W weekend 28–29 stycznia Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku po raz pierwszy otwiera się dla publiczności. 2 tys. biletów rozeszło się w kilka godzin. My w MIIWŚ już byliśmy – oto relacja z otwarcia Muzeum i recenzja wystawy głównej, w tym opinie zagranicznych historyków.
– Nazywam się Paweł Machcewicz i jestem dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej – po tych słowach wybuchły dziś długie oklaski na stojąco. Zaczął się dzień otwarty dla gości Muzeum i dziennikarzy.
– W tym Muzeum chcemy pokazać, że Polska doświadczyła podwójnej okupacji, niemieckiej i sowieckiej. Pokazać inne zakończenie wojny dla Polski i inne dla państw zachodnich. I pokazać konsekwencje wojny dla Polski i krajów, które znalazły się za żelazną kurtyną. Konsekwencje te zostały przezwyciężone dopiero w 1989 roku – mówił prof. Machcewicz.
– To jest muzeum wojny, ale nie muzeum militarne. Pamiętamy o wojskowych, lecz także o tych, którzy nie nosili mundurów. Chcemy pokazać przede wszystkim perspektywę ludności cywilnej, bo to ona była główną ofiarą – tłumaczył dyrektor.
Prof. Machcewicz dziękował Donaldowi Tuskowi, „który jako premier podjął decyzję o budowie muzeum i przeznaczył na nie ogromne środki w trakcie kryzysu finansowego. Powinniśmy wyrazić uznanie dla premiera Tuska, który zaufał historykom i nigdy nie ingerował w ich prace”.
Dziękował prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi, „który przekazał bezpłatnie działkę pod Muzeum w sercu miasta”.
A także kombatantom, „którzy wspierali nas od początku. To Muzeum zostało zbudowane dla was. Szczególnie dziękuję Światowemu Związkowi Żołnierzy Armii Krajowej”.
Z materiałów MIIWŚ dowiadujemy się, że wystawa główna zajmuje powierzchnię 5 tys. m kw., co czyni ją jedną z największych wystaw prezentowanych przez muzea historyczne na świecie. Zlokalizowana jest 14 m pod ziemią. Zawiera ponad 2 tys. eksponatów, blisko 250 stanowisk multimedialnych (archiwalne filmy, zdjęcia, dokumenty, notacje ze świadkami wojny, interaktywne prezentacje).
Słowem, Muzeum jest największą polską inwestycją kulturalną od lat.
Pierwotnym zamysłem historyków było zakończenie wystawy obrazami upadku komunizmu – przezwyciężenia konsekwencji wojny. – Przez osiem lat pracy świat się zmienił, stał mniej stabilny, dlatego ostatnimi obrazami, które zobaczą goście, będą: wojna na Ukrainie i w Syrii, cierpienie ofiar – mówił prof. Machcewicz. Dzięki temu przesłanie Muzeum staje się bardziej aktualne i uniwersalne, niż autorzy wystawy zakładali na początku.
Prof. Machcewicz powiedział, że minister kultury Piotr Gliński 1 lutego planuje likwidację MIIWŚ w jego obecnym kształcie i utworzenie nowej instytucji kultury w miejsce obecnego MIIWŚ (poprzez połączenie go z widmowym Muzeum Westerplatte). Tymczasem minister Gliński zaplanował budżet Muzeum na poziomie z zeszłego roku, gdy nie miało ono jeszcze budynku. Właśnie dlatego – jak można usłyszeć: z powodu oszczędności – nie było dziś nawet odpowiednio dogrzane dla zwiedzających.
– Wystawa, którą dziś zobaczymy, ostatecznie będzie gotowa 31 stycznia. Trwa ostatnia faza jej montażu. Za tydzień jednak może być za późno, dlatego pokazujemy Muzeum już dziś – powiedział prof. Machcewicz.
Zwiedzamy wystawę główną
Dziś można było zwiedzić wystawę na specjalnych warunkach: tylko przez dwie i pół godziny, od 11 do 13:30. Część ekspozycji jest jeszcze niegotowa, czasem wpadamy do salki pustych gablot albo odczuwamy brak opisów. Dlaczego – pisaliśmy wcześniej; pracownicy Muzeum zdecydowali się pokazać efekt ośmiu lat pracy już teraz, bo za kilka dni z budynku może ich wymieść miotła dobrej zmiany.
Zostawmy jednak politykę. Zwiedźmy wystawę. Można było przylepić się do rodzin wojennych bohaterów, do grupek historyków czy do akowców, którzy z daleka rozpoznają czołg amerykański M4 Sherman „Firefly”. Każda grupa to inne komentarze, inne wspomnienia, wzruszenia i dowcipy. Amerykańska korespondentka Associated Press płakała – mówi jeden z pracowników Muzeum.
Od początku. Zaczynamy w ciemnej sali z panoramicznym ekranem, na którym oglądamy film opowiadający o polityce początku XX wieku – sekwencji zdarzeń, które doprowadziły do pierwszej wojny światowej, a później złożyły się na przyczyny drugiej; już w tej sali poznajemy Adolfa Hitlera (na zdjęciu poniżej).
Zaraz potem przechodzimy do narodzin i ekspansji totalitaryzmów, zwłaszcza w Niemczech w Rosji i we Włoszech.
Przechodzimy przez sale wystawowe poświęcone wybuchowi wojny, przesiedleniom ludności, przymusowym pracom, rozbudowie systemu obozów pracy i koncentracyjnych, katowniom, powojennym losom Polaków, rozliczeniom zbrodniarzy i nieukaranym oprawcom.
Przez dwie i pół godziny dokładnie obejrzeć się tego wszystkiego nie da. Do tego, jak mówi dyrektor Paweł Machcewicz, gdyby ktoś chciał przeczytać całą treść pisemną wystawy, jest to 1,5 tys. stron maszynopisu. Widać za to kilka cech ogólniejszych Muzeum: położenie akcentów i na chronologię, i na działy tematyczne; pokazywanie polskich spraw w szerszym kontekście (np. wspólna gablota o pogromach lata 1941 roku w Kownie, w Jassach, we Lwowie i w Jedwabnem); nagromadzenie eksponatów. – Budowaliśmy wystawę wbrew trendowi zachłyśnięcia się multimediami, dlatego zbieraliśmy także przedmioty rodzinne, przez które można opowiedzieć ogólniejszą historię – mówił prof. Machcewicz.
Czy Muzeum odpowiada na szczególną popularność „żołnierzy wyklętych”? Zapytałem o to wicedyrektora Rafała Wnuka. – Nigdzie w Muzeum nie pada termin „żołnierze wyklęci” i nie wchodzimy w język mitologizacji powojennego podziemia antykomunistycznego – mówi prof. Wnuk. – O tej historii opowiada część wystawy poświęcona takim osobom jak August Emil Fieldorf „Nil” czy Aleksander Krzyżanowski „Wilk”. Opowiadamy także o V Wileńskiej Brygadzie AK Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” – dodaje Wnuk. Rozmawiając stajemy przed gablotą z okularami „Wilka” i sygnetem wykonanym w ZSRR przez jednego z jego podwładnych z AK.
Muzeum zawiera ekspozycję dla dzieci, która pokazuje historię na przykładzie rodzin. Atrakcją ma być sala z symulatorem Enigmy – każdy będzie mógł spróbować szyfrowania.
Wystawę główną zamyka „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena; piosenkę słyszymy w sali przedzielonej murem z drutem kolczastym, powyżej którego wyświetlane są obok siebie sceny z czasów żelaznej kurtyny i późniejsze – z Jugosławii, Ukrainy, Syrii, nieszczęścia dawniejsze i obecne – pokazane tu w sposób nieco kiczowaty, publicystyczny (pojawia się nawet wizerunek Donalda Trumpa) – zrównują się. Niektórzy goście oceniają tę końcówkę z entuzjazmem. Poprzedzające je części wystawy są czarno-białe, kolorystyka jest stonowana, dostosowana do zdjęć i eksponatów, a w ostatniej sali widzimy kolorowe obrazy, prawdziwą krew z wojen, które znamy – a przez to cała wystawa przemawia do nas mocniej.
MIIWŚ w oczach międzynarodowych historyków
Po zwiedzaniu wystawy głównej w MIIWŚ odbyły się jeszcze dwie panelowe dyskusje z udziałem wielu wybitnych historyków. Zebraliśmy kilka komentarzy o tym, co zobaczyli w ciągu dnia.
Timothy Snyder z Uniwersytetu Yale: – To nie jest muzeum pamięci jednego narodu, ale prawdziwe muzeum historyczne. Błędem Unii Europejskiej jest to, że w czasie koniunktury nie potrafiła stworzyć wspólnej historii opowiedzianej tak, jak to robi MIIWŚ, a teraz – skutkiem wielu kryzysów w państwach europejskich – o historii coraz częściej mówi się właśnie narodowo. Moje europejskie i globalne nadzieje związane z tym Muzeum wynikają z tego, że pokazuje ono, że opowiadanie wspólnej historii jest możliwe. To jedyne takie miejsce na świecie.
Barbara Kirshenblatt-Gimblett, dyrektor programowa wystawy stałej Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN: – Nie ma na świecie drugiego tak ambitnego i tak wyjątkowego muzeum drugiej wojny światowej. W tym Muzeum w centrum jest Polska, ale historia opowiada się także z perspektywy transnarodowej. Wystawa uznaje heroizm i poświęcenie, ale nie gloryfikuje samej wojny. MIIWŚ jest usytuowane obok Europejskiego Centrum Solidarności. Piękno relacji tych dwóch instytucji polega na tym, że Muzeum mówi o przemocy i kosztach społecznych wojny, a ECS o społeczeństwie obywatelskim i przemianach pokojowych. To mocna kombinacja.
Julija Kantor z Państwowego Muzeum Ermitażu w Sankt Petersburgu zwróciła uwagę na „bardzo piękną, bardzo ostrą i bardzo obiektywną wystawę katyńską”. Niemiecki historyk Stefan Troebst mówił, że niektóre obrazy wojny, jakie prezentuje MIIWŚ, nie są obecne w niemieckich muzeach, np. zrujnowana polska ulica z niemieckim czołgiem czy montaż zdjęć Hitlera i Stalina. Wyraził nadzieję, że liczni zwiedzający z Niemiec poznają polski punkt widzenia.
Argumenty wicepremiera Glińskiego. Wspólny list profesorów Nowaka i Snydera
O powody i plany połączenia Muzeum II Wojny Światowej z Muzeum Westerplatte pytali wicepremiera, ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego posłowie Platformy Obywatelskiej Adam Korol i Tadeusz Aziewicz na posiedzeniu Sejmu we wrześniu.
– Zamiast zbudowania sensownego muzeum, które by oddawało hołd, a z drugiej strony prezentowało pamięć o wojnie obronnej, o Westerplatte, buduje się gigantyczne muzeum poświęcone abstrakcyjnej idei uniwersalistycznej wojny – odpowiadał wicepremier.
Jego zdaniem Muzeum II Wojny ma wyrażać „sprzeciw wobec wojny, ale nie tylko. Ale nie tylko. W tej koncepcji musi być wyrażone, także w większym czy w głębszym sensie tego słowa, stanowisko tych polityków, którzy obecnie mają mandat społeczny, dotyczące polityki historycznej” – mówi prof. Gliński. Ma to być zatem muzeum, które wyrazi punkt widzenia Prawa i Sprawiedliwości.
Tymczasem nie tylko przeciwnicy PiS uważają, że lepiej nie burzyć obecnego projektu Muzeum II Wojny Światowej. Wspólny list w jego obronie podpisali profesorowie tak różni ideowo jak Andrzej Nowak i Timothy Snyder. „Żaden z nas nie zaprojektowałby wystawy Muzeum II Wojny Światowej dokładnie tak, jak ona wygląda dzisiaj. Obaj uznajemy jednak, że wystawa oddaje zarówno prawdę historyczną w wymiarze ogólnego obrazu wojny, jak i szczególne miejsce w niej Polski. Jesteśmy zgodni, że Muzeum II Wojny Światowej, w jego obecnej formie, stwarzałoby wyjątkową szansę dla Polaków, by dowiadywali się o wojnie poza Polską, a dla zagranicznych zwiedzających – poznawania polskiej historii” – napisali obaj historycy.
Wystawa główna MIIWŚ – zdjęcia