Zima 2024, nr 4

Zamów

Szukając głosu Józefa

Fragment plakatu filmu „Józef i Maryja”, reż. Roger Christian, Kanada 2016.

Na ile film „Józef i Maryja” Rogera Christiana przybliża nas do zrozumienia niezwykłej historii Świętej Rodziny?

Ewangelie mówią o narodzeniu Jezusa i pierwszych latach życia Świętej Rodziny w cudownie zwięzły sposób. Można powiedzieć, że nie pada tam ani jedno zbędne słowo, a obrazy są tak żywe, że inspirują zbiorową wyobraźnię od pokoleń. Jednocześnie ewangeliści pozostawiają nas z uczuciem niedosytu. Józef, który jest przecież tak ważną postacią dla całej historii, na kartach Ewangelii nie wypowiada jednak ani jednego słowa. W filmie „Józef i Maryja” kanadyjskiego reżysera Rogera Christiana tytułowy Józef mówi, i to całkiem dużo. Na ile film przybliża nas do zrozumienia tej niezwykłej postaci?

Odtwórca roli Józefa Kevin Sorbo jest znany w Polsce z serialu „Herkules” z drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych, w którym grał siłacza o złotym sercu stojącego po stronie ludzi w walce z bogami i mitologicznymi potworami. Pod wpływem osobistych przeżyć – walki z chorobą i nawrócenia –  zwrócił się do kina inspirowanego chrześcijaństwem. W filmie „Bóg nie umarł”, pokazał, że potrafi wcielić się także w postać o ciemniejszym rysie: zagrał  zgorzkniałego profesora filozofii Radissona, który usiłuje zmusić swoich studentów filozofii do publicznego wyparcia się wiary. Jego ekranowy Józef jest pogodnym i serdecznym człowiekiem, bardzo oddanym swojej rodzinie. Budzi naszą sympatię. Jest też człowiekiem pokoju, w jego słowach i postawie odnajdujemy zapowiedź jezusowych przypowieści o miłosierdziu i przebaczeniu. Kryje się tutaj piękna myśl, że jako ojciec Józef przekazał Jezusowi przede wszystkim swoją dobroć. Można się tylko zastanawiać, czy tak pogłębiona postawa non-violence u Józefa nie jest przesadą. Z drugiej strony mamy jako chrześcijanie tendencję do zapominania, że miłosierdzie Boga głosili już prorocy Starego Testamentu.

Sztywne dialogi Józefa i Maryi sprawiają, że trudno uwierzyć w autentyczność łączącego ich zaufania

Bohaterów poznajemy już w momencie, kiedy oczekują z Maryją dziecka (w tej roli Lara Jean Chorostecki) i są świadomi swojego posłannictwa. Wydarzenia nadprzyrodzone związane z poczęciem zostają zaznaczone we wprowadzeniu do filmu przez narratora z offu. I tutaj pojawia się pierwsze pęknięcie dramaturgiczne, które utrudnia recepcję filmu jako spójnej historii. Tajemnica wcielenia jest tutaj jakby czymś oczywistym, a przecież choćby z Ewangelii wiemy, że sami Józef i Maryja musieli się jakoś uporać ze swoją niezwykłą sytuacją. Film nie pokazuje nam ich rozmów, dylematów i trudności, którym musieli stawić czoła. Szkoda, że reżyser nie poszedł trochę głębiej i nie pokazał nam drogi, jaką musieli przejść w swojej relacji. Warto docenić to, że są ukazani nie tylko jako opiekunowie Jezusa, ale również jako kochające się małżeństwo. Niestety ich postaciom brakuje czegoś, co by je urealniało. Pompatyczne i sztywne dialogi Józefa i Maryi sprawiają, że trudno uwierzyć w autentyczność łączącego ich pełnego zaufania.

Ciekawym pomysłem fabularnym było wprowadzenie historii drugiej pary bohaterów: rabina Eliasza (grany przez Stevena McCarthy’ego) i Rebeki (udana rola Katie Boland). Eliasz przyjaźni się z Aaronem, mężem Rebeki. Józef i Eliasz stają się świadkami zabójstwa Aarona, które miało związek z jego buntowniczymi wypowiedziami przeciwko opresyjnej władzy Heroda. Eliasz roztacza opiekę nad Rebeką i jej dwójką dzieci. Podczas rzezi niewiniątek Józef i Maryja uciekają do Egiptu, natomiast synowie Rebeki giną. Od tej chwili pomszczenie śmierci dzieci, nad którymi Eliasz obiecał sprawować opiekę, staje się jego życiową misją. Paradoksalnie relacja między Eliaszem a Rebeką wydaje się w filmie bardziej interesująca niż więź Józefa i Maryi. Widzimy jej ewolucję: od pierwszych chwil, kiedy jeszcze w okresie żałoby pojawia się uczucie, aż po moment gdy ich małżeństwo staje się zakładnikiem rozpaczy. Po drugie, poznajemy perspektywę zarówno Rebeki i Eliasza, nie wiemy z kolei prawie nic o Maryi.

Kiedy po kilku latach od wydarzeń w Betlejem dwie rodziny spotykają się, w ich wzajemne stosunki, które dotąd łączyła dobrosąsiedzka życzliwość, wkrada się napięcie. Rebeka z bólem patrzy na małego Jezusa. Eliasz jest zafascynowany dojrzałymi, lecz nieortodoksyjnymi wypowiedziami dwunastoletniego chłopca. Jednocześnie pojawia się długo oczekiwany moment zemsty, a Eliasz staje przez wyborem: zamordować, czy wybaczyć?

Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że gdyby reżyser dokonał bardziej zdecydowanego wyboru, co do tego, z czyjej perspektywy chce nam opowiedzieć całą historię, to widz miałby szansę nawiązać głębszy emocjonalny kontakt z bohaterami. Patrząc na wydarzenia oczami Eliasza i Rebeki, w większym stopniu udałoby się zachować delikatną równowagę pomiędzy tajemnicą a ludzkim wymiarem wydarzeń. Tym bardziej, że losy Eliasza i Rebeki udało się w wiarygodny sposób wpleść w wydarzenia znane nam z Ewangelii. Eliasz wraz z innymi uczonymi w piśmie zostaje wezwany do Heroda, aby potwierdzić, czy to, co mówili trzej mędrcy na temat króla żydowskiego, jest prawdą. Rebeka to z kolei żywa twarz nadana jednej z anonimowych matek, które straciły dzieci w czasie rzezi niewiniątek. Rebeka i Eliasz nie wszystko rozumieją, szamoczą się z własnymi emocjami, są więc jakby bliżej nas widzów i tego, jak sami próbujemy złożyć w całość to, co duchowe i codzienne.

Drugi nie w pełni wykorzystany potencjał filmu, dotyczy przedstawienia perspektywy Józefa. W filmie pokazano moment, w którym Józef podsumowuje swoje życie i żegna się ze swoją rodziną przed śmiercią. Mówi o tym, ile szczęścia dało mu bycie mężem Maryi i ojcem Jezusa. Na jego twarzy maluje się czułość. Podczas oglądania tej sceny, poczułam się niezwykle blisko postaci Józefa. Reżyser odważył się ją pokazać, choć nie ma jej w Ewangelii. Niestety, chwilę później słyszymy głos narratora, który dokonuje podsumowania i zapowiedzi przyszłych wydarzeń. To wtrącenie nie wzmacnia głosu Józefa, a raczej go zagłusza.

Wesprzyj Więź

Zapadła mi w pamięć jeszcze jedna cudowna scena przedstawiająca Świętą Rodzinę: kamera oddala się i widzimy jak Józef i Maryja patrzą z uśmiechem na Jezusa, bawiącego się ze zwierzętami gospodarskimi. Przypomina mi ona o tym, że nawet pragnąc wiedzieć więcej o milczących postaciach z Ewangelii, potrzebujemy kina, które nie będzie się bało oddechu dla widza i zanurzenia w ciszy.

„Józef i Maryja”, reż. Roger Christian, Kanada 2016

Dystrybucja KONDRAT MEDIA

Podziel się

Wiadomość