej jest tylko nic nie znaczącą spekulacją. Nigdy nie sprawdzimy jak inaczej byłoby gdyby coś… Nie jesteśmy w stanie przewidzieć nowych okoliczności wywołanych zmianą znanych, danych okoliczności. Rozwijanie tej linii rozumowania jest bez sensu bo zgodnie z tym jak skomentował Pan Marek Konieczny 1 lutego 2017 – 12:42 „Widzę Kochani że przeczytaliście i nie zrozumieliście… Właśnie o Nas nie tylko O Lechu Wałęsie pisał autor. O nas, o naszej nietolerancji i nieumiejętności przebaczenia… Z tym Brzemieniem będziemy się zmagać latami i będzie nas oddalało od prawdy i łaski Jezusa… A szkoda”… przedmiotowy felieton był o czymś innym. Czytać należy ze zrozumieniem co min. zauważyła Pani Ewa.

P.S. Dodam tylko jeszcze jedno; łatwo jest osądzać kiedy się nie było w sytuacji osądzanego (tu P. Lecha Wałęsy)… a poza tym „kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem”. Ja bardzo dobrze pamiętam tamte czasy. Nie byłem żadnym wielkim bojownikiem. kilka razy stałam „Na bramie” w czasie strajków. Pamiętam pietra jakiego miałem kiedy ulicą z pobliskiej komendy przejeżdżali ZOMOWCY w Skotach, w hełmach z przyłbicami i fotografowali nas z biało–czerwonymi opaskami na ramieniu. Ten strach o to co mogą zrobić mnie i mojej żonie. Dopiero co przecież schwytali i internowali mojego kolegę, przewodniczącego NZZ SOLIDARNOŚĆ w naszej firmie (ja byłem tylko nic nie znaczącym szeregowym członkiem). Każdy (poza samą władzą i aparatem władzy) bał się bez względu na to czy był związany z NZZ „S” czy nie. Takie to były czasy. Mimo tego, że nie zawsze zgadzałem się z tym co robił Lech Wałęsa tak przed jak i w stanie wojennym a także po ’89 r. potrafię zrozumieć jego zachowanie z lat 70-tych. Zbyt mało wiem o tym jak mógł zaszkodzić swoim kolegom. Wiem jedno. Gdyby nie On wspomagany innymi przywódcami SOLIDARNOŚCI (nie wymieniam bo większość jest ogólnie znana) Pan Maciek i jemu podobni nie mieliby szans na formułowanie takich sądów.
Za felieton : księdzu Andrzejowi serdeczne BÓG ZAPŁAĆ i SZCZĘŚĆ BOŻE w dalszej pracy.

Popatrzmy na Czechów… u nas brakło konsekwencji, mocnej reki, grubej kreski… a Wałęsa jaki był, jaki jest – widzimy, wiemy. Wiedzieli tez inni z Solidarnosci, ci mam wrazenie rzetelniejszy i prawdziwie oddani sprawie… swego czasu ś.p. Pani Walentynowicz wygarnęła bufonowatemu Lechowi kilka spraw. Jak sie odnosi do tego wszystkiego Lech… poprosmy tu o arbitraż psychologów.” Przypadkowy bohater…” – tyle. Niestety mamy beznadzieję w kraju, podział ktory rozpoczął sie ponad 70 lat temu jest obecnie nie do wyprostowania, korzenie komunizmu, patriotyzmu, semityzmu, antysemityzmu, zmieszanie tego, zneutralizowanie z kolei części społeczeństwa pokazującej zobojętnienie…w tym momencie to wszystko jest podsycane z jednej strony przez pseudoprawicę, a z drugiej strony przez lewicujące środowiska kodu itd… chodzi jednak powtarzam o rzetelność i wiarygodność, arbitralne spojrzenie na postać… dlaczego Wałęsa skłamał, w zeznaniach powiedział nieprawdę…wg niego samego jako ikona polityki i co nieco popkultury nie powinien był byc nawet wzywany fo sądu. Popatrzmy na tego człowieka z oddali, z dystansu, posłuchajmy języka jakim operuje, gestów, na chwile zapomnijmy o jego wkładzie w pseudowolnosc…i tak obiektywnie popatrzmy z jakim typem człowieka mamy do czynienia. Ka wiem z jakim

Czytam te komentarze po takim pięknym tekście i zastanawiam się, czy ludzie nie umieją już czytać ze zrozumieniem, nic nie dotarło i to jest przykre. Nie dotyczy to wszystkich, na szczęście i właśnie w tej 2. grupie pokładam nadzieję, że kiedyś wydobędziemy się z tego bagna, w które wpychają nas ci, szargający wszystkie świętości po kolei. Smutne 🙁

Wspaniały i jakże głęboki artykuł. Wzruszyłem się czytając go i jeszcze bardziej wzmocniłem w obronie Lecha Wałęsy. Niszcząc ikonę wolności i przemian, nie zasługujemy, moim zdaniem, na elementarny szacunek. To co robi się z Wałęsą (zwłaszcza w okresie, kiedy pochowawszy syna, nie może spokojnie oddać się żałobie) to najpodlejsza zbrodnia, przeciwko człowiekowi przemian i interesowi Polski

Przecież gdyby p. Wałęsa odniósł się do tego, co udowodniono, o czym mówiono (i jakoś tego nie potępiam, bo można było złamać wtedy ludzi) i zwyczajnie przeprosił, a on idzie w zaparte.
Co ciekawe, nie głosowałam na niego w wyborach prezydenckich z 2 powodów: jako studentka w Gdańsku w l.1986-1991 mieszkałam niedaleko p.Wałęsy na Polankach, był dla mnie symbolem Solidarności i do dziś pamiętam jego spotkanie z nami, studentami i swoje rozczarowanie. Bo przez cały czas w sumie odmieniał prez przypadki JA, JA, JA- w realu źle go bardzo odebrałam.
Po drugie- byłam wtedy zażartą czytelniczką „Gazety Wyborczej”, wierzyłam w te teksty, w testy p. A.Michnika- a tam bardzo źle o LW pisano i oczywistością było dla mnie , że zagłosuję na p. Mazowieckiego.
I taki symbol jak LW w wyborach prezydenckich w 2001 r. dostał… 1,5%.
W moim Kościele świętym jest św. Paweł, przykład kogoś, kto PRZYZNAŁ SIĘ do zła i się zmienił. Tego brakuje mi u LW.

I w sumie dodam jeszcze jedno, co pokazuje rozczarowanie. A mam wrażenie, że dla księdza już sam fakt „mienia” wątpliwości zasługuje na zaliczenie do grupy „szkalujących symbol”
https://twitter.com/PrzemWenerski/status/826907444676849664

I w sumie zaskoczył mnie Księdza argument że „Rozumiem to. Osobiście nigdy nie oczekiwałem od Wałęsy ani przeprosin, ani wyjaśnień; byłby to przejaw bezbrzeżnej pychy. Wałęsa jest bohaterem narodowym. „- tak jakby bycie symbolem usprawiedliwiało wszystko 🙁

Dziękuję, dziękuję- to tekst, który odzwierciedla mój stan ducha i umysłu. Jestem z pokolenia przywódcy partii rządzącej. Żyłam w „tamtych czasach” i było z nami tak jak przedstawia to Ks Luter. Wychowywał mnie Ojciec represjonowany za działalność w AK. Dziękuję Bogu ,że nie dożył tych czasów! Z ogromnym smutkiem obserwuję,
jak niszczy się wizerunek Polski i Polaków dla swoich partykularnych interesów. Jak dużo jest w tym pychy, próżności i przeświadczenia o własnych racjach i nieomylności. Czy dzięki tym „pomazańcom” kolejny raz dojdziemy do wniosku, że Polska nierządem stoi? Teraz czas dla młodych, ale modlę się aby nie ulegli destrukcyjnej sile obecnych „radykałów”. Boże coś Polskę…. Bądź przyzwoity i odpowiedzialny za drugiego!- to hasło dla nich na dobre życie w pokoju. A Lech Wałęsa to symbol naszej, trudnej, polskiej wolności: upadki, wzloty ale w końcu zwycięstwa. Świat zachłysnął się tym przykładem, czerpał z niego – niszczenie tego symbolu to brak narodowej mądrości.

Bardzo wiele komentarzy to relatywizacja… Walesa był donosicielem, permanentnie zdradzał wszystkich, żonę Danusie tez… kierował się pycha co widać szczególnie teraz w jego postawie (sposobie bycia…) w ostatnich latach jego życia. Przegrał wszystko. Co za schizofrenia ze bronicie człowieka przez którego latami ludzie cierpieli… połamane życiorysy, morderstwa, ofiary polityczne bo jak inaczej nazwać wybuch wieżowca gdzie ginie 20 osób nie mordem? bo biedny Lechu czyścił swój życiorys…. a to spoko… ten gość jest kryminalista wyniesionym na świecznik, był etykieta tego gówna wielkiego kłamstwa „państwa teoretycznego” w którym żyliśmy. A wy pseudo chrześcijanie albo nie znacie historii życia tego człowieka i pozostajecie pod wpływem propagandy kłamstwa albo jesteście zwykłymi ignorantami którzy relatywizują rzeczywistość dla własnej wygody albo jedno i drugie. Jesteście jak ludzie którzy wybrali Barabasza. Chyba ze twierdzicie ze pewni ludzie są ponad prawem…? Chrześcijaństwo to nie jest bierność. Nie wycierajcie sobie gęby przebaczeniem bo zwyczajnie odwracacie głowę od prawdy. Przebaczenie moze nastąpić po przyznaniu się do winy i wyrażeniu skruchy tak samo jak nawracamy się przez Jezusa. Nie inaczej, trzeba stanąć w prawdzie. A w przypadku Lecha.W nigdy to nie nastąpiło i nie nastąpi pewnie gdyż boi się przytłaczającej odpowiedzialności prawnej. Po za tym on jest tylko elementem pewnej większej układanki. TYLKO PRAWDA NAS WYSWOBODZI i to musi się dziać taka jest wola BOGA…. 🙂

Niestety, wielu ludzi – w tym autor – uznaje rzeczywistość tylko za wytwór umysłów czy wyobrażeń i dowolnie ją sobie relatywizuje. Lech Wałęsa to postać wielka, ale tragiczna. Problem w dyskusji o nim jest wg. mnie ten, że jedni chcą mówić tylko o dekadach parzystych, a drudzy o nieparzystych jego życia i nie widzą żadnego związku między nimi. Z premedytacją nie chcemy, albo jeszcze nie umiemy ogarnąć całości.
Jego koledzy i koleżanki z Solidarności na których donosił (o czym oni sami mówili już od 40lat i nie ma powodu, aby ich świadectwom nie dawać wiary), ale i ci, którzy po stronie Solidarności stali, mają prawo oczekiwać „przepraszam”. Mają prawo oczekiwać „przepraszam, proszę o wybaczenie” ci, których LW szykanował po 1989r za to, że mówili o tym, że nie jest czysty. Maja prawo czuć się źle ci, których ciągał po sądach za – jak Wałęsa mówił przez 28 lat – kłamstwa o nim. Niektórzy naprawdę dotkliwie finansowo to odczuli, albo mieli odczuć. Anna Walentynowicz – równie wielka postać – odeszła z tego świata pogardzana przez Wałęsę…

Mają wreszcie prawo WSZYSCY pytać LW wprost: dlaczego w WOLNEJ POLSCE, przez 28 lat nie przyznał się do (podobno mało znaczącej, epizodycznej) współpracy i nie wyciągnął tego na światło, pozwalając być może tę wiedzę rozgrywać przeciw sobie i Polsce? On nie był przecież emerytem, był aktywnym politykiem. Był prezydentem, decydował o ważnych sprawach przez wiele lat. Czy zawsze w najlepszym interesie Polaków, czy może jednak w interesie właścicieli swojej tajemnicy? Oto jest pytanie – kto wie czy nie najważniejsze.

Największym wrogiem Lecha Wałęsy wydaje się być w tym momencie on sam ze swą pychą wzmacnianą takimi wpisami jak powyższy. Wiedziony przez pochlebców i fałszywych doradców. Szkoda. Tragiczny bohater, któremu ksiądz nie pomaga wcale.

Wciąż jednak wiele w tej sprawie zależy od niego samego.

Przeczytałam tekst Księdza i jestem zdumiona.

Niezależnie od tego czy Wałęsa donosił, czy nie donosił, czy doprowadził do skrzywdzenia swoich kolegów, czy nie doprowadził, czy miał wpływ na to jak potoczyły się losy Polski przez ostatnie 35 lat, czy nie miał na to wpływu, etc…, więc niezależnie od tego wszystkiego to: zdumiewa mnie fakt, iż Ksiądz Andrzej Luter odmawia ludziom prawa do analizowania i oceniania obu wersji postawy Wałęsy.

Ci co uważają Wałęsę za bohatera są „cacy”, a ci co go uważają za zdrajcę są „be i gorzej niż be” bo są motywowani niskimi pobudkami: dołożyć prezydentowi, szukać perwersyjnej radości, etc,…

Poniżej cytaty z tekstu Księdza:

„………., szperając w archiwach SB, by dołożyć byłemu prezydentowi, by zgnoić, zohydzić. Bo tylko dlatego odbywają się te seanse demaskatorskie……………..
………. Czerpią perwersyjną radość z obalania autorytetów…………”

Toż to absurd. Przypuśćmy że nie wiemy czy Wałęsa jest bohaterem, że nie wiemy czy Wałęsa jest zdrajcą, być może jest i bohaterem i zdrajcą jednocześnie. Ale w tym tekście nie chodzi o Wałęsę tylko o nas: o naszą postawę wobec bohaterstwa i wobec zdrady. Osobiście myślę, że mamy pełne prawo doceniać bohaterstwo i potępiać zdradę. Prawo, którego zdaje się Ksiądz Andrzej Luter nam odmawia. W pewnym sensie odmawia przy tym bohaterom prawa do bycia bohaterami, bo przecież nikt nie jest nieskalany…. Ja jednak myślę, że istnieją bohaterowie, którzy nie są zdrajcami, tylko często nikt o nich nie wie, albo nie chce pamiętać.
p.s. swoją drogą od zawsze mnie zastanawiało dlaczego Wałęsa nie oddał Nagrody Nobla Związkowi Solidarność.

Pani Mario, podpiszę się pod tym, jak Pani to skomentowała. A szczególnie pod tym:
” Osobiście myślę, że mamy pełne prawo doceniać bohaterstwo i potępiać zdradę. Prawo, którego zdaje się Ksiądz Andrzej Luter nam odmawia.”- w sumie nie tylko Ksiądz odmawia, ale też wobec tych, którzy oceniają stosuje słownictwo i sfomułowania tylko negatywne- oto ludzkie potwory pychy pełne niszczą symbol LW.

To w sumie wychodzi taki mechanizm, aby wstyd było każdemu, kto ma wątpliwości (a ja jestem z rodziny, w której LW był symbolem Solidarności- u mnie odbiór postaci zmieniło spotkanie symbolu w realnym życiu i posłuchanie)
https://twitter.com/AHOPInMemoriam/status/826848640123727872

cytat: „Wałęsa jest bohaterem narodowym. W decydującym momencie, po wprowadzeniu stanu wojennego oparł się mundurowym komunistom; nie podpisał żadnej lojalki; stał się symbolem trwania w oporze.”

Można postawić też tezę, że realizowal program bez podpisywania lojalki, bo to było w jego przypadku zbędne. Zreszą problemem nie jest wcale to, że brał za szpiclowanie – a jedynie to, że przez ten fakt nie był suwerenny.

Caly swiat wie, ze Walesa obalil komunizm w Polsce. Jest czlowiekiem legenda. Obok Chopina najbardziej znany Polak. z taka legenda Kaczynski Nie wygra. Jest za Malym czlowieczkiem ciskanym chorymi ambicjami. Po co dzielic narod w dyskusjach? Po co rozpamietywac przeszlosc? Zajmijmy sie Dniem dzisiejszym zeby jutro bylo lepsze. Zacznijmy myslec perspektywicznie! Kogo Tak naprawde obchodzi Czy Walesa byl Czy Nie byl wspolpracownikiem? Otworzyl z innymi drzwi Dajace wiecej mozliwosci do Rozwoju, to jest najwazniejsze.
Sa Tacy co zostali przed drzwiami I nadal szarpia klamke Nie Widzac, ze drzwi zostaly otwarte. Jak wyjsc z przeszlosc I z takim intelektem?

Dlaczego pod tekstem jest data ’31 stycznia 2017′ kiedy to zostało napisane i opublikowane już 26 lipca 2008 roku w Gazecie Wyborczej:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,5492407,Teologowie_z_IPN_u.html
i co oznacza słowo 'savonarolizm’ gdyż żaden polski słownik nie pokazuje jego istnienia.

Nie lubię katolików, gdyż w większości są hipokrytami.
To w ich systemie i zasadach, doświadczeniu spowiedzi, wybaczenie przychodzi po przyznaniu się do winy, wyznaniu win i grzechów w pokorze, bez względu na konsekwencje.

Dlaczego Pan Lech Wałęsa za nic nigdy nie przeprosił ? Epatujący portretem Matki Boskiej Częstochowskiej, poniżający wielokrotnie innych ludzi, skandalicznie niczym nazista czy rasista wysyłający wtedy jeszcze posła Roberta Biedronia na ostatnią ławkę w sejmie lub najlepiej za jego mur tylko dlatego, że reprezentował społeczność mniejszości LGBT.
Dlaczego jako ultra katolik chodzący co tydzień do kościoła i przyjmujący setki komunii świętych nie przyznaje prawdy i nie przeprasza za błędy ?

Czy Kaczyński, Duda, Maciarewicz i inni katolicy bawiący się dzisiaj Polską i Polakami także nie będą musieli przyznawać się do popełnionych w 6 lat błędów nienawiści i kłamstw, abyśmy ich traktowali z szacunkiem bez usprawiedliwień, bo nie będą chcieli do tego wracać jak osiądą na emeryturach ?

Życzę Lechowi Wałęsie odwagi, aby po tak wspaniałym lecz minionym okresie swojego życiorysu i światowym uznaniu przyzwoitym wyznaniem prawdy uratował to czego my wszyscy jesteśmy częścią: mit Solidarności !
Niech Jego ego wreszcie wyluzuje, bo karma przecież zawsze wraca.
Dzisiaj to Wałęsa musi uratować Wałęsę, bo wspaniała życzliwość milionów ludzi stojących wciąż za nim murem nie dokona symbolicznie sprawy, gdyż nie mają mocy oczyszczenia czyjejś indywidualnej karmy. Nawet Budda nie dał by rady 🙂

Bzdurą było zawsze, że to Lechowi Wałęsie zawdzięczamy wolność.
Solidarność to był ruch i energia milionów ludzi, Polek i Polaków, zainspirowanych możliwością wolności w symbolicznych latach 56′ 68′ 70′ 76′ 80′ jak i każdego dnia pomiędzy, kiedy podtrzymywali w swoich domach ducha Wolnej Niepodległej Polski.
To słynne 'Ja,Ja,Ja’ Pana Wałęsy niech mu teraz więc pomoże aby historia nie zrobiła sobie z Niego jaja.

No cóż, nie każdy ksiądz jest wśród przeciętnych, zwykłych ludzi więc i może nie rozumieć podstawowych potrzeb, praw zwyklego człowieka, – do godnego życia, do poszanowania prawdy i prawa przez wszystkich, a nie tylko „wybranych”. (Dla księdza dzisiaj jest wolność, a dla zwykłego człowieka niewola gorsza od komuszej bo musi opuszczać kraj i poniewierać się po dzikich państwach „za chlebem – sam przez 10 lat dojeżdżałem do barbarzyńskiego Londynu)

Nikt nie czepiłby się TW „Bolka” za jego wcześniejsze zasługi dla SBcji i PRL (a może i ZSRR) – to widać po głosowaniu w wyborach prezydenckich, osobiście namawiałem do glosowania na niego wiedząc, że jest „Bolkiem” ale uważałem, że odetnie się od „służ” komuszych mając takie oparcie w Narodzie. (Nie było też na kogo głosować – Moczulski też „kapuś” i niepewny, T Mazowiecki – stalinowski żydokomuch współpracownik Sierowa z NKWD, S. Tymiński powiązany nie tylko z SBcją ale i być może z KGB) – gdyby „Bolek po wyborze na Prezydenta postawił się SBcji, a on postawił się Narodowi podpisując wszystkie ustawy likwidujące Gospodarkę Ogólnonarodową w myśl dyrektyw ówczesnej jeszcze Wspólnoty Europejskiej podpisanych bezprawnie przez L Belcerowicza 16.12.1991 (bezprawnie bo desygnowanym na Premiera był już Jan Olszewski i ustępujący WCe Premier nie miał prawa podpisywać – J. Olszewski nie podał tego do ratyfikacji przez sejm oi dlatego właśnie go odwołałi pod pretekstem awantury o „lustrację”) „Bolek” podpisywał wszystkie ustawy – tworzące bandyckie „prawo” z którym borykamy się teraz (grabież zgodnie z prawem – dewloperzy, notariusze, komornicy, urzędy, administracja, organa ścigania, sądy itd…) – TO „BOLEK” – L. WAŁĘSA BEZMYŚLNIE I ULEGLE PODPISUJĄC TEGO TYPU USTAWY NA POLECENIE SBcji WPROWADZIŁ POLSKĘ NA DROGĘ PAŃSTWA MAFIJNEGO – czego najlepszym dowodem jest wypowiedź jakby nie było najbardziej kompetentnego przedstawiciela – ministra MSWiA – Ch.., d..a i kamieni kupa. I ZA TĘ ZBRODNICZĄ DZIAŁALNOŚĆ WOBEC NARODU MJUSI ODPOWIEDZIEĆ TW „BOLEK” – LECH WAŁĘSA – ODPOWIEDZIEĆ KARNIE! TAK JAK KAŻDY INNY OBYWATEL POLSKI!

Należę do grona, które jest przeciwne relatywizywaniu wszystkiego. Lech Wałęsa shanbil własne nazwisko. Jestem człowiekiem Solidarności i nikt kto kocha i szanuje jej ideały nie pochwali zdrady i kłamstwa. Trzeba się zmierzyć z prawdą, nawet bolesną. To nie były tylko donosy. Bolek został prezydentem naszego kraju i fałsz był jego doradcą. Komu wtedy służył? Czym motywował swoje decyzjee doyyczace naszego państwa ? To nie są banalne pytsnis

„nie widać natomiast tęsknoty za zwykłym, normalnym, przyzwoitym życiem, za ludzką i obywatelską odpowiedzialnością” wręcz przeciwnie proszę księdza: tęsknota za normalnością i przyzwoitym życiem, odpowiedzialnością spowodowała najpierw opublikowanie książek później ukrywanych dokumentów jednoznacznie pokazujących Lecha Wałęsę. Niestety nie potrafi on stanąć z nimi oko w oko. Porównywanie L. Wałęsy do Kmicica, Wallenroda czy Konrada to intelektualne nadużycie. Myślę, że ksiądz w to co napisał sam nie wierzy. Oczywiście już zapisał się L. Wałęsa w naszej historii i nikt go z niej nie wymaże tylko inaczej będzie jego historia przedstawiana w końcu właśnie normalnie, prawdziwie (do lat 80) późniejsze jego czyny jeszcze poczekają na analizę, Może w końcu ktoś otworzy moskiewski archiwa dopiero wówczas wyjdą na jaw powiązanie lat 70 z 80 i 90-tymi.

To trzeba coraz częściej mówić i przypominać. TO, czyli słuszność Księdza tekstu. Teczki z szafy są tylko stosami papierów, te papiery nic nie mówią o myśleniu młodego człowieka, który bardzo dużo zrozumiał i stał się kimś bardzo ważnym. Tylko bardzo nieprzyjemne słowa określają tych malusieńkich ludzików, którzy chcą zmienić naszą historię. Najdalej na końcu jest jeszcze ten, który chce odebrać Lechowi Wałęsie prawo członkowstwa Solidarności. On był i jest nadal Człowiekiem, który zmienił Polskę. Jestem Mu wdzięczny. Jędrzej Bukowski, Francja

Piotr Bayonne: Wałęsa ma swoje miejsce w historii jako pierwszy przywódca Narodu Polskiego po 1944 r. wybrany demokratycznie przez przedstawicieli 10 mln ludzi Solidarności na I Krajowym Zjeździe Solidarności w hali Olivii w sierpniu – wrześniu i październiku 1981 r. Jako przywódca dostał Nobla dla Narodu w 1984 r. i jako przywódca przyniósł temu Narodowi triumf w połączonych Izbach Parlamentu USA w 1989 roku. Aż tyle … ale NIC więcej ! Proszę pamiętać, że Solidarność nie walczyła o Niepodległość tylko o socjalizm pod hasłem „socjalizm tak wypaczenia nie!” Wałęsa od grudnia 1971 r donosił za pieniądze i niszczył wszystkich, którzy mu się w jakikolwiek sposób przeciwstawiali. Po sierpniu 1980 r. Annę Walentynowicz i wielu innych. Był symbolem i Przywódcą Narodu i to wszystko zmarnował. Kłamał i dalej kłamie. I nie zmieni tego manipulacja słowami Pisma przez ks. Lutra pod dyktando wiecznego usprawiedliwiania ohydy zdrady … I ten kontekst PRL i jego czasów, na który powołuje się ks. Luter nie może być wiecznym uwarunkowaniem ! Do budowy normalnego Narodu i Państwa nie wolno stosować zasad z PRL ! Nawet jeśli sprawdzały się one w jakiś sposób wtedy – na przykład uporczywe usprawiedliwianie środowiska KIK jest żenujące … książka „Tygodnik Powszechny a SB” o tym opowiada ! Za Solidarności 1980 -81 za super opozycjonistę uważaliśmy szefa „struktur poziomych” w PZPR Stefana Bratkowskiego … ten sam Bratkowski dzisiaj jest potwornie żenujący jak go się słucha w Radiu Tok-FM … tak samo jak partyjnego i donoszącego Passenta tamże …